"Nagie skanery" zapobiegną lotniczym zamachom?
Bartosz T. Wieliński
2009-12-28, ostatnia aktualizacja 2009-12-28 16:50
Gdyby policja na holenderskim lotnisku Schiphol sprawdziła Umara Faruka Abdulmutallaba "nagim skanerem", natychmiast wykryła co ma w ciele i na ciele, a więc i bombę przymocowaną do nogi. Problem w tym, że skanerów w Europie na razie się nie stosuje, bo naruszają prywatność podróżnych.
Na Schipholu, trzecim porcie lotniczym Europy, już w 2007 r. zainstalowano aż 17 nagich skanerów. Po wejściu do specjalnej kabiny pasażer jest omiatany wiązką fal radiowych o bardzo wysokiej częstotliwości, które przenikają przez ubranie. Dzięki temu obsługa na monitorach widzi jego ciało i wszystkie przedmioty jakie ma przy sobie - portfel w kieszeni czy ukryty pod koszulą rewolwer. Gdyby w piątek przez skaner przeszedł udający się do Detroit Umar Faruk Abdulmutallab, ochrona natychmiast wykryłaby dziwny przedmiot na jego nodze. Po chwili Nigeryjczyk leżałby skuty.
Problem w tym, że na holenderskim lotnisku przez nagie skanery przechodzą tylko ci, którzy chcą. Reszta przechodzi przez tradycyjną bramkę. Ta nie zareagowała, gdy przechodził przez nią Nigeryjczyk, bo bomba ukryta w spodniach nie zawierała metalowych elementów. Abdulmutallab wsiadł na pokład samolotu Delta Airlines i kilka godzin później
próbował zdetonować ładunek. Na szczęście nie wybuchł a tylko się zapalił. Terrorystę obezwładniła załoga i pasażerowie.
Skanery jednak przymusowe?
- Nie możemy sprawdzać skanerem wszystkich pasażerów, bo zabraniają tego o unijne przepisy. Do tej technologii sa zastrzeżenia w związku z poszanowaniem prywatności podróżnych - wyjaśnia Mirjam Snoerwang, rzeczniczka lotniska. Chodzi o to, że skaner pokazuje nagie ciało pasażera, łącznie z miejscami intymnymi. urządzenie jest na tyle dokładne, że pokazuje nawet implanty stosowane do powiększania piersi. Zgodnie z europejskim prawem pasażerowie mogą nie życzyć sobie, by policjant to oglądał ich ciała, mimo, że na monitorze widzi tylko jego czarno-biały kontur. Sprawa nie dotyczy to zresztą tylko Holendrów. W zeszłym roku, po fali oburzenia, wywołanej planami instalowania nagich skanerów na niemieckich lotniskach, Berlin kategorycznie oświadczył, że nie będzie z nich korzystać. A Komisja Europejska, która na początku była zafascynowana nową technologią, od roku przesuwa jej wprowadzenie w życie całej UE.
Po nieudanym ataku Abdulmutallaba w Europie słychać jednak głosy, że do skanerów trzeba będzie wrócić. Chociażby po to, by oszczędzić pasażerom stania w godzinnych kolejkach do rewizji, które zarządzono przed wszystkimi lotami z Europy do USA.
(...)
Źródło: Gazeta Wyborcza
Zakładki