Alfsky napisał w tamtym temacie, że zależy to od kapitana statku powietrznego.
Zgłoszenie mayday i jego odwołanie.
Jeśli uznał by, że jest zagrożenie życia pasażerów i załogi, to wynika z tego, że zgłaszać mógł.
Po ostatniej wiadomości na temat incydentu nad atlantykiem w którym to piloci zgłosili komunikat "mayday", (http://lotnictwo.net.pl/3-tematy_ogo...tml#post367596)ale polecieli dalej, chciałbym Was zapytać o zasady i konsekwencje podania takiego hasła.
Czym skutkuje zatem "mayday"?
Kiedy można ogłosić "mayday"? Piloci feralnego lotu zgłosili to podczas bardzo silnej turbulencji. Z lektury blogu jednego z naszych forumowiczów wynika, że leciał niedawno w tak silnej turbulencji, że niemal "słyszeli puszczające nity"(http://lotnictwo.net.pl/blogs/allove...g_3_07_cd.html). Czy mógł wtedy zgłosić podobny komunikat?
Kiedy można go odwołać i co należy wtedy zrobić?
Alfsky napisał w tamtym temacie, że zależy to od kapitana statku powietrznego.
Zgłoszenie mayday i jego odwołanie.
Jeśli uznał by, że jest zagrożenie życia pasażerów i załogi, to wynika z tego, że zgłaszać mógł.
Mayday skutkuje z punktu widzenia ATC bezwzględnym pierwszeństwem a/c, żeby nie wiem co się działo to doprowadzamy najszybciej jak to możliwe do lądowania samolotu. Mnie osobiście dziwi, że załogi często ociągają się z deklaracją Emergency komplikując niepotrzebnie coś, co mogłoby być proste.
"Rząd nie zamawiał analiz, które uzasadniałyby konieczność budowy CPK. Wild mówi, że wydłużyłoby tylko proces inwestycyjny."
A jak okaże się, że użył mayday bezpodstawnie to pilot nie ponosi żadnych konsekwencji??
W końcu safety first (czy jakoś tak)
Tutaj masz pelna racje ale moze bierze sie to z tego, ze kraza dziwne opowiesci (nie wiem na ile prawdziwe) jak to piloci zglaszali emergency a pozniej np zapomnieli odwolac i ladowali w asyscie z ktora trzeba bylo zaplacic. Oczywiscie robilo sie z tego wielkie halo...
Jednym slowem jak zglosisz emergency i miales racje jest ok a jak zrobisz to na wyrost to strach sie bac po wyladowaniu jak zbiora sie "madrzy" i zaczna wypytywac dlaczego zrobiles tak nie inaczej
Nie słyszałem o takich przypadkach, a sam wielokrotnie prosiłem o asystę mimo, że samolot nie deklarował EMER. Ani ode mnie, ani od załóg nikt nigdy nie chciał zwrotu kosztów. Żeby ktoś z takim żądaniem wystąpił, sytuacja musiałaby być naprawdę estremalna. Nawet przygłupi instruktor lotu szkolnego zgłaszający emergency (w celach szkoleniowych, o czym dowiedzieliśmy się później) nie ponosi żadnych kosekwencji (oprócz ostrzeżenia, że nastęnym razem mu to na sucho nie ujdzie).
Tak więc, drodzy piloci, zgłaszajcie, ułatwicie nam pracę i unikniemy sytuacji, kiedy dopiero w ostatniej chwili będziemy musieli działać.
"Rząd nie zamawiał analiz, które uzasadniałyby konieczność budowy CPK. Wild mówi, że wydłużyłoby tylko proces inwestycyjny."
A czy nie wchodzi w grę również w niektórych przypadkach pochodna 'kapitanozy', czyli obawa o utratę prestiżu w oczach kolegów, gdyby się okazało że 'mayday' był nieuzasadniony?
Pytam z czystej ciekawości - bez urazy dla kogokolwiek.
Pozdrawiam
Krzysztof Moczulski
Jesli chodzi o to poniesienie kosztow to bzdura - po to sie miedzy innymi placi za kazda wykonana operacje, zeby takie zabezpieczenie bylo zapewnione. Raczej moga wchodzic w gre kwestie wizerunkowe linii - samolot ladujacy w obstawie strazy pozarnej nie ujdzie uwadze gawiedzi.
Tak przy okazji to korzystajac, ze mamy Witka na forum to moze On ostatecznie zaprzeczy, ze nie ma mozliwosci domagania sie zwrotu kosztow badz ich czesci poniesionych na akcje ratunkowa.
Nie wiem czy port lotniczy może się domagać ale na pewno nie odważyłby się !! Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że lotnisko zażąda od przewoźnika pieniędzy za np zabezpieczenie p-poż lądowania - nawet jeśli są ściągane dodatkowe jednostki z miasta. Jest to dla mnie tak oczywiste, że nigdy się nad tym nie zastanawiałem
W przypadku POZ przykładów jest dużo:
- B734 LO i jego ewakuacja
- awaryjne lądowanie Pipera na trawie (tu były dodatkowe jednostki z miasta)
- wypadnięcie AMC z pasa - tu nawet za rozlany olej nie płacili
- usuwanie z DS Cirrusa z kapciem
- to samo DK "B", tym razem PA.34 - zniszczył nam się widlak wtedy, koszty naprawy ponosił port
- DA.42 lądujący na jednym silniku podczas zawracania zgasił (lub stracił) drugi silnik
Przyznam, że bywają telefony z TWR informujące, że z lądującym samolotem jest coś nie tak ale nie zgłasza emergency... Zawsze uprzedzamy LSR-G o takim lądowaniu. Dla tych co nie wiedzą, my czyli Dyżurni Operacyjni Portu
EDIT: Jeszcze jedno. Opłata za lądowanie samolotu zawiera w sobie zabezpieczenie ratowniczo gaśnicze (LSR-G) - czyli chłopaki siedzą u nas właśnie na takie zdarzenia. Nawet jeśli wezwanie będzie troszkę pochopne to nie ma problemu - trening czyni mistrza. Wolałbym aby chłopaki wyjechali 10 razy za często niż spóźnili się z akcją o 10s...
Tak jak pisalem wczesniej, po to sie placi za kazda operacje.
Ja dołożę jeden hardkorowy przypadek: lądowanie Mooneya lotem ślizgowym z powodu świadomego lotu "na styk" z paliwem. Też nie zapłacił.
"Rząd nie zamawiał analiz, które uzasadniałyby konieczność budowy CPK. Wild mówi, że wydłużyłoby tylko proces inwestycyjny."
Tylko psycholog pewnie by to wytlumaczyl dlaczego tak sie dzieje ale najczesciej jest sytuacja odwrotna - piloci ociagaja sie z uzyciem 'mayday'. A skutki tego moga byc tragiczne jak chociazby w tym wypadku:
Aviation Safety Network > Accident investigation > CVR / FDR > Transcripts > CVR transcript Avianca Flight 052 - 25 JAN 1990
Nie wiem, czy mogę... Dołożę tylko, że deklaracji emergency nie było tylko "small engine problem", a koniec końców okazało się, że kołować nie może po lądowaniu z braku paliwa. Są asy, co?
"Rząd nie zamawiał analiz, które uzasadniałyby konieczność budowy CPK. Wild mówi, że wydłużyłoby tylko proces inwestycyjny."
Zakładki