Kadry decydują o wszystkim, jak mawiał Iosif Wissarionowicz.
Dobrze: jeśli wsiadam pierwszy (jeden z pierwszych), siadam na swoim miejscu w C (przy przejściu, bo tak lubię) i potem cały samolot wsiadając ociera się o mnie i potrąca bagażami (swoją drogą to niesamowite, jakie toboły ludzie
próbują przemycić jako bagaż podręczny, a jeszcze bardziej niesamowite jest to, że im się najczęściej to udaje). Ja jestem umiarkowanym mizantropem i to jest dla mnie bardzo niekomfortowe - nie potrzebuje tak intensywnego kontaktu fizycznego z obcymi ludźmi - i dlatego zawsze staram się wsiadać do samolotu na samym końcu. Ale oczywiście rozumiem, że różni ludzie mają różne potrzeby.
Personel pokładowy LH dość skwapliwie pilnuje, żeby schowki nad kabiną C były przeznaczone wyłącznie dla pasażerów C (vide casus p. Rokity), więc raczej zawsze ten komfort jest.
Zakładki