Pod znakiem zapytania stoi utrzymanie w przyszłym roku kilku tras WizzAir z Katowic czy Ryanaira z Rzeszowa i Bydgoszczy. Możliwe są cięcia połączeń z Wrocławia czy Łodzi.
Fot.
Bloomberg
Na dalsze sponsorowanie tanich lotów z Rzeszowa, Bydgoszczy, Łodzi czy Katowic nie ma już pieniędzy w kasach portów. Dofinansowanie wykluczają też lokalne samorządy, które są ich udziałowcami. Na zdjęciu samoloty WizzAir i Ryanair.
Cięcia w budżetach samorządów dotknęły tanie przewozy lotnicze. Porty i samorządy nie mają pieniędzy na dopłacanie do tras obsługiwanych przez tanie linie. Od nowego roku pasażerowie muszą się liczyć w najlepszym razie ze wzrostem cen biletów – w najgorszym z likwidacją tras.
Na dalsze sponsorowanie tanich lotów z Rzeszowa, Bydgoszczy, Łodzi czy Katowic nie ma już pieniędzy w kasach portów. Dofinansowanie wykluczają też lokalne samorządy, które są ich udziałowcami.
– Jakieś połączenia mogą wypaść z rozkładów, ale według mnie co najwyżej ceny biletów pójdą w górę – uważa
Rafał Możdżeń, wiceprezes
Portu Lotniczego Łódź-Lublinek. W jego opinii można zapomnieć o biletach za 50 zł i trzeba będzie się przestawić nawet na cztery razy wyższe stawki.
Dopłaty psuły rynek
Kto ile dawał tanim przewoźnikom – to pilnie strzeżona tajemnica w każdym porcie. Wiadomo, że do taniego latania zachęcano nie tylko dopłatami do kampanii reklamowych promującymi nowe trasy, ale wręcz zręcznym dopasowywaniem cenników opłat lotniskowych. W efekcie często stawki za obsługę pasażera nie gwarantowały nawet zwrotu poniesionych kosztów.
– Dopłaty psuły rynek. Dobrze, że z nimi kończymy – mówi
Jan Pamuła, szef
Związku Regionalnych Portów Lotniczych.
Do pokrywania strat nietrudno było przekonać polityków, bo przez lata żyli w przekonaniu, że przywieziony pasażer to pieniądze dla regionu.
Ale liczby mówią co innego. Z danych GUS wynika, że w 2008 r. przez lotnicze przejścia graniczne zawitało do Polski 1,4 mln pasażerów. Wyleciało natomiast 4,5 mln polskich obywateli. Oznacza to, że na trasach do Polski zarabiają nie polskie samorządy, ale Wielka Brytania czy Irlandia. Za latanie do tych krajów liniom dopłacają zaś wprost lub za pośrednictwem portów samorządy.
Miliony dla linii
Nieoficjalnie wiadomo, że Rzeszów i Bydgoszcz płaciły
Ryanairowi od 100 do 150 tys. euro rocznie za każdą trasę. Podobne rachunki, choć w innej formie, Katowice płaciły
WizzAirowi. – Owszem można powiedzieć, że wspieramy przewoźników, wspierając kampanie reklamowe przy okazji uruchomienia nowych tras, ale to są śladowe kwoty – zapewnia
Cezary Orzech, rzecznik prasowy
MPL Katowice-Pyrzowice.
Zakładki