Hej,
Nie wiem czy to dobry dział, jak nie to proszę moderatora o przeniesienie posta.
Właśnie obejrzałem na Planet HD program "Katastrofy lotnicze: Sprawdzian bezpieczeństwa".
Poruszony tam był problem z pay to fly. Chodzi o to że piloci po szkole bez doświadczenia na samolotach liniowych(nie jestem ekspertem ale chodzi chyba o licencje ATPL frozen) nie są wstanie znaleźć pracy bo linie lotnicze wymagają min. 500 godzin nalotu. Jednym z przypadków było pilot po, jak to tam określili, elitarnej szkole lotniczej ESMA który od 1.5 roku nie może znaleźć pracy i pracuje w kinie jako sprzedawca popcornu.
Jako przyczynę tego stanu rzeczy były podany "system" pay to fly. Chodzi o to że pilot musi płacić pośrednikowi który wynajmuję go linii lotniczej aby wylatać te rzeczone 500 godzin. Opowiadał o tym francuski pilot co zapłacił za to 53000 euro za wylatanie 500 godzin na A320. Latał u polskiego przewoźnika. Mówił że on miał jeszcze bo miał umowę o prace opiewającą na 1600 pln miesięcznie.
Z tego co przedstawili w tym programie system działa tak że są firmy pośredniczące co wyszykują pilotów a potem wynajmują ich linią lotniczą które szukają taniej siły roboczej, wymienione zostały TunisAir, VietnamAir i greckie linie które nie dawały umowy i żądały kasy w gotówce .
Mówili że w części krajów praktyka ta jest nielegalna.
Spotkał się was ktoś z czymś takim? Generalnie myślałem że jest dość duże zapotrzebowanie na pilotów na rynku.
Szczególnie uderzył mnie polski wątek, gdzie bohater programu mocno skarżył się na polskiego przewoźnika, mówiąc o 18 godzinnym dniu pracy, podróży autobusem między lotniskami. Myślałem że czas pracy pilota jest dość mocno regulowany i kontrolowany.
pozdrawiam
Luce
luce
Wystarczy pobieżnie rzucić okiem na forum, żeby znaleźć odpowiedni wątek: Płacenie za latanie czyli dokąd zmierza lotnictwo?
Znajdziesz tam wszystkie odpowiedzi na swoje pytania. Miłej lektury.
Zakładki