Dużym błędem było dotankowanie KLM-u podczas postoju, to też sprawiło że był za ciężki żeby przelecieć nad Pan-Am
No z KLM'u to raczej nie był, po tym co stało się z samolotem i pasażerami zdjęcia ani kliszy raczej by nie odzyskali. Skądinąd jednak (w którymś filmie mówili), sam zlot takiej ilości samolotów, dodatkowo JumboJet'ów stał się dość dużą atrakcją dla okolicznych mieszkańców którzy na co dzień widywali najwyżej po kilka małych maszyn. Dlatego zrobiono wiele zdjęć a nawet filmów z tamtego dnia, mniemam, że stąd mogła być ta fotografia.
Poza tym, jeżeli ci z KLM'u poszli do terminala a z PanAm'u zostali, to prędzej byłby któryś z pasażerów PanAm'u
Dużym błędem było dotankowanie KLM-u podczas postoju, to też sprawiło że był za ciężki żeby przelecieć nad Pan-Am
A częśc opisanych wyżej zdjęc jest "zza płotu".
Oh, please nie dorabiajmy swoich własnych teorii... Co najwyżej ten fakt tłumaczy taki rozmiar pożaru, był jakimś tam elementem ciągu okoliczności, ale błędem? Błąd to takie działanie, które powoduje negatywne, przewidywalne skutki. Czy gdzieś w instrukcji 747 jest zapis "nie tankuj za dużo bo nie przelecisz nad innym samolotem na pasie"?
Jak wszystko inne z serii ACI znajdziesz to jako "Tenerife Disaster" na stronie:
AirCrash Investigations Full Episode
Katastrofa z 1977 miała wiele przyczyn, ale ja chciałbym wspomnieć o dwóch pośrednich: pogodzie i okolicznościach lądowania obu Jumbo Jetów.
Miałem okazję kilkakrotnie lądować na Los Rodeos, ostatnio pod koniec lipca 2010. Pogoda na kilka kilometrów przed lotniskiem piękna, z okien widać statki na redzie i ludzi opalających się na plażach, a tu nagle wlatujemy w gęste, deszczowe chmury. Nie wiem jaka była widzialność, ale na pasie chyba była grubo poniżej pół kilometra. Nasz ATR wylądował, ale Airbus z Madrytu, którym miałem kontynuować lot, już nie. Skierowano go na drugie lotnisko na wyspie, Reina Sofia, dokąd przewieziono nas z Los Rodeos autokarem. Podobno tego typu sytuacje związane ze złą pogodą nie należą tam do rzadkości.
Na Teneryfie żartują, że gdy planowano budowę lotniska na mapie zaznaczono krzyżykiem jedno miejsce, gdzie absolutnie nie należało tego robić. Tym miejscem było właśnie Los Rodeos, a decydenci omyłkowo uznali, że to miejsce uznano za idealne. Tyle anegdotka. Bez wątpienia panuje tam wyjątkowo specyficzny mikroklimat, a na dodatek jest otoczone wzgórzami, które zatrzymują chmury. Wraz z rozwojem technologii, rozmiarów samolotów i turystyki lotniczej podjęto decyzję o budowie drugiego lotniska na południu, w okolicy o dużo lepszych warunkach. Lotnisko to oddano do użytku półtora roku po katastrofie. Obecnie Los Rodeos obsługuje głównie loty krajowe i ruch między wyspami.
Obok pogody, drugim pośrednim czynnikiem był zamach na lotnisku Gando na Gran Canarii, dokąd zmierzały oba 747: amerykański i holenderski. Ten absurdalny przykład zapomnianego dziś walczącego separatyzmu kanaryjskiego sprawił, że samoloty będące w powietrzu skierowano do najbliższego (i jedynego wystarczająco dużego dla Jumbo Jetów w okolicy) portu na Teneryfie. Kontrolerzy na Los Rodeos nagle musieli przyjąć w trybie awaryjnym nie tylko oba 747, ale i kilka innych samolotów i przetrzymać je, do ponownego otwarcia Gando.
Obie te okoliczności, tzn. przymusowe lądowanie na lotnisku zapasowym, nieprzygotowanym do tej sytuacji oraz gwałtowne pogorszenie się pogody uniemożliwiające przy braku radaru wzrokową lokalizację samolotów zarówno z wieży kontrolnej, jak i między nimi samymi w znaczny sposób wpłynęły na tę katastrofę. Nie mam namiaru ujmować winy ani van Zantenowi, ani negować tragicznej okoliczności kluczowej transmisji radiowej dokładnie w tym samym momencie, ani szukać innych usprawiedliwień, ale warto też pamiętać o tych dwóch, w sumie obiektywnych czynnikach.
Jako ciekawostkę wrzucam dwie strony z hiszpańskich gazet z 29.03.1977 (w tamtym czasie gazety w Hiszpanii nie wychodziły w poniedziałki, wiec siłą rzeczy pierwsze prasowe doniesienia o niedzielnej katastrofie ukazały się dopiero we wtorek).
Edición del martes, 29 marzo 1977, página 1 - Hemeroteca - Lavanguardia.es
ABC (Madrid) - 29/03/1977, p. 1 - ABC.es Hemeroteca
Moze i obiektywne czynniki ale powiedzmy sobie otwarcie 2-iej lub 3-rzednej waznosci. W tamtych czasach nie bylo jeszcze radarow sledzenia ruchu samolotow na lotniskach (do dzisisj instnieja tylko na najwiekszych lotniskach) i tez samoloty startowaly/ladowaly i poruszaly sie po lotniskach w zblizonych warunkach meteo i jakos nikt na siebie na wpadal.
Jeszcze dramatyzmu całemu zdarzeniu dodaje to, ze jak podaje Bragg, gdy zaczynał sie taxiing KL i PA, a nawet w pierwszej fazie gdy obydwa jechały po pasie, było wszystko znakomicie widac. tylko obok niepokojąco szybko nasuwały sie chmury...
W samej rzeczy. Można to porównać (może trochę laicko) do zaworu bezpieczeństwa. Co by się nie działo w całym układzie hydraulicznym, co było przyczynkiem a co zbiegiem okoliczności on MA ZADZIAŁAĆ. On jest właśnie po to, żeby definitywnie ograniczyć ryzyko tam, gdzie splot innych wydarzeń jest nieprzewidywalny.
Zdjęcia z linku, który podałem wcześniej mógł zrobić pasażer KLM. Mogła to być albo Robina van Lanschot, która została w terminalu, albo jakiś pasażer, który mógł np. zgubić taśmę w terminalu - ta wersja jest dla mnie mało prawdopodobna (pewnie uznacie mnie za świra, że bardzo wnikam w szczegóły ;P). Drzwi pokładu Pan Am były otwarte i pasażerowie mogli wyjść na zewnątrz, ale nie do terminalu - wtedy koleś pstryknął fotkę. Nie zapominajmy, że na Teneryfie tego dnia było z deczka wiele samolotów przekierowanych na to lotnisko. Te zdjęcia mógł zrobić każdy, oprócz osoby, która trzymała aparat na pokładzie KLM.
On ma rację. Faktycznie, duża ilość paliwa nie pozwala na szybki rozbieg i podniesienie się. To faktycznie ilość ponad 55 ton paliwa wywołała katastroficzny pożar. Ale z wiadomych mi źródeł, kapitan KLM-u tankował paliwo podczas przyjmowania pasażerów. To jest niedozwolone.Oh, please nie dorabiajmy swoich własnych teorii... Co najwyżej ten fakt tłumaczy taki rozmiar pożaru, był jakimś tam elementem ciągu okoliczności, ale błędem? Błąd to takie działanie, które powoduje negatywne, przewidywalne skutki. Czy gdzieś w instrukcji 747 jest zapis "nie tankuj za dużo bo nie przelecisz nad innym samolotem na pasie"?
Kontrolerzy na wieży słuchali transmisji meczu Hiszpania - Węgry i nie skupiali się na pracy.
Radzę przeczytać sobie raport Subsecretaria de Aviacion Civil Hiszpanii - jest ciekawy. Zwala winę na holenderskiego captaina. W raporcie Holendrów, Holendrzy zwalają winę na hiszpańskich kontrolerów (ich "zdolności językowe"). Amerykanie wydali odrębny raport ALPA, też ciekawy.
Zakładki