Nie wiem czy można to porównać... w szkoleniu PPL(A) trzaska się dużo lądowań, ćwiczy sytuacje awaryjne itd.
Na prawie jazdy uczysz się raczej przestrzegania przepisów i machania drążkiem zmiany biegów żeby nie gasł ;-)
Inną sprawą jest, że raczej (mam nadzieję) żaden normalny instruktor nie wypuści swojego ucznia na samodzielne loty jeżeli nie jest pewny, że ten (i samolot) z nich wróci w jednym kawałku.
Jak coś Ci nie idzie to wyjdzie to w trakcie szkolenia i będziesz miał przedłużane ćwiczenia aż będziesz wykonywał dany element bezpiecznie.
Sprawdzenia, egzaminy wewnętrzne itp.
A prawo jazdy? Wsiadasz, odjeździsz swoje i Cię wysyłają na egzamin, który jak nie masz umiejętności to możesz zdać szczęśliwym trafem, w lotnictwie nikt Cię nie puści na egzamin państwowy jak nie uważa, że możesz go zdać dzięki umiejętnościom nabytym na kursie.
Jedna sprawa to bezpieczeństwo a druga... niepotrzebny kłopot dla ośrodka! ULC mniej lub bardziej przygląda się ośrodkom szkolącym i jak zobaczy, że gdzieś się, mówiąc kolokwialnie, uwala dużo egzaminów (czy to teoretycznych czy praktycznych) to wpadnie na audyt.
Dlatego mało kto zaryzykuje wystawienie Ci jakiejkolwiek rekomendacji w ciemno kiedy Cię nie zna, nie sprawdzi.
Co do pytań.
1) Nic.
2) Po minimum określonym przez HT ośrodka.
W praktyce raczej nie daje się od razu po PPLce samolotu na lot z pasażerem. Jest to dodatkowy element rozpraszający, tak jak nie jest dobrym pomysłem latanie w szkolenia nad miejsca, które są dla nas... ważne (jak dom rodzinny np.) bo taka "świeżynka" będzie się gapić na dom a nie na instrumenty, horyzont itd.
Niestety trafiają się lotnicy z licencjami, którzy doprowadzają się sami do niebezpiecznych sytuacji w ten sposób, kręcą coraz większe kółka nad domem aż do zwalenia się itp. Nie chcę tutaj nic oceniać ale po opisie wypadku z tego roku w Bielsku mogło być podobnie.
3) Tematem na długą, niekończącą się dyskusję ;-) Ilu pilotów tyle odpowiedzi. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek i realna ocena możliwości tak swoich jak i samolotu :-)
Zakładki