1000 godzin w cztery lata?!
Wypadek szybowca w Lesznie - Lotnicza Polska -
Więcej zdjęć(...) pilot rozbitego szybowca - ASG 29E, był jednym z zawodników biorących udział w zawodach szybowcowych, które rozegrano w ostatnim tygodniu na terenie CSS Leszno. Dzisiaj, korzystając z dobrej pogody, mężczyzna planował wykonać krótki przelot. Niestety w trakcie lotu stracił kontrolę nad szybowcem, co spowodowało, że podjął decyzję o awaryjnym opuszczeniu kabiny i lądowaniu na spadochronie.
- Z wstępnych informacji wynika, że pilot utracił możliwość sterowania szybowcem. Lot trwał około 15-20 minut. Mężczyzna wyskoczył na spadochronie i bezpiecznie wylądował na polu uprawnym - powiedział redakcji Robert Koralewski, Szef Wyszkolenia Aeroklubu Leszczyńskiego.
Pilot to 38-letni mieszkaniec województwa małopolskiego. Mężczyzna jest członkiem Aeroklubu Podhalańskiego. Na szybowcach lata od czterech lat. W powietrzu spędził łącznie ponad 1000 godzin.
Szybowiec rozbił się na polu uprawnym między Zaborowem a Henrykowem. Na miejscu wypadku pracuje obecnie lokalna policja. Do Leszna udali się już przedstawiciele Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Pozdrawiam
Konradeck
Nigdy nie pozwól, by samolot zabrał Cię w miejsce, którego Twój umysł nie odwiedził w ciągu ostatnich 5 minut.
Spokojnie zrobi w cztery lata.
Równie dobrze może być szybowcowym od 4 lat i turystycznym od 10 Nie sprecyzowano czy to 1000h jest tylko na szybowcach.
raport końcowy:
http://pkbwl.mir.gov.pl/files/0/1795437/20120515RK.pdf
czy ktoś słyszał o jakiejś akcji przeglądu stateczników ASG29? Na oficjalnych stronach producenta zastanawiająca cisza na ten temat...
Godny szacunku skok pilota przy prędkości pionowej 73 m/s
Zastanawiajace, ze producent wykonuje ten sam element w dwoch egzemplarzach tego samego szybowca na dwa rozne sposoby, z czego jeden az sie proszacy o usterke, i ze PKBWL po stwierdzeniu tego w raporcie nie zwrocila sie do producenta o wyjasnienie, ze o zaleceniu kontroli innych latajacyh egzemplarzy nie wspomne...
Zdaje mi się, że polska komisja może niemieckiemu producentowi... no właśnie. Przekazali informacje do EASA i Bundesfluguntersuchungu, niech oni się z nim bujają.
Jak na moje laickie oko, nie da się tego sprawdzić bez rozcięcia elementu szybowca. No chyba, że fakt zastosowania wyważenia masowego z tymi prętami stalowymi (i dużą ilością kleju wokół nich) jest jakoś odnotowany w dokumentacji, wtedy możnaby uziemić szybowce nie stosujące tego rozwiązania. Jeśli nie jest to nigdzie napisane, tylko fabryka robi "jak chce", to kicha... Po to jest raport, żeby użytkownicy wzięli go sobie do serca - i ewentualnie kopali w ... dostawcę, niech im wymieni wadliwy element.
Zgodze sie ze Komisja moze producentowi co najwyzej nafikac - i to chyba niezaleznie czy niemieckiemu czy polskiemu - niemniej jednak skoro wniosek z raportu wskazuje na blad konstrukcyjny, zalecenie "sprawdzic chociazby latajace w Polsce egzemplarze w sposob uzgodniony z producentem" powinno sie IMHO w raporcie znalezc. Gdyby w ktoryms, dla przykladu, eurolotowskim dashu rozpadlo sie smiglo i stwierdzono by wade konstrukcyjna, czy pozostalo by to bez echa? Choc to juz bardziej rola nadzoru niz wszelakich komisji...
Na forum szybowców.com jest info, że paru polskich właścicieli ASG29 sprawdzało (pewnie nieinwazyjnie) ten element w swoich szybolach i ponoć też jest to zrobione bez wyważenia - jak w egzemplarzu, który się rozbił. Natomiast w nowym D-KCEI jest już 'po bożemu'. W każdym razie widać jakoś da się sprawdzić
Da sie to sprawdzic banalnie prosto w pracowni radiologicznej pierwszego lepszego szpitala (im mniejszy szpital, tym latwiej ).
Sprawdzenie wykonuje się przy użyciu skanera ultradźwiękowego.
Absurd, żeby właściciel musiał sam wymontowywać i nosić część szybowca na jakieś nielegalne prześwietlenia po szpitalach celem uniknięcia śmierci w wypadku. A gdzie odpowiedzialność konstruktora i producenta?
Pelna zgoda.
Z drugiej jednak strony, w tym konkretnym przypadku - gdybym byl szczesliwym zaposiadaczem rzeczonego szybowca - w ciagu kilku chwil mialbym 100% odpowiedz co tam siedzi w usterzeniu. I jesli sie upierasz to mozna to zrobic w pelni legalnie, oplata pewnie nie bylaby wyzsza od standardowego zdjecia rtg. Sa prywatne zaklady radiodiagnostyki (podejrzewam, ze i CT tez daloby sie zrobic, koszt rzedu 500,- PLN, tylko po co?)
Ostatnio edytowane przez egon4x4 ; 11-04-2014 o 12:33 Powód: zapomnialem cytatu ;-)
Przy użyciu przemysłowego skanera. Korzysta się tu z właściwości wpuszczonej do materiału fali ultradźwiękowej, która przy przejściu przez granicę dwóch różnych ośrodków, ulega częściowo odbiciu. To odbicie rejestrowane jest jako echo na wyświetlaczu skanera. Odpowiednie skalibrowanie urządzenia pozwala określić wymiary geometryczne i położenie nieciągłości w objętości badanego materiału.
Rodzaj materiału można określić dzięki temu, że różne materiały cechuje inna prędkość rozchodzenia się fal.
Dzieki za wyjasnienia - dokladnie na tej samej zasadzie dzialaja tez medyczne USG
Robi sie OT, ale ciekawym, jak sie ma taki przemyslowy skaner do medycznego? Podejrzewam, ze ten pierwszy jest modyfikacja tego drugiego (bo i z niego wyewoluowal). Jakie maja takie "przemyslowe" skanery czestotliwosci glowicy?
A co do meritum: biorac pod uwage jakosc uzyskiwanego obrazu USG (nawet wspolczesnych generacji, o niebo lepszych od poprzednich) i slinie skazona subiekrywnoscia operatorA INTERPRETACJE to, w tym konkretnym przypadku (celem jednoznacznego 100% potwierdzenia, czy jest wywazenie masowe, czytaj: kawal metalu w stateczniku/sterze, czy tez nie), zdecydowanie preferowalbym zrobienie zdjecia rtg.
Twardy dowod w garsci (literalnie czarno na bialym), w polaczeniu z raportem PKBWL, dawalby argument nie do odparcia w ew. sporze z producentem.
Niestety fakt, ze nie jestem szczesliwym posiadaczem przedmiotowego ASG 29E czyni te dywagacje teoretyzowaniem jeno...
BTW. Znajomy radiolog przeswietlal sobie narty, jak mu cos tam nie banglalo.
Zakładki