Niestety nie umiem wytłumaczyć dlaczego pilot rozpoczyna schodzenie końcowe, gdy jeszcze nie przeleciał nad BRL!
Jedyne wytłumaczenie to, że BRL nie pracuje! Tym bardziej, że samolot ma niewielkie odchylenie od prawidłowego kursu w rejonie bliższej!
Niestety nie umiem wytłumaczyć dlaczego pilot rozpoczyna schodzenie końcowe, gdy jeszcze nie przeleciał nad BRL!
Jedyne wytłumaczenie to, że BRL nie pracuje! Tym bardziej, że samolot ma niewielkie odchylenie od prawidłowego kursu w rejonie bliższej!
Dydos, kreski sobie mozna rysowac. Co za roznica, w ktorym momencie zaczal znizac. Liczy sie, do jakiej wysokosci znizyl.
Doskonale wiemy, że to, że sytuacje przerastają fachowców, w tym wypadku załogi, jest nie tylko winą danych osób, ale sumą wielu czynników. Szkolenie indywidualne, współpraca w załodze, szkolenia na symulatorze (kto wie; istnieje w ogóle symulator Tu-154M z awioniką jak PLF101?), dobór załóg (orkiestra z samych solistów?), oparcie w przełożonych, mentalność środowiska, reakcja na incydenty (w lutym 2005 doszło w Zürichu do incydentu z udziałem lecącego z Wa-wy na pusto Tu-154M; może ktoś wie coś bliższego?; zanonimizowany tekst jest na stronie niemieckiego BFU).
Wina pilotów, przy obecnym stanie wiedzy, jurystycznie rzecz biorąc jest oczywista. Tylko oni nie byli samobójcami. Dlaczego byli zdania, że są w stanie wykonać takie zadanie i tak długo kontynuowali jego wykonanie? Minima są po to, by normalny pilot posadził maszynę, nawet jak zrobi jakiś drobny błąd, jeszcze z pewnym marginesem bezpieczeństwa. Lot poniżej minimów oznacza, że nie ma miejsca na błędy, a o nich mówi się elita. To też jeden z faktorów. Jak i pytanie co pułk robi, poza rutynę FedEx-a gdy wysyła maszynę z takim frachtem na kawał betonu w stepie?
Myślę, że z tym zgodzimy się obaj.
Reszta jest moją prywatną dywagacją!
Tą świadomość widzę zarówno tu na forum wśród pilotów i bezlotów, jak i gdzie indziej. Szybkie zwalenie na pilotów? Pare „solonych” komentarzy, listów otwartych itd., ze środowiska, to woda na młyn demagogów. Tego politycy u władzy boją się jak przysłowiowy „diabeł święconej wody”, to czyni wyborców nieobliczalnymi.
Jako teoretyk jestem zdania, że takie podejście dałoby się wykonać nawet z kieszonkowym Garminem, ale nie z takim przygotowaniem, jak przygotowuje się normalnie pilot do lotu, a już na pewno nie parę minut przed lądowaniem. I na ryzyko, że mnie „zlinczujecie”; zauważyłem, że wielu pilotów słabo zna teoretyczne podstawy działania choćby GPS. I nie ma w tym nic złego; od mojej pani małżonki nie wymagam fakultetu z elektrotechniki przed włączeniem żelazka. Tylko, że nawet dobrze wyszkoleni fachowcy, nie tylko piloci, mają problemy z oceną ryzyka poza procedurami (np. Czarnobyl). Specjaliści z komisji badania wypadków, nie tylko lotniczych, mogą pewnie o tym wiele powiedzieć. Zwłaszcza, że piloci w przeciągu sekund są konfrontowani z wieloma sytuacjami na granicy zdolności percepcji człowieka i to w kompleksowym środowisku załogi.
Nie wiem co się stało; teorią która dla mnie jest najbardziej prawdopodobna(!), to że chcieli wykonać podejście wspomagane GPS-em i bez odpowiedniego przygotowania zostali brutalnie skonfrontowani ze stopniem skomplikowania materii. Wspomniane jest to również na stronie Siergieja, choć jako mało prawdopodobne. Moja opinia, rozszerza ten pogląd o tyle, że wprowadziło to dodatkowe zamieszanie w krytycznej fazie i współpraca w kokpicie mogła na tym ucierpieć.
coś w tym może być, taka typowa reakcja polityki, jak odruch Pawłowa. Informacje pojawiają się dopiero, jak już cały scenariusz personalny stoi. Z drugiej strony w badaniu wypadków też są procedury. Wydanie komunikatu wstępnego może nastąpić dopiero na jakimś etapie prac, o końcowym nie wspominając. Z innej strony rzeczywiście mogliby upublicznić bez komentarza ostatnie 10 min z CVR, do kolizji z drzewem. Na ilość spekulacji i teorii spiskowych to nie wpłynie
Sorry, parę postów pojawiło się zanim napisałem mojego; przez co pewne rzeczy się powtarzają. Podzielam pogląd Olsena
Pozdrowienia
mdry
Ostatnio edytowane przez mdry ; 29-04-2010 o 02:02 Powód: Skrót i uzupełnienie
Behemot i saturn5. Z całym szacunkiem ale moja ścieżka prowadzi do pewnego charakterystycznego punktu! Każda inna prowadzi do innego miejsca! Czy to Wam podoba się czy nie! Ja nic nie naginałem na moim rysunku. Ścieżkę Sergieja przesunąłem jedynie równolegle w dół do punktu gdzie poziom 70m, przecina się z odległością (obecna pozycja BRL na rysunku + 2000m) czyli 3100m. W tym właśnie miejscu powinna być BRL dla pilota nadlatującego od DRL, jeśli nie uwzględni on nietypowego sposobu rozwinięcia DRL na tym lotnisku.
Nic nie rozumiesz. Zeszli ponizej minimow - co za roznica gdzie? Gdyby nie zeszli, to by nie mialo znaczenia gdzie jest radiolatarnia. Poza tym juz wielokrotnie bylo pisane w tym watku, zeby dac spokoj z tym "niestandardowym" polozeniem - nie ma standardu, jest to, co opublikowane na mapie.
Dokładnie. W tej chwili to już jest tylko dementowanie doniesień medialnych i ogólna dyskusja nt. całego systemu szkoleń, sytuacji w MON itp. Pytanie użytkowników z gatunku "życia i śmierci" o to, dlaczego byli tak nisko 1500 m. przed pasem, do czasu opublikowania raportu nadal będzie tylko pytaniem i nikt z udzielających się w tym wątku nie będzie na tyle kompetentny, żeby na nie odpowiedzieć. Kręcenie się w kółko wokół radiolatarni, TAWS, GPS itp. jest bezproduktywne, a sporo wiedzy jest już w tym temacie i nie wiem co jeszcze można analizować w związku z tym? Kolejne mapki, rysunki, symulacje też nam nic nowego nam nie powiedzą (przy całym szacunku dla kreatywności użytkowników), a będą tylko kolejnymi kreskami i wyobraźnią użytkowników, bo póki co nikt z nas nie zna zapisów z czarnych skrzynek żeby, próbować odtworzyć feralne podejście.
jas, molger, bedrzich, zwiereboj, saturn5, behemot i inni - dobrze, że od czasu do czasu stawiacie ten wątek z głowy na nogi.
Ja bardzo przepraszam, ale dopóki nie zostaną przedstawione oficjalne dane, błąd pilota, który sugerujesz, jest jak dla mnie tak samo prawdopodobny jak awaria maszyny. Albo powiem inaczej - na wypadek złożyło się wiele składowych, jak to zwykle w katastrofach bywa. Błąd człowieka? Pewnie tak ale niekoniecznie pilota.
Xaltuton - to nie awaria maszyny podjela decyzje o podejsciu.
Pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą.
Tam, gdzie jest błąd, jest wina. Nie może być tak, że pilot popełnił błędy, a jest niewinny. Pozostaje natomiast kwestia oceny stopnia winy: czy błąd został spowodowany lekkomyślnością, czy też wynikał z błędnych założeń, czy też z obiektywnych przyczyn np. w trakcie manewru itd. Innymi słowy, czy inny pilot w podobnych okolicznościach mógł popełnić podobne błędy.
[...OT..]
Dlatego nie zgadzam się z rozdzieleniem, że mógł to być błąd pilota, ale wina już nie. Jeśli był błąd (poważny), to jest wina. Pytanie tylko, czy było to spowodowane lekkomyślnością, czy obiektywnymi czynnikami. Ale nawet w pierwszym przypadku epitet mordercy, jaki gdzieś tam padł, na pewno jest przesadą
Ostatnio edytowane przez Raffij ; 29-04-2010 o 15:02 Powód: wymoderowano z OT. Przykład do niczego niepotrzebny.
nie jest moją intencją nikogo oskarżać ani obwiniać, chodzi mi tylko o to że jak ktoś popełnia błąd to jest tego winien, czy popełnia go świadomie czy nie.
oczywiście jestem też zwolennikiem tego aby poczekać na oficjalne informacje oraz raporty i na tej podstawie wyrabiać sobie zdanie czy wyrażać opinie - dlatego też do tej pory nie zabierałem głosu w tym temacie
Źródło: Prokuratura ujawniła cztery badane wersje katastrofy
Kolejny mamrot jak na moje... w 4 punktach zawarli jakieś kilkanaście rozpatrywanych wersji. Podejrzewam, że to wszystko na potrzeby uspokojenia opinii publicznej.Zamieszczone przez Gazeta
Ostatnio edytowane przez sniffer ; 29-04-2010 o 15:58 Powód: Zmiana formatowania
Pytanie w kwestii doświadczenia załogi i wcześniejszych postów dotyczących nalotu pilotów poprzednich głów państwa.
Z tego co wywnioskowałem, to przyczyną odejść ze specpułku doświadczonych pilotów były warunki finansowe ?
I jeszcze proszę o opinię nt Tu 154. Spotykam się z opiniami, że mimo 20 lat ten samolot nie był wcale taki zły. Podobno najszybszy, po remontach i udoskonaleniach komfort podrózy był na wysokim poziomie. Elektronika w kabinie pilotów dostosowana do standardów.
Tak to wygląda.
Czaban przyznał, że mjr Protasiuk na własny koszt odbył szkolenie na cywilną licencję komercyjną, co świadczy o tym, że też przygotowywał się do odejścia z 36-go. A to z kolei stawia pod znakiem zapytania spekulacje o ewentualne naciski z kabiny pasażerskiej. IMHO pilot, który ma już papier cywilny i przygotowuje się do odejścia może pozostać na takie naciski raczej niewzruszonym.
Ale to tez świadczy o tym, że NIE BYŁO SENSU inwestować w wyszkolenie pilotów bo im więcej nakładów tym szybciej odejdą do "cywila".
I to chyba jest główna przyczyna dość kontrowersyjnego poziomu nalotów i wyszkolenia. Bo chyba w tym momencie pojęcie "doświadczony pilot" jest pojęciem wzglednym.
Zakładki