miło i przyjemnie się czyta. A pełny biznes to dobry znak (dla lini - bo Ty miałes kogos obok siebie)
HON - tez jak leciałem do Mediolanu to tez pierwszy i jedyny raz widziałem osobę dowiezioną samochodem (z rejestracją o ile pamiętam LOT1) w LOT
Korzystając z bardzo korzystnych stawek na przeloty w biznesie do Mediolanu postanowiłem wybrać się tam właśnie w klasie biznes. Bilet kupiłem na kilka dni przed wylotem, cena ok. 1800 zł.
Poranny lot z Krakowa do Warszawy (LO 3910) bez specjalnych sensacji, jeżeli nie liczyć oczekiwania w autobusie na pewnego europosła z Krakowa, który zjawił się w terminalu o 5.40 (wylot o 6.00) i który jak na mój gust nie powinien był w ogóle zostać wpuszczony do samolotu. Ale cóż, widok przez szybę autobusu europosła wolniutko ubierającego szalik po kontroli bezpieczeństwa – bezcenne…
Lot krótki, a za oknem przepiękny wschód słońca.
W Warszawie o czasie.
Szybka jazda busikiem do terminalu (przez cały dzień – 8 lotów – ani razu nie przydarzył mi się rękaw) i tu ciekawostka – zamiast do standardowego wejścia Schengen w terminalu I zawieziono nas na tyły terminala 2, do czegoś, co z daleka przypominało dziurę w płocie. Podobno z powodu remontu tak teraz się wchodzi do terminala. Wiedziony doświadczeniem szybko wysiadłem i tym sposobem byłem pierwszy do kontroli bezpieczeństwa. Następnie szybkim krokiem po schodach i kawa w saloniku (akurat zwolniło się wolne miejsce).
Lot do Mediolanu (LO 317) wypełniony mniej więcej w połowie, w biznesie 3 osoby, w tym jeden HON przywieziony do samolotu całkiem fajnym BMW.
Dość szybko po starcie podano śniadanie – postanowiłem wypróbować posiłek wegetariański lacto – ovo i przy śniadaniu się nie zawiodłem: pyszny smażony ser, do tego twarożek, ser żółty i papryka.
Lot trwał prawie 2 godziny, a za oknem przepiękne widoki na Alpy.
Lądowanie spokojne i znowu busik. Lotnisko Malpensa jakby opanowane przez Lufę i spółki zależne. Ale niestety tylko w ilości samolotów (o tym dalej).
Podróż do miasta Maplensa Express, jako i powrót.
Ponieważ odprawiłem się on-line na stronie Lufthansy na wszystkie 4 loty, od razu rano w Krakowie dostałem 4 boardingi. Okazało się to bardzo rozsądnym pomysłem, ponieważ kolejki do stanowisk odprawy było monstrualne. Podobnie i do security i tu niespodzianka – ponieważ boarding nie wydany na lotnisku Malpensa, więc nie przysługuje mi fast track („no fast track sticker”). Pół godziny w kolejce…
Samo lotnisko - nic specjalnego; najgorszy chyba jest brak restauracji po security, tylko fast food.
Salonik Lufthansy, do którego mają wstęp pasażerowie LOT’u, mały i przepełniony – z początku nie było ani jednego wolnego miejsca. Dopiero po 17, gdy odleciało kilka samolotów LH, zrobiło się luźniej.
Boarding (LO 320) znowu busikiem.
Tym razem lot pełny (wycieczka Koreańczyków), w tym pełna klasa biznes, co w LO oznacza, że miejsce obok jest również zajęte. Przy starcie z głośnym hukiem otworzyły się drzwi kabiny pilotów ;-). Serwis zaczął się po godzinie lotu i tu niespodzianka – podano mi dokładnie taki sam posiłek, jak rano! Czyżby LOT miał jeden tylko zestaw lacto – ovo?
Lądowanie w Warszawie 15 minut po czasie, busik do terminala, bieg do security i już nawet nie było czasu na salonik, bo lot do Krakowa (LO 3911) rozpoczynał boarding. Z ciekawostek, lot obsługiwała ta sama załoga pokładowa, co lot z Mediolanu.
Szybkie odladzanie, start, soczek i po niecałych 30 minutach lądowanie w Krakowie. Busik i taksówka do domu.
miło i przyjemnie się czyta. A pełny biznes to dobry znak (dla lini - bo Ty miałes kogos obok siebie)
HON - tez jak leciałem do Mediolanu to tez pierwszy i jedyny raz widziałem osobę dowiezioną samochodem (z rejestracją o ile pamiętam LOT1) w LOT
Czy w LOT zawsze musi być ta papryka??!!
W 'specjalach' niestety wyboru nie ma zbyt wielkiego.
Pozdrawiam
Krzysztof Moczulski
Zakładki