Pokaż wyniki od 1 do 15 z 15
  1. #1

    Dołączył
    Sep 2008

    Domyślnie Katastrofa Li-2 pod Tuszynem, 1951


    Polecamy

    ciekawa sprawa - nie wiedziałem, że miała taki kuriozalny wręcz przebieg...

    Sprawa kapitana Buczkowskiego - Wiadomości - Newsweek.pl

    Oto kulisy zapomnianej katastrofy lotniczej z 1951 roku, w której zginęło 18 osób. Zapomnianej, bo ubecy zrobili wszystko, aby nikt nie poznał prawdy.

    Łódzkie lotnisko Lublinek 15 listopada 1951 roku tonęło w porannej mgle. Pasażerski Li 2 o numerze rejestracyjnym SP-LKA szykował się do lotu. Była to radziecka wersja amerykańskiego dwusilnikowego DC3. Wysłużony samolot pamiętał czasy wojny. W 1945 roku armia radziecka przekazała Polsce dziesięć takich maszyn. Wszystkie trafiły do Polskich Linii Lotniczych LOT. Teraz jedna z nich miała lecieć do Krakowa, ale mechanicy nie potrafili naprawić uszkodzonego silnika. Przebieg wydarzeń tego poranka znamy z relacji naocznego świadka. Około dziewiątej kapitan Marian Buczkowski zdecydował, że nie poleci. Po chwili do pokoju pilotów wbiegł oficer Urzędu Bezpieczeństwa. – Dlaczego pan nie chce lecieć, kapitanie? – krzyknął zdenerwowany. – Nie polecę, bo mamy awarię silnika. Nie będę ryzykował życia pasażerów – odparł spokojnie Buczkowski.
    – Pan wie, kto ma z panem lecieć? Towarzysz Gryniewski musi być dzisiaj w Krakowie. To prowokacja, a pan jest imperialistycznym reakcjonistą. My wiemy, z kim się pan przyjaźni. Z tymi sługusami, którzy latali w RAF-ie – wykrzykiwał ubek. Buczkowski spokojnie powtórzył: – Nie będę ryzykował życia pasażerów.
    Wtedy funkcjonariusz wyciągnął pistolet, przytknął lufę do głowy kapitana i odbezpieczył broń: – Albo wsiądziesz do tego samolotu, albo cię zastrzelę.
    Kapitan cofnął się i podniósł swoją czapkę. Wolnym krokiem ruszył w stronę drzwi. Po chwili odwrócił się do drugiego pilota: – Panie Bakalus, proszę zebrać resztę załogi. Lecimy do Krakowa.









    – Samoloty przelatywały nad naszym domem codziennie – wspomina Janina Wasilewska, mieszkanka wsi Górki koło Tuszyna. – Ale tego dnia maszyna przeleciała bardzo nisko, tuż nad dachem stodoły. Było widać ludzi w oknach. Silniki wyły jakoś inaczej niż zwykle. Po krótkiej chwili usłyszeliśmy odgłos uderzenia, a potem wybuch. Wszyscy pobiegli zobaczyć, co się stało.
    Aleksander Burczyński miał wtedy 20 lat. Pracował przy budowie drogi. – Najpierw usłyszeliśmy ryk silników. Potem nad naszymi głowami przeleciał samolot. Ktoś krzyknął: „Chłopaki, on chyba spada”. Na naszych oczach zaczepił o linię wysokiego napięcia. Szarpnęło nim w prawo, a potem zwalił się na ziemię. Wtedy nastąpił wybuch, kula ognia. Byłem w Ochotniczej Straży Pożarnej, więc natychmiast rzuciłem się na ratunek. Ale nie było nawet jak podejść. Wszystko się paliło. Na uboczu leżało tylko ciało kobiety. Nie miała głowy – opowiada Burczyński.


    Po godzinie pojawiły się samochody milicji i Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa. Przyjechał też wóz strażacki. Ubecy rozejrzeli się i stwierdzili, że nic tu po nich. Kazali strażakom pilnować wraku i odjechali. – Trzymaliśmy warty nawet w nocy. Po dwóch dniach przyjechało kilku ludzi, chyba z Warszawy. Robili zdjęcia i oglądali wszystko. Zaraz potem wojsko wyzbierało szczątki maszyny. Niedaleko tego miejsca zbudowałem później swój dom – mówi Burczyński.
    Prasa ogólnopolska słowem nie wspomniała o katastrofie. Tylko w łódzkich i krakowskich dziennikach pojawiły się identycznej treści małe notki. Na trzeciej stronie w kilku zdaniach pisano o wypadku i powołaniu specjalnej komisji, która ponoć natychmiast przystąpiła do pracy. W tekście wymieniono nazwiska czterech członków załogi i czternastu pasażerów, którzy zginęli. Były też nekrologi wspomnianego przez ubeka Stanisława Gryniewskiego, kierownika administracji w łódzkim Grand Hotelu. To z nich wiemy, że był też międzynarodowym sędzią piłki nożnej i członkiem PZPR.
    Winą za wypadek obarczono kapitana Buczkowskiego. Ale władze nie chciały wzbudzać sensacji. Zdecydowano, że jego pogrzeb odbędzie się na Wojskowych Powązkach w Warszawie. Miał być z orkiestrą i wojskowymi honorami, ale wdowa przyprowadziła księdza, więc skończyło się na cichej ceremonii.
    Marian Buczkowski szkołę w Dęblinie ukończył jeszcze przed wojną. Podczas obrony Warszawy w 1939 roku został zestrzelony. Cudem uciekł z transportu do Katynia i przedostał się do Rumunii. Ale wrócił i walczył w AK. Miał odznakę Ikara za wylatanie pół miliona kilometrów. – Nie pamiętam ojca. Miałem wtedy rok – mówi aktor Zbigniew Buczkowski. – Mama została sama, w ciąży, z dwójką malutkich dzieci. Pomagali nam koledzy ojca, piloci. Jeden z nich był świadkiem tej awantury z ubekiem, dzięki temu wszyscy wiedzieli, jak było naprawdę, ale bali się mówić. Pomagali nam jak mogli, przynosili jedzenie, czasem pieniądze. Przez wiele lat bywałem w ich domach.
    Rok po wypadku żona kapitana Buczkowskiego napisała do partii list z prośbą o pomoc. Sama wychowywała troje dzieci. W końcu aparatczyków ruszyło sumienie. W 1954 roku przyznali kobiecie nowe dwupokojowe mieszkanie z łazienką i kuchnią. W tamtych czasach to był ogromny skarb.
    W 1955 roku katastrofę koło Tuszyna przypomniano w filmie „Sprawa pilota Maresza”, nakręconym na zamówienie LOT. Jego reżyserem był Leonard Buczkowski, lecz zbieżność nazwisk była przypadkowa. W czołówce znalazł się zapis, że „tłem są autentyczne wypadki sprzed lat kilku”. Film opowiadał o trudnych decyzjach w życiu głównego bohatera kapitana Piotra Maresza, którego zagrał Wieńczysław Gliński. Przedstawiono tam wypadek jego przyjaciela, który lecąc we mgle na małej wysokości, doprowadził do katastrofy. Choć był to zaledwie epizod, to sposób jego przedstawienia nie pozostawiał widzom wątpliwości, kto ponosił winę za katastrofę sprzed kilku lat. Ryszard Godzicki, filmowy odpowiednik kapitana Buczkowskiego, został pokazany jako butny, arogancki ryzykant, który za nic ma bezpieczeństwo pasażerów. Janusz Meissner, autor scenariusza, przeniósł zdarzenie w okolicę Poznania. Powstał doskonały film propagandowy. Niestety, widzowie nie mieli pojęcia, że autentyczne wypadki wyglądały zupełnie inaczej.


    Raportu komisji, o której powstaniu pisały gazety, nie udało się odnaleźć. Dwa lata moich poszukiwań nie dały rezultatu. W magazynach Archiwum Akt Nowych w Warszawie zachowały się dokumenty Ministerstwa Transportu, któremu podlegała komisja badająca wypadki w tamtym czasie. W teczce „Wypadki lotnicze 1950-1957” nie ma słowa o katastrofie SP-LKA. Zniknęły także zdjęcia, o których mówił Aleksander Burczyński. Dokumentów brakuje też w archiwum LOT. – Od 1945 roku robiono zdjęcia wszystkich samolotów lądujących na warszawskim Okęciu. Trudno powiedzieć, dlaczego nie mamy fotografii tego akurat Li 2 – mówi Mariusz Kłosowski, opiekujący się salą historii LOT. – Jest sporo zdjęć pozostałych Li 2, które latały w Polsce. Są nawet te z akcji opylania lasów, którą pokazano w filmie „Sprawa pilota Maresza” – dodaje. Jego zdaniem LOT nigdy nie otrzymał raportu komisji.


    Tylko seniorzy lotnictwa pamiętają, że kiedyś koło Tuszyna rozbił się samolot. Niestety, większość z nich zna jedynie oficjalną wersję, według której zawinił kapitan Buczkowski. W archiwum dęblińskiej Szkoły Orląt przy jego nazwisku znajduje się krótka notatka mówiąca, że zginął w katastrofie, którą sam spowodował. Napisano, że leciał na zbyt małej wysokości i zahaczył o linię wysokiego napięcia. Zdarzenie na lotnisku i awarię silnika pominięto.
    – Do parafii w Tuszynie trafiłem dziesięć lat po tym wypadku – opowiada ksiądz Stanisław Wieteska. – Ludzie nic nie mówili, bali się. Dopiero po kilku latach usłyszałem, że rozbił się jakiś samolot. Ale o pamiątkowej tablicy czy odprawianiu mszy nie było mowy.
    Z czasem ludzie całkiem zapomnieli. – Ale niedługo to się zmieni. Władze Tuszyna zgodziły się postawić w mieście pomnik upamiętniający ofiary wypadku. Odsłonimy go w tym roku w rocznicę katastrofy – dodaje Zbigniew Buczkowski.

  2. #2
    ModTeam
    Awatar frik

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    EPBC/EPWA/EPMM

    Domyślnie

    UBek sztorcujący i grożący zastrzeleniem kapitanowi z polecenia kierownika administracji hotelu?
    Quidquid latine dictum sit, videtur sapiens.


  3. #3

    Dołączył
    Jul 2009
    Mieszka w
    3.9 KM od 09 EPKT

    Domyślnie

    ... Były też nekrologi wspomnianego przez ubeka Stanisława Gryniewskiego, kierownika administracji w łódzkim Grand Hotelu. To z nich wiemy, że był też międzynarodowym sędzią piłki nożnej i członkiem PZPR.
    ...
    Kierownik administracji, międzynarodowy sędzia piłkarski i członek partii. Zapewne miał jakiś ważny mecz, a członkostwo w partii przesądziło.
    ZresztByły też nekrologi wspomnianego przez ubeka Stanisława Gryniewskiego, kierownika administracji w łódzkim Grand Hotelu. To z nich wiemy, że był też międzynarodowym sędzią piłki nożnej i członkiem PZPR. Zresztą teraz nikt już raczej się nie dowie jak było.

  4. #4

    Dołączył
    Sep 2009

    Domyślnie

    Witajcie, a zna ktoś dokładne miejsce katastrofy ?

    Bo to moje rejony.... do Tuszyna mam 10 km.

    Pozdrawiam Marcin

  5. #5
    Awatar sanfran

    Dołączył
    Jul 2007
    Mieszka w
    Aberdeenshire

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez frik Zobacz posta
    UBek sztorcujący i grożący zastrzeleniem kapitanowi z polecenia kierownika administracji hotelu?
    Frik, gdzie jest napisane ze z polecenia kierownika administracji hotelu, bo cos nie moge sie doczytac.

    A jesli chodzi o mlodych UBekow to wtedy mysleli, ze maja wladze absolutna. I tak tez dzialali. Pamietaj, byl to rok 51. Dwa lata przed smiercia Stalina, a piec przed uznaniem "bledow i wypaczen". Byl to czas czystek, rozstrzeliwan na modle Sojuza roku 37-38.

  6. #6
    Awatar sanfran

    Dołączył
    Jul 2007
    Mieszka w
    Aberdeenshire

    Domyślnie

    Nie da sie juz wyedytowac, wiec dodaje nowego posta.

    Kupilem zachwalana na forum ksiazke pana Ziolkowskiego "Na Lotowskiach Szlakach" i nie zawiodlem sie.
    Abstrachujac oczywiscie od faktycznych przyczyn katastrofy, chcialbym zwrocic uwage na owczesny sposob latania na tzw "kosiaka", ponizej warstwy chmur oraz zwyczaj wozenia drugiego pilota jako pasazera, bez prawa glosu wobec kapitana.. O kolizje z linia wysokiego napiecia bardzo latwo , zwlaszca jesli kapitan byl zdenerwowany wymuszeniem na nim decyzji przy uzyciu broni palnej.
    Pracowalem kiedys jako inzynier serwisu i czesto wspolpracowalem razem z konwojami bankowymi. Kiedys jeden konwojent na czas kontroli upowaznien celowal do mnie z broni. Nieprzyjemne uczucie...

  7. #7
    Olaffek
    Goście

    Domyślnie

    Pamiętam że kiedyś gdzieś czytałem że kapitan Buczkowski który zginął w katastrofie lotniczej w latach 50- tych, był ojcem katora Zbigniewa a okoliczności tego zdarzenia były owiane tajemnicą poliszynela.. A przy okazji potwierdzam że książka wspomnieniowa kapitana Ziółkowskiego jest już "białym krukiem" osiągającym wysokie ceny na aukcjach. Sam kiedyś kupiłem ją na początku lat 90-tych u mnie w księgarni w Ełku ale podczas sprzątania mego pokoju przez mamę - przepadła.

  8. #8
    Awatar Grzegorz5710

    Dołączył
    Oct 2007
    Mieszka w
    EPGL

    Domyślnie

    Wysłużony samolot pamiętał czasy wojny. W 1945 roku armia radziecka przekazała Polsce dziesięć takich maszyn. Wszystkie trafiły do Polskich Linii Lotniczych LOT.

    Te maszyny otrzymały numery rejestracyjne LBA - LBK.
    Natomiast wspomniany LKA to maszyna fabrycznie nowa bo dostarczona w lipcu 1951 roku. Jest jego zdjęcie w książce "Polski transport lotniczy 1918-1978" Mikulskiegi i Glassa w srebrnym malowaniu. dlatego dziwne, że LOT ich nie ma.

    Ale aby było śmieszniej w tym dniu również koło Łodzi rozbija się inny LOTowski samolot SP-LCG - prawo serii ??

  9. #9
    Moderator
    Dołączył
    Dec 2007
    Mieszka w
    PL

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez frik Zobacz posta
    UBek sztorcujący i grożący zastrzeleniem kapitanowi z polecenia kierownika administracji hotelu?
    Cytat Zamieszczone przez sanfran Zobacz posta
    Frik, gdzie jest napisane ze z polecenia kierownika administracji hotelu, bo cos nie moge sie doczytac.
    A nie jest? Używając słów autora cytowanego wyżej artykułu "sposób jego przedstawienia nie pozostawia widzom wątpliwości, kto ponosił winę" za grożenie pilotowi zastrzeleniem.

    Wskutek tych gróźb pilot z takim życiorysem (znów cytat z żurnalisty: "szkołę w Dęblinie ukończył jeszcze przed wojną. Podczas obrony Warszawy w 1939 roku został zestrzelony. Cudem uciekł z transportu do Katynia i przedostał się do Rumunii. Ale wrócił i walczył w AK.") zachowuje się, jakby pierwszy raz w życiu widział pistolet. Posłusznie wsiada do kabiny i startuje, a następnie w niezbyt jasnych okolicznościach rozbija się we mgle. Po czym przebiegła ubecja do tego stopnia stara się zatrzeć ślady swojej winy, że wdowie z dziećmi przydziela nowe mieszkanie o stosunkowo wysokim standardzie.

    Brzmi to wszystko co najmniej tak samo dziwnie, jak z tym zdjęciem samolotu, co to go redaktor rzekomo wszędzie szukał i nie mógł znaleźć nawet w archiwaliach LOT-u, a Grzegorzowi5710 wystarczyło otworzyć pierwszą z brzegu książkę na półce i natychmiast się znalazło.

    Równie trudno zrozumiałe jest zdziwienie publicysty, że ludzie nie pamiętają o katastrofie. A niby kto ma pamiętać? Cytowany świadek katastrofy był wtedy jednym z młodszych, miał 20 lat. Czyli dzisiaj ma prawie 80 lat. Nie potrzeba żadnego UB, żeby lokalni mieszkańcy sobie nie mogli przypomnieć. Biologia załatwia sprawę.

    Film „Sprawa pilota Maresza" jest ostatnio regularnie przypominany na kanale KinoPolska. Można łatwo się przekonać, że ma on bardzo luźny związek z rzeczywistością. I nie może być inaczej, albowiem scenariusz został oparty nie na faktach, lecz na powieści Janusza Meissnera "Niebieskie drogi". Prawdziwe zdarzenia - jak w wielu powieściach - występują gdzieś w tle, o czym autorzy filmu informują w czołówce, ale całość jest niczym innym jak literacką fikcją. Sugerowanie przez dziennikarza, że jest to film propagandowy, który ma (czyżby i w tym UB maczał swoje brudne łapska?) odwrócić uwagę od prawdziwych przyczyn katastrofy z 1951 roku, wydaje się być absurdem.

    Rzeczywiście jest w filmie mowa - może nie w całkiem pobocznym wątku, ale na pewno nie jest to zasadniczy problem, zajmuje raptem kilka minut w ponad półtoragodzinnym filmie - o katastrofie, w której zginął przyjaciel głównego bohatera, wcześniej latający w Anglii i żonaty z Angielką, w której podkochuje się kpt. Maresz. Filmowy kpt. Godzicki jest pilotem z wielkim doświadczeniem, latającym dość ryzykancko, ale w żadnym momencie filmu nie pada ani jedno słowo o tym, że to on spowodował katastrofę. Wręcz przeciwnie, przełożeni wprost uznają jego doświadczenie i w pewnym sensie pozwalają mu na więcej, niż pozwoliliby nowicjuszom. Są bardzo trudne warunki atmosferyczne, jest sytuacja konfliktowa, wynikająca z naruszenia przez Godzickiego przepisów (a może tylko z niezrozumienia komunikatu, jak sugeruje potem w rozmowie tytułowy bohater?) podczas opóźnionego startu, jest lot we mgle z drobnymi złośliwościami podczas korespondencji radiowej z ziemią i potem nie ma już nic. Aż w końcu jest telefon z lotniska do Maresza z informacją, że wzywają go na lotnisko, albowiem była katastrofa i jego przyjaciel zginął. To gdzie tu jest propaganda? Ja jestem widocznie mało inteligentny i we mnie sposób przedstawienia pozostawia wątpliwości. Wina albo jej brak nie są w filmie jednoznacznie przesądzone.

    Książkę Meissnera czytałem za młodu, więc nie mogę sobie przypomnieć, jak została w niej potraktowana sprawa katastrofy przyjaciela Maresza i ile ma ona wspólnego z prawdziwą katastrofą pod Łodzią. Czy w ogóle ma cokolwiek wspólnego? W końcu nie była to jedyna w historii katastrofa samolotu pasażerskiego podczas złej pogody. Z tego, co sobie mgliście kojarzę, szereg wątków w powieści wyglądał nieco inaczej niż w filmie, jak to zresztą często w literaturze i filmie bywa. Może ktoś niedawno czytał i lepiej pamięta?
    Ostatnio edytowane przez JacekB ; 06-10-2009 o 22:30

  10. #10
    Awatar Grzegorz5710

    Dołączył
    Oct 2007
    Mieszka w
    EPGL

    Domyślnie

    Samolot typu Li 2 SP-LKA w rozkładowym locie z Łodzi do Krakowa zaczepił o maszt wysokiego napięcia rejonie miejscowości Tuszyn koło Łodzi. Przyczyną były złe warunki atmosferyczne oraz błąd pilota w wyborze wysokości lotu. W wypadku zginęło 16 osób w tym 4 członków załogi.

    Skład załogi :

    Marian Buczkowski – I pilot w LOT od 1947 r.
    Hieronim Bakalus - II pilot w LOT od 1950 r.
    Andrzej Olesiński – radionawigator w LOT od 1949 r.
    Kazimierz Jurgo – mech. pokładowy w LOT od 1945 r.

    Notaka prasowa podająca tą katastrofę ukazała się nazajutrz w Dziennik Polski z dnia 16.11.1951 oraz w Skrzydlatej Polsce nr. 12 z 1951 roku.

  11. #11
    Moderator
    Dołączył
    Dec 2007
    Mieszka w
    PL

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez Grzegorz5710 Zobacz posta
    Notaka prasowa podająca tą katastrofę ukazała się nazajutrz w Dziennik Polski z dnia 16.11.1951 oraz w Skrzydlatej Polsce nr. 12 z 1951 roku.
    Czyli z tym "Prasa ogólnopolska słowem nie wspomniała o katastrofie" to też nie do końca prawda. Jakoś mi "Skrzydlata Polska" pod media lokalne nie podpada.

  12. #12
    Awatar Długi

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    EPTM

    Domyślnie

    Za trzydzieści lat jakiś redaktor kolejnego "News ble ble",który urodził się dzisiaj,podejmując ten temat napisze,że jakiś świadomy specjalista radziecki tak uszkodził wysokościomierz w Li-2,że tego dnia i o tej godzinie usterka dała znać o sobie,a specjalista w ten sposób przyczynił się do demontażu ustroju komunistycznego.
    "Nigdy nie rezygnujcie"
    W.Churchil

  13. #13
    Awatar Grzegorz5710

    Dołączył
    Oct 2007
    Mieszka w
    EPGL

    Domyślnie

    Wcale nie byłbym zdziwiony gdyby na podstawie tego artykułu prokurator IPN wszczął śledztwo

  14. #14
    fdy
    fdy jest nieaktywny

    Dołączył
    Mar 2007
    Mieszka w
    wawa

    Domyślnie

    Skoro ta sprawa już tu wypłynęła, to dodam że mechanik pokładowy Kazimierz Jurgo (który zginął w tej katastrofie) pochowany jest na cmentarzu we Włochach w Warszawie
    Picasa Web Albums - Mariusz - wlochy


  15. #15

    Dołączył
    Jan 2010

    Domyślnie


    Polecamy

    Buczkowskiego, aktora,lubię, fajny gostek

LinkBacks (?)

  1. 19-12-2017, 20:23
  2. 15-11-2017, 14:12
  3. 15-01-2017, 16:00
  4. 07-12-2016, 15:12
  5. 22-03-2014, 14:41
  6. 03-03-2014, 08:01
  7. 22-11-2013, 20:25
  8. 17-10-2013, 16:24
  9. 21-08-2013, 12:11
  10. 07-08-2013, 10:23
  11. 14-07-2013, 18:08
  12. 29-06-2013, 12:27
  13. 06-06-2013, 18:32
  14. 05-05-2013, 22:31
  15. 04-05-2013, 01:26
  16. 04-02-2013, 21:36
  17. 04-01-2013, 10:31
  18. 25-11-2012, 14:33
  19. 19-11-2012, 18:16
  20. 16-11-2012, 10:38
  21. 15-11-2012, 23:02
  22. 15-11-2012, 22:38
  23. 19-07-2012, 14:45
  24. 13-05-2012, 17:51
  25. 22-01-2012, 22:05
  26. 12-01-2012, 08:25
  27. 15-11-2011, 16:46
  28. 22-09-2011, 20:43
  29. 19-09-2011, 19:49
  30. 13-08-2011, 10:45
  31. 09-06-2011, 14:09
  32. 02-06-2011, 11:58
  33. 01-06-2011, 13:25
  34. 09-05-2011, 22:05
  35. 09-05-2011, 18:06
  36. 09-05-2011, 16:24
  37. 09-05-2011, 09:08
  38. 06-04-2011, 13:11
  39. 18-03-2011, 15:02
  40. 17-02-2011, 15:51
  41. 07-10-2010, 23:02
  42. 16-08-2010, 02:13
  43. 24-07-2010, 09:58
  44. 17-05-2010, 18:12

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •