Strefy czasowe jak najbardziej odgrywaja role. Pmietaj jak samolot gdzies poleci to musi wrocic po powiedzmy nie dluszym nie 2-3 godzninnym postoju a wiec przelot w obie strony musi miec sens czasowy. Nikt nie che przylatywac o 3 nad ranem.
Nurtuje mnie pytanie, czy loty międzykontynentalne planuje się wyłącznie ze względu na wygodę linii w rotacji, czy też maja na to wpływ strefy czasowe, związane z tym jakieś obiektywne warunki techniczne lotu. Jeśli dobrze zaobserwowałem - do południowej AZJI czy Australii lata się z Europy wieczorami. Reasumując: czy poza interesami przewoźnika, jakiekolwiek inne względy maja wpływ na godziny wylotu ?
Strefy czasowe jak najbardziej odgrywaja role. Pmietaj jak samolot gdzies poleci to musi wrocic po powiedzmy nie dluszym nie 2-3 godzninnym postoju a wiec przelot w obie strony musi miec sens czasowy. Nikt nie che przylatywac o 3 nad ranem.
No dobra. Ale jak lecisz np. z Europy przez Atlantyk to masz opcję albo wylotu przed południem - wtedy jesteś na obiad w Ameryce, albo póżnym popołudniem i jesteś na kolację. Wyczytałem na forum że są jakieś fale. Trudno zresztą tego nie zauważyć. Więc jest tak jak myślę - że wszyscy celują w wygodną dla pax porę dep i arr ?
No i niby co? Przeciez przesuniecia paru godzin sa zupelnie zrozumiale, akurat masz troche poslizgu. A mozesz przyleciec do USA na sniadanie? Linie lotnicze wykorzystuja te "okienka" aby albo odroznic sie od konkurencji, ulatwic polaczenia z przesiadkami albo lepiej zuzyc wlasna flote w skali 24-godzinnego dnia. Bardzo duzo czynnikow gra tu role, w duzych liniach to robi komputer.
Żeby dolecieć na śniadanie - wylot musiałby być ok. 5, 6 rano. O to właśnie pytam. Czy to ma znaczenie.
Myslę, że lektura tego dokumentu - rozdział 2 może pomóc! Chodzi oczywiście o organizację lotów nad Atlantykiem w/g NAT
Pozdrawiam!
Piotr
Zakładki