Leciałem sobie do Bostonu. Przez Frankfurt, ponieważ z Frankfurtu leciał mój kolega z firmy. WAW-FRA LH2241 czyli LOT, czyli sympatyczny Embraerek bardzo przeze mnie lubiany. Wypełniony prawie w stu procentach. FRA-BOS LH422 Airbus A340-600 D-AIHB. Samolot pełny, w economy nie było żadnego wolnego miejsca. Od kilku lat latam dosyć często, w tym roku średnio raz na dwa tygodnie, a w czasie tego lotu po raz pierwszy przydarzył mi się go around. Samolot wypuścił podwozie, był już bardzo nisko, ale cały czas w chmurze, i nagle cała naprzód i do góry. Po kilku minutach pilot rzekł: as you have noticed we had to perform go around. There was a heavy rain shower and at the height of 60 meters we could not see anything. Znaczy się lało i na 60-ciu metrach nic nie widział. To "anything" powiedział tak, że połowa ludzi zaczęła się śmiać, a połowa zamarła. Nie wiem jak to opisać, to było takie a-ny-thing rozciągnięte z akcentem na każdej sylabie. Następnie powiedział, że podejdziemy na inny pas, na którym jest ILS cat II i autopilot sprowadzi nas na wysokość 30m, gdzie na pewno zobaczymy pas i będziemy mogli wylądować. Wtedy już nikt się nie śmiał, a mój kolega, który lata rzadko i nie kumał, o czym mowa, wyglądał na przerażonego. Powiedział: o qr..., a co będzie, jak i na 30-tu metrach nic nie będzie widać? Ale zanim samolot zrobił kółeczko to chmury się rozjechały, ziemię było widać z dużej wysokości i szczęśliwie wylądowaliśmy. Zastanawiam się, czy w takiej sytuacji każdy pilot tak szczegółowo wyjaśnia, co się dzieje i dlaczego.
Jutro wracam. Mam nadzieję, że o czasie. Wczoraj i dziś były silne ulewy, lotniska w NYC i w Bostonie przez długi czas były zamknięte i były kolosalne opóźnienia.