Jacek Prześluga, wówczas członek zarządu PKP, odpowiedzialny za m.in. modernizacje dworców, mówi, że z przedstawicielami magistratu współpracowało się bardzo źle. - Wydawali się zupełnie niezainteresowani sprawą. Ze strony Ryszarda Grobelnego nie było żadnego wsparcia. Ponieważ go znałem z wcześniejszych lat,
próbowałem na niego wpłynąć, po koleżeńsku, z racji, że też jestem poznaniakiem. Odbijaliśmy się od ludzi z urzędu jak od ściany. To nie była inwestycja, której słano pod nogi płatki róż. Spośród kilkudziesięciu dworców, które wówczas poddano modernizacji, w Poznaniu pracowało się najgorzej. Na byle wsi mieliśmy większą pomoc i zainteresowanie urzędników niż tu - mówi.
Zakładki