Po tragedii śledztwo prowadził
Wydział ds. Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
- My już tej sprawy nie prowadzimy, przekazaliśmy ją do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. To tam trzeba pytać, czy są zarzuty - wyjaśnia
Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy tej stołecznej instytucji.
- Zarzuty otrzymały dwie osoby - potwierdza nam
prok. Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
To dwaj byli już pracownicy cywilni
Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2 w Bydgoszczy, w których MiG-i 29 są serwisowane. Tutaj też wykonywany był element fotela katapultowego, który - jak ustaliła
Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego - zawiódł w krytycznym momencie.
W czerwcu br.
Polska Grupa Zbrojeniowa wydała oświadczenie w tej sprawie. Podała w nim, że w 2011 roku w sekcji konstrukcyjnej Działu Technologicznego WZL 2 "popełniono błąd na etapie projektowania pierścieni ścinających będących elementami foteli katapultowych K-36DM stosowanych w samolotach Su-22 i MiG-29". Błąd - jak twierdzi PGZ - nie został potem wykryty w procesie sprawdzania i wdrażania części do produkcji.
"Po katastrofie samolotu MIG-29, w której zginął pilot, spółka WZL-2 przeprowadziła audyt wewnętrzny, który miał na celu zbadanie okoliczności wprowadzenia do produkcji pierścienia w 2011 r. Materiał został przekazany prokuraturze.
Z osobami bezpośrednio uczestniczącymi w procesie projektowania tego pierścienia rozwiązano stosunek pracy" - informowała PGZ.
Zakładki