Być może mały organizm jest bardziej odporny na nagłe przeciążenia. Jak zrzucisz mysz z 3 piętra na trawę to nic jej się nie stanie, a jak zrzucisz słonia to zapewne nie przeżyje.
Zastanawiam się, czy samolot walący dajmy na to 400 km/h w ziemię (zakładamy
że z lotu poziomego), daje jakieś szanse ludziom o konkretnych warunkach fizycznych,
np. pulchniejszym, lub bardzo szczupłym? Oglądałem też ostatnio odcinek Katastrof
w przestworzach "Śmiertelne spóźnienie" - przy braku paliwa samolot walnął w ziemię
i o dziwo przy połowie ofiar dorosłych, przeżyły wszystkie dzieci w tym noworodki,
poza jednym dzieckiem może.
Z tym pytaniem wiąże się drugie - po co w sytuacji awaryjnego lądowania każą
nam włożyć nogi między kolana? Co to da? IMHO w sytuacji nagłego przeciążenia
to może nam tylko połamać kark już na samym wstępie, gdy uderzymy głową
w fotel pasażera przed nami.![]()
--
Leszek A. Szczepanowski
Być może mały organizm jest bardziej odporny na nagłe przeciążenia. Jak zrzucisz mysz z 3 piętra na trawę to nic jej się nie stanie, a jak zrzucisz słonia to zapewne nie przeżyje.
Mój synek jak jak był malutki to ssał duży palec od nóżkiZamieszczone przez twinsen
mi to się chyba już nie uda, wyłamałbym kulasa w stawie
. Myślę , że noworodki są bardziej "elastyczne"
![]()
A tego chowania głowy między nogi też nie rozumiem, niech się mądrzejsi wypowiedzą
Niżsi lepiej znoszą przeciążenia. Krew musi pokanać mniejsze odległości.
Niewatpliwie w katastrofach w ktorych szanse przezycia sa male nic to nie da ale nigdy do konca nie wiadomo jakie te szanse przezycia sa. Ktos mi kiedy tlumaczycl ze chowajac glowe miedzy kolana maksymalnie redukujesz swoj czolowy profil (klatka piersiowa) przez co minimalizujesz prawdopodobienstwa poranienia latajacymi odlamkami, przedmiotami, itp. Druga sprawa ze podobno przy takiej pozycji kregoslup jest najmniej narazony.Zamieszczone przez twinsen
Już tu odpowiedź padła powyżej. Ochrona głowy przed odłamkami i latającymi przedmiotami. Plus rzecz najważniejsza - ochrona odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Jeśli siedzisz "normalnie", przypięty tylko pasami trzymającymi miednicę, przy uderzeniu głowa zadziała mniej więcej jak końcówka bata - rozpędzi się najbardziej, ciągnąc za sobą kręgosłup. Aż do momentu kiedy się spotka z fotelem przed tobą albo twoimi kolanami.Zamieszczone przez twinsen
"Brace position" ma na celu zmniejszenie tego efektu.
Podobnie jest w samochodzie. Teraz mamy pasy bezwładnościowe, ale kiedyś zalecano "zawiśnięcie" na pasach jeśli nie możemy uniknąć zderzenia. Do dziś zaleca się w takiej sytuacji pochylić głowę do przodu (opierając podbródek o klatkę piersiową).
Inna sprawa, że przy 400km/h to o jakiekolwiek skuteczne sposoby trudno![]()
A czemu w samolotach nie ma takich pasów bezpieczeństwa, jak w samochodach?![]()
Bo samolotów nie projektuje się z myślą, ze będą się z czymś zderzały. Samochód już w fazie projektu ma przewidziane strefy kontrolowanego zgniotu, crashtesty itp.Zamieszczone przez Truman
Choć w projekcie samolotu główny nacisk kładziony jest na bezpieczeństwo(niestety gryzące się z ekonomią) to nikt nie przewiduje, ze samolot będzie spadał z nieba lub uderzał o ziemię z prędkością kilkuset km/h. Oczywiście były czynione i na pewno są, kroki mające na celu poprawę bezpieczeństwa przy zderzeniach ale tu możliwość manewru jest dość ograniczona( wzmacniano, przekonstruowywano fotele, zajęto sie za schowkami podsufitowymi, zmieniano wykończenie kabiny na mniej palne i toksyczne tworzywa i to w zasadzie wszystko).
A wracając do pasów samochodowych to nawet sześciopunktowe pasy i fotele kubełkowe nie zwiększyłyby radykalnie, jeśli w ogóle, przeżywalności katastrof lotniczych. Oczywiście o jakimkolwiek komforcie podróżowania możnaby wtedy zapomnieć.
A co do noworodków to są małedzieki czemu jest większa szansa, że w zgniatanej konstrukcji znajdzie się jakaś wolna przestrzeń, poza tym ich układ kostno-szkieletowy nie jest jeszcze do końca sztywny, są elastyczne, dzięki czemu ich kości mogą się odkształcać(do pewnego stopnia oczywiście), nie pękając.
A może chodzi o to że jednak dorośli w momencie katastrofy osłaniają noworodka ciałem i choć sami nie przeżyją, to w ten sposób zapewniają noworodkom ochronę?
Eee tam, podpis ;)
Raczej nie wchodzi to w rachubę. Po prostu siły działające na ciało przy uderzeniu są tak duże, że człowiek nie jest w stanie utrzymać przy sobie własnych rąk. Tym bardziej, jeśli trzyma w nich chociażby nawet względnie lekkie, niemowlę.Zamieszczone przez Mimis
Nie chodzi mi że trzyma i nie wypuści, tylko o to że jeśli siedzi w brace position z noworodkiem przypiętym do własnych pasów, to noworodek jest niejako otoczony ciałem dorosłego, i przy uderzeniu to ciało dorosłego może amortyzować, mówiąc okrutnie - działać jak strefy zgniotu dla dziecka.
Eee tam, podpis ;)
Nie wiem jak się przewozi niemowlęta w samolotach, jeśli mają jakąś uprząż, którą przypina się je do własnych pasów to być może.
Jeśli natomiast mówisz o umieszczeniu dziecka pomiędzy ciałem dorosłego, a pasem to kiepsko to widzę. Po prostu zwielokrotniony w chwili uderzenia ciężar dorosłego zmiażdży je o pas.
ps. trochę nam się tu nieprzyjemny temat zrobił![]()
Kiedyś leciałem Skyem i Ryanem wraz z mama i bratem ktory miał wtedy ok. 3 miesiące. Dostał takie małe pasy które są zapięte do pasów dorosłego. Stewardessa łądnie wytłumaczyła jak to zapiąć (to był FR!)Zamieszczone przez TermiT
![]()
Dzieci dostają swój własny mały pas, który zakłada się przez taką "pętelkę" na pas dorosłego. Akurat wiem, bo najczęściej latam z dzieckiem.
Eee tam, podpis ;)
Nie chcę by to wyglądało na czepianie się ale...
Temat jest tylko hipotezą (być może słuszną) sformułowaną na podstawie tylko jednego incydentu. BTW - Ciekawe czy ktoś prowadzi statystyki w których uwzględnia się wiek pasażerów?
A ponieważ i tak wiemy o co chodzi to zmiana "dlaczego" na "czy" wszystko by załatwiła.
Natomiast zainspirowałeś mnie do przyjrzenia się tematowi "noworodków" w samolotach. Otóż FR na przykład nie przewozi "noworodków" a tylko niemowlęta. Ciekawe jest to, że niemowlętami są dzieci starsze niż 8 dni, a według medycznej definicji niemowlęciem nazywamy dziecko dopiero po ukończeniu 28 dnia. Wynika z tego, że FR dopuszcza przewóz noworodków nazywając je po prostu niemowlętami...
Czy to ma jakieś racjonalne uzasadnienie? Ujednolicone schematy reanimacji czy coś?
Może ktoś z cabin crew, kto miał niedawno szkolenie mi wyjaśni, proszę.
Ciekawi mnie też czy na szkoleniach przykład stewki, która "odebrała" poród 6-miesiącznego wcześniaka (jakieś pół roku temu) i odessała go za pomocą słomki (!!!)(za "The Independent" - dziecko przeżyło a po kilku tygodniach wypisano je ze szpitala) jest podawany jako przykład do naśladowania czy może raczej, że nawet wcześniaka trudno jest zabić - nawet jak "ratownik" bardzo się stara?![]()
Może jeszcze jakieś inne ciekawe historie? Może na osobny wątek... pls
Pozdrawiam
Tutaj nastepny swiezy wypadek lotniczy malego samolotu w ktorym tylko kilkuletni pasazer przezywa ..
http://www.foxnews.com/story/0,2933,306036,00.html
Noworodek jest sporo razy lżejszy i mniejszy od dorosłego człowieka więc dzięki tamu ma większą odporność na
-złamania ( tym bardziej że kości i stawy są bardziej elastyczne )
-obrażenia wewnętrzne ( mniejsza masa narządów )
-zewnętrzne ( z perspektywy noworodka przestrzeń w okół niego jest kilka razy większa wiec trudniej zostać trafionym lecącym przedmiotem .. czy też połamać się lub zranić o wystające elementy )
mimo to noworodek ma stosunkowo ciężką i dużą głowę w stosunku do reszty ciała wiec jej bezwładność jest podczas wypadku większa niż u dorosłego człowieka.
Może coś jest w tej małej masie noworodka i sił nań działających. F=m*a, gdzie m jest o wiele mniejsze niż u dorosłego. Być może wytrzymałość narządów nie maleje proporcjonalnie do zmniejszenia jego masy, tak więc ciało noworodka może tylko być kilka razy słabsze niż dorosłego, ale masa już kilkanaście razy mniejsza. To tylko hipoteza.
Zakładki