Pokaż wyniki od 1 do 4 z 4
  1. #1

    Dołączył
    Nov 2007
    Mieszka w
    WAW

    Domyślnie WAW-DUB-JFK-POS-TAB


    Polecamy

    Sporo osób na tym forum załapało się na „promocję” Aer Lingusa, dzięki której można było polecieć za grosze do NYC. W moim przypadku – za około 700 zł. Jako, że w Wielkim Jabłku już byłem i to niedawno, postanowiłem wykorzystać owe bilety do tego by spełnić jedno ze swoich marzeń, czyli... postawić stopę na karaibskich wyspach Trynidad & Tobago.
    Wszystko odbyło się we wrześniu, ale zimowa pogoda za oknem zachęciła mnie do spisania wspomnień dopiero teraz.
    Wielkim znawcą lotnictwa nie jestem, zdjęć w samolotach raczej nie robię, ale mam nadzieję, że te kilka słów ozdobionych ledwie kilkoma fotkami zainteresuje kogokolwiek.
    Pierwsze segmenty wyprawy to standard. Ale nawet lot WAW-DUB potrafi czasami dostarczyć wrażeń. Po pierwsze, rodacy lecący do Irlandii zazwyczaj przekraczają wszelkie limity bagażowe, dzięki czemu boarding się wlecze, a i wygoda na pokładzie jakby nieco mniejsza. Obładowanie jak zawsze chyba 100%. Po drugie, obok mnie przekleństwo podróży lotniczych, czyli matka-polka z dziećmi. Sporo krzyków, wrzasków, potrąceń i nerwów dla części siedzących obok nas paxów, gdy jedno z nich zaczęło nagle krzyczeć, że spadamy :-)
    Lądowania w DUB potrafią robić wrażenie. Pamiętam jedno gdy lądowaliśmy w niemal kompletnej mgle. Samolot długo schodził z przelotowej zbliżając się do gęstej pokrywy chmur zasłaniających ziemię, by po chwili manewrowania w mleku miękko wylądować na pasie, który wyłonił się pod kołami zaskakująco szybko. Tym razem obyło się bez tego typu fajerwerków, za to samolot kołując już na samym pasie tak mocno wyhamował, że cały samolot zgodnie dotknął czołami foteli z przodu. Ot, takie przypomnienie, że pasy należy odpinać wtedy, gdy samolot naprawdę stoi w miejscu.
    Lotnisko w DUB należy akurat do moich ulubionych – ze względów czysto osobistych.
    Nie wiem jak to wygląda ogólnie, ale na moich kilka lądowań, wszystkie kończyły się zejściem po schodach na pas i spacerem do budynku. Niczym w amerykańskich filmach lat 50-tych. Jak na nowoczesną Europę, zjawisko raczej niecodzienne.
    Drugi lot DUB-NYC bez większych historii. Obłożenie w okolicach 50%, więc można było się wygodnie rozłożyć, dzięki czemu czas podróży zniosłem nader lekko. Z ciekawostek – przez spory czas lecieliśmy w parze z drugim samolotem, który można było podziwiać z okna. Pod nami zimna pustka Oceanu, towarzysz podróży obok, mogło to rodzić pewne filozoficzne przemyślenia, szczególnie po piwach :-).

    Na JFK nieco zamieszania z bagażem, który sprawdzano mi w poszukiwaniu... kiełbasy, pytając się kilka razy czy aby na pewno jej nie przewożę. Pozostawiam to bez komentarza, obok mnie bezproblemowo przechodziła cała reszta obładowanych dziesięcioma walizkami narodowości całego świata.
    Teraz pora, by popastwić się nieco nad samym lotniskiem. Terminal 4 jest ok, przestronnie, dosyć jeszcze nowocześnie i przyjemnie. Ale lecę Delta Air Lines więc trzeba przejść, czy raczej przejechać do „ichniejszej” trójki. To budynek legendarny, niegdyś terminal Panaamu z grzybkowym, odważnym dachem. Mogło się podobać. W latach 70-tych :-) A obecnie?

    Cóż, remont ciągnący się chyba już długo, zamknięte wejście główne, ssyf i malaria w środku. Nie wiem czy to wyłącznie domena Delty, ale zarówno jej terminal na LGA, jak i na JFK to obraz nędzy i rozpaczy. Porozwalane krzesła, podłoga zasłana resztkami pożywienia, odpadające elementy wystroju, niedziałające wyposażenie, śmierdzące toalety czy buczące wiatraki służące jako starożytne „air-conditioning”. Do tego nieco klaustrofobicznie niskie wnętrze i w efekcie kilka godzin oczekiwania na lot to spora męka, tym bardziej, że mija właśnie kilkanaście godzin od wyjścia z domu i człowiek nie marzy już o Karaibach ale o zwykłym łóżku.

    Lot do Port-of-Spain, czyli stolicy wyspiarskiego państwa, odbywa się w B763, który, co mnie miło zaskoczyło, wyposażony był w spersonalizowany system rozrywki pokładowej. Bawiłem się nim dopiero w drodze powrotnej, lecąc na miejsce myślałem już tylko o tym, by na chwilę chociaż usnąć. Obłożenie – dokładnie 100%. Pasażerowie – poza mną i dosłownie jedną osobą, to sami autochtoni karaibskich wysp. Przed wejściem na pokład rozgardiasz, chaos i wojna zapachów. Znowu każdy bierze na pokład więcej niż się zmieści i znowu obok mnie matka z dzieckiem. Okazuje się, że paradoksalnie, najwygodniejszym etapem podróży był przelot nad Wielką Kałużą. Sam lot trwa około 5 godzin i jako, że startujemy o 1 w nocy, przez większość czasu wszyscy po prostu śpią.
    Po boardingu ja też powoli zasypiam, światła gasną, samolot zmierza na pas startowy, gdy nagle... pilot informuje, że na wejście na pokład czeka jeszcze jedna osoba i wracamy. No i naprawdę cofamy się pod rękaw. Powiem szczerze, że nigdy się nie spotkałem z takim zachowaniem. I pilota i pasażerów, którzy zaczęli buczeć i krzyczeć, że chcą lecieć bez spóźnialskiego. Wobec tego, mamy opóźnienie a ja zasypiam na dobre zastanawiając się czy zdążę na kolejny lot :-)
    W chwilach krótkich pobudek, zerkam z radością na mapę trasy. Już przelatując nad wyspami i wysepkami czuje radość ze zbliżającej się przygody. Prawdziwa egzotyka – tuż pode mną.
    Lądowanie na Trynidadzie miękkie i nader przyjemne. Podejście nad wodą i przysięgam, że takiego pięknego odcienia nigdy jeszcze nie widziałem na własne oczy.
    Potem jeszcze odprawa paszportowa, wbicie wizy i odpowiadanie na pytania zadawane przez urzędniczkę, która nie słyszała nic o moim „hotelu”. Warto mieć ze sobą nie tylko rezerwacje ale i przewodnik, w którym miejsce jest opisane. Skoro wiadomo, że hotel jednak istnieje, wiza została wbita i witamy na Karaibach. Tu się nikomu nie spieszy, a ja zastanawiam się czy zdążę na kolejny, ostatni już segment.
    Celem mojej podróży była, w pierwszej kolejności, mniejsza wyspa czyli Tobago. Odbieram bagaże, nadaje je na lot krajowy Caribbean Airlines i wychodzę na zewnątrz popatrzeć na majestatyczne góry.
    Lotnisko w POS małe ale funkcjonalne, wygodne i nowoczesne. „Terminal” krajowy obsługujący kilkadziesiąt połączeń z Crown Point to po prostu wydzielona osobnym wejściem poczekalnia. Tutaj zmęczenie daje już o sobie mocno znać, mija ponad doba od początku podróży. Niewiele brakuje a nie zdążyłbym na swój lot, co jest o tyle „zabawne”, że stałem przed kolejką idąca na pokład samolotu i w ostatniej chwili zorientowałem się, że właśnie zamykają boarding. I to beze mnie :-)
    Lot obsługiwany jest Bombardierem Q300, w środku komplet i miła stewardessa.

    Wnętrze małe i spartańskie, czyli skromne i podstawowe. Lot ekspresowy, bo trwa zaledwie niecałe 25 minut, ale w powietrzu nieco emocji było. Po pierwsze, nieco huśtało przez cały czas, po drugie samolot nagle „spadł” o dobrych kilka metrów, przez co część pasażerów krzyknęła, a mi, ze zmęczenia, było już wszystko jedno.
    Lotnisko TAB malutkie do tego stopnia, że trudno sobie wyobrazić jakie zamieszanie musi tam powodować lądowanie szerokiego kadłuba z dalekiej Europy. Stanowiska odpraw i bagażowe znajdują się na wolnym powietrzu. Odbieram bagaże i cóż, wakacje można czas zacząć :-)
    Słowem podsumowania – cztery loty i sporo ponad doba w drodze. Poniżej kilka zdjęć „turystycznych”. A dzięki uprzejmości Aer Lingusa całość przelotów zamknęła się w kwocie circa 1700 PLN.

    Pozdrawiam






  2. #2
    Awatar Tom_EPKK

    Dołączył
    Oct 2007
    Mieszka w
    KRK/EPKK

    Domyślnie

    Świetnie Ten lecący z wami du US to chyba A340 Virgin Airlines.
    ...My Eyes Can See What Others Cannot...
    EPKK Spotters @Facebook

  3. #3
    Awatar Cody

    Dołączył
    Apr 2009
    Mieszka w
    EPLU/Lubin

    Domyślnie

    No jak za taką cenę to teraz mi się płakać chce Relacja super i zakładam, że wakacje też się udały :-)
    Cody

  4. #4

    Dołączył
    Jun 2008
    Mieszka w
    Lublin / EPLB

    Domyślnie


    Polecamy

    Fajny pomysł z wykorzystaniem biletu Lingusa na zwiedzenie Trynidadu i Tobago.

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •