Jako że Pan Sieczkowski dotknął nieco mojego hobby, poczułem się, aby napisać ad vocem:
Nie wiem na czym się zna autor notki,ale na pewno nie na lataniu i na lotnictwie. Kryzys w fabryce czopków, a lądowanie podczas którego może być 230 ofiar śmiertelnych to jednak dwie zupełnie różne rzeczy. Autor w swej dziecięcej naiwności przykłada do nich jednak taką samą miarę.
Mam przyjemność być pasjonatem lotnictwa. Może nie takim do końca standardowym, bo bardzo dużo latam służbowo, a do tego mam przyjemność być moderatorem największego forum lotniczego w Polsce. Oprócz tego dość regularnie pisuję felietony o lotnictwie. 1 listopada o awaryjnym lądowaniu dowiedziałem się właśnie z forum lotnictwo.net.pl – Boeing 767 będzie lądował prawdopodobnie bez podwozia. Szybki rzut oka na radar – samolot kręci kółka nad Górą Kalwarią,włączenie częstotliwości Warszawa zbliżanie – korespondencja pilotów z wieżą wygląda poważnie... A teraz co się dzieje w Locie... Podczas pisania jednego z felietonów dla magazynu Kaleidoscope miałem okazję bardzo długo rozmawiać z Panem Pawlaczykiem, który pełnił funkcję szefa centrum operacyjnego i sztabu kryzysowego. Zapis rozmów z IL62 Kopernik z wieżą iprzebieg tamtej katastrofy znam dość dobrze, dlatego nasza rozmowa dotyczyła w głównej mierze właśnie działań linii lotniczej w sytuacji kryzysu, do którego na szczęście nie doszło 1.11.2011.W czasie, kiedy TVN24 zaczął 'live', dla linii priorytetem było ustalenie stanu faktycznego, czyli jakie są możliwości wypuszczenia podwozia, a dla biura prasowego analiza tego typu przypadków w historii lotnictwa. Pan Chorzewski pojawił się wTVN24 na żywo minutę przed przyziemieniem SP-LPC na lotnisku Okęcie. Poinformował o udanym manewrze lądowania i o braku ofiar wśród pasażerów i załogi. Szybkość mediów, a zwłaszcza social media jest zdecydowanie większa niż organizacji – podpłotem było całe mnóstwo spotterów, latał błękitny TVN24 iśmigłowiec Polsatu. TVP info miało na żywo transmisję z lądowania. Biuro prasowe i rzecznik linii przebywali w biurze przygotowując się do najgorszego. Gdyby wiedzieli że będzie to piknik pod hasłem 'zobaczcie jak megakozacko można posadzić 767 na brzuchu', to też staliby przed hangarem i podziwiali widoki. Ale ich rolą było przygotowanie się na sytuację, w której podczas briefingu mówi się: 'z przykrością informujemy że na pokładzie znajdowało się 220 pasażerów i 11 członków załogi'. Dlatego właśnie myślę że dwie pierwsze tezy Pana Redaktora są,najłagodniej mówiąc, nieprzemyślane. Dodam również że w międzyczasie PLL LOT organizowało sztab kryzysowy. Na lotnisko ściągano w trybie pilnym psychologów. Komunikowano się z przedstawicielami producenta, oraz Star Alliance, do którego należy przewoźnik. Podejmowano szereg różnych działań na wypadek najgorszego. I dlatego prawdę mówiąc nie mam podstaw winićprzedstawicieli LOT za opieszałość w reakcji.
Odnośnie komunikacji po incydencie przypomina mi się staropolskie przysłowie – 'na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą'. Pierwsza konferencja odbyła się o godzinie16:00, czyli praktycznie tuż po wypadku. Późniejsza komunikacja również dla mnie była całkowicie wystarczająca. Podziwiam Kapitana Wronę za wzięcie udziału w tej konferencji niemal tuż poincydencie. Pokazał, że oprócz opanowania samolotu również opanował sztukę komunikacji. Proszę pamiętać że załogi kokpitowe to nie są showmani – to są ludzie przykładający największą wagę do swojej pracy. Latanie sprzyja skupieniu, a nie brylowaniu w mediach. Czy można było to zrobić lepiej? Zawsze można. Ale przede wszystkim warto zachować to, co Francuzi nazywają 'toutes proportions gardees' A Kapitan Wrona ma już swój panteon. W sercach ludzi, którym uratował życie.
PRoto - 08.11.2011 - Gdyby nie pilot, byłaby katastrofa…
Ostatnio edytowane przez egon.olsen ; 09-11-2011 o 22:08
Pozdrawiam
Krzysztof Moczulski
lataj synku nisko i powoli... jak mówiła mama do młodego pilota
Przepraszam bardzo za Kopernika - oczywiście ze chodziło o Kościuszkę!
Co do Błękitnego - myślę że się ukarali sami w pewnym sensie, co będzie widać w zgodach na inne nietypowe przeloty. A to dla telewizji newsowej jest najbardziej dotkliwe...
Pozdrawiam
Krzysztof Moczulski
Bez przesady.
A co do meritum, to znowu mamy do czynienia z palantem, który jakoś nie zdaje sobie sprawy, że nawet rzecznik linii lotniczej ma prawo do dnia wolnego - nawet w święto - i ma prawo w ten dzień być po drugiej stronie kraju, a nie siedzieć w domu z kapeluszem przygotowanym do wyjścia i czekającą taksówką, bo a nuż coś się zdarzy i trzeba będzie pilnie jechać do pracy. To trochę jak z histerią, jaka się zrobiła, że Premier śmie spędzać urlop w Dolomitach podczas, gdy akurat w kraju się coś ważnego stało (a jak już Premier w trybie pilnym wrócił, to zaczęło się szczekanie, że wrócił rządowym samolotem z prywatnego urlopu, a nie samochodem/hulajnogą/meleksem). Kretyńskie czepianie się wszystkiego to niestety nasza narodowa cecha.
Zakładki