Fantastyczna przyroda, piękne zdjęcia!
No wlasnie zarezerwowalismy kolejny lot Southwestem w zwiazku ze zmiana planow - tym razem LAS - LAX po 79USDod osoby. OPisze moje pierwsze wrazenia - bo tania anmerykanska linia lecialem po raz pierwszy .
Rezerwacja na www Southwestu przez tablet poszla jak po burzy (zadaja troche glupich pytan ale juz sie przyzwyczailem)
Zrobilem check-in nalot dokladnie prawie 24 godziny przed lotem i dostalem info dla mnie niezrozumiale - literke i numer (w moim przypadku A53 i 54)Dopiero przy zdawaniu bagazu dowiedzialem sie , ze:
1. Moge nadac 2 bagaze rejestrowe na osobe
2. literka i numer oznaczaja twoje miejsce w kolejce do boardingu - wszyscy sie ladnie ustawiaja i Pan wyczytuje kto moze wejsc do samolotu - miejsca w samolocie sa nienumerowane (jak w Wizzar lib Ryanair)
3. No i njwazniesze - moj pierwszy lot Southwesthem byl Superpunktualny - kto czesto lata ten wie o co chodzi i jak jest to wazne
Super zdjęcia
Znaleźliście ufoludki?
Uzywaliscie in-flight Wifi?No wlasnie zarezerwowalismy kolejny lot Southwestem w zwiazku ze zmiana planow - tym razem LAS - LAX po 79USDod osoby. OPisze moje pierwsze wrazenia - bo tania anmerykanska linia lecialem po raz pierwszy .
Rezerwacja na www Southwestu przez tablet poszla jak po burzy (zadaja troche glupich pytan ale juz sie przyzwyczailem)
Zrobilem check-in nalot dokladnie prawie 24 godziny przed lotem i dostalem info dla mnie niezrozumiale - literke i numer (w moim przypadku A53 i 54)Dopiero przy zdawaniu bagazu dowiedzialem sie , ze:
1. Moge nadac 2 bagaze rejestrowe na osobe
2. literka i numer oznaczaja twoje miejsce w kolejce do boardingu - wszyscy sie ladnie ustawiaja i Pan wyczytuje kto moze wejsc do samolotu - miejsca w samolocie sa nienumerowane (jak w Wizzar lib Ryanair)
3. No i njwazniesze - moj pierwszy lot Southwesthem byl Superpunktualny - kto czesto lata ten wie o co chodzi i jak jest to wazne
Siedzę w Starbucks, jst strasznie słaby internet, wiec tylko parę fotek. Reszta wieczorem czasu Pacific, czyli rano czasu PL
Wrażenia z drogi:
Trudno to przekazać fotograficznie, ale przestrzenie w USA są niesamowicie wielkie, wprost nieograniczone. Jedzie kilka godzin, a ciągle np preria albo pustynia. 100 km bez żadnego zakrętu nie jest czymś niezwykłym, zwłaszcza w mało zaludnionych terenach "Dzikiego Zachodu"
Ciekawym zjawiskiem są kemping-cary (zwane tu RV). Te znane z Europy domy na kołach służące niektórym do podróżowania w czasie wakacji w porówaniu do amerykańskich są po prostu śmiesznie małe. Amerykańskie są wielkosci autobusu. Częstokroć ciągną za sobą na sztywnym holu mniejsze auto, które uzywa się np do jeżdżenia po mieście. W tym ciągniętym aucie nie siedzi kierowca, ono po prostu tak podąża za tym dużym pojazdem. Rekordem wszechczasów był koleś, który za swoim RV ciągnął mały pojazd w postaci Hummera !!!
Rodzice ciagaja za RV Jeep'a a do niego jest jeszcze przyczepiona lodka na holu. Smieszne sie z takim karawanem wjezdza np. do stacji benzynowej bo musisz miezyc zakrety na dziesiatki metrow + lejesz do 3 silnikow.Rekordem wszechczasów był koleś, który za swoim RV ciągnął mały pojazd w postaci Hummera !!!
Alkoholizm wsrod Indian jest potworny. Akurat niedawno sluchalem katolickiej stacji radiowej w US i pewien ksiadz pracujacy wsrod Indian mowil na ten temat. Zreszta to tez sie przyczynia do niesamowitego bezrobocia w rezerwatach - nawet jak Indianin sie stawi do nowej zdobytej pracy powiedzmy 3 dni z rzedu to na 4-ty sie upije i wywala go.
Czy taki Indianin dostaje kasę od rządu, za to że jest Indianinem? Pytam, bo kilkakrotnie widzielismy osady równo pobudowanych domów, wszystkich takich samych. Z pewnościa były one zbudowane z jakiegos programu rządowego. Za to w innych miejscach sa wioski, w których w bezładzie sie poustawiane przyczepy kempingowe/ mobile home/ jakies naprędce sklecone budynki w otoczeniu wszelkiego dziadostwa
Teraz pora na relację z Death Valley , która to dolina jest stosunkowo niedaleko od Strefy 51. My spaliśmy w nieodległej miejscowosci Beatty, dzieki czemu w Dolinie Śmierci byliśmy rano. Dzieki temu uniknęliśmy najgorszego upału, choc temperatura i tak osiągnęła 100 st F. Na szczescie to maj, a nie czerwiec/lipiec. Jak rok temu przejezdzalem przez dolinę, to mózg się gotowal po wyjsciu z auta. Temp 50 st C. nie jest czymś nadzwyczajnym (w cieniu) a w słoncu często przekracza 90.
Sama Dolina jest bardzo zróżnicowana. Jest zarówno pustynia piaszczysta z wydmami, jak i wyschnięte słone jezioro. Są piękne kolorowe góry i kaniony. Dotarliśmy też do słonego potoku, w którym żyją ryby. Ten potok wypływa z ziemi, a po kilometrze-dwóch wysycha.
W tej niesamowitej scenerii pod koniec 19 wieku zbudowano fabryczke boraksu, który był wykorzystywany m.in. do produkcji mydła. Boraks był zeskrobywany z powierzchni ziemi przez Chińczyków (przywiezionych z San Francisco), którzy za swoja ciężką pracę w ukropie dostawali 1.3 USD dziennie. Boraks był następnie przetwarzany (rafinowany) aby go zagęścić przed transportem. Transport do stacji kolejowej odległej chyba o 200 km (jesli dobrze pamiątam) byl realizowany za pomoca zaprzegu ciągniętego przez 20 mułów. Masa ładunku wynosiła ponad 30 ton.
W miesiącach letnich , z uwagi na temp. ponad 50 st C, w której boraks nie krystalizował, fabryczka byłą zamykana. W sumie działała ona 5 lat, do dnia dzisiejszego pozostały ruiny.
Wyschnięte jezioro ma różną powierzchnię. Od gładkiej soli, do dużych, spiętrzonych bloków solnych, jak poniżej.
Odwiedzamy też największa depresję na Półkuli Zachodniej. Co prawda nie tak głeboką jak Morze Martwe, ale i tak robi wrażenie
A na koniec przytrafia się piękna fatamorgana. Widzimy nie tylko wodę, ale drzewa i domy po drugiej stronie "jeziora". Gdy podjeżdżamy bliżej... wszystko znika. Drzewa i domy są dopiero dużo dalej, gdy dojeżdżamy do miejscowości. Coś niesamowitego!. Wprawdzie "wodę" jako fatamorgane to widziałem już kilka razy, ale żeby w tej niesitniejącej wodzie odbijały się góry, drzewa i budynki...
Za to nieprzyjemną niespodzianką, dla tych, którzy mają pusto w baku w Dolinie Śmierci będzie cena beznyny: ponad 6 USD za galon . Choć dobrze, że jest w ogóle
Ostatnio edytowane przez Gabec ; 08-05-2012 o 20:09 Powód: w ogóle ;)
@Stefcia: ufoludki są tylko w Strefie 51, schowane przez dzielne wojsko amerykańskie przed oczyma turystów
Chwilowo mamy przerwę w turystycznej części wyprawy, bo załatwiamy nasze służbowe sprawy w Los Angeles. Miasto, a właściwie zlepek miast, jest strasznie nieciekawe, nie ma na czym oka zawiesić, a obiektywu aparatu to już wogóle. Takie San Francisco jest o niebo ciekawsze, byłem tam rok temu, ale w tej podróży niestety trzeba było je ominąć. Jedynie hiszpan2007 był teraz w SF, może jutro, jak opanuje nowego tableta to coś wklei z zaległych zdjęć.
Tak więc chwilowo "odpoczywamy" po części turystycznej udzielając sie służbowo
Natomiast, ciąg dalszy nastąpi...
Posrednio, nie gotowke do reki bo wtedy by byl efekt jak widzisz - zostaloby przepite, dostaja w postaci wlasnie roznych programow, ulg, itp. Niektore plemiona sa calkiem bogate bo maja kasyna, osrodki narciarskie, inne biznesy. A jesli jest jakis bezposredni zastrzyk gotowki (wygrali sadownie, itp) to wszystko idzie do rady plemiennej, ci o wszystkim decyduja, rozdaja, lepiej z wodzem byc w dobrych ukladach
Identyczny problem alkoholizmu jest wsrod plemion na Alasce.
Ostatnio edytowane przez saturn5 ; 08-05-2012 o 09:22
Ostatnio edytowane przez egon.olsen ; 08-05-2012 o 10:07
Pozdrawiam
Krzysztof Moczulski
Najbardziej mnie wkurzało, że ani razu w US mi się nie udało zatankować płacąc kartą - ani w automacie, ani u kasjera. Po prostu odrzuca transakcję, i tyle. W FLL o mało co się na samolot nie spóźniłem przez to, bo musiałem babce w kasie zostawić dokumenty i jeździć szukając bankomatu. W normalnych sklepach i w bankomatach karty działają bez problemu. Na stacjach - nic (kredytowe VISA Citi i Mastercard Pekao, debetowa Electron mBanku - same pudła). Woziłem więc ze sobą gotówkę na tankowanie, ale w tym FLL gotówka się skończyła, czasu było mało i kłopoty gotowe.
Właśnie miałem napisać o łódce, ale mnie Piotrek uprzedził
Piękne zdjęcia i czekamy na dalszy opis wyprawy PS. Anie fajna czapka
Świetna relacja!
Aż mi się łezka w oku kręci, bo przypominam sobie swoją zeszłoroczną podróż poślubną (do której opisu tutaj zbieram się już jakiś czas ). Ja jeszcze zahaczyłem o Hawaje i NY. Niech mnie ktoś kopnie w 4 litery, to wysmażę kilka stron i nieco zdjęć
A na Bad Water załapałem się pod koniec czerwca jakoś: M-A-S-A-K-R-A (temperaturowa oczywiście).
Nikon D5000 + Nikkor 70-300VR + szukanie miejsca na Syntę ;]
W Ontario zwiedzalem taki sklep, w ktorym mozna kupic lodowke zasilaną gazem z butli (prąd nie wszedzie jest, butle z gazem mozna przewiezc, a warunki chlodnicze czasem sa potrzebne - zwlaszcza w amerykanskich upalach zreszta...). Nie mowiac oczywiscie o roznych urzadzeniach (znacznie wiekszych niz kalkulator) zasilanych "banalnie" energią sloneczną.
Zakładki