Pokaż wyniki od 1 do 13 z 13
  1. #1

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    EPNT

    Domyślnie


    Polecamy

    Również niemcy tworzyli swoje maszyny przeznaczone do ataków samobójczych, chociaż nigdy ich nie użyli.
    Najsłynniejsza była chyba załogowa wersja V-1, nazywała się bodajże Fi-103 (dokładnie nie pamiętam, sprawdzę).
    Niemcy zakładali, że pilot nakieruje samolot na cel, a następnie wyskoczy, jakimś cudem unikając zassania przez znajdujący się tuż za kabiną silnik Argus...
    Za to japończycy z nie mieli żadnych złudzeń - kabina istotnie była zamykana na stałe, konkretnie zaśrubowywana kilkudziesięcioma (!) śrubami - czyżby na wypadek gdyby pilot zmienił zdanie?

    Natomiast wracając do Fi-103 - planowano także inną wersję, bez głowicy bojowej, za to z działkami 30mm, która miała pełnić rolę mysliwca przechwytującego...

    Swoją drogą, Japończycy podczas wojny bardzo zainteresowali się Me-164 komet... czyżby również z myślą o atakach samobójczych? ma ktoś jakieś informacje na ten temat?
    [*] ppłk rez. mgr inż. pil. Lech Marchelewski, inż. pil. Piotr Banachowicz | ,,019" | ,,SP-ZAP" | płk pil. Alaksandr Marficki, płk pil. Alaksandr Żuraulewicz, ,,63" | ,,101" | mgr inż. pil. Stanisław Jurewicz, ,,SP-3491" | mgr inż. pil. Tadeusz Świst, ,,SP-AAG" [*]

  2. #2
    Awatar Flycat

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    bloku

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez jasiek
    Również niemcy tworzyli swoje maszyny przeznaczone do ataków samobójczych, chociaż nigdy ich nie użyli.
    Najsłynniejsza była chyba załogowa wersja V-1, nazywała się bodajże Fi-103 (dokładnie nie pamiętam, sprawdzę).
    Tak, to ten Fiesler. Niemcy zbudowali cztery prototypy Fi 103, przy czym dopiero ostatni z nich- R IV, stać się miał protoplastą pierwszych egzemplarzy seryjnych. W teorii zakładano, że po odczepieniu się od samolotu macierzystego oraz uzbrojeniu głowicy, pilot miał ratować się skokiem ze spadochronem. W praktyce szanse na ewakuację, a co za tym idzie przeżycie były bardzo szczupłe. Osobiście zresztą jakoś nie wyobrażam sobie opuszczenia kabiny przez delikwenta, któremu burty sięgają dosłownie po pachy, że nie wspomnę już o wspomnianym i tak przez Jaśka uroczym wlocie powietrza do silnika umieszczonym tuż nad i za głową.

    Swoją drogą, jak na rok '44 koncepcja zupełnie chybiona. Testy Fieslera rozpoczęły się w ośrodku w Larz w sierpniu, w momencie gdy Luftwaffe leżała już na wszystkich frontach, przede wszystkim, właśnie ze względu na niasamowity deficyt pilotów. I co z tego, że przemysł zbrojeniowy wciąż był np. w stanie dostarczyć po 80 nowiutkich Fw 190A na dany Jagdgeschwader (a taki przykład z historii znamy), skoro nie miał ich kto pilotować, a i na wodę silniki tych krwiożerczych bestii za bardzo pracować nie chciały. Z jednej strony likwidują na gwałt jednostki bombowe, niedoświadczonych młodzików przerzucają do Jagdwaffe, z drugiej chcą dziesiątki chłopa wysłać na pewną śmierć w imię bardzo mgliście rysującej się przyszłości? Doprawdy, niektóre decyzje Grofaza (A. H.) są powalające...

    Natomiast wracając do Fi-103 - planowano także inną wersję, bez głowicy bojowej, za to z działkami 30mm, która miała pełnić rolę mysliwca przechwytującego...
    Proszę o źródło tej informacji.

    Cytat Zamieszczone przez jasiek
    Swoją drogą, Japończycy podczas wojny bardzo zainteresowali się Me-164 komet... czyżby również z myślą o atakach samobójczych?
    Me 163 był punktowym myśliwcem przechwytującym, nie maszyną do ataków samobójczych. Pod tym też kątem interesowali się nim Japończycy. Jeśli chcesz więcej informacji wsadź w gugla Mitsubishi Ki 200 Shusui, spróbuj też Mitsubishi J8M1 Shusui.

  3. #3
    Awatar bielik

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    EPPI

    Domyślnie

    Hitlerowcy istotnie myśleli o swoich własnych "kamikaze". O ile propjekt z przerobioną V1 nie doczekał się zastosowania bojowego, to inny już tak. Chodzi tutaj o jednostki wyposażone w specjalną wersję FW-190. Samoloty były dodatkowo opancerzone i uzbrojone w działka podwieszane 30 mm. Z tym że to opancerzenie to naprawdę było coś, o czym niżej. Przez to dodatkowe "wyposażenie" samoloty te były eskortowane przez Me109. Piloci byli odpowiednio dobierani (fanatyczni wyznawcy hitlera i te sprawy). Zgłaszali się na ochotnika (przynajmniej taka jest wersja oficjalna). Wstępując do takiej jednostki, pilot składał przysięgę, że jeśli nie uda mu się zestrzelić samolotu wroga za pomocą broni pokładowe, staranuje go. Bardzo ciekwie wyglądał atak takiej formacji. Z oczywistych względów celami mogły być tylko bombowce. Kilkanaście samolotów nadlatywało z tyłu formacji. Każdy pilot wybierał sobie cel ustawiał się "na 6", ale, tu ciekawostka, nie otwierał ognia. Taktyka wyglądała w ten sposób, że ogień otwierano tylko w momencie, gdy wszystkie samoloty formacji ustawiły się przy swoich celach i były gotowe do strzału. Odległość do celu była bardzo mała. Teraz nie pamiętam ile to dokładnie było, ale chyba poniżej 200 metrów. Strzelano na rozkaz dowódcy. Taka taktyka miała na celu wywołanie efektu psychologicznego - w bardzo krótkim odstępie czasu miały zostać zniszczone powiedzmy ok. 20 samolotów z formacji. Do taranowania dochodziło żadko, ale były takie przypadki. O ile sobie przypominam, to nawet raz pilot niemiecki przeżył takie coś. Teraz o stratach. Oczywiście były, ponieważ w przypadku gdy mustangi były szaybsze, to fryce nie mieli za bardzo jak się bronić takimi "czołgami". A były to w istocie "powietrzne czołgi", ponieważ przy ustawianiu formacji do ataku, strzelcom broniącym bombowców udawało się zestrzelić jedynie pojedyńcze sztuki. Taktyka ta była śmiertelnie skuteczna, jeśli myśliwce osłony "gdzieś się zapodziały". Jednak jak zwykle w końcowym okresie wojny, było za późno aby cokolwiek zmienić.

  4. #4
    Awatar Flycat

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    bloku

    Domyślnie

    Bielik, z całym szacunkiem dla Twojej wiedzy, ale w powyższym poście, jak na moje oko, znalazło się kilka nieprawdziwych informacji. Nie wiem czy to wynik zawodnej pamięci czy źle dobranych źródeł, ale jednostki których działanie tu opisałeś nigdy ani w praktyce, ani nawet zamierzeniu nie działały w charakterze jednostek samobójczych (czy też karnych jak również niegdyś uważano).
    Taka formacja nosiła groźną nazwę Sturmgruppe, a jej działanie oparte było poniekąd na idei działania lądowych jednostek Sturm, których zadaniem było jak najbliższe zbliżenie się do oddziałów wroga i związanie go walką wręcz. Podstawową siłą bojową takiego związku były- i tu się zgadzam- zmodyfikowane do odpowiedniego standardu Fw 190A. Nie kilkanaście, a około 90- 100 takich maszyn biorących udział w ataku, uzbrojone w dwa działka 30mm w skrzydłach (wcale nie podwieszane!), dwa działka 20mm w u nasady skrzydeł i dwa km-y 12,7 mm w okaptowaniu silnika, dodatkowo ze wzmocnionym opancerzeniem silnika, kabiny pilota oraz zasobników amunicyjnych, z obłożonymi płytami szkła kuloodpornego bocznymi powierzchniami owiewki nosiło pełną nazwę Fw 190 A8/R8 Sturmbock co na nasze znaczy po prostu Taran. Krótko i wymownie. Zadaniem Sturmbocków było, tak jak napisałeś, jak najbliższe zbliżenie się do formacji bombowców. Po uprzednim wybraniu sobie indywidualnego celu, piloci każdej z uczestniczącej w akcji Staffel formowali coś na wzór szerokiego grotu strzały, który następnie kierował się na dany dywizjon bombowców. Prawdą jest to, że starano się zwlekać z otwieraniem ognia do samego końca, do momentu kiedy Staffelfuhrer nie wydał odpowiedniego rozkazu. W zdecydowanej większości przeprowadzano ataki podchodząc nieprzyjacielską formację od tyłu, jakkolwiek zdarzały się przypadki również ataku od czoła. Ta druga opcja była mnie popularna z racji, że po prostu uniemożliwiała wykorzystania pełnej mocy uderzeniowej. Na dogodnej pozycji znajdował się właściwie jedynie Staffel lecący na ostrzu grota przy czym następnym falom samolotów, przy prędkości zbliżania około 1000 km/h pozostawało bardzo niewiele czasu na wycelowanie i jakiekolwiek manewry. Ponadto atak od tyłu z racji o wiele mniejszej dynamiki, co jest chyba oczywiste, bywał znacznie stabilniejszy, a i z pewnością łatwiejszy psychologicznie. Widok malutkiego punkciku na horyzoncie oddalonego o 3 km, który w ciągu 15 sekund (!) stawał się potężnym bombowcem o rozpiętości 36 m mógł przyprawić o mdłości. W tym momencie, jak ujął to obrazowo Hans Philip, Kommodore JG 1 (1 Pułku Myśliwskiego) grzechy całego życia przesuwają ci się przed oczyma. A gdy sam już wiesz jak to jest, jeszcze trudniej ci zmusić do tego twoich pilotów skrzydła, aż po ostatniego żółtodzioba.
    Niezależnie jednak od tego od której strony przeprowadzano atak- czy to od godziny szóstej, czy wyprzedzając bombowce i ustawiając się od czoła, niezdarne Sturmbocki były łatwymi kąskami dla alianckich myśliwców eskorty. Stąd też, nieodłącznym elementem działań Sturm stały się formacje Begleitengruppen. Dwie Gruppen wyposażone w późniejsze wersje Messerschmittów Bf 109G (maszyny zdecydowanie lepsze na wysokich pułapach od Focke Wulfów 190A wyposażonych w silniki gwiazdowe BMW 801, które swe maksymalne ciśnienie robocze osiągały na zaledwie 6000m) miały za zadanie zapewnić osłonę atakującym "szturmowcom". Oczywiście w praktyce było to niezwykle trudne zadanie, gdyż wykryty Gefechstverband (tak w całości nazywała się ta niemiecka formacja) ściągał Mustangi z każdego krańca wyprawy bombowej, a wtedy niemieckim pilotom pozostawały jedynie rozpaczliwe okrzyki Indianer uber uns! Nacht unten vereisen!. Walther Hagenagh, pilot IV (Sturm)/JG 3, wspomina, że latem 1944 jedynie cztery razy udało mu się "wejść" na ogony atakowanych bombowców.
    Kiedy już jednak ta trudna sztuka się udawała i Foka pozostawała z Tłustym bobasem (jak nazywano bombowce) sam na sam przemawiały lufy broni pokładowej. Co się wtedy działo? Chyba wystarczy jeśli powiem, że statystycznie do zniszczenia ciężkiego, czterosilnikowego bombowca potrzeba było ok. 350 g ładunku wybuchowego. Jeden pocisk M geschoss 30mm z działka Mk 108 (przypominam montowanego w Sturmbocku podwójnie) przenosił 85 g... a takich pocisków było po 60 na lufę- 2x 60= 120. Uwzględniając pociski, które nie sięgną celu, na zniszczenie ciężkiego bombowca potrzeba było średnio ok 60- 80 wystrzałów z Mk 108. To 5- 6 sekund ciągłego ognia, a mamy jeszcze baterie 20- stek(20 trafień potrzebnych na zniszczenie Bobasa) i 12- stek...
    Do taranowania naturalnie dochodziło, ale w momencie gdy była to ostateczność (np. maszyna została będąc tuż za bombowcem została poważnie uszkodzona ogniem strzelców pokładowych). Spośród wszystkich przypadków taranowania co najmniej 50% pilotów uratowało się skacząc ze spadochronem (zatem jeden niemiecki pilot o którym Bieliku piszesz to żaden ewenement ) Z racji na rzeczoną strategiczną dominację aliantów w powietrzu, jednostki Sturmgruppe mogły jedynie kąsać przeciwnika po piętach. Ciężkie straty spowodowały, że w pewnym momencie do akcji rzucano maszyny na których nie zdążono nanieść nawet znaków eksploatacyjnych... W sierpniu 1944 strąceniu jednego bombowca towarzyszyła statystycznie strata jednego pilota niemieckiego. Ten morderczy wyścig mógł zakończyć się tylko w jeden sposób...

    Cytat Zamieszczone przez Bielik
    Odległość do celu była bardzo mała. Teraz nie pamiętam ile to dokładnie było, ale chyba poniżej 200 metrów
    Coby nie powiedzieć poniżej 100. W każdym bądź razie to i tak była w miarę "ludzka" odległość. Co powiesz na zalecenie Adolfa Gallanda, które mówiły, aby w walce myśliwskiej otwierać ogień dopiero w momencie, gdy obrysy kadłuba wrogiego samolotu wypełnią swym kształtem całą szybę wiatrochronu?

  5. #5
    Awatar bielik

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    EPPI

    Domyślnie

    Powiem tak. Czytałem o tym kilka lat temu i wszystkiego dokładnie nie pamiętam, więc starałem się pisać w miarę "bezpiecznie", co nie znaczy, że do końca mi to wyszło. Lata płyną, wiedz niestety się ulatnia. Starałem się napisać to co jeszcze pamiętam. Jak widać najprawdopodobniej nie ustrzegłem się błędów, za co przepraszam.

    Co do tego, że były to jednostki specjalne, to chyba się zgodzisz. Chociaż jestem raczej pewny tego, co napisałem o przysiędze, czy tam zwał jak zwał. W każdym razie jednostki te miały swój własny kodeks nazwijmy to, inny niż inne. Działka może i rzeczywiście nie były podwieszane, mogło mi się pomylić z działkami 37 mm dla stukasów. Mówisz, że 50% takich delikwentów uchodziło z życiem, nie pamiętam dokładnie liczb, także też możesz mieć rację. Zapamiętałem jeden opis takiej sytuacji i może stąd ta teoria.

    Postaram się poszukać źródła, ale nic nie obiecuję, bo w tej chwili nie mam pojęcia, gdzie to było. Przekopię książki, może w ciągu kilku dni coś znajdę.

  6. #6
    Awatar Flycat

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    bloku

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez bielik"
    Powiem tak. Czytałem o tym kilka lat temu i wszystkiego dokładnie nie pamiętam, więc starałem się pisać w miarę "bezpiecznie", co nie znaczy, że do końca mi to wyszło.
    Spoko! Przecież o nic Cię nie oskarżam I tak zaskoczyła mnie Twoja niebywała wiedza na te tematy (które na forum nie cieszą się prawie żadną popularnością). A, że jestem czepialski i czepiam się wszystkiego dookoła to inna sprawa. Cóż, po prostu ten typ tak ma

    Odnośnie tego, że była to jednostka specjalna zgodzę się- oczywiście. Piloci Sturmbocków obrali sobie nawet własne logo w postaci "białek oczu". Symbolizowały one walkę na bliskie odległości, zaś sami piloci uważali je za znak przynależności do elitarnej jednostki szturmowej, na miarę komandosów czy spadochroniarzy. Rzeczona wyjątkowość, wyraża się także w słowach przysięgi:

    Przysięgam walczyć w obronie Rzeszy zgodnie z zasadami i prawami bojowymi Sturmgruppe. Jesteśmy świadomi, że jako piloci Sturmgruppe zostaliśmy w specjalny sposób wezwani do obrony i ochrony ludności zamieszkującej nasz kraj i będziemy to czynić przy użyciu wszelkich naszych możliwości i umiejętności.
    Zobowiązujemy się, ze w każdym locie bojowym, w którym napotkamy czterosilnikowe bombowce, będziemy atakować z jak najmniejszej odległości, a jeżeli nie uda nam się go zestrzelić, wówczas zniszczymy go poprzez taranowanie.


    Tu też pojawia się poruszana już przez nas kwestia charakteru jednostki. Mimo, że ostatnie słowa jednoznacznie nakazują taranowanie, co sugerować mogłoby charakter samobójczy, należy wciąć pod uwagę fakt, że w istocie taranowania były ostatecznością, a i "w praniu" wyszło na to, że dopuszczano się ich stosunkowo rzadko. Moim zdaniem te słowa zostały dodane po to, aby podkreślić dramatyczność sytuacji oraz rangę celu. Z pewnością musiało działać to bardzo mobilizująco na pilota. Ponadto warto zauważyć, że już w październiku 1943 (!) Goering wydał rozkaz wszystkim jednostkom obrony powietrznej mówiący m.in. że jeżeli pilotowi skończy się amunicja lub zatnie się broń, to jego obowiązkiem jest staranowanie bombowca. W świetle tego, można by stwierdzić, że już od tego czasu wszystkie Jagdgeschwadery działające w ramach OP funkcjonowały jako jednostki samobójcze! Co oczywiście będzie nosensem... Pozostaje ponadto fakt, że nie każde taranowanie kończy się śmiercią, ale o tym była już mowa.

    Cytat Zamieszczone przez Bielik
    Działka może i rzeczywiście nie były podwieszane, mogło mi się pomylić z działkami 37 mm dla stukasów.
    Działka często podwieszane były również myśliwcom (nawet 40mm jak to było w przypadku niektórych wersji szturmowych Hurricane'a). Z tym, że akurat nie w tej wersji o której była mowa.

  7. #7

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    EPNT

    Domyślnie

    [/quote]

    Cytat:
    Natomiast wracając do Fi-103 - planowano także inną wersję, bez głowicy bojowej, za to z działkami 30mm, która miała pełnić rolę mysliwca przechwytującego...


    Proszę o źródło tej informacji.


    Książka ,, Ostatnia szansa Luftwaffe", a. Gary Hiland, Anton Gill. ale czytałem to 4 lata temu i pewien nie jestem...
    [*] ppłk rez. mgr inż. pil. Lech Marchelewski, inż. pil. Piotr Banachowicz | ,,019" | ,,SP-ZAP" | płk pil. Alaksandr Marficki, płk pil. Alaksandr Żuraulewicz, ,,63" | ,,101" | mgr inż. pil. Stanisław Jurewicz, ,,SP-3491" | mgr inż. pil. Tadeusz Świst, ,,SP-AAG" [*]

  8. #8
    Awatar Flycat

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    bloku

    Domyślnie

    O ile nie jest to tania sensacja warto ten temat poszerzyć. Żadne źródło, zarówno książkowe jak i internetowe, traktujące o Fi 103 (a trochę ich widziałem) nie podaje takich informacji.

  9. #9
    Awatar bielik

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    EPPI

    Domyślnie

    Odnośnie Sturmgruppe:
    źródło: Alfred Price. Podniebne bitwy. Dramatyczne akcje lotnicze. Dzień Sturmgruppe. str. 114 - 120. Wydawnictwo Magnum, Warszawa, 1999 r.

    Niektóre fragmenty:

    Minorowe nastroje panujące wśród dowództwa Luftwaffe sprzyjały powstawaniu coraz to nowych metod walki z formacjami bombowców. Jedną z nich było wykorzystanie Gruppe, składającej się z około trzydziestu bardzo dobrze uzbrojonych maszyn FW 190, dodatkowo opancerzonych i pilotowanych przez ochotników, którzy w zwartym szyku atakowaliby z bliskiej odległości bombowce wroga. To właśnie była idea Sturmgruppe.

    Nowa wersja FW 190, nazywana Sturmbock, była produkowana specjalnie do realizacji nowej taktyki. Samolot miał zamontowane w skrzydłach dwa działka MK 108 30 mm, (...) strzelającą z szybkością sześciuset pocisków na minutę. Przeciętnie trzy trafienia pięćdziesięciojednogramowymi pociskami odłamkowo-zapalającymi wystarczyły do zniszczenia bombowca. (...) Ponieważ broń miała stosunkowo małą prędkość wylotową pocisku i była nieskuteczna w walce na większy dystans, zgodnie z nową taktyką niemieccy piloci mieli podlatywać do ciężkich bombowców na odległość około 100 metrów (...).

    Piloci ze Sturmgruppen mieli wykonywać zadania w odmienny sposób, a ich taktykabyła znacznie bardziej "sztywna" niż jakakolwiek inna wówczas stosowana.

    Sturmgruppe różniła się od pozostałych jednostek Luftwaffe pod trzema zasadniczymi względami: po pierwsze - wariantem samolotów (...), po drugie - stosowaną taktyką, po trzecie - typem psychologicznym ludzi, którzy w niej służyli.

    Wykonując ściśle rozkaz wstrzymania ostrzału do chwili, gdy rozpocznie go dowódca eskadry, niemieccy piloci mogli jedynie zaciskać zęby i lecieć do przodu. Leutant Walther Hagenah, (...) opisał, co czuł w chwili zbliżania się do nieprzyjacielskiego bombowca:
    Wstrzymanie ognia do chwili, gdy byliśmy tuż przed bombowcem, miało zasadnicze znaczenie. Mieliśmy nacierać niczym piechurzy Fryderyka Wielkiego i strzelać dopiero wtedy, gdy widzieliśmy "białka oczu wrogów".

    W rzeczywistości dodatkowe opancerzenie dawało pilotom Focke Wulfów skuteczną osłonę (...).

    Chociaż piloci podpisywali oświadczenie, w którym stwierdzali gotowość taranowania bombowców przeciwnika, (...) dochodziło do tego bardzo rzadko. (...) Z pilotów, którzy staranowali swe cele, około połowa uratowała się, nie doznając poważnych obrażeń. Jednym z tych, którym się to nie udało, był Obergefreiter Heinz Papenburg ze Sturmgruppe Jagdgeshwader 4. Jego działko zawiodło 27 sierpnia w krytycznym momencie ataku. Nie przerwał jednak walki i staranował B-24. W trakcie kolizji jedno skrzydło Focke Wulfa zostao oderwane. Papenburg wyskoczył (...), ale uderzył go ogon samolotu i złamał mu obie nogi. Nieszczęsny pilot opadł na ziemię na spadochronie, gdzie przeżył ból lądowania na połamanych nogach.


    Ostatni cytat wskazuje na to, że najprawdopodobniej przekręciłem wyżej tę sytuację i wyszdł z tego jeden uratowany

  10. #10
    Awatar bielik

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    EPPI

    Domyślnie

    Co do mojej wiedzy z historii, to można powiedzieć, że jest to moja druga pasja, zaraz po dziedzinie, w której się kształciłem. Ostatnio bardziej interesuje mnie polityka pierwszej połowy XX w., niż konkretne działania wojenne, stąd pojawiają się już luki w mojej wiedzy w tym ostatnim temacie. Aktualnie czytam: Simon Sebag Montefiore. Stalin. Dwór czerwonego cara. Wydawnictwo Magnum, Warszawa, 2004.

  11. #11
    Awatar Flycat

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    bloku

    Domyślnie

    Cześć. Miło, że się pofatygowałeś. Dzięki. Czytając ten fragment, należy jednak pamiętać, że w akcjach brało udział niekiedy więcej niż jedna Gruppe (tj. około 30- 40 maszyn). Jednostki takie istniały nie tylko w słynnym JG 3, ale także i JG 4 oraz JG 300 (JG- Jagdgeschwader- pułk myśliwski). Taka mieszana bitwa rozegrała się m.in. 15 sierpnia 1944, gdzie amerykańskie jednostki zostały zaatakowane przez Foki ze Stab./JG 300, IV.(Sturm)/JG 3 i II(Sturm)/JG 300, które niestety urządziły Jankesom piekło na niebie.
    Dość wątpliwa jest informacja o "51 g" pociskach, których jedynie trzy sztuki miały rzekomo wystarczyć na zniszczenie ciężkiego bombowca. Jak pisałem na dokonanie tego potrzeba było co najmniej 350 g ładunku, tak przynajmniej mówią niemieckie testy przeprowadzone podczas wojny.
    Reszta wygląda na świętą prawdę

    Ja w kwestii "Sturmgruppe" korzystam w największej mierze z książki Focke- Wulf Fw 190 Asy Frontu Zachodniego autorstwa dość znanego, głównie na zachodzie, Johna Weala (napisał on także Fw 190 Asy Frontu Wschodniego). Praca wydana została przez Osprey (wydawnictwo z pewnością najlepsze na świecie gdy idzie o przedstawianie historii wojskości- od mrocznych czasów antyku po wojnę w Iraku), w Polsce do spółki z Aj Press. Polecam głębiej zainteresowanym tematyką Fw 190 i akcjom powietrznym w jakich te maszyny brały udział.

  12. #12
    Awatar bielik

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    EPPI

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez Flycat
    Czytając ten fragment, należy jednak pamiętać, że w akcjach brało udział niekiedy więcej niż jedna Gruppe (tj. około 30- 40 maszyn).
    Zwykle atak przeprowadzało jedno Sturmgruppe w osłonie 2 Gruppen Me109, czyli ok. 90 samolotów. Przynajmniej tak tam jest napisane.

  13. #13
    Awatar Flycat

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    bloku

    Domyślnie


    Polecamy

    Wierz mi jednak, że trochę tych wspólnych akcji było...
    Dziś już mówiąc szczerze nie mam ochoty, ale jutro przepiszę kilka takich przykładów z innej książki Johna Weala pt. Luftwaffe Sturmgruppen z serii Aviation Elite Units wydawnictwa Osprey.
    Przy okazji prośba do moderatorów- może by tak wydzielic ten temat? W końcu to jeden gigantyczny OT, mieliśmy przecież gadać o kamikaze


    Zrobione - Drzemi

LinkBacks (?)


Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •