Gazeta.pl Radom
Co mają robić służby, gdyby była katastrofa lotnicza
Policyjni technicy z jednostek podległych Komendzie Wojewódzkiej Policji w Radomiu pod okiem funkcjonariuszy żandarmerii wojskowej i członków Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych uczyli się jak zabezpieczać teren po wypadku lotniczym. To pierwsze takie szkolenie w Polsce
We wtorek policjanci, wojskowi i członkowie PKBWL omówili teoretycznie scenariusz ćwiczeń oraz prawne i techniczne aspekty zabezpieczania śladów po wypadku. W środę spotkali się zaś na obrzeżach lotniska na Sadkowie. Scenariusz ćwiczeń przewidywał, że na lotnisku znów rozbił się samolot. Maszyna stanęła w płomieniach, pilot jest ciężko ranny. Szczątki samolotu są porozrzucane na odcinku ok. 300 m.
- Wypadki lotnicze mają inną specyfikę niż wypadki samochodowe czy kolejowe, z którymi technicy policyjni spotykają się najczęściej - opowiadał Maciej Lasek, zastępca przewodniczącego PKBWL. - Szczątki porozrzucane są na znacznej powierzchni, czasem w samolocie są niebezpieczne substancje, które trzeba zabezpieczyć przed akcją. Właściwe zabezpieczenie miejsca po wypadku może komisji bardzo pomóc - dodał.
Lasek zapowiadał, że policjanci nauczą się jak prowadzić akcję ratowniczą, jeśli jest szansa na uratowanie załogi samolotu i jak potem zabezpieczyć ślady po wypadku, żeby ułatwić komisji prace, nie zniszczyć materiałów, które pozwolą odpowiedzieć jak doszło do wypadku. Podkreślał, że zorganizowanie ćwiczeń na radomskim lotnisku nie ma związku z dwoma wypadkami, do których doszło podczas pokazów lotniczych Air Show.
- Katastrofy i wypadki lotnicze zdarzają się niezbyt często, ale ich skutki są poważne - tłumaczył Jarosław Piotrowski z Centrum Szkolenia Policji w Legionowie, które było współorganizatorem szkolenia. - Praca przy nich wymaga specjalnego przygotowania, a do tej pory tego typu szkoleń właściwie nie było.
Ćwiczenia rozpoczęły się przed godz. 11. Strażacy z jednostki stacjonującej na lotnisku ugasili pożar, jaki powstał po wypadku. A ekipa wojskowej karetki wyciągnęła z samolotu rannego pilota. Kiedy sytuacja została opanowana policyjni technicy mogli ruszyć do zajęć. Teren, na który spadły szczątki maszyny podzielono na sektory. Każdy z nich został przeszukany, sfotografowany i opisany przez grupę szkolących się techników. Efekty ich pracy sprawdzali prokuratorzy wojskowi i członkowie PKBWL.
Źródło: Gazeta Wyborcza Radom
Zakładki