Sikorsky robi porządki.
Zakłady Sikorsky Mielec czeka prawdziwa rewolucja. Amerykański właściciel rozpoczął remonty, szykuje podwyżki i wprowadza w zakładach korporacyjny kodeks etyczny
Centrala Sikorsky Aircraft Corporation w Stratford już w połowie marca zamówiła kabiny wojskowych śmigłowców Black Hawk warte setki milionów dolarów - dowiedziała się "Rz". Pierwsze zamówienie na dostawę nowych kabin do helikopterów UH 60 M dadzą mieleckiej fabryce pracę na najbliższych sześć lat.
Umowa przewiduje przedłużenie kontraktu o co najmniej kolejnych dziesięć lat. Firma nie ujawnia wartości zamówień, ale w sumie fabryka uruchomi produkcję 3 tysięcy elementów poszycia i instalacji, zamówi też 200 lotniczych komponentów w firmach zewnętrznych. - By zrealizować kontrakty dla amerykańskiej armii, Sikorsky musi w najbliższych latach podwoić produkcję wojskowych helikopterów. Inwestycja w Mielcu to ważny element wyścigu z czasem - twierdzi Adam Stolarz, wiceprezes Agencji Rozwoju Przemysłu, główny negocjator umowy z Amerykanami.
W mieleckiej fabryce amerykańskie porządki zaczęły się od poprawy bezpieczeństwa pracy i ochrony środowiska. W halach już widać zmiany: montowane są osłony maszyn, personel ma obowiązek wkładać ochronne gogle. W umowie sprzedaży PZL Amerykanie zobowiązali się zainwestować w rozwój firmy co najmniej 45 mln dolarów. W kwietniu ruszają więc remonty kolejnych hal, potem pojawią się w nich nowe prasy hydrauliczne i trzy nowoczesne centra frezarskie. Pierwsze dwie kabiny black hawka muszą być gotowe już w przyszłym roku. Za trzy lata miałaby ruszyć produkcja kompletnych śmigłowców International Black Hawk - eksportowej wersji jednego z najbardziej rozpowszechnionych śmigłowców wojskowych.
Już w tym roku Sikorsky chce podwyższyć płace załodze mieleckiej firmy. Na razie o 15 proc. W dwóch kolejnych latach wynagrodzenia mają rosnąć o ok. 7proc. Etatowi pracownicy mogą liczyć na wypłatę 9 tys. zł premii prywatyzacyjnej (w trzech równych ratach przez kolejne trzy lata).
Sikorsky nie wypowiada się na temat formułowanych publicznie zarzutów, że kupił fabrykę w Mielcu okazyjnie, zwiększając przy tym swoje szanse w planowanym rządowym przetargu na śmigłowce dla armii, służb MSWiA i ratownictwa. Zorganizowanie takiego przetargu (potrzeba ok. 150 śmigłowców za prawie 4 mld dol.) potwierdził ostatnio premier Jarosław Kaczyński.
- Zrobiliśmy dobry interes. PZL Mielec groziła upadłość, na produkowane w zakładach samoloty Skytruck nie było pewnych zamówień, a po wejściu do UE skończył się łatwy dostęp do pomocy publicznej - broni decyzji o sprzedaży fabryki Adam Stolarz, wiceprezes ARP. Według ustaleń "Rz" za państwową firmę Amerykanie zapłacili ok. 65 mln zł. Ponadto spłacili długi PZL wobec ARP (niespełna 50 mln zł), kolejne 25 - 30 mln zł będą ich kosztować gwarancje zatrudnienia i pakiet socjalny uzgodniony ze związkowcami.
Zbigniew Lentowicz
Sikorsky zagwarantował, że będzie nadal produkował w Mielcu polskie samoloty Skytruck, ale przyszłość firmy z Podkarpacia to śmigłowce Black Hawk.
Rzeczpospolita
Zakładki