http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomos...9,5195094.htmlCytat:
LOT właśnie zlikwidował połączenia niektórych polskich miast ze stolicą. To wstrząsnęło parlamentarzystami. - Jak teraz zdążymy na posiedzenia? - pytają i żądają przywrócenia lotów
Sprawa na razie dotyczy dwóch miast - Zielonej Góry i Bydgoszczy. W sumie latało z nich do stolicy 24 posłów i czterech senatorów. Władze LOT-u uznały jednak, że pasażerów jest za mało, i zlikwidowały niedochodowe połączenia. - To dla nas wielki problem. Do tej pory lot samolotem to była tylko godzina. A pociągiem to już cztery godziny. Nie mówiąc o samochodzie, bo podróż wydłużyła się przez remonty dróg. A nam zależy na czasie - opowiada Paweł Olszewski z PO, który latał do Sejmu z Bydgoszczy.
- Na każde posiedzenie Senatu dostawałem się samolotem - przyznaje Stanisław Iwan, senator PO z Zielonej Góry. Jego likwidacja połączeń zmusiła do przesiadki do konkurencyjnych linii. - Teraz wychodzi drożej, bilet w jedną stronę kosztuje ok. 480 zł. Ale nie mam wyjścia - usprawiedliwia się.
Oczywiście senator mógłby skorzystać z pociągu, ale podróż ekspresem - gdzie parlamentarzyści mają zagwarantowane miejsca - jest dla niego zbyt długa. Jak sprawdziliśmy - trwa niemal sześć godzin.
Politycy obawiają się, że ich przewoźnik będzie zawieszał kolejne loty krajowe. A korzystają z nich nadzwyczaj chętnie. Tylko w pierwszym kwartale tego roku posłowie wznosili się w powietrze 2668 razy. Za ich podniebne podróże zapłaciła Kancelaria Sejmu. W sumie wydali już na nie 2 mln 409 tys. zł.
Teraz problemem zlikwidowanych połączeń zajmie się specjalny połączony zespół w Kancelarii Sejmu i Senatu. Wiadomo, że urzędnicy będą chcieli porozumieć się z LOT-em. Jest szansa na to, że na linii z Bydgoszczy do Warszawy pasażerów, w tym posłów, będzie obsługiwał tani przewoźnik Jet Air.