Fajny opis i zdjęcia bardzo ładne. Dzięki! Tylko plis, następnym razem rozdzielaj wyraźniej akapity, taki zbity tekst męcząco się czyta.
To zdjęcie: ImageShackŽ - Online Photo and Video Hosting to jeszcze w powietrzu zrobione????
Po letnich tunezyjskich wojażach w końcu nadszedł był czas na pierwszy, przez nikogo niezorganizowany lot na weekend. Jako że jestem fanem madziarskich smaków, miasto to odwiedzałem jako młody człowiek, chciałem odświeżyć wspomnienia, a przy okazji lepsza połowica chciała je zobaczyć mocno - wybór był prosty. Budapeszt. Bilety LOTu zakupiłem jeszcze w maju, i rozpoczęło się szukanie miejsca na nocleg. Znalazłem, trafiłem i "zabookingowałem". Całość z transferem z lotniska i na lotnisko, bilety lotnicze i sam nocleg kosztował nas w sumie 1300 zł. I żadnej z tej złotówki wydanej nie żałuje. Długo oczekiwany 28 dzień października w końcu nadszedł. Pobudka o 4 rano, coby od teściowej przyszłej udać się w stronę Okęcia. Pies został z dobrą opieką, więc jedziemy. Jako że jechaliśmy z Grajewa, a więc ze wschodu Polski, a ja Warszawę znam tyle o ile, postanowiliśmy stolicę objechać od południa, i od strony Piaseczna dostać się na umówiony wcześniej parking. Wstrzeliliśmy się idealnie, i na 3,5 godziny przed odlotem zjawiliśmy się przy wejściu do terminala. Gdy okazało się że TA wielka kolejka także i nas dotyczy przy odprawie, wspólnie postanowiliśmy skorzystać po raz pierwszy z odprawy poprzez automat. Okazało się to proste i szybkie, i dzięki temu można było spokojnie iść i zjeść jakieś śniadanie. Kiedy już napełniliśmy żołądki, udaliśmy się w stronę kolejki do kontroli bezpieczeństwa. Szkoda że i tam nie ma automatów ;-) Ewelina musiała pozbyć się butów (większość kobiet miała już na sobie długie buty i większość musiała je ściągnąć) ja natomiast po wyłożeniu wszystkiego do koszyka przeszedłem beznajmniejszego zapiszczenia. Kiedy już znaleźliśmy się po drugiej stronie, nadeszło czekanie. Dobrze że terminal wyposażony jest w miejsce dla palaczy. Przykre to, ale prawdziwe ;-) Usiedliśmy przynaszym rumaku SP-LDI i czekaliśmy, czekaliśmy, czekaliśmy... wkońcu nadszedł nasz czas. Pierwszy raz lecieliśmy nie czarterem na wakacje, tylko normalnym rejsowym samolotem. Nawet w takim maleństwie jak nasz ERJ-170 się okazało że miejsca (17C, 17D z widokiem naskrzydło) jest wystarczająco, i że ten godzinny lot będzie chyba najmilszym jakie przeżyliśmy. Przy okazji chcieliśmy pozdrowić Panią Stewardesę i to pisaną przez duże S. Niestety, nie wiemy jak się nazywa - ale jest przemiłą osobą. Widząc że ma lepsza część,a także inna lepsza część pasażera przed nami, ma problem z opanowaniem strachu (A jak spadnie? A jak to, a jak tamto?)od razu rozpoczęła dyrygowanie, że się kary za obgryzanie paznokci zaraz się posypią, i że twarde polskie baby się nie boją latać. Pozdrawiamy Panią serdecznie! Przy okazji powiem że obłożenie tego lotu to około 50%, duża ilość Azjatów, którzy chyba z Budapesztu za pomocą Hainan Airlines lecą w swoje rodzinne strony. Z lotu niestety żadnych zdjęć nie posiadam, gdyż większą jego część, spędziłem na uspokajaniu Eweliny przy każdym nawet najmniejszym wstrząsie. Jako że pogoda była piękna, widać było i Tatry (chyba to były Tatry) i rożne inne piękne płaszczyzny terenu. Widziałem nawet jakieś małe lotnisko, ale nie jestem wstanie powiedzieć jakie. Po 20-kilku minutach odezwał się kapitan że właśnie osiągnęliśmy wysokość przelotową i że za 5 minut rozpoczynamy zniżanie do lądowania ;-( Z powietrza obejrzeliśmy jeszcze cały Budapeszt, który najprościej można rozpoznać po wyspie Św. Małgorzaty. Widoki naprawdę cudne. Przygotowanie do lądowania, i ... zaskoczenie. Z czarterowego lądowania pamiętamy ostatnio ogromne ŁUP kołami o pas, a tutaj pięknie, gładko, praktycznie bez najmniejszego wstrząsu. Gdybym spał - pewnie bym się nawet nie obudził. Wspaniale po prostu. I dla jasności – Boże broń, nie mówię że piloci linii czarterowych latają gorzej. Latając z nimi, nie bałem się, wiedziałem że również są świetnie przeszkoleni i że samolotom nic nie dolega. Zjazd z pasa, objazd terminala 2B, i już stoimy na płycie. Do terminala dostaliśmy się autobusem, który przejechał ze 150 metrów. No, może z 200. W środku, terminal jest ładny, czysty, dobrze oznakowany, i nie stanowiło nam problemu znaleźć walizki czy wyjście. Na dodatek lotnisko przygotowane jest na dużą ilość turystów, na wyjściu dostaliśmy mapę miasta, zaproponowano nam transfer z lotniska, niezależnie od tego do jakiego hotelu, w jednej cenie, oraz inną wszelką pomoc. Grzecznie podziękowaliśmy, i zostało nam zaczekać na spóźniającego się kierowcę
Kiedy już doczekaliśmy się człowieka z małym Roverem 200, i dojechaliśmy do kamienicy z tabliczką „Leda Apartament's” człowiek ten nagle chwycił się za głowę, zaczął przepraszać (nie bardzo można było zrozumieć za co) i dzwonić gdzieś. Po trzech minutach niepewności zapakował nas ponownie do samochodu i zawiózł do innej, zdecydowanie ładniejszej, i nowszej willi/kamienicy. Tam na miejscu w końcu dowiedzieliśmy się dlaczego. Nasze miejsce zakwaterowania przechodzi remont, dlatego zostaliśmy zakwaterowani w „King Apartament's”. Dostaliśmy około 60 metrowe mieszkanie, kompleksowo wyposażone, z ogromnym balkonem. Po prostu wspaniałe. Gdy tylko rozpakowaliśmy część rzeczy, można było iść na pierwszy posiłek na węgierskiej ziemi.
Budapeszt, a przynajmniej duże jego centrum składa się z historii. Na każdym kroku można spotkać tablice upamiętniające sławnych mieszkańców, popiersia wielkich tej ziemi, monumentów i innych historycznych budynków. Jako że od początku wyprawy nie nastawialiśmy się na żadne doznania historyczne, muzealne, czy inne postanowiliśmy zwiedzić miasto na swój sposób. Zrezygnowaliśmy z karty Budapesztańskiej, która daje możliwość zniżek, wejścia do ponad 60 muzeów gratis, oraz korzystania z transportu publicznego gratis. Czy słusznie? Dużo spacerowaliśmy z mapą w ręku. Zresztą nie my jedyni. Co krok widywaliśmy turystów, którzy tak jak my porównywali tabliczki na budynkach z tym co na mapie. A ma Budapeszt miejsca do chodzenia, oj ma. Piękne uliczki, piękne budynki, co krok cukiernie, kawiarnie, restauracje. Jest w czym wybierać, i każdy znajdzie coś dla siebie. Z własnego doświadczenia, polecam zapoznać się ze stroną trip advisor a następnie do wybranych restauracji dzwonić i rezerwować. My, w polecanej na w/w stronie restauracji spotkaliśmy się z pełną salą i smutną miną kelnera, gdy musiał nam odmawiać. Także dzwonić irezerwować. Bariery językowej nie ma, gdyż każdy, kto ma w Budapeszcie coś wspólnego z turystą zna angielski w stopniu komunikatywnym. Nawet Pan, który sprzedawał baloniki przed zoo, potrafił wskazać nam kierunek w którym mamy iść.
Co widzieliśmy poza wspomnianym zoo? Oceanarium z rekinami na przykład (z centrum najlepiej dostać siętam taksówką, ale taką, zrzeszoną. My wzięliśmy niezrzeszoną i mieliśmy dłuuuugą wycieczkę krajoznawczą i oczywiście taki sam rachunek.) Robi ogromne wrażenie. Bardzo polecam. Tak jak i zoo. Zwiedziliśmy wyspę św. Małgorzaty, wielki park z centrum atletycznym, pośrodku Dunaju. Fajnie widać z niej samoloty podchodzące do lądowania na budapesztańskim lotnisku. Schodziliśmy most łańcuchowy, byliśmy przed parlamentem, usiedliśmy w cieniu drzew wzgórza zamkowego. Atrakcji było mnóstwo. Do tego obowiązkowa kawa, plus ciastko w jakiejś małej cukierni. A wcześniej oczywiście porządne pełne śniadanie węgierskie. Jajecznica ze smażonym salami, papryka, lokalny pleśniowy ser – coś wspaniałego. Obiad to często była przekąska na deptaku, świeżo pieczona w piecu opalanym drewnem, pizza z lokalnymi dodatkami, pieczone kasztany, czy kołacz – robione na naszych oczach wspaniałe ciastko. Do kolacji węgierskiej nie mogło zabraknąć pysznego tokaju. Z każdej takiej kolacji wychodziliśmy przyrzekając sobie że nigdy więcej tyle nie zjemy. Niestety, pyszność ich potraw, a przy okazji rozmiar porcji co wieczór skazywał nas na łamanie danego słowa. Wszystko co dobre, to i szybko się kończy. Trzeba było wracać. Tutaj naczytany samych złych rzeczy o lotnisku Ferigehy postanowiłem wyjechać wcześniej z hotelu, by mieć czas na ewentualne kolejki wystające za drzwi. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Wszystko było wg mnie zorganizowane wzorowo. Fakt, nie posiadam jakiś wielkich doświadczeń z lotnisk, ale jeśli tak jest, że to jest złe lotnisko – to ja mogę latać tylko z takich lotnisk. Szkoda tylko że nie można się było odprawić w automacie. Z infolinii LOTu wynikało że można, ale obsługa na lotnisku, stwierdziła że nie jest to możliwe. Wolałem nie kombinować i karnie czekaliśmy aż uruchomią odprawę przy stanowisku 9-10. A jako że pogoda piękna była, można było wyjść na zewnątrz, i na tarasie poobserwować lądujące samoloty. Gdy już się odprawiliśmy, przeszliśmy przez kontrolę bezpieczeństwa, znowu zaskoczenie. Strefa dla oczekujących jest duża, dobrze wyposażona, są i sklepy, i bary, i tylko palarni nie ma. Trudno.
Wracaliśmy SP-LDH, gdzie obłożenie rejsu było większe niż w drodze do Budapesztu. Myślę że około 80%. Pogoda tylko w Budapeszcie, i jego okolicach była ładna – i jak się okazało, już po starcie, wszystko zostało pokryte warstwą chmur. Ziemi widać nie było. Jako że Ewelina, w locie powrotnym jakoś lepiej go zniosła – mogłem popatrzyć sobie przez okno, i porobić trochę zdjęć. Pięknie i dziwnie zrobiło się, gdy już podczas podchodzenia do lądowania weszliśmy w chmury. Nagle ciemno, nic nie widać, rozmowy przygasły. Fajne uczucie. I ten widok –jedne chmury nad nami, drugie jeszcze pod – a my między nimi. Mimo zamglenia, pogody pod psem lądowanie było perfekcyjne. Co jak widać po wydarzeniach dnia następnego – jest chyba w LOT – normalką.
Budapeszt polecamy wszystkich, którzy chcą oderwać się na weekend. Godzina lotu, a zupełnie inny świat. Polecam fanom zabytków, fanom dobrej kuchni, win, i innych atrakcji. Przy okazji przekonaliśmy się że latanie samemu, bez żadnej organizacji to nic trudnego i że damy sobię radę. Wystarczy tylko chcieć. Kilka zdjęć z naszego weekendu poniżej..
Maciej Suliński
Cmentarze są pełne ludzi niezastąpionych
Fajny opis i zdjęcia bardzo ładne. Dzięki! Tylko plis, następnym razem rozdzielaj wyraźniej akapity, taki zbity tekst męcząco się czyta.
To zdjęcie: ImageShackŽ - Online Photo and Video Hosting to jeszcze w powietrzu zrobione????
Nie, nie w powietrzu. To z ulicy, trochę z zaskoczenia..Na przyjazd i odjazd mieliśmy piękną pogodę. W te dwa "pełne" dni mieliśmy pogodę "bez deszczu, wystarczająco ciepłą" ale niestety - zachmurzone niebo ;-(
Co do akapitów, to fakt - mogłem to rozdzielić, ale niestety - już nie mam możliwości edycji postu. Jeśli moderator będzie miał chwilę czasu - proszę o jakiś podział ;-)
Maciej Suliński
Cmentarze są pełne ludzi niezastąpionych
Miałem okazję pokonywać tę trasę w sierpniu i mam bardzo podobne odczucia. Też loty idealne, sporo Filipińczyków, Koreańczyków i innych na pokładach z tym, że były realizowane 175-kami. (SP-LID, SP-LIL) Brakowało jednak nerwowych pasażerów Też pozytywne odczucia z terminalu - kontrola bezpieczeństwa sprawna, z zachowaniem "człowieczeństwa", bez tłoku.
Tak naprawdę odrobina dziadostwa po przylocie i przed wylotem to komunikacja miejska łącząca terminale ze światem, czego nie doświadczyłeś. W Polsce znane mi miasta na trasy łączące centrum z lotniskiem wysyłają najnowszy sprzęt, tu był biletomat nie przyjmujący banknotów ani kart oraz nieklimatyzowany (upały), zatłoczony, zużyty autobus (nota bene w kraju kojarzącym się z Ikarusami było to Volvo chyba made in Poland!) no i dyskusje nad moim uchem kontrolerów z obcokrajowcami. Tu jest sporo do nadrobienia, IMHO.
A to "małe lotnisko" to zapewne Poprad.
Super relacja
Lotnisko w Budapeszcie ma nową halę odpraw - Sky Court - którą wielu z nas, Ferihedziofobów, widziało jedynie w fazie konstrukcyjnej (m .in. ja). Teraz tłoki są trochę rozładowane.
Więc dla pasażerów odlatujących z Budapesztu standard się na bank poprawił - przesiadek mimo wszystko nadal nie polecam, bo organizacja tychże się nie zmieniła...
Czy dalej jest konrola paszportowa dla wszystkich, nawet dla ruchu Schengen?
My kontroli paszportowej nie mieliśmy. Przy odprawie pokazaliśmy jedynie dowód osobisty, i wystarczyło. Być może dlatego, że teraz przed security są bramki, gdzie pracownicy lotniska po pokazaniu karty pokładowej kierują w odpowiednią stronę. Polecam zatem odwiedzenie Budapesztu w nowej odsłonie.
Maciej Suliński
Cmentarze są pełne ludzi niezastąpionych
Zakładki