Lot trwa 1h 45min... Jak ktos nie moze wysiedziec przypiety...
32 osoby zostały ranne, po tym jak samolot chińskich linii lotniczych China Airlines wpadł w turbulencje.
Boeing 747-400 ze 147 pasażerami na pokładzie wylądował na lotnisku Suvarnabhumi ok. 1:23 czasu lokalnego (8.30 czasu polskiego). 21 pasażerów oraz 11 członków załogi odniosło rany w wyniku turbulencji podczas lotu i trafiło do miejscowego szpitala. Samolot leciał z Hong Kongu do Bangkoku.
Altair
Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki
Przewodnik po chmurach
Lot trwa 1h 45min... Jak ktos nie moze wysiedziec przypiety...
A załoga też miała siedzieć 1:45 przypięta pasami? Ty też zawsze cały lot grzecznie w pasach?
Cóż to jest przypadek. Jakieś prawdopodobieństwo takich turbulencji jest zawsze.
To podobnie jak by powiedzieć komuś kto się poślizgnął na lodzie i złamał nogę, że zima trwa tylko kilka miesięcy to nie mógł siedzieć w domu?
Piotr
[quote="pgoral"]A załoga też miała siedzieć 1:45 przypięta pasami? [quote]
No zalezy jaka... w kokpicie akurat musza...
Czesc,
bez znaczenia czy jest to 0:50h WAW->GDN czy 10:30h FRA->SFO zawsze siedze w pasach, moze z wylaczeniem pojscia do kibelka, wyjecia kolejnej ksiazki z plecaka czy napadu na pobliski barek. Pas mozna nieco poluznic i na dobra sprawe to czuc go mniej niz wcale.Zamieszczone przez pgoral
Patrzac na ilosc przypadkow ostatnio utwierdzam sie tylko, ze warto nie robic sobie czola.
mf
Mówię o załodze kabinowej - ta z natury odnosi najpoważniejsze skutki turbulencji gdyż porusza się ciągle a więc nie jest pozapinana.
MichalFKowalik Jeżeli latasz prawie zawsze zapięty pasami to dobrze. Jednak nie wymagaj aż takiej nad ostrożności (moim zdaniem) od wszystkich. A w szczególności od stewardess i stewardów.
Piotr
Coz, nie zaloge mialem na mysli. Na dodatek bylem przekonany, ze to sie rozumie samo przez sie :))Zamieszczone przez pgoral
Sam akurat zawsze latam przypiety, bez wzgledu na dlugosc lotu. Dzieki temu nie zajmuje miejsca w szpitalach mistrzom swiata, ktorzy uwazaja, ze nie musza...
A jakie jest prawdopodobieństwo uszkodzenia będąc nieprzypiętym? W dodatku sprawnym fizycznie?
Jasne, że śpiąc lepiej mieć zapięte i w ogóle siedząc. Ale to nie myśliwiec. Zobacz, że tych przypadków jest mniej niż katastrof lotniczych.
Może mi też daje sporo przyzwyczajenie do żeglarstwa. Chodzenie po czymś co się rusza w górę i w dół nie jest dla mnie szczególnym problemem. No ale fakt faktem, że nie zdarzyły mi się nigdy takie turbulencje ani akrobacje w pasażerskim samolocie by pasażerowie latali pod sufitem i potem z impetem spadali na fotele.
Piotr
Chyba nie bardzo wiesz o czym piszesz... Możesz wyobrazić sobie sytuację, kiedyZamieszczone przez pgoral
idąc korytarzykiem pomiędzy fotelami nagle dostajesz w łeb sufitem? Z siłą taką,
jakby ktoś Cię uderzył młotkiem, albo jakby spadła na Ciebie szafa?
W takie turbulencje wpadły ostatnio te samoloty. To nie zdarzy Ci się nigdy na łódce,
ani w aucie. Nawet ja, lecąc poczciwym E145 do Warszawy, gdybym nie był przypięty
pasami, to bym podskoczył na fotelu dość wysoko... Więc to jest mały samolot, większe
są mniej podatne na turbulencje, a jednak zdarzył się taki incydent...
--
Leszek A. Szczepanowski
Wiem wiem o czym pisze. Wiem też, że wytrzymałość płatowca na ujemne przeciążenia jest ograniczona. A turbulencja ma to do siebie, że nie uzyskasz dużych ujemnych przyspieszeń. Jeżeli z woli pilota samolot szybko zacznie zniżać to będą to dużo większe - wtedy ograniczy je wytrzymałość płatowca. Ale to już naprawdę sporo.
Idąc korytarzykiem niczym się nie przypinam - jak na łódce karabińczykami w czasie sztormu.
Mówię o siedzeniu w fotelu.
Zapewniam też Ciebie, że na łódce można jak najbardziej przyłożyć głową w sufit będąc np. na dziobie przy naprawdę podłych warunkach.
Chyba nie powiesz mi, że takie przeciążenia by zderzać się z sufitem w samolotach wielkości dużego Airbusa (bo o takim przypadku mówimy) zdarza się częściej niż. np. stłuczka samochodem?
Tak żeby było jasne - nikogo nie ganię za posiadanie zapiętych pasów cały czas. To dobra myśl. Sam usypiając wolę mieć zapięte - czuje się wtedy bezpiecznie. Jednak moim zdaniem nie można mówić, że to wina tych ludzi, że nie byli przypięci to sami sobie winni.
Piotr
Ja tylko chciałem się odnieść do tego, że będąc zdrowym fizycznie można się
połamać i ogólnie uszkodzić, gdy wpadnie się w taką dziurę powietrzną, gdyż
jak mniemałem - nie mogłeś sobie tego wyobrazić
--
Leszek A. Szczepanowski
Ryzyko napewno istnieje. Jednak to nie są duże ujemne przeciążenia. Problemem w takim wypadku raczej nie będzie uderzanie w sufit - bo tu siła nie będzie wielka, a spadanie potem w dół jak "wróci grawitacja".
Piotr
Cóż - ja na temat prawdopodobieństw nie dyskutuję od dłuższego czasu... dokładnie od 11 września 2001 roku - do tego dnia funkcjonowało dość znane porzekadło:jakie jest prawdopodobieństwo że dwa samoloty uderzą w jeden wieżowiec? - paradoksalnie i tragicznie zarazem autorstwa samych amerykanów...Zamieszczone przez pgoral
wracając do tematu - do mnie osobiście przemawia głos stewardessy, zaraz po zniknięciu napisu zapiąć pasy: jednak dla państwa bezpieczeństwa radzimy pozostawić pasy zapięte... jak obrazuje to powyższy przykład chyba jednak warto
Pozdrawiam serdecznie
Pewno, że warto. Ale nie warto popadać w paranoje. Minimalne prawdopodobieństwo istnieje dla wielu przypadków. A mimo to trzeba żyć. A tu już pojawiły się głosy, że ranni sami sobie winni. To tak jak by mówić, że pasażerowie którzy zginęli w wypadku sami sobie są winni bo powinni siedzieć w domu.
Przykra sprawa, że się poturbowali, a niektórzy nawet połamali. Ciekawe co było przyczyną skoro dementują, że to turbulencja.
Piotr
Zakładki