Witam kolegow,
ciekawy watek, pozwolcie dodac swoje 3 grosze.
Jestem pilotem PPL , latam w UK, nie mam za soba zadnego doswiadczenia lotniczego z Polski. Czytajac powyzsze wypowiedzi mam wrazenie ze w calym tym watku "Politech Rzeszowska a reszta swiata" uzywane jest jakies przestarzale , schematyczne myslenie typu wyksztalcenie kontra jego brak.
Pilot ma umiec latac, nawigowac i komunikowac sie , cytujac angielskie porzekadlo. Do tego naprawde nie trzeba 5 czy iles tam lat nauki na wyzszej uczelni.
Czytalem gdzies artykol o pilotach ktorzy zalozyli jedna ze szkol latania w Lodzi (chyba) .Jeden z nich zrobil licencje w mlodym wieku za granica. Nastepnie w Polsce duzo latal bo, jak mowi, byly problemy z pilotami z dobrym angielskim.
Tu gdzie mieszkam ludzie robia PPL, potem lataja godziny, w miare posiadanych pieniedzy. W miedzyczasie pracujac normalnie, majac rodziny, inne obowiazki , kredyty do splacenia itp, itp. W miedzyczasie zapisuja sie na kurs teorii do ATPL, gdzie nikt nie żąda dyplomu ukonczenia studiow, czy matury czy inych kwitow, (oprocz pokwitowania wplaty za kurs )
Potem zaliczaja kolejne stopnie az do wymarzonego frozen ATPL i zaczynaja sie kolejne schody w postaci interview o prace i "sprzedania siebie"
Sa linie jak np Netjet , ktore od poczatku preferuja kandydatow z wyzszym wyksztalceniem ale w innych kryteria co do studiow nie sa takie ostre.
Praca pilota to nie tylko Lot, czy Eurolot. Co z liniami cargo, regionalnymi przewoznikami, ciagnieciem banerow reklamowych nad plazami, nocnym wozeniem tulipanow z Holandii na poranny targ w Camden, wodnymi taxi na malediwach, czy tam tez zawsze wygra ze mna tajemniczy absolwent z PR ???
mam nadziej ze cos sie jednak znajdzie
Zakładki