Taki pacjent to chyba największy koszmar zespołu HEMS. Dobrze, że skończyło się bezpiecznym lądowaniem i delikwent nie zrobił większej krzywdy/szkody...
Taki pacjent to chyba największy koszmar zespołu HEMS. Dobrze, że skończyło się bezpiecznym lądowaniem i delikwent nie zrobił większej krzywdy/szkody...
"If you believe safety is expensive, try an accidet!"
Takiego pajaca powinni zostawić, żeby pieszo szedł jak taki "chory", że ma siłę kozaczyć. Współczuje załodze i dobrze, że tylko tak się to skończyło. 2,6 promila, uderzenie w drzewo, a na koniec awantura w śmigłowcu...Brak słów.
Też mam taką opinię, żeby go zostawić, ale z drugiej strony to też człowiek - w dodatku dzięki % z zaburzonym światopoglądem…Pamiętaj o tym!
Ostatnio miałem okazję brać udział w udzielaniu pomocy facetowi, od którego mocno było czuć alkohol, a delikwent wyszedł sobie pod pędzącego tira. Gadanie świadków nad głową, że facet pijany i sam sobie winien wcale nie pomaga nad "zaopiekowaniem" się pacjentem do przyjazdu ZRM.
"If you believe safety is expensive, try an accidet!"
Ten człowiek jest potencjalnym mordercą na drodze i przez jego "światopogląd" mogła/może zginąć osoba, która ma przed sobą całe życie, która kogoś kocha i ktoś kocha ją. Podziwiam Twoje miłosierdzie, ale ja takiemu [ tutaj każdy może sobie wpisać co uważa] nie współczuje nawet odrobinę. W Polsce już dawno powinno się zrobić porządek z takimi "kierowcami".
Być może to kwestia miłosierdzia. Też każdego, który zagraża mi, Tobie i innym z powodu swojej nieodpowiedzialności najchętniej usunąłbym ze społeczeństwa, ale jakoś tak mam, że ciężko mi też przejść obojętnie obok takich sytuacji. Piszę o tym, gdyż tknęło mnie to zdarzenie do głębszych refleksji na temat społeczeństwa, w którym żyję i na którego pomoc liczę. Taki trochę off od tematu, ale myślę że warty refleksji.
"If you believe safety is expensive, try an accidet!"
Masz rację, nie możemy przechodzić obojętnie kiedy drugi człowiek potrzebuje pomocy ( nawet jak jest pijany), ale nie możemy również jego zachowania usprawiedliwiać procentami. Twoja wypowiedź zabrzmiała dokładnie jak typowo polskie : "zrobiłem źle, ALE bylem pijany". Takie zachowania trzeba piętnować, a nie je usprawiedliwiać.
Faktycznie mogła tak zostać odebrana, aczkolwiek nie usprawiedliwiam. Z całą stanowczością potępiam.
Odnosiłem się tu do tego, że nie wolno nam przechodzić obojętnie, gdyż ktoś jest pijany - taki był cel mojej wypowiedzi.
Rzeczywiście usprawiedliwianie jest trochę typowo polskie - w końcu ile żon pozwala na jazdę swojemu mężowi w stanie nietrzeźwości.
"If you believe safety is expensive, try an accidet!"
A jak spotkacie przyszłego ojca, wracajacego z pępkowego, który zorganizował imprezę za zarobione pieniądze jako lekarz i został potrącony na pasach? Tez na niego trzeba napluć, bo to jego wina?
Swoją drogą, ciekawe czy będzie musiał płacić za akcję śmigłowca...
Nikt tu nie mówi o pluciu. Mowa o potępianiu/napiętnowaniu sytuacji, kiedy ktoś naraża siebie i innych na niebezpieczeństwo. Sytuacje mogące doprowadzić do tragedii należy dusić w zarodku - reagować. W przypadku gdy takie zdarzenie ma miejsce należy również reagować - pomagać.
Ot cała moja filozofia.
"If you believe safety is expensive, try an accidet!"
Panowie!
Chyba co nieco mylicie pojęcia. Czym innym jest pomoc udzielona lub nie (w zależności od widzimisia) przez postronną osobę, a czym innym pomoc udzielana przez załogę LPR czy inny Zespół Ratownictwa Medycznego w ramach wynonywania obowiązków służbowych. Współczucie ani miłosierdzie nie ma nic do tego. Niestety taki to zawód i ryzyko wpisane w niego. Statystyka i prawo wielkich liczb są nieubłągane. Na ileśtam przypadków musi trafić się jeden sk....n, a oni muszą i jemu udzielić pomocy. Nawet jak jest w drebiezgi piajny i "sobuie tego ku... nie żyszzzy". Powiem więcej - zwłaszcza w takim przypadku. Bo nie udzielając mu pomocy i np pozostawiając gdzieś jako osobę bezradną narażają się na zarzuty. Oświadczenie woli takiego pacjenta o odmowie zgody na udzielenie mu pomocy może być wzięte pod uwagę, ale dopiero po wytrzeźwieniu.
Że nie wspomnęo takim szczególe, że jako sprawcę wypadku należało gościa "zabezpieczyć" dla potrzeb postępowania dowodowego.
Ale żeby nie było - ja bym go chętnie podwiesił na toboganie pod tym śmigłowcem. Jakby mu synapsy przewiało, to by zaraz wyszedł z pomroczności.
I mam nadzieję, że prokurator i sąd wezmą pod uwage całokształt, a nie tylko jazdę po pijanemu.
A płacić za akcję śmigłowca nie będzie musiał, podobnie jak tysiące innych ratowanych co dzień pijaczków, bo to Pogotowie Ratunkowe. Opłacane z budżetu państwa. Czyli z kieszeni tamtego pana i tej pani. I Waszych...
Oczywiscie ? a niby kogo ? kierowcy, ze pijany wszedl mu przed maske majac zaburzone wszystko .. poczawszy od oceny sytuacji a koordynacji ruchowej skonczywszy.
Stac kogos na popijawe i swietowanie ?? To niech nie przepija wszystkiego tylko zostawi sobie na taksowke powrotna do domu
No, a kogo innego? Sam wszedł na pasy pijany to sam jest sobie winny.
Dokładnie tak. Nasz kraj słynie z zamiłowania do alkoholu, słynie również z tego, że spożywa go w nadmiarze. Dodatkowo jazda po pijaku jest naszym sportem narodowym, ale najgorsze jest w tym wszystkim to, że cierpią osoby niewinne. Bardzo często wypadek powoduje pijany, jemu nic nie jest, a na miejscu ginie osoba lub nawet kilka. On dostaje jakiś śmieszny wyrok, gra na playu, ogląda dvd, poznaje nowych kolegów w więzieniu, a po wyjściu robi to samo. Po serii wypadków z udziałem pijanych kierowców politycy głośno zapowiadali szereg zmian. Jak zawsze kiedy szum medialny ucichł i zajęto się Trynkiewiczem oraz Krymem entuzjazm rządzących ( oraz opozycji, żeby nie było) opadł. A jak jeździli pijani tak jeżdżą, a teraz dodatkowo już nie tylko sprawiają kłopoty na drodze, ale jak widać na tym przykładzie nawet w powietrzu.
Nie zapominajcie Panowie (i Panie) że to przypadek i każdego umoralniacza może to spotkać - nie przy helikopterze ale przy autobusie czy pociągu na stacji. Nie pod wpływem % , a pod wpływem jakichś leków bo się akurat leczycie.Ale żeby nie było - ja bym go chętnie podwiesił na toboganie pod tym śmigłowcem. Jakby mu synapsy przewiało, to by zaraz wyszedł z pomroczności.
Nie, nie bronię gościa ale uwierzcie mi że jak już wytrzeźwieje to będzie żałował tej kary którą zapewne dostanie.
No chyba, że jest idiotą pokroju JP pokolenia czy jak to się tam zwie.
Tyle ode mnie, pozdrawiam.
Jest różnica między osobą biorącą leki, a kimś kto za przeproszeniem schlał mordę na 2,6 promila i wsiadł za kierownicę.
Ależ oczywiście, że będzie żałował, bo ta kara utrudni mu życie na jakiś czas. Po jej odbyciu jest bardzo prawdopodobne jednak, że zrobi dokladnie to samo ( było już wielokrotnie głośno o takich przypadkach).
Pokolenie tu nie ma nic do rzeczy. Tego typu akcje robią ludzie zarówno w wieku 18 lat jak i 60.
Skoro mój poprzednik mówi o lekach to pozwolę sobie na zwrócenie uwagi, iż faktycznie część leków czy chorób wywołuje stany, w których osoba zachowuje się jak pod wpływem alkoholu, a tak naprawdę jest w stanie zagrożenia życia.
Będę dumny i szczęśliwy jeśli ktokolwiek z czytających to następnym razem, kiedy zobaczy leżącego człowieka sprawdzi jego stan, nim powie sobie pod nosem "pijaczyna" i pójdzie dalej. :-)
"If you believe safety is expensive, try an accidet!"
"Jest różnica między osobą biorącą leki, a kimś kto za przeproszeniem schlał mordę na 2,6 promila i wsiadł za kierownicę"
Gdyby sprawa nie była nagłośniona to byś takich rzeczy nie wypisywał ale niestety niektóre leki też tak działają, a nawet gorzej.
Nie zmienia to faktu, że gość zawinił i to czy Ty Scorpio przedstawisz swoje zacne prawdy takie jak ja już tu nie ma nic do rzeczy, nikt na tym świeci nie jest nieomylny. Nie zdarzyła Ci się żadna wpadka nigdy? - gratuluję ale nigdy nie mów nigdy.
I Twoje podejście też nie ma tu nic do rzeczy.
P.S. - po wypadku malezyjskiego samolotu to forum stało się kłębkiem nerwów i odgryzania się (jeśli słowo pisanie nie jest po "mojej" myśli to "mu/jej" napiszę!).
Kiedy 31 grudnia wieczorem dotarłem na najbliższy SOR w stanie szoku i z fatalną i zagrażającą życiu raną uda i pośladka spotkałem się już na recepcji z kpiącymi uśmieszkami i komentarzami w stylu "ofiara Sylwestra". Początkowo odmówiono mi znieczulenia. Usłyszałem, że "w Pańskim stanie to raczej zbędne". Moje życzenie zbadania alkomatem w celu ustalenia, czy jestem trzeźwy zostało zignorowane. Wezwany z oddziału chirurg w trakcie zamykania naczyń pozwalał sobie na głośne komentarze na temat pijaków i tego że wychodzą z traumy bez szwanku. Dodam tylko, że ostatni raz spożywałem alkohol jakieś 50 dni przed tym zdarzeniem. Ale nikt w to nie uwierzył. Zarośnięty, zakrwawiony staruch, który nie przywiązuje wagi do odzieży to przecież bezdomny pijak. Mam obrzydliwą, nieestetyczną bliznę jakby mnie cerowała krawcowa albo dr Frankenstein.
Polska służba zdrowia i ratownic two to kpina. żal.pl
Dla kontrastu na oddziale ratunkowym Cook County Hospital w Chicago czekałem na zszycie brody po wypadku 3 godziny. Ale nikt nie szydził, nikt nie insynuował pijaństwa. Ani mnie ani bezdomnemu przede mną. I nikt po 2 latach nie domyśliłby się miejsca urazu i szycia.
A to szpital dla hmm... ubogich czarnoskórych.
Rozmawiamy o pijanych kierowcach i nie wiem po co mieszacie w to leki. Moja zacna prawda jest taka, że nie akceptuje zachowania ludzi, którzy pod wpływem alkoholu siadają za kierownica. To nie jest żadna wpadka tylko skrajna głupota i narażanie życia innych. I nie ma najmniejszych szans żeby ktoś mnie przekonał, że jest inaczej.
Malezyjka jeszcze sobie szczęśliwie latała po niebie, a na tym forum nie brakowało burzliwych dyskusji i to dużo bardziej ostrych jak ta nasza.
Zakładki