Praktyka wygląda tak, że jak się przyczepią to nie puszczą i już.
Witam,
koleżanka poprosiła mnie o przewóz kilku kremów do rąk 60 ml każdy. Trzy z nich nie mieszczą mi się do woreczka strunowego w bagażu podręcznym. Koleżanka uważa, że przewoziła tak kremy wiele razy w bagażu podręcznym poza woreczkiem strunowym i nigdy nikt jej nie skonfiskował. Ja natomiast sprawdziłem na stronie ULC i krem do rąk figuruje jak zwykły płyn z limitem 100 ml i ma być w woreczku. Na pewno ktoś z Was będzie bardziej zorientowany jak wygląda praktyka i czy brać te kremy czy dać sobie spokój bo i tak zabiorą?
Ps. Lotnisko Londyn Stansted
Pozdrawiam serdecznie.
Praktyka wygląda tak, że jak się przyczepią to nie puszczą i już.
Weź dwie torebki i tyle, włóż do dwóch oddzielnych tac z rzeczami i już
Potrafią się czepiać, zwłaszcza w UK wedle moich doświadczeń. Nie masz żadnej gwarancji, że akurat przymkną oko więc jak koleżanka chce parę kremików to lepiej zapłacić te pare funciaków i wysłać je pocztą niż liczyć się z utratą.
Podobnie jak z Highlanderem, torebka może być tylko jedna.
Czyli np. jeden woreczek zostawię na taśmie a jeden dalej w bagażu? Bo oni tam z tego co pamiętam nie każą wykładać płynów obowiązkowo.
Zostawiając w bagażu ryzykujesz, że maszyna wykryje i się przyczepią. Jak już się przyczepili to zauważą, że dwa woreczki to nie jeden woreczek. Jak zauważą, że są dwa woreczki bo się w jednym nie mieści to mogą kazać wyrzucić nadmiar.
Albo mieścisz się w przepisach i jednym woreczku, albo zdajesz się na los i tyle.
Za dużo wymagasz od pracowników kontroli bezpieczeństwa ;-) do póki będzie jedna torebka per tray niczego się nikt nie przyczepi. Ja bym nie zostawiał torebki z kosmetykami w plecaku/walizce, bo może to skutecznie wydłużyć kontrolę bezpieczeństwa - raz czekałem 45 minut zanim łaskawie ktoś sprawdził, że moja parasolka w plecaku to parasolka, a nie coś innego.
9/10 przejdzie. Ale ten jeden raz ktoś się przyczepi i do kogo koleżanka która przewoziła te dziewięć razy będzie miała pretensje?
Kombinujecie jak koń pod górę.
Jeden woreczek daje się do kuwety koło torby podręcznej, drugi gdzie kurtka, telefon, pasek. I należy puścić te tacki oddzielone taczkami innych pasażerów. I po robocie.
A co do czepiania to macie rację. Mi kiedyś skonfiskowali z podręcznego rolkę taśmy klejącej, było to małym zadypistym lotnisku Norwich. Chyba ktoś się naoglądał „Pogromców mitów”, i wykombinował, ze z tej taśmy wszystko można zrobić. , łącznie z rzeczami nielegalnymi.
Jak przy kontroli jest damska obsługa, a na Stansted przeważnie jest, to puszczą. Na Stansted piękne czarne dziewczyny znają się fachu, otwierają kremy z tacki i sprawdzają czy są ok. Jak są ok. to przejdzie. Gorzej wygląda w drugą stronę we WRO. Tam z kolei lepiej mieć kosmetyki zafoliowane w fabrycznych opakowaniach bez śladów otwierania.
Jak mi kobieta napcha swoich kosmetyków, które się nie mieszczą w torebkę, to taką torebkę "z górką" kładę na tackę. Kosmetyki się z niej oczywiście występują, ale widać, że się wysypały. Rzucą tylko okiem i nikt nie wnika, że to torby to się nijak nie mieści, o zamknięciu nie wspominając. Ani razu nie było problemu.
Zakładki