Oj, warto było przejechać prawie 3 tyś km, i prawie nie spać dwie noce aby być w Volkel - impreza miażdży !!!
Bardzo fajna organizacja imprezy, parking tuż obok lotniska, wejście free, tuż za bramami rozdawali program imprezy, upominki itp.
Statyka może nie jakaś imponująca, ale z kilkoma fajnymi maszynami, np 2 x A-7 Corsair, oraz F-16 w okazjonalnych malowaniach, F-104, po drugiej stronie lotniska możliwość wejścia do C-17 i Chinooka.
Minusem było ustawienie statyki pomiędzy publicznością a pasem startowym - oglądanie startów i lądowań było mocno utrudnione.
Ale poza tym co działo się na pasie, ważniejsze było to, co działo się w powietrzy, a działo się... aż za dużo :)
Od 9 do 17 praktycznie bez przerw, nie bardzo był czas, aby spokojnie przejść statykę, o wyjściu na jakieś jedzonko lub piwko nie wspominając. Jak u Hitchcooka - zaczęło się od trzęsienia ziemi (przelot i lądowanie F-4 Phantom oraz pokaz Viggena w sobote na początek pokazów, niedzielny przedpołudniowy występ Red Arrows), a potem napięcie tylko rosło.
Maszynami i grupami które były w powietrzu można by spokojnie obdzielić kilka imprez lotniczych!!
Jeśli cos co latało nie miało dopalacza, to była to albo grupa akrobacyjna, albo Apache lub Chinook, hehe :)
Ok 14-15 pojawiło się lekkie zmęczenie tempem pokazów w powietrzu, a tu w planach jeszcze PdF, Frecce, Delta Ramex, Hornet, Patrouille de France... Uff... super sprawa.
Zdecydowanie jedna z najlepszych imprez na których byłem, obok ostatniego Airshow w Kecskemet.
Wielkie dzięki dla Artura, Michała i 2 Tomaszów, za transport i wspólny udział w imprezie.