Czytałem gdzieś, że pilotom w lotnictwie PRL zdażyło się wiele naprawdę spektakularnych "wpadek" lotniczych, najczęście w wykonaniu młodych pilotów. W 1960 r. podczas ćwiczeń walki powietrznej w Mińsku Mazowieckim ( manewry nad pasem startowym, na oczach całego pułku ) jeden z Limów-5 podczas wyprowadzania maszyny z lotu nurkowego przytarł płetwą podkadłubową o pas przy prędkości 1000 km/h. Inny pilot MiG-21 podczas kosiaka nad jedną z mazowieckich wsi wyprowadził maszynę na wysokości 1,5 m. Duże pokłosie wypadków wśród młodych zebrały SU-7. Miało to związek z zadaniami wykonywanymi przez te maszyny ( ataki na cele naziemne z lotu nurkowego. Konstrukcja celowanika i duża prędkość maszyny powodowała u pilotów przyzwyczajonych do wolniejszych Limów zapatrzenie się na cel i w konsekwencji katastrofę ) oraz fakt, że SU-7 był piekielnie trudny w sterowaniu, szczególnie na małych prędkościach ( w praktyce dużo wypadków przy lądowaniu ). Z kolei w MiG-19 zdażyły się 2-3 wypadki podczas startu ( jeden ze skutkiem tragicznym ) w wyniku nagłej asymetrii ciągu. Dopalacz w jednym silniku nie włączał się i samolot spychało na bok z pasa.
Zakładki