WAW-BVA; ORY-SXM-FDF-ORY; CDG-ZRH-WAW
By Wizzair, Corsairfly, Swiss.
Raport ten jest krótkim opisem wycieczki na Saint Maarten (SXM, TNCM) na Antylach Holenderskich w marcu 2009. Ze względu na znaczny koszt takiej wyprawy na pokładach tradycyjnych linii zdecydowaliśmy się na połączenie oferty Wizzaira, czarterowego przewoźnika Corsairfly (grupa TUI) oraz Norwegian. Jak się później okazało zmuszeni byliśmy do tego grona dołączyć również Swissa.
Samoloty.
- Airbus 320-232
- Boeing 747-422
- Avro RJ100
- Fokker 100
Koszty.
Bilety na najdroższy odcinek ORY-SXM-ORY kupiliśmy w połowie stycznia 2009 korzystając z promocji bezpośrednio na stronach
www.corsairfly.com. Koszt biletu elektronicznego ze wszystkimi opłatami to 417€. Pozostało jakoś dolecieć do Paryża i z niego wrócić. W stronę TAM zdecydowaliśmy się skorzystać z oferty Wizzair dolatując do lotniska Beauvais-Tille (BVA) za 320,00 zł (w jedną stronę, bagaż i wszystkie opłaty wliczone) i pokonując odcinek do Paryża autobusem za 13€. Ze względu na wylot na Saint Maarten następnego dnia zdecydowaliśmy się na nocleg w Paryżu: 42€ za pokój dwuosobowy. Jako opcję powrotną wybraliśmy linie Norwegian odlatujące z Orly (lotniska z którego operuje również Corsair). Za bilet ORY-WAW zapłaciliśmy 213,00 zł.
WAW-BVA; 04 marca 2009.
Lot W6 417, ok. 1359 km
Airbus A320 HA-LPM
Spotykamy się na jak zwykle zatłoczonej Etiudzie ok. 2 godzin przed planowanym odlotem. Niestety, okazuje się, że lot jest opóźniony o około dwie godziny które spędzamy w zatłoczonej poczekalni tego terminala. Inne samoloty Wizza mają również duże opóźnienia sięgające wielu godzin. W pewnym momencie prawdopodobnie zdecydowano się zamienić maszyny i okazuje się, że nasz samolot odleci praktycznie o czasie. Boarding oczywiście z autobusu. Przed wejściem do samolotu przedziwna scena: wszystkie bagaże stoją w rządku przed otwartymi lukami, każdy z pasażerów musi wskazać swój i dopiero wówczas zostaje on załadowany. Start z pasa 29 przy towarzyszącym deszczu. Jeszcze nad Polską mija nas lecący w tym samym kierunku MD 11 FedEx’u.
Dalszy lot do BVA przebiega bez niespodzianek. W tym czasie dojrzewam do decyzji poproszenia o możliwość wejścia do kokpitu. Lądujemy chwilę przed dużą ulewą. Czekam aż wyjdzie większość pasażerów i pytam grzecznie stewardessę (tradycyjnie zasłaniającą sobą wejście do kokpitu) czy mogłaby zapytać kapitana o możliwość wejścia. Po krótkim wahaniu pyta i – chwilę potem jestem w środku. Załoga polska. Ręce mi się trzęsą, jestem pierwszy raz w kokpicie airlinera!.
Pytam czy mogę zrobić zdjęcia, kapitan odpowiada że jasne i chwilę potem włącza oświetlenie wszystkich tablic. Chwilka rozmowy i nie chcąc nadużywać grzeczności żegnam się szybko i opuszczamy samolot. Pozostaje odebrać bagaże i ruszyć w trwającą około godziny drogę do Paryża.
ORY-SXM; 05 marca 2009.
Lot SS 868, ok. 6729 km
Boeing 747-400 F-HSUN
Pobudka wcześnie rano. Metrem dojeżdżamy do przystanku z którego odjeżdżają autobusy linii Orlybus i ruszamy na terminal. Mamy do odlotu około dwóch godzin które spędzamy obserwując ruch na płycie.
Zaczyna się podstawianie B747 należących do Corsaira pod rękawy przy pomocy ciągników. W tym samym mniej więcej czasie odlatują wszystkie pomalowane na charakterystyczny błękitny kolor 747 Corsairfly.
Zarażony bakcylem lotnictwa baczniej pewnie niż współpasażerowie przyglądam się regom. Gdy widzę F-HSUN i F-HKIS stwierdzam, że to śmieszny zbieg okoliczności. Gdy jednak po chwili dołączają F-HLOV i F-HSEX rozwiewa to wszelkie wątpliwości. Później, już z pokładu kołującego samolotu widzimy F-GTUI (Corsair należy do grupy TUI).
Zajmujemy miejsca 25A i 25B które pozwalają cieszyć oko aparatu widokiem przez okno z perspektywą potężnego skrzydła i silników w tle. Samolot jest praktycznie pełny, większość pasażerów stanowią klienci biur podróży zamierzający spędzić wakacje na Antylach. Startujemy planowo a niedługo potem, mniej więcej na wysokości Nantes wlatujemy nad Atlantyk.
Maszyna którą lecimy została zbudowana w 1993 roku i lekko już po niej widać naruszenie zębem czasu. Po około dwóch godzinach lotu serwowany jest pierwszy posiłek, w moim przypadku jest to całkiem smaczne lasagne oraz dodatki.
Przez większość lotu widok w dół spowity jest przez gęste chmury. System audio-video na pokładzie tego samolotu to standardowe monitory podwieszone co kilka rzędów nad fotelami. Około 2 godzin przed planowanym lądowaniem na wyspie podany jest lekki lunch składający się z ze słodkiej bułki oraz tortilli i napojów.
Chmury powoli ustępują i zaczynamy dostrzegać rozrzucone okruszki lądu w coraz intensywniej szmaragdowym oceanie.
Rozpoczynamy zniżanie i podejście z widocznością do lądowania na SXM. Lotnisko na Saint Maarten nie posiada systemu ILS mimo dużego natężenia ruchu pasażerskiego. Chwilę potem przelatujemy nisko nad słynną plażą Maho i przyziemiamy na pas 10.
Do niedawna ten pas miał oznaczenie 09 ale ze względu na zmiany w magnetyzmie Ziemi kierunek uległ nieznacznej korekcie. Kołujemy do końca pasa w celu zawrócenia pod nowy terminal. Wyjście przez rękaw i po niezbyt długich formalnościach jesteśmy u celu.
Spotting na Saint Maarten stanowi oddzielną historię i być może kiedyś uda mi się go opisać i zamieścić.
SXM-FDF-ORY; 09 marca 2009.
Lot SS 868, ok. 7298 km
Boeing 747-400 F-HKIS
Przybywamy planowo na lotnisko - niestety okazuje się, że lot będzie opóźniony o około dwie godziny.
Stajemy do check-in’u, zostawiamy bagaże i udajemy się na piechotę na Maho Beach na kilka drinków i ostatnie zdjęcia.
Lot powrotny do Europy odbywa się z technicznym międzylądowaniem w Fort-de-France na Martynice. Ze względu na bliskość dość wysokich wzgórz na linii pasa 10 na SXM i konieczność szybkiego wznoszenia niektóre samoloty nie są dociążane dodatkowym paliwem a tankowanie odbywa się właśnie na oddalonej o około 400 kilometrów Martynice w czasie ponad dwugodzinnego postoju. Tu również dopiero zmienia się lecąca z Europy załoga.
Tym razem miejsca 24A i 24B a więc przy samym wejściu, dużo miejsca na nogi. Startujemy by pokonać pierwszy odcinek jakże malowniczo przebiegający nad wyspami Antyli w tym Gwadelupą i Dominiką. Startowi dodatkowy smaczek dodaje świadomość gór na linii wznoszenia ale pniemy się ostro do góry i po chwili Saint Maarten pozostaje daleko za nami. Po krótkim locie lądujemy na pasie 09 na zielonej Martynice. Tu następuje przymusowy unboarding i ponad dwugodzinna przerwa w dość nieciekawym i zatłoczonym terminalu. Tuż przed opuszczeniem samolotu decyduję się na
próbę wizyty w kokpicie i tu pełne zaskoczenie: zrelaksowana załoga po prostu wskazuje mi otwarte drzwi kokpitu. Po jakimś czasie przychodzi jeden ze stewardów i pyta tylko czy chcę, żeby zrobił mi zdjęcie.
Po ciągnącej się zbyt długo przerwie technicznej następuje kolejny boarding tym razem już do końcowego lotu do Paryża. Korzystając z chwili ponownie staję u drzwi kokpitu gdzie jest już załoga i zaczyna checklistę. Nie mają jednak nic przeciwko króciutkiej rozmowie i zrobieniu kolejnych zdjęć. Przy wyjściu jednak niemiła niespodzianka – wściekła stewka ma pretensje, że to nie ją zapytałem o zgodę na wejście.
Lecimy nocą licząc przez cały czas, że załodze uda się nieco nadrobić dwugodzinne opóźnienie które dodatkowo uległo wydłużeniu w czasie postoju w Fort-de-France. Niestety do Paryża docieramy o 9:12, na tyle późno, że pomimo wydatnej pomocy obsługi lotniska nie udaje nam się zdążyć na lot Norwegiana do Warszawy. Jesteśmy w kropce gdyż ja koniecznie musze być następnego dnia w pracy a ceny biletów na ten sam dzień sięgają 5000 zł od osoby. Rozważamy alternatywne opcje np. przejazd koleją do Brukseli i tam wieczorny lot Wizzem lub podobna opcja przez Londyn. W końcu decydujemy się pojechać na CDG i tam poszukać tańszego lotu. Znajdujemy szczęśliwie połączenie Swissem przez Zurych za 193€, wylot o 15:00.
CDG-ZRH; 10 marca 2009.
Lot LX639, ok. 478 km
Avro RJ100
Króciutki lot (1h 10 min.) nad mglistą Francją i jeszcze częściowo ośnieżoną Szwajcarią pozwala odpocząć po gorączce poszukiwań połączenia w Paryżu.
ZRH-WAW; 10 marca 2009.
Lot LX1352, ok. 1033 km
Fokker 100 D-AFKA
Zaskakuje nas bardzo szczegółowa kontrola bezpieczeństwa na lotnisku Kloten polegająca między innymi na przetarciu wnętrza bagażu podręcznego specjalnym gazikiem a następnie jego analiza w odpowiednim urządzeniu. Gdy pytam, czy w ten sposób szuka się narkotyków pada odpowiedź, że oni szukają czegoś poważniejszego: „explosives”. Lot wykonywany jest przez Contact Air. Boarding o czasie i krótka wizyta w kokpicie tego Fokkera.
Gdy piloci dowiadują się, że wracamy z Saint Maarten chętnie patrzą na zdjęcia, okazuje się jeden z nich latał kiedyś w tamtych okolicach. Krótkie kołowanie pod pas 28 chwila oczekiwania i… po chwili zjazd z pasa z powrotem pod terminal. Pech drogi powrotnej nas nie opuszcza. Jest jakieś zamieszanie z bagażami wymagające ponownego otwarcia luków. Po kolejnych 40 minutach ponowne kołowanie i tym razem skuteczny start do Warszawy. Po około godzinie i 40 minutach lotu lądujemy na Okęciu.
Podsumowanie.
Już sama trasa wycieczki na SXM dostarczyła mnóstwo wrażeń m.in. 4 wizyty w kokpitach i prawie 17 000 kilometrów w powietrzu. Oczywiście celem jej był spotting którego nie trzeba reklamować wszystkim pasjonatom. Szukając odpowiednio wcześnie biletów da się tam dotrze za stosunkowo rozsądne pieniądze przy okazji mając dużo przyjemności z samej podróży.
Dziękuję za dotrwanie do końca tej przydługiej opowieści.
Andrzej
Zakładki