Chciałbym wrzucić swoje 5 groszy w sprawie obrażeń. Modelowanie zjawisk zachodzących w czasie zderzenia jest dużo trudniejsze niż się powszechnie wydaje. Uproszczone rozumowanie w poprzednich postów jest jednak zbyt uproszczone. Proszę zauważyć, że część energii kinetycznej maszyny jest pochłaniana przez materiał z którego samolot jest zbudowany. W samochodach ta technika jest powszechnie stosowana, strefy kontrolowanego zgniotu pochłaniają dużą cześć energii. W samolotach stref kontrolowanego zgniotu nie ma, ale cała owalna konstrukcja kadłuba działa w podobny sposób.
Nie chcę bynajmniej aby ktoś pomyślał iż
próbuję napisać, że pasażerowie nie zginęli od uderzenia. Tak na prawdę nie do końca wiadomo jak wyglądało to w rzeczywistości. Ciężko jednoznacznie stwierdzić z jaką
prędkością uderzył samolot w ziemie, czy koziołkował co pozwoliło by wytracić sporą część energii. Chodzi mi raczej o zwrócenie uwagi na błędność takiego uproszczonego rozumowania. Taka debata schodzi w złym kierunku. Nawet mając dane z czarnej skrzynki ciężko przeprowadzić symulacje uderzenia. Pozostanie to tylko w sferze domysłów. Zginęli ludzie i nie ma co roztrząsać w jaki sposób dokładnie.
W moim osobistym odczuciu większość jednak nie zginęła od samego uderzenie. Nawet największe przeciążenie nie powoduje rozłonkowania. Media donoszą o ogromnych problemach z indentyfikacją. Bardzo możliwe jest, że jednak przyczyną śmierci był pożar oraz fruwające fragmenty konstrukcji które porozcinały ofiary. Straż była późno, a w dodatku kiepsko wyposażona. Nie trzeba góry ognia aby ludzie zginęli.
Zakładki