WAW-CDG-MIA / TPA-JFK / JFK-CDG-WAW z Air France i jetBlue
Na wstępie chciałbym od razu uprzedzić, że będzie to "sucha" relacja, bez zdjęć z samej podróży. Po prostu ich nie robiłem.
Proszę również o wybaczenie ewentualnych wpadek, to moja pierwsza relacja na tym forum, choć już parę razy zbierałem się żeby coś napisać. Jeżeli ktoś będzie zainteresowany mogę wrzucić trochę zdjęć z miejsc, które mieliśmy przyjemność zwiedzić.
Podróż ta była naszymi 3-tygodniowymi, rodzinnymi wakacjami w USA. Rozpoczęły się one 22 czerwca, a zakończyły 13 lipca.
Pierwsze 15 dni spędziliśmy na Florydzie, część jeżdżąc, zwiedzając i robiąc zakupy, a część wypoczywając nad Zatoką Meksykańską.
Ostatnie 5 dni to wizyta w NYC, odwiedziny u rodziny i spotkanie ze znajomymi.
A więc do rzeczy. Planowanie wyjazdu zaczęliśmy niezwykle wcześnie, najważniejszy element (czyli bilety) były kupione już w listopadzie 2010.
Jakoś tak się złożyło, że "od zawsze" na dalekie trasy latamy z Air France. Wiem, różne są zdania na ich temat. Ale my mamy z nimi związane same miłe wspomnienia.
I ceny zawsze mają bardzo atrakcyjne. I mil w programie FlyingBlue się zawsze trochę uzbiera... A, zapomniałbym. Kiedyś dali nam upgrade do biznesu w locie do NYC.
Gdy ustaliliśmy, że lecimy do Miami, a wracamy z NYC musieliśmy jeszcze załatwić sobie transport z Florydy na północ.
Wybór padł na jetBlue, które (i jak się okazalo slusznie, ale o tym później) od dawna bardzo chwali moja kuzynka mieszkająca za Wielką Kałużą.
Planowanie obejmowało jeszcze wiele elementów, ale nie będę Was zanudzał.
Tak czy owak wszystko podczas tego wyjazdu bylo zorganizowane samodzielnie, wszystkie rezerwacje robione przez internet i telefonicznie.
To co Was pewnie najbardziej interesuje, czyli koszty przelotów kształtowało się następująco:
Air France na trasie WAW-CDG-MIA i powrót JFK-CDG-WAW - 2080zł/osobę
jetBlue na trasie TPA-JFK - 520 USD/4 osoby
22 czerwca: WAW-CDG, lot nr. AF1247, wylot 7:05
Pora na odlot nie ma co ukrywać ciężka. Zwłaszcza z dwójką dzieci (prawie 9 i prawie 4 lata). Ale udało nam się zebrać, na Okęciu byliśmy o 5:30.
Odprawa na starym terminalu, sprawna. Jedyna scysja dotyczyła wózka, który zabraliśmy dla Adasia. Pani za wszelką cenę przekonywała nas, że za darmo wózek przysługuje jedynie dzieciom do 2 lat (czego jednak nie potrafiła nam pokazać w warunkach przewozu). Ostatecznie stanęło na tym, że poleciał jako 4 sztuka bagażu.
Security check sprawne, kupiliśmy butelkę wody i przeszliśmy do gate. Nie pomnę którego. W każdym razie boarding był z rękawa (co w wypadku AF w W-wie regułą nie jest).
W rękawie zauważyliśmy, że mamy towarzystwo w locie do Miami, leżal tam wózek dziecięcy z naklejką MIA.
Samolot A320, trochę zmęczony życiem, ale bardzo czysty, fotele wygodne. Od gate odkołowaliśmy dokładnie o 7:00 i zaczęliśmy kołować na pas. Niestety przed samym pasem "zjechaliśmy na bok" i stewardessy zaczęły pstrykać guzikami na tablicy przy drzwiach. Coś wyraźnie było nie po ich myśli, bo trwało to i trwało. Inne samoloty przejeżdżały obok nas i starowały, a do "naszej" tablicy wyszedł pilot i również pstrykał. Trwało to 20 minut. Jako, że w Paryżu mieliśmy na przesiadkę tylko 1,5 godziny zacząlem się nieco niepokoić. Ostatecznie o 7:30 udało się im coś zrobić z panelem i o 7:35 wzbiliśmy się w powietrze. Poinformowano nas, że lot będzie trwał 1:50 minut, humor mi się więc poprawil, bo czas na przesiadkę znów zaczął wracać do normy.
Samolot był pelen francuskich emerytów wracających z wycieczki do Polski. Toaleta była więc okupowana od pierwszej do ostatniej chwili...
Obsługa pokładowa bardzo, ale to bardzo miła. Same kobiety, uśmiech, drobne, nienatarczywe żarty, szybkość obsługi.
Niestety samo menu bardzo slabe. Muffin, napoje zimne i gorące. Trochę mało, nawet jak na tak krótki lot. Po rannym locie z narodowym przewoźnikiem możnaby spodziewać sie ciut więcej, choćby głupiej kanapki. No, ale cóż. Czasy są ciężkie...
Sam lot upłynął bardzo spokojnie, niestety przed lądowaniem poinformowano nas, że zmienil się terminal z 2F na 2D. Trochę to komplikowało sytuację, ponieważ o ile przesiadka z 2F na 2E (stąd lata się na dalekie trasy) jest w zasadzie przyjemnością, o tyle spacer z 2D jest znacznie dluższy. Ale cóż bylo robić. Wylądowaliśmy bardzo delikatnie, dokładnie o czasie, 10-15 minut krązyliśmy po lotnisku, minęliśmy Concorde`a, ze 2 A380 i przybiliśmy do rękawa.
Odpuściłem sobie fajka i czym prędzej zaczęliśmy się kierować na nasz terminal.
CDG jest specyficznym lotniskiem. Wiele osób wiesza na nim psy. Ja jakoś tego nie rozumiem. Oczywiście nie jest tak bardzo "user friendly" jak Schiphol, ale jeżeli się tylko uważnie czyta oznaczenia dotarcie z jednego terminalu do drugiego jest naprawdę proste. Co nie oznacza, że szybkie. Odległości są rzeczywiście duże. Tak czy owak dość szybko znaleźliśmy się w terminalu 2F, a stamtąd tunelem pod ulicą przeszliśmy na 2E. Teraz wreszcie mogłem spokojnie zapalić...
Po "inhalacji" postanowiliśmy od razu przejść przez kontrolę graniczną. O ile ta poszła sprawnie, o tyle Security to byl dramat. Od kiedy obniżono limity bagażu rejestrowanego ludzie biorą na pokład takie ilości bagażu, że kontrola wydłużyła się wielokrotnie. Staliśmy ok. 1/2 godziny w kolejce. Po jej przejściu do teoretycznego odlotu mieliśmy jeszcze pół godziny, ale po tym co się działo na bramkach już wiedziałem, że będzie spore opóźnienie. Tak więc spokojnie zaliczyliśmy jakiś sklep, WC, ja jeszcze raz palarnię i stanęliśmy w kolejce do gate`u.
Przez okna już było widać "nasz" sprzęt. Boeing 747-400 w nowym malowaniu AF i znumerami rejestracyjnymi F-GITI.
Gdy zobaczyłem tą rejestrację uśmiech zagościł na mojej twarzy, to był jeden z trzech 747 we flocie Air France wyposażonych w PTV`s.
Podczas 9,5 godzinnego lotu z dwójką dzieci rzecz nadzwyczaj przydatna jak się sami domyślacie.
Miałem co prawda tablet z wgranymi bajkami i filmami (na wypadek gdyby trafil się jeden z 7 Boeingów 747 nie wyposażonych w system rozrywki), ale rozrywka pokładowa zawsze lepsza.
Tak więc mieliśmy naprawdę dużo szczęścia. Odprawa w gate bardzo szybka i sprawna, niestety wyłuskano mnie z tłumu do dodatkowej kontroli bezpieczeństwa. Muszę obiektwnie przyznać, że została przeprowadzona w bardzo szybki, dyskretny i profesjonalny spoósb.
Boarding odbywal się przez dwa rękawy - jeden dla klasy biznes, znajdującej się z przodu dolnego pokładu (AF to chyba jedna z niewielu linii, w której biznes w 747 nie znajduje się na gornym pokładzie), drugi dla "bydlęcej", czyli dla nas...
Dalszy ciąg opowieści pozwolę sobie dopisać później, jeżeli macie jakieś sugestie to proszę piszcie. Postaram się poprawić.
Pozdrawiam,
Tomek