to ja z tych co to na zdjęcia czekają
WAW – CHQ
Te wakacje miały być inne, z kilku względów. Powoli kończą się kraje do których chcielibyśmy polecieć na wakacje, przeprowadzka teściów zachwiała trochę finansami, a także czas w którym możemy odpoczywać skurczył się do widełek koniec czerwca - początek lipca. Wybór padł na Kretę, ale aby nie było powtórki, wybraliśmy zachodni kraniec. Przygotowania do wypoczynku zaczęły się jeszcze jesienią, chodziło o to, aby dzieci bez komplikacji przetrwały zimę i wczesna wiosnę i żeby nic się za nimi nie ciągnęło w nowym kraju. I wszystko szło w jak najlepszym porządku do 1 czerwca. Co tu dużo mówić, Ci co czytali moje poprzednie sprawozdanie wiedza co to chore dziecko w trakcie wypoczynku. Tym jednak razem zachorował Tata. Niespodziewane kłopoty ze wzrokiem i utrata równowagi, wskazywały pierwszej chwili na drobne kłopoty spowodowane przemęczeniem, ale po kilku godzinach nic się nie zmieniło, wiec jedyna droga poprowadziła mnie na izbę przyjęć. Oczywiście nie sam, bo bym nie doszedł, pomógł brat. Izba przyjęć w takim przypadku jest bardzo ładna szczególnie jak dają ci pospać po 24 godzinnej pracy. Pierwsza wiadomość nie jest krzepiąca, niewiedzą co mi jest, cztery dni później wiadomość prosta aczkolwiek szokująca: MIAŁEŚ UDAR MÓZGU. Super, ale ja przecież musze lecieć na wakacje, MUSZĘ, już nie dla siebie, ale dla niecierpliwie oczekujących dzieci. Czy ktoś z was, kiedyś próbował wytłumaczyć dzieciom, że tak długo oczekiwany wyjazd nie odbędzie się? A dziecku, który ma autyzm w szczególności
Świat jest jednak tak przewrotny, że jednak doszedłem do siebie na tyle szybko, by tydzień przed odlotem wyjść ze szpitala i rozpocząć szlifowanie poruszania się na nogach i samochodem, abym był w miarę przydatny na wyjeździe. Szalony to był tydzień zaiste, ale zakończył się o godzinie 16, w której to godzinie dowiezieni szczęśliwie taksówką na Terminal 1 odebraliśmy przeznaczone dla nas bilety. Z powodu nadmiaru czasu nie mieliśmy co z dzieciakami robić więc zwiedziliśmy sobie część przed security dość dobrze i według mojej opinii nic „Temu Terminalu” nie brakuje, oprócz może większej ilości paxów.
Oddanie bagaży, jak zwykle mamy opanowane, zanim się wszyscy połapią już walizki jada do sortowni. Żeby nie obciążać zbytnio obsługi spakowaliśmy się do 3 każda średnio po 20kg. Ja nie mogę zbytnio dźwigać, więc rąk do jeżdżenia wystarczy. Zaraz po odprawie, przeszliśmy do części widokowej lotniska a tam, zdziwko, po 45 minutach nicnierobienia czyli szukania zajęcia dla dzieciaków wylądował nasz samolot i grzeczniutko podkołował do rękawa. Co by to były za wakacje, jakby coś się nie działo, oczywiście samolot był o czasie, ale już wylot nie. Tym niemniej boarding był tym to co mi się spodobało: rodzice, z dziećmi przodem, następnie pasażerowie do 17 rzędu, potem reszta. Sprawne siadanie i odkołowanie to najlepsze lekarstwo na dziecięce pytania: kiedy ruszamy? zadawane szybciej niż złapiesz oddech, więc na szczęście tak było tym razem. Odlot z pasa 29 był z woleja, ale moją uwagę zaprzątało co innego, co się będzie dziać ze mną i z moją głową i wiecie co? Lekarz zalecił mi nie stresować się i nie wiem, czy to sprawa świetnego pilotażu Pana Kapitana, o których jeszcze wspomnę, czy moich odczuć, ale tak lajtowego startu to w życiu nie miałem. Żałuję tylko, że dolot o 19:20 i lądowanie po 22 mieliśmy już w nocy, bo widoki przy lądowaniu według słów sąsiada z pod Tarnowa, są nieziemskie. Dopełniły by się nowe doznania lotnicze, dostaliśmy bowiem 10 minutowy holding, o którym Kapitan nas powiadomił dużo wcześniej, a następnie lądowaliśmy z porywistym bocznym wiatrem 30-50 km/h. Ciekawe uczucie, kiedy niesie samolot na bok a pilot błyskawicznie kontruje, czuje, że opadamy, a tu lekki gaz i podpórka sterami, w sumie było tak łagodne, że nawet młodszy syn nie obudził się w czasie lądowania, a gdy zobaczyłem przy wyjściu Kapitana to nie omieszkałem mu oczywiście podziękować. Opuszczenie płyty było autobusowe, śmieszne ponieważ było do przejścia 50 m. Bagaże w miarę szybko wyjechały na taśmę, tymniemniej w transferowym autobusie znaleźliśmy się jako prawie ostatni, o co trudno jako, że cały terminal ma może z 60 m.
CHQ – WAW.
Każda przyjemność musi mieć swój koniec, ale pierwszy raz ze wszystkich dotychczasowych wyjazdów, nie tęskniło mi się do Polski. Ciepło, ale nie za gorąco, urokliwe miejsce, spokojne, bez Turystów z innych krajów(Niemców) i ta renoma, toż to byłem i deptałem te miejsca w których nagrywano Greka Zorbę. Godzina podstawienia autobusu pozwalała wykąpać się w zatoczce jeszcze raz, a odległości od domu sprawiła, że nie odmówiłem pożegnalnej szklaneczki wina i ………. Rakiji, ………….. i jeszcze raz wina, w końcu dopiero o 19 czyli za 5 godzin będziemy w Kraju. Dojazd do lotniska trwał 15 minut, wypakowanie bagaży minutę i ekstracugiem do odprawy bagażowej, a tam zonk. Odprawa to zwykła waga z mównicą na, której pisze Pani z handlingu oczywiście poprzedzona kolejką, a potem następna kolejka do scanu bagażu. Rozumiem teraz, dlaczego owa Pani poproszona o przydział miejsc po prawej stronie samolotu dała nam po lewej, nie skończyła się sjesta. Po oddaniu bagażu byliśmy przezornie zmuszeni opróżnić nasze zapasy płynów, ale wypicie 1,5 l wody w 10 minut nie polecam. Okazało się bowiem, że security było bardzo restrykcyjne, nawet pilotów Air Berlin połaskotali wykrywaczem.
Część terminalu do odlotów znajduje się na pięterku, co powoduje, że jest się wyżej o kilka schodów od poziomu płyty i ułatwia to nieco patrzenie na samoloty, które oddzielone są od patrzących jakimiś kratkami pewnie, żeby było ciszej. Terminal ma 6 sal pełniących rolę gejtów, każda ze swoim telewizorem wyświetlającym kierunek, do którego będzie wyjście. Z tym, że oczywiście Warszawę olali zapowiedzieli tylko przez megafon i to tylko raz w związku z czym byliśmy jednymi z ostatnich 10 paxów i nawet zdjęcia na tle samolotów nie pozwolili zrobić. Oczywiście pomyłka co do strony samolotu była o tyle przykra, że chciałem nagrać start wraz z kilkoma dalszymi minutami, na których mógłbym pokazać z góry urok miejsca w którym byłem. Zamieniłem się miejscami prawie w ostatniej chwili. Star odbył się w kierunku na zachód po przekołowaniu całej długości pasa, następnie lekki skręt w prawo a po doleceniu z 10 kilometrów od Krety już zwrot w lewo na Ateny i sruu do Polski. Do Rumuni niebo było prawie bezchmurne, dlatego widziałem i między innymi sfociłem lotnisko ateńskie, olimpijski tor kajakowy oraz jeden z cypli półwyspu na wschód od Salonik. Kiedy zaczęły się chmury podniosłem wzrok do góry i zobaczyłem 2 przelotówki w odstępie minuty, co zaskoczyło mnie na tyle, że nie zdążyłem nawet unieść aparatu, szkoda. Chmury ustąpiły już nad Polską, przez co obniżanie wysokości stało się bardziej malownicze. Wylądowaliśmy około godz.18:20 na pasie 33 i po krótkim acz intensywnym hamowaniu odstawiono nas na płytę postojową naprzeciwko zamkniętego tarasu. Potem autobus, następnie szukanie właściwej taśmy z bagażami i koniec wakacji.
A szkoda ponieważ już dzisiaj wiem, że na Kretę muszę wrócić, najpewniej znów do Stavros, chociażby po to by jeszcze raz wejść do jaskini pod szczytem góry, a na pewno w końcu przejść się wąwozem Samaria.
Tych co wytrwali podziwiam za wytrwałośc
Tych co oczekują zdjęć uprzedzam będą poźniej
Tych co jeszcze nie latają: pomyślcie co tracicie i przez jakie drobnostki.
+1
Podziękowała czekałam na tą relację, bo ja cały czas nie mam odwagi, bo jestem w Twojej trzeciej grupie.
Lelek - albo dajesz zdjęcia albo wywalamy relację
Wrócę z delegacji to zamieszcze, teraz nie mam mozliwości. Leciałem Lot Charter na Kretę chyba SP-LLF, a spowrotem "Słoneczkiem"
Obiecałem a więc:
Deboarding z rękawa
P1010671.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
tankowanie na drogę:
P1010674.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Jak to dobrze byc jednym z pierwszych
P1010675.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Piękne okolice już na miejscu:
P1010686.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
P1010696.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
P1010705.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
P1010723.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
P1010693.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
P1010725.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
zatoka Souda
P1010859.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Matala:
P1010812.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
P1010810.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
P1010801.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Elafonissi:
P1010891.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Wejście do Samarii:
P1010954.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Ciekawostka w drodze powrotnej:
P1010977.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Ot takie sobie zwykłe drogi:
P1010978.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Samochód z kierowcą:
P1020032.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Skała Krety jak ją nazwał starszy syn ( a jednocześnie bohaterka filmu ) z pokoju:
P1020054.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Hotel od podwórza:
P1020049.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Port w Chanii (w tle):
P1020065.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Kto nie wlazł na górę niech żałuje
P1020113.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
"AWACS" robiony kompaktem przez lornetkę z balkonu:
P1020125.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Nasze powrotne słoneczko:
P1020149.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
P1020147.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl
Zdjęcia z powrotu:
P1020152.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl ateny
P1020113.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl tor
P1020157.JPG | lelek7 | Fotki, Zdjcia, Obrazki Fotosik.pl jeden z cypli chalcydyckich
Im sie wszystko podoba co jest związane z samolotami, zresztą po tatusiu, hehe
Witam,
Również jakiś czas temu zakochałem się w Krecie. Od tej pory zwiedzona... czterokrotnie Oczywiście auto na 2 tygodnie i z dala od turystów. Poszukiwania prawdziwej Krety.
Pozdrawiam,
Fajne fotki! Fajny wypoczynek! Aaaaa...piękna ta plaża (to dla takich leniuchów jak ja). W jakiej konkretnie miejscowości byłeś, że miałeś taką piękną zatoczkę z plażą!?
Stavros, półwysep Akrotiri 20 minut od lotniska.
Małe uzupełnienie do relacji:
Kapitan w drodze powrotnej przedstawił się, a potem już nic nie powiedział, a szkoda, mógłby chociaż powiedzeć kiedy znaleźliśmy się nad Polską.
W moich przygodach przed szpitalnych brała udział także Żona, także dzięki niej, przesiadłem się ja, ale to Ona wyprosiła na ludziach zmianę miejsc, i dlatego wkrótce zamieszcze film ze startu z widokiem zatoczki, ale z góry.
I na koniec jesli nie chcecie powtórzyć tego co ja przeszedłem w szpitalu to:
Unikać stresu,
Mniej kawy,
Dużo wypoczynku, snu,
Dużo ruchu,
Właściwe odżywianie czyli: nie za dużo i więcej warzyw zamiast mięsa, oraz
Badania, udar jest trzecim najpoważniejszym schorzeniem W zachodniej Europie i nie dzieje się nagle a popularne np. badanie krwi może wykryć czynniki, które go spowodują.
Zakładki