I byl to chyba Marszalek Senatu Bogdan Borusewicz plus delegacja senatorow i biznesmenow. Byli rowniez w Nowej Zelandii.Zamieszczone przez Quantas
Przed niespełna rokiem.I kiedy ostatnio polski dygnitarz był w Australii???
http://www.jetphotos.net/showphotos....e=1&display=15
zeby nie bylo watpliwosc, w C klasie leci tylko premier + 2 osoby najblizsze, reszta economy.
pomysl jest wiecej niz dobry. tak jak mowi Butik, dzieje sie tak w wielu panstwach, gdzie sie da, lata sie rejsowka. to sa realne oszczednosci, gigantyczne w skali 4 lat oszczednosci. chyba, ze mielibysmy Falcona...
pzdr
Ludzie zrozumcie, nie mozna wszystkiego oceniac pod wzgledem oszczednosci. Sa rzeczy wazniejsze niz pieniadze. Glosowalem na premiera, ale nie moge dluzej patrzec jak w imie slupkow poparcia robi z siebie idiote. Jak tak maja wygladac 4 lata tego rzadu...
Człowieku zrozum : nie robi z siebie idioty!!!!
W innych krajach też się tak robi i nikt tego tak nie ocenia.
Czy zawsze musi być z wielką pompą? ( trzy samochody ochrony i ciężarówka z żołnierzami).
Jeśli budżet np. kancelarii prezydenta wynosi 166 mln, to znaczy że wydają ponad 400 tyś. dziennie. To jest bardzo dużo pieniędzy. Dodaj sobie budżet kancelarii prezydenta, premiera, sejmu, senatu i zobaczysz, że to są olbrzymie pieniądze.
Dla przykładu budżet kancelarii prezydenta Wałęsy wynosił 22 mln. Jak widać troszeczkę się rozrósł ostatnio.
Jak w zyciu jednym sie pomysl podoba innym nie i nie ma chyba sensu tego tematu dluzej ciagnac.Robi sie bicie piany
Ja dalej podtrzymuje moja opinię, że średnio podoba mi się podróż ekipy rządowej w odległe strony świata samolotem rejsowym.
Taka jest moja opinia i żadna z powyższych argumentacji mnie w sposób dostateczny nie przekonuje, ze powinno to być w sposób ciągły praktykowane. Jasne, że w tej chwili nie ma innego wyboru więc po prostu jakoś trzeba się tam dostać i tyle, a wśród ludzi zdania na ten temat są i będą podzielone i faktycznie robi się bicie piany.
Według mnie problem tkwi tu bardziej w politykach w ogóle. I to nie ważne z której frakcji, z lewej, środkowej, czy prawej, a nawet ze sprawiedliwej . Dla nich przyszłość kończy się z dniem ogłoszenia wyników następnych wyborów, czyli w okresie nie dłuższym niż cztery lata. To nie pozwala im pomyśleć o nowych samolotach rządowych. Nie pozwala pomyśleć, że mimo tego, że jest to bardzo kosztowne, to mimo wszystko to dobre posunięcie i w dłuzszej perspektywie jedynie słuszne, bo maszyny będą służyły co najmniej kilku następnym kadencjom , być może nawet wtedy gdy o tych którzy zdecydowali, się sprawę ich zakupu doprowadzić do końca mało kto będzie już pamiętał.
Prawdopodobnie, pomyślą wtedy, gdy któraś z naszych przechodzonych maszyn odmówi posłuszeństwa i poleje się przy tym krew ludzi. Tyle, że dla tych ludzi będzie już za późno.
Jeśli Głowa Państwa mogła lecieć rejsówką do USA (Prezydent Kwaśniewski) to tym bardziej Premier może. Pamietajmy że jest to "tylko" urzędnik państwowy !
Istotne jest też pokazywanie ludowi że " nie latam tutką bo jest jedna a szanuje Prezydenta i nie chcę mu zabierać samolotu" co przez ogródek ma oznaczać " musimy w końcu kupić nowe samoloty".
Dodam jeszcze że premier Gordon Brown przemieszcza się po UK także zwykłymi pociągami .
To nie jest pokazowa manifestacja . To szacunek dla podatnika . Nie spotkałem się też wśród Brytyjczyków z jakąkolwiek negatywną opinią na ten temat i nikt z tego powodu nie nazywa go idiotą .
Dziadowaniem - jak już ktoś napisał jest wożenie się po świecie sprzętem pokroju TU 154
Na dalekie trasy premier/prezydent powinien od LOTu czarterować któregoś z 767 i było by i tak pewnie taniej a na pewno bezpieczniej .
Też uważam, że w obecnej sytuacji lepiej niech premier lata rejsowymi. I, jak napisali poprzednicy, nie uważam, że robi w ten sposób z siebie idiotę. Tyle że percepcja takiego postępowania przez społeczeństwo zależy od kraju. W UK cieszą się, że premier nie przejada publicznych pieniędzy i chwalą za to że lata rejsówkami/jeździ pociągami itp. W Stanach - raczej góruje mentalność "my wielcy Amerykanie, nasz kraj jest najlepszy, jedyny i najbardziej postępowy, zatem nasz prezydent powinien latać najbardziej zaawansowanym, największym i najbezpieczniejszym samolotem amerykańskim". Co kraj to obyczaj.
Eee tam, podpis ;)
Lecialem 21 grudnia 2007 z premierem rejsowym WRO-WAW. Premier lecial z cala swita, wszysy zajeli miejsca w biznesie (by to E170). Wszystkich pasazerow, ktorzy w biznesie mieli miejsca wykupione, personel lotniska WRO w bardzo nieladny sposob poprzesadzal do ekonomii. Wywiazala sie scysja z kilkoma Amerykanami, ktorzy nie chceli leciec ekonomia, skoro mieli miejsca C. Calkowicie sie z nimi zgodzilem.Zamieszczone przez gaugan
Poruszyłeś sedno sprawyZamieszczone przez Mimis
Dlatego u nas kupno samolotu jest takim nie lada problemem . Cokolwiek by Tusk , lub inny szef rządu nie zrobił w tej kwestii , to i tak wyleje się na niego wiadro pomyj i wyzwie od idiotów a TVN nakręci g.....ny reportażyk o legalności przetargu potem wypowie się jakiś pseudo spec że można było wybrać B zamiast A albo A zamiast B , i społeczeństwo dostanie przekaz : skorumpowany ( oczywiście w domyśle ) urzędnik państwowy wydaje źle nasze pieniądze .
Tego się najbardziej boją decydenci . Bo chyba do cholery stać ten kraj na jeden lub dwa samoloty pasażerskie .
No właśnie, ten aspekt rząd mógł bardzo ładnie wykorzystać marketingowo, bez wzgledu na to jakie były rzeczywiste przyczyny decyzji. Takie działanie "pod publiczkę" bardzo by mi się podobało. Chyba, że boją się posądzenia o lewicowość... :/Naszym krajem rządzą ekologiczni jaskiniowcy
W dyskusji wokół amerykańskiej podróży premiera rejsowym samolotem LOT poruszano głównie względy ekonomiczne. Nikt nie zająknął się, że taka decyzja premiera mogłaby również promować ochronę środowiska. Polscy politycy nie promują zachowań proekologicznych, ponieważ Polacy nie oczekują tego od nich. Jesteśmy nadal wygłodniałym społeczeństwem myślącym w pierwszej kolejności o zaspokojeniu najprostszych materialnych potrzeb. Wszystko inne, jeśli w ogóle istnieje, pojawia się wdalekim, dalekim tle.
A zachowania ekologiczne na Zachodzie są już codziennością. Ludzie mają świadomość, że to, co robią dziś, będzie miało wpływ na ich samopoczucie i zdrowie za dwa, trzy lata. Prym wiodąwtym Niemcy, gdzie niesegr egowanie śmieci uchodzi za brak kultury. I nie trzeba tropić i w drakoński sposób karać niechlujów, ponieważ społeczeństwo wystarczająco silnie ich piętnuje. Nad Wisłą takie podejście praktycznie nie istnieje. Dbanie o środowisko naturalne ma dla Polaków sens jedynie wtedy, gdy łączy się z oszczędzaniem. Stąd popularność samochodów napędzanych na gaz czy odepleń budynków.
Dobre i to, choć moglibyśmy wprowadzać takie zmiany dużo wcześniej, gdyby ochrona środowiska stale funkcjonowała w polskiej debacie publicznej. I to nie jako importowane z zachodnich gazet modne tematy, ale zjawisko, od których rzeczywiście zależy nasze życie.
Niestety ruchy ekologiczne w Polsce kojarzone są politycznie. Głównie z niepopularną obecnie lewicą, co jest nonsensem, bo dbałość o środowisko jest naszym wspólnym interesem, niezależnie od sympatii politycznych. Mało tego, niezależnie od kierunku politycznego rządy w Polsce zrobiły w sprawie ochrony środowiska na tyle mało, że łączenie ekologii z którąkolwiek
opcją jest po prostu śmieszne. Tąpnięcie w świadomości Niemca, Brytyjczyka czy Duńczyka nastąpiło w połowie lat siedemdziesiątych, kiedy na fali kontrkultury wypłynęły również postulaty Zielonych. Wtedy rzeczywiście ruchy ekologiczne przenikały się ze środowiskiem postulującym zmiany społczno-polityczne.
Dzisiaj mamy jednak inną sytuację. Dbanie o środowisko nie jest postulatem politycznym, ale elementem zdrowego, higienicznego trybu życia. To tak, jakby mycie się łączyć z sympatiami politycznymi. Niechluje zdarzają się i na prawicy, i na lewicy, a pewnie i w centrum. W Wielkiej Brytanii politycy od prawa do lewa, prześcigają się w manifestach zdrowego trybu życia i postawy jak najmniej szkodzącej środowisku. Pamiętamy przecież Davida Camerona, lidera konserwatystów, dojeżdżającego rowerem do parlamentu. Wprawdzie wśród londyńczyków krążył dowcip, że Cameron dojeżdża rowerem, ale po kilku minutach pod gmach Izby Gmin podjeżdża limuzyna z jego dokumentami. Niezależnie, czy podjeżdżała, czy nie, pokazuje to jak ważna jest dla Brytyjczyków sprawa szacunku dla środowiska.
źródło: Polska The Times, 16.02.2008
I jeszcze:
Ale do takiego podejścia zarówno nasi politycy, jak i społeczeństwo muszą dorosnąć, na razie temat ochrony środowiska jest na szarym końcu priorytetów. Tylko w takim razie dlaczego tak oburzamy się na USA, które nie podpisały traktatu z Kioto o ograniczeniu emisju gazów cieplarnianych? W końcu powodem była troska o własną gospodarkę???...Rządowego samolotu nie używa premier brytyjskiego rządu. Ma o tyle łatwiej, że z Londynu do Waszyngtonu są bezpośrednie połączenia. Niedawno przywódcy Holandii, Belgii i Luksemburga, by ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, polecieli jednym samolotem na szczyt UE w Portugalii.
źródło: Wprost, 18.02.2008
Niestety, także w sferze latania urzędników państwowych pokutuje nasze swojskie "Zastaw się a postaw się" !!
Kraj ma sporo wydatków, ale władzy pozwala się pławić w luksusie ( samolot, trzy samochody, kilkunastu Borowików ) Tylko jakie to ma uzasadnienie ??
Ktoś ładnie napisał o szacunku dla podatnika, ale do tego trzeba świadomości że Państwo powinno wydawać pieniądze na poprawę obsługi obywateli (wydawanie paszportów, działalność sądów, wyposażenie policji i wojska) a nie na powrót z pracy do domu samolotem !! Urzędnik państwowy to też pracownik więc za urlop, weekend, zakupy itp powinien płacić z własnej kieszeni bo to zwyczajnie wstyd kupować skarpetki za publiczne pieniądze.
I to jest właśnie kwintesencja polskiej rzeczywistości. Przy czym nie chodzi tu tylko o zakup samolotów dla vipów, ale jakiekolwiek inwestycje, zwłaszcza jeśli jedną z zainteresowanych stron jest podmiot publiczny. Oczywiście kwestia zakupu samolotów dodatkowo opatrzona jest otoczką "wygód władzy", która zamiast rozwiązywać problemy zwykłych ludzi wydaje pieniądze na swoje luksusy.Zamieszczone przez Expat
A jeśli chodzi o podróże Tuska samolotami rejsowymi, to mniej w tym rzeczywistych oszczędności, a więcej PR. Wyraźny sygnał dla społeczeństwa, że my faktycznie chcemy wprowadzić tanie państwo i z luksusów w związku z tym rezygnujemy. Przy czym już taka polska mentalność, że jakkolwiek by nie zrobiono, to i tak dziurę w całym się znajdzie i okaże się, że zrobiono źle. A media będą miały kolejną możliwość rozkręcenia afery.
jest to nie samowite ze taka mala decyzja spowodowala tyle dyskusji - leci rejsowym samolotem i tyle wiele glow panstwa to robi i nie jest to nic nadzwyczajnego.
jest taryfa, nie ma compartmentu biznes na kraju, nie bardzo rozumiem jaka roznica czy sie siedzi w rzedzie 2 czy 12? ciekawe czy amerykanie robia tez awanture jak ich ground handler przesadza na lotnisku w Waszyngtonie... gwarant, ze morda na klodkeZamieszczone przez stenus
pzdr
Różnią się kolorem zagłówkaZamieszczone przez Danny
A dla amerykana to różnica ;D Chociaż pewnie serwis mieli taki sam jak by siedzieli na swoich miejscach. Ale co tam oni chcieli siedzieć tam gdzie zagłówki są w kolorze pomarańczowym ;D
Zakładki