Siły Powietrzne udzieliły wsparcia Allied Air Command Ramstein (AC HQ) w celu przeprowadzenia kontroli gotowości sił i środków dyżurnych wydzielonych do NATINADS przez Republikę Czeską i Słowacką i "naruszyły" przestrzeń powietrzną tych państw. Poniżej znajduje się relacja z przebiegu kontroli.
Zimowe, słoneczne i nieco mroźne przedpołudnie. Słowacja 9 marca 2010 roku. Lotnisko wojskowe. Wszystko toczy się swoim rytmem. Prace przy samolotach, szkolenie lotnicze. Pogoda dopisuje, będzie można sporo polatać. Nagle jednak rytm lotniskowego życia zostaje zakłócony przenikliwym dźwiękiem alarmu."Poderwać parę dyżurną"!
Do samolotów już biegną piloci i technicy. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Jeszcze nikt nie zna zadania. Piloci uruchamiają systemy, silniki zaczynają coraz szybciej pracować.
Narasta huk. Po kilku minutach wykołowują. Start. Po chwili nawigator naprowadzania podaje kierunek i wysokość. Właśnie tam, przestrzeń powietrzną ich państwa naruszył nieznany samolot. Samolot którego w tym czasie i tym miejscu nie powinno być. Leci poza drogami lotniczymi. Nie odpowiada na radiowe wezwania służb naziemnych. Nikt nie zna jego zamiarów. Czy po prostu się zgubił? Utracił orientację geograficzną? Może awaria systemów pokładowych uniemożliwia prawidłową nawigację i korespondencję lotniczą. A może..... Tak, na te gorsze scenariusze załogi par dyżurnych też są przygotowane.
http://sp.mil.pl/images/stories/zdje...zyciel_07m.jpgTo dlatego pod skrzydłami ich samolotów lśnią w słońcu pociski powietrze - powietrze. Kilkanaście minut po starcie za ogonem naruszyciela pojawiły się dwa MiGi-29 w charakterystycznym, pikselowym kamuflażem. Para się rozdziela. Jeden z myśliwców pozostaje nieco z tyłu. Drugi - z dowódcą pary dyżurnej na pokładzie, zbliża się do intruza. Samolot jest uzbrojony.
Pod skrzydłami widać samonaprowadzające się rakiety powietrze - powietrze. Dalszy brak odpowiedzi na wezwania radiowe, tak z ziemi, jak i z pokładu samolotów przechwytujących. Dowódca pary dyżurnej ma pełną kontrolę nad sytuacją. Jego skrzydłowy, ustawiony jest na pozycji "szóstej". Tak, bez dwóch zdań... to oni dyktują teraz warunki. Dowódca próbuje zorientować się co do zamiarów nieznanego samolotu. Jego pilot daje znak "Nie mamy radia". Zatem brak łączności radiowej. Pilot "Fulcruma" omiata wzrokiem samolot wypatrując czy na jego pokładzie nie dzieje się coś niepokojącego. Nagle MiGi dynamicznie zakręcają i znikają. Pojawiają się inne myśliwce. Gripeny z czeskimi znakami na statecznikach. Zatem naruszyciel wleciał w przestrzeń kolejnego państwa. Ponownie za ogonem samolotu usadawia się uzbrojony myśliwiec. Pilot drugiej maszyny zbliża się z lewej strony. Zna już sytuację. Wie o braku łączności radiowej. Ciągły kontakt z natowskim Combined Air Operation Center - Ośrodk iem Kierowania Połączonymi Działaniami Powietrznymi w Uedem pozwala na podjęcie decyzji.
http://sp.mil.pl/images/stories/zdje...zyciel_06m.jpgSkrzydła Gripena wykonują kilka szybkich ruchów. "Leć za mną". Każdy pilot zna to lotnicze abecadło. Dowódca pary dyżurnej gestami nakazuje lądowanie. Takie polecenie trzeba wykonać. Nikt nie będzie dyskutować z "Sidewinderami" które widać pod skrzydłami Gripenów. Ten pocisk "spuszczony ze smyczy" bezlitośnie zrobi to, do czego został skonstruowany.... Pod nami lotnisko. W dość zwartm szyku, pod ciągłą kontrolą pary dyżurnej intruz rozpoczyna zniżanie we wskazanym kierunku. Niczym sprowadzony do parteru zapaśnik, ktory nie ma możliwości ruchu.
Na podejściu kończymy jednak ...odgrywanie roli naruszyciela. Bo tak właśnie wyglądało ćwiczenie, w którym we wtorek, 9 marca br. wzięła udział załoga samolotu M28 z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego w Warszawie. Polski statek powietrzny symulując naruszyciela uczestniczył w procesie certyfikacji dyżurnych par samolotów Sił Powietrznych Słowacji i Republiki Czeskiej. "Naszym zadaniem było sprawdzenie współdziałania służb cywilnych i wojskowych Słowacji i Czech" - tłumaczy płk Andrzej Kołodziej, szef Oddziału Transportu Lotniczego Dowództwa Sił Powietrznych. "Mieliśmy sprawdzić, czy udzielenie pomocy, czyli poderwanie pary dyżurnej, umożliwi nam bezpieczne lądowanie na wskazanym lotnisku" - dodaje.
Zgodnie z przygotowanym scenariuszem, samolot ze specpułku symulował statek powietrzny, który po utracie orientacji geograficznej i łączności radiowej wleciał w przestrzeń powietrzną Słowacji. Tego rodzaju zdarzenia zawsze budzą uzasadniony niepokój służb odpowiedzialnych za zarządzanie ruchem lotniczym. W sytuacji, gdy statek powietrznych wykonuje lot niezgodnie ze złożonymi wczesniej planami i nie reaguje na polecenia naziemnych służb kontroli ruchu lotniczego, do akcji włączane jest wojsko.
Alarmowy start pary dyżurnej, przechwycenie podejrzanego statku powietrznego i ocena sytuacji - czy statek powietrznych potrzebuje pomocy ze względu na awarię systemów pokładowych czu na jego pokładzie stało się coś co może stanowić szeroko pojęte zagrożenie. Tak było i tym razem.
"Było to dla nas duże wyzwanie, ponieważ na co dzień wykonujemy inne zadania" - mówi kpt. Jacek Kuta Kołsutowicz, dowódca samolotu M28, który symulował jako naruszyciela. "Po raz pierwszy leciałem tak blisko uzbrojonych samolotów" - dodaje z uśmiechem.
Tekst:Artur Weber/DPI MON
Fot: Mirosław Wójtowicz/Klub SP, Artur Weber/DPI MON, st.chor. Adam Roik/Zespół Reporterski "Combat Camera"- DO SZ