Witam wszystkich.
Jako że jest to mój pierwszy wpis na tym forum proszę o wyrozumienie i cierpliwość . Wprawdzie już od samego powrotu z wakacji w sierpniu nosiłem się z zamiarem zamieszczenia krótkiego sprawozdania z podróży ale dopiero teraz udało mi się złapać kilka wolnych chwil na zebranie wspomnień i materiałów i zamieszczenie ich na tym forum z mam nadzieję korzyścią dla potencjalnych podróżujących do tej samej destynacji i wszystkich innych fanów lotnictwa i podróżowania w dowolnym zrozumieniu tego słowa.

Tyle tytułem wstępu.

Grecja jest generalnie moją (i mojej szanownej małżonki) ulubioną destynacją urlopową i zgodnie z tym już od kilku lat kolektywnie, całą 4-osobową rodzinką podróżujemy tam i z powrotem. Zaszczytu tego dostępowaliśmy tylko za pośrednictwem polskich lub spolszczonych przewoźników w rodzaju Centralwings, Air Italy Polska a w tym roku exCentralwings czyli LOT Charters. Nie wgłębiając się w dominujące w tej dziedzinie stereotypy osobiście mam jak najlepsze zdanie o naszym krajowym przewoźniku. Nie wdajać się w zawiłości moich osobistych spostrzeżeń w tej materii powiem tylko że zarówno wylot z Warszawy jak i lot powrotny do Warszawy wyruszył z dokładnością do 5 minut, trwał dokładnie tyle ile miał trwać i zakończył dokładnie tak jak miał zakończyć tj przyziemieniem w planowej destynacji.


Boarding w Warszawie, w SP-LLE zajmuję miejsce przy oknie z widokiem na E170

Po starcie z Warszawy o godz 16 po około 20 min (co lubię w B737) samolot wyrównał lot na FL330 aby w przybliżeniu utrzymać tę wysokość aż do zniżania w Grecji. Pilot poinformował przez głośnik o nieznacznej zmianie kursu spowodowanej lokalnymi burzami w Rumunii i na terenie Karpat. Poza tym lot był ekstremalnie spokojny, co się rzadko zdarza nawet podczas dobrej pogody właściwie pozbawiony nawet drobnych wstrząsów i wibracji.


Na zdjęciu tego nie widać ale ten oddalony o ok 100 km gdzieś nad Rumunią lub Węgrami "grzyb atomowy" to słup chmur o wysokości sporo przekraczającej nasz poziom przelotowy, (myślę że właśnie to miał na myśli pilot mówiąc wcześniej o konieczności zmiany trasy)


Gęste chmury tworzące nieziemskie formacje poniżej utrzymywały się poniżej aż do wlotu nad Morze Egejskie


To nie artefakt na szybie ani gigantyczna ryba młot tylko mała wyspa gdzieś na północnym Morzu Egejskim w okolicach Limnos (pomimo wnikliwej analizy Google Earth niestety nie udało mi się jej zidentyfikować).
A tak na marginesie to szybom w LLE przydałoby się porządne mycie.


I właśnie w takiej miłej i sympatycznej atmosferze po kilkunastu minutach zniżania przelatujemy nad centralnym punktem wyspy KOS (gdzieś prawie pod nami jest lotnisko) aby zaraz później zrobić lewy skręt 180 stopni i wejść na prostą przed profesjonalnym i prawie nieodczuwalnym przyziemieniem (jak oni to robią przy takiej prędkości ?) na pasie 32 lotniska w Antymachii na wyspie KOS. W oddali widoczne przewężenie wyspy i charakterystyczny "ogon krewetki" z widoczą górą Zini o wysokości do 500 m npm


Wysiadamy z samolotu ok 20.30 czasu miejscowego i... ze ździwieniem zauważamy że wcale nie jest gorąco (?!). Nie to niemożliwe przecież to Grecja, tyle pieniędzy zapłaciliśmy żeby mieć morderczy upał a tu chilli. Bez obaw temperatury w ciągu dnia bedą przekraczały 35 st C w cieniu. Lotnisko jest na wysokości ok 100 m npm i gdy zachodzi słońce zrywa się z lekki wiatr znad morza który niesie chłodniejsze od rozgrzanych mas powietrze. Ostatni rzut okiem na maszynę i już jedziemy autobusem do oddalonego o 100 m wejścia do terminalu lotniska na KOS. Na miejscu niespodzianka - witają nas ludzie w maskach, wszyscy przechodzą przed skanerem wykrywającym podwyższoną temperaturę ciała. Dodatkowe środki ostrożności niewątpliwie podyktowane są zwiększoną liczbą zachorowań na świńską grypę w Grecji.

Zdjęć z pobytu na wyspie nie zamieszczam gdyż jak rozumiem forum niniejsze jest poświęcone lotniczym aspektom podróży, jednak nadmienię że KOS zajęła niepodzielne pierwsze miejsce w rankingu moich ulubionych miejsc na Ziemi i nikt mi tego nie wyperswaduje. Wyspa jest niezatłoczonym połączeniem upalnej śródziemnomorskiej pogody oraz sielskiej, niezadeptanej nogą rzeszy turystów greckiej rzeczywistości i stanowi idealne miejsce na wypoczynek dla rodzin dzieciatych. Dodatkowym atutem będzie bliskość Turcji - tylko 45 minut statkiem do Bodrum z mnóstwem zabytków, dobrą, tanią gastronomią i oczywiście sklepami. No i jest w ofercie polskich biur turystycznych (co może niekoniecznie jest jej atutem).

Reasumując powtórzę że nie dam powiedzieć złego słowa na temat naszej rodzimej floty powietrznej. Abstrachując od faktu że maszyny nie należą do nowych (LLE - 13 lat, LLA którym wracaliśmy - 17 lat) sprawiają wrażenie dobrze utrzymanych, a jeśli nawet występują jakieś braki w tej kwestii to z nawiązką nadrabia je sympatyczny personel i kompetentni piloci. Nie twierdzę że nie ma takich osób w innych liniach ale co by nie mówić polska załoga tworzy to coś co nadaje specyficzny klimat takim podróżom. Oczywiście jak we wszystkim i tutaj zdarzają się rysy na szkle i były nimi zachowanie kilku młodocianych koneserów mocnego trunku w czasie lotu którzy wybrali sobie miejsce przed nami skutecznie wprowadzając element niepotrzebnego napięcia i nerwowości, ale kto z nas nie denerwował się kiedyś lecąc pierwszy lub drugi raz samolotem ?. Nie pomaga też w kontestacji doświadczenia lotniczego zajęcie miejsc w ostatnim rzędzie (chyba że ktoś lubi asystować niekończącej się kolejce do WC), ale i to da się przeżyć z uśmiechem na ustach i optymizmem w sercu. Na temat lotu powrotnego nie będę się rozpisywał gdyż miał on miejsce w nocy co uniemożliwło robienie zdjęć nadmienię jedynie że tego dnia przed wylotem z Warszawy temperatura w Polsce w ciągu dnia była wyższa niż na KOS więc .... być może w przyszłym roku nie będziemy musieli nigdzie lecieć aby cieszyć się upalnym latem...

Na zakończenie dla znudzonych opisem zamieszczam link do krótkiego filmu wykonanego przed lądowaniem aparatem fotograficznym Kodak A310:

http://www.youtube.com/watch?v=aS2focyi6Bk