Dla wyjaśnienia kwestii ścieżki schodzenia na radarze:
Pomiar odległości radar - samolot jest pomiarem bardzo precyzyjnym. Uzyskanie wiarygodności pomiaru rzędu metra na dużych nawet kilometrach nie było większym problemem już w czasie II wojny światowej. Obecnie możemy to zrobić z dokładnością do milimetrów - w radarach lotniczych aż tak dokładnie się nie robi bo i po co ale w błąd rzędu kilku metrów na kilometrze powinien być uznany za bardzo dobra znajomość położenia samolotu. Jest tak dlatego ze odległość określamy na podstawie czasu przelotu sygnału radiowego - a czas metodami elektrycznymi mierzyć potrafimy dokładnie i to od dawna.
Natomiast lokalizacje samolotu na ścieżce - czy to w pionie czy w poziomie określana jest z dokładnością do szerokości wiązki anteny. Im węższą wiązkę chcemy uzyskać tym większą rozpiętość anteny musimy zastosować. A im wiekszą antenę zrobimy tym trudniej będzie nam nią obracać. Efekt - rzadko kiedy szerokość wiązki anteny radaru ma znacząco poniżej pól stopnia. I to teraz - kiedy takie anteny możemy projektować komputerowo (kwestia rozwiązania prostych w swym sensie ale potężnie rozbudowanych wielowymiarowych całek).
Tak wiec odległość znamy wyśmienicie, położenie kątowe - tak sobie. O ile dla ustawienia samolotu w osi pasa jako tako wystarczy - to do wiarygodnego określenia chwilowej wysokości jest to metoda naprawdę marna. Przypominam - rozdzielczość metody jest rzędu dopuszczalnego odchylenia od ścieżki! Ocena opiera się zapewne na wprawnym oku operatora (czy ta plamka to już wystaje poza linie czy jeszcze nie?). Ale wierzyć ze na podstawie radaru RSL da się zrobić przyziemienie może tylko ktoś kto nie kojarzy podstaw techniki radarowej (ja kojarzę - elektronik mikrofalowiec...)
Istota podejścia na radar precyzyjny jest informacja o odległości od pasa (precyzyjna) i jej zestawienie z wysokością odczytana z wysokościomierza barometrycznego.
W związku z możliwymi błędami w naprowadzeniu na os pasa w tym typie podejścia obowiązują dosyć ostre minima - jest to oczywiście podejście dokładniejsze od dwóch NDB (które na dobra sprawę służą do znalezienia lotniska w ogóle i podejściu z właściwej strony) ale czasu i miejsca na korektę do osi pasa pilot musi trochę mieć - to nie ILS CAT IIIC ze automat posadzi na pasie z dokładnością do metra - dwóch od jego osi.
W procedurze NATO takie podejście jest wykonywane na odpowiedzialność pilota - kontroler jak katarynka, nie puszczając przycisku nadawania dyktuje kolejne odległości a pilot porównuje to z wysokościomierzem. W procedurach poradzieckich decyzja o lądowaniu jest podwójna - podejmuje ja pilot za zgoda kontrolera - stad "kwitowanie" bo kontrolerem musi tez znać wysokość chwilowa lotu.
Tu kwitowania nie było wiec kontroler nie mógł wiarygodnie ocenić wysokości. Odległości podawał, polot miał na podstawie czego oceniać czy dobrze leci. Radar, jak już napisałem - nadaje się do tego średnio, jest środkiem pomocniczym wykrywąjącym tylko najcięższe błędy. Tak wiec można chyba zamknąć dyskusję na temat czy nie za późno padło "gorizont, 101!", czy "na glissadzie" mogło coś załodze mówić czy nie - jak wiedzieli jak radar działa to powinni wiedzieć ze mówi niewiele, ich wysokościomierz mówi więcej. A odnoszę wrażenie ze na niego (i co gorsza na wariometr) nie patrzyli - znów pewnie, jak w przypadku Casy wszystkie oczy skierowane były za okna w oczekiwaniu na niemożliwe do dostrzeżenia w tej mgle światła pasa.
I na koniec pytanie do kolegów latających - czy ścieżka 3.1 stopnia z odchyłkami do pól stopnia jest w jakikolwiek sposób nieprawidłowa? Bo jeśli nie jest - to co za różnica ze w podejściu na dwie NDB obowiązuje bardziej płaska - skoro obie są dobre?
Zakładki