To ja napiszę na dzień dobry.
Leciałem raz, z DUS do WAW. Canadair 900ER D-ACNF w lipcu 2010.
Trasa i okoliczności być może nienadzwyczajne na osobny opis, ot zwykły klasyczny powrót do domu "z przesiadką w jedynym słusznym kraju". Ale jeśli chodzi o standard to chyba najsłabszy lot moim życiu.
Samolot niemal pełny, ciasno, niewielkie odstępy między fotelami, mało miejsca na bagaż zarówno w nogach jak i nad głowami, klaustrofobicznie i dużo gorzej niż w Saabie 2000, Dashu 8-100, ATRce czy Embraerze 145.
Ohydny catering w postaci napompowanej starej buły ze zjełczałym masłem i nadpsutą szynką, serwowany przez megaopryskliwy, niesympatyczny, znudzony i nieuprzejmy personel pokładowy: szefowa o polskim nazwisku która nie robiła nic od powitania do pożegnania i ani słowa po polsku do nikogo nie powiedziała (samolot leciał do WAW i był pełen Polaków) + steward, który rozdawał kanapki, robił demo, zbierał śmieci, a jedynymi słowami które powiedział było "Cheese or Ham?", z miną osoby, której wręczono wypowiedzenie. W sumie ponad 80 razy to powiedział, bo tylu było pasażerów w tym rejsie. CC mogłoby w ogóle nie być równie dobrze.
Dla stewardes i stewardów jestem wyjątkowo wyrozumiały, ale tym razem pierwszy raz w życiu opadła mi szczęka.
Przypomniał mi się film "Szkoła Stewardes" i sfrustrowane miny tych, co trafili do sekcji commuter :/
Gdyby to był lot z Dusseldorfu do Munster to może ok, taki latający tramwaj, ale nie na prawie 2 godziny dla osoby, która wraca do domu z daleka.
I nie dam sobie już nigdy zrobić wody z mózgu, jak Niemcy będą wytykać Polakom, że produkt EuroLOTu nie dorasta poziomem do Star Alliance.
Jeden lot, a Eurowingsa (i CRJ) będę unikał jak tylko możliwość. Aż strach pomyśleć, że SAS wysyła czasem te latające imadła na trasę Kopenhaga-Madryt (ponad 3h lotu!)
Zakładki