Swissaira zniszczył nadmiar zaufania we własne siły
Mierz siły na zamiary, nie zamiar według sił – nawoływał poeta. Dziś mówi tak wielu guru biznesu. Ich dewiza brzmi: rozwiń skrzydła, stawiaj przed sobą wielkie, ekscytujące, zuchwałe cele.
Nie jest jednak prawdą, że jeśli możesz o czymś marzyć, możesz to również zrobić. Dojrzałość polega przecież na umiejętności pogodzenia oczekiwań, aspiracji, możliwości i stawianych sobie celów. Można być szczęśliwym, choć się nie dostało Nagrody Nobla, nie wzięło ślubu z Julią Roberts czy Hugh Grantem, a nawet nie zyskało renomy w światku prywatnych funduszy inwestycyjnych. Ale szefowie firm, otoczeni przez schlebiających im doradców, czasem nadal utrzymują, że rozwój firmy tak naprawdę ogranicza niedostatek wyobraźni.
Jeśli kogoś taki pogląd kusi, powinien sobie położyć na biurku zdjęcie sznura samolotów, uziemionych w październiku 2001 r. na lotnisku w Zurichu. Linie lotnicze Szwajcarii upadły, bo wierzyciele nie chcieli dłużej dostarczać paliwa do ich samolotów. Zakończony dopiero co w Zurichu proces ujawnił, że to właśnie nadmierne zaufanie we własne siły zniszczyło jakość marki Swissair i splamiło obraz Szwajcarii jako kraju solidnego i wydajnego.
W branży lotniczej panowało przekonanie – nadmiernie uproszczone i chyba fałszywe – że na skutek globalizacji na rynku musi nastąpić koncentracja i pozostanie na nim mniejsza liczna operatorów, działających w skali światowej. Tymczasem istotne zmiany w strukturze branży lotniczej następują nie w efekcie łączenia się firm, lecz na skutek umiejętności rynkowych nowicjuszy, którzy są w stanie przejmować udziały w co bardziej konkurencyjnych dziedzinach.
W ustalaniu strategii większą rolę odgrywają jednak przekonania niż ekonomiczne realia. Ponieważ protekcjonizm w poszczególnych krajach utrudniał pełną konsolidację branży lotniczej, powstawały globalne alianse przewoźników. Najważniejsze z nich to Star Alliance, którego filary stanowią Lufthansa i United Airlines oraz One World, wspierający się na British Airways i American Airlines. Europejskie huby, czyli lotniska przesiadkowe każdego z tych aliansów, to Frankfurt i Heathrow.
Strategia Swissaira, przyjęta w 1997 roku, gdy szefem firmy został Phillippe Bruggisser, zakładała utworzenie trzeciego aliansu, pod przewodnictwem właśnie Swissair i z hubem w Zurichu. Istotne było nie tyle to, że Zurich ma zaledwie około 350 tysięcy mieszkańców, ile fakt, że Szwajcaria nie należy do Unii Europejskiej, Swissair nie korzystałby zatem z dobrodziejstw unijnej zasady otwartego nieba. Co dziwniejsze, strategię z 1997 roku przedstawiano jako lekarstwo na te zagrożenia.
Spóźniwszy się na przyjęcie mały chłopiec z Alp stwierdził, że ładne dziewczęta są już zaklepane. Delta, upatrzona partnerka z USA, wolała uroki Paryża i Amsterdamu. Swissair zalecał się więc do dziewczyn podpierających ściany – Sabeny, Air Liberte i Volare. Nawet w odnoszącej sukcesy linii lotniczej łatwo stracić pieniądze – ale jeszcze łatwiej o to w takiej, która sukcesów nie ma. Tak więc miliardy euro poszły na wspieranie partnerów, którzy kolejno bankrutowali.
Strategia Swissaira nie miała związku z rzeczywistością. W zamkniętej społeczności biznesowej Szwajcarii jej krytyków jednak uciszono. Analityk Credit Suisse, który ujawnił skalę zobowiązań tej firmy, dowodzi, że zmuszono go do wycofania się z tej opinii, a potem wyrzucono z pracy. Jego szef był w radzie nadzorczej Swissaira. Na początku 2001 roku ze stanowiska prezesa zwolniono Phillippe’a Bruggissera i zaczęto proces realnej wyceny aktywów i narosłych zobowiązań. Stało się to jednak zbyt późno i szło zbyt wolno.
W sali sądowej w Zurichu, w wypowiedziach byłych szefów firmy, usiłujących na wszelkie sposoby wzajemnie obwiniać się za tę katastrofę, brzmiał znajomy refren: że problem polegał nie na strategii, ale na jej wykonaniu. Jeśli jednak strategia ma być skuteczna, nie można w niej pomijać wykonania, poza tym nie może ona opierać się na wizjach i marzeniach, lecz ma stanowić mądry kompromis między możliwościami i dążeniami. Nierealistyczne ambicje przyniosły szkody wielu firmom: szczególne cechy katastrofy Swissaira stanowi jakość zniszczonego przedsiębiorstwa oraz to, jak bardzo strategia, która ją spowodowała, nie odpowiadała możliwościom tej spółki.
Można sądzić, że znalazłoby się pole do działania dla europejskiego przewoźnika lotniczego, który nastawiłby się na obsługę pasażerów biznesowych. Firmy, która przykłada uwagę do wymagań rynku, kierującego się głównie ceną, ale ma jednocześnie wielu klientów, dla których cena nie jest specjalnie istotna.
Na razie jednak Phillipe Bruggisser dołączył do długiej listy generałów, dyktatorów i liderów biznesu, których sny o podbiciu świata skończyły się ruiną.
źródło: http://www.multimedia.emil.tnp.pl/gp.png
Re: Swissaira zniszczył nadmiar zaufania we własne siły
Cytat:
Zamieszczone przez Mariusz
Spóźniwszy się na przyjęcie mały chłopiec z Alp stwierdził, że ładne dziewczęta są już zaklepane. Delta, upatrzona partnerka z USA, wolała uroki Paryża i Amsterdamu. Swissair zalecał się więc do dziewczyn podpierających ściany – Sabeny, Air Liberte i Volare.
He, he, czyta to sie jak opowiesc o dziewicy Milenie a nie jak analize upadku lini lotniczej. :D
Niech tam za bardzo nie rozdzieraja szat - linie lotnicze upadaja i beda upadac, to nie znaczy ze kogos za to od razu trzeba ukrzyzowac.