Początek świetny, z niecierpliwością czekam na dalsza część
Bilety kupione w zeszłym roku w promocji LOTu (około 1500 PLN) do Hanoi. Jak wiecie, nasz narodowy przewoźnik był zmuszony zawiesić przeloty w związku z brakiem maszyn, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Zmiana na Vietnam Airlines przez Paryż dała mi wystarczającą liczbę do utrzymania statusu w SkyTeam.
Ostatnia sobota kwietnia, wylot do Paryża (LO), a potem dalej do Hanoi (VN).
Check-in w LOT szybko i sprawnie, jedyny minus to to, że nie mogą wydrukować karty pokładowej na następny odcinek i trzeba zrobić to w Paryżu.
Teraz można już spokojnie posiedzieć w Preludium, tylko kilka miejsc zajętych.
Do samolotu jedziemy autobusem. Potem LOTowski Embraer 175 SP-LII. Lubię te małe odrzutowce, ze względu na układ siedzeń dwa-dwa. Początek weekendu majowego, więc wszystkie miejsca zajęte.
Paryż
Terminal 1. Niestety, trzeba wyjść na zewnątrz, aby dostać się do check-in na drugim terminalu, aby tam odebrać karty pokładowe CDG-HAN. Jest to tutaj moja pierwsza taka wycieczka po terminalach. Dość często latam przez Paryż i zawsze był bezproblemowy transfer (co nie znaczy, że szybki), ale wtedy przylatywałem i wylatywałem liniami lotniczymi należącymi do SkyTeam.
Przelot Vietnam Airlines Paryż Hanoi.
Leci Boeing 777 VN-A149. Konfiguracja trzyklasowa. Klasa biznes, ekonomiczna deluxe i ekonomiczna.
Biznes starego typu.
Ekonomia deluxe. Większy odstęp miedzy fotelami, a poza tym wizualnie niczym się nie różni od tej normalnej.
Ekonomia.
Moje miejsce w pierwszym rzędzie przy oknie. Trochę więcej miejsca na nogi, ale to nie to, co przy wyjściach ewakuacyjnych. Tam jest go ponad dwa metry.
Lunch. Do wyboru łosoś lub wołowina. Wybrałem rybę. Jak na jedzenie lotnicze całkiem smaczne.
Trochę spania, czytania i czas na śniadanie. Wybrałem jajecznicę i kiełbaski. Co do wołowiny, to podobno było to, to samo co na lunch.
I tak dotarłem do Hanoi. Zdjęć z lotniska brak. Przy wyjściu pracownicy Vietnam Airlines sprawdzają przywieszki bagażowe, czy aby na pewno zabraliśmy swoje walizki.
To jest mój pierwszy wpis z opisem podróży. Gdy wylatywałem, chciałem to robić na bieżąco, jak NCC-1701D, ale nie spodziewałem się nawet, że jest to takie pracochłonne. Ciąg dalszy w następnych wpisach, bo nie chcę robić tasiemca.
Początek świetny, z niecierpliwością czekam na dalsza część
Forum lotnicze, więc ograniczę się tutaj do kilkunastu zdjęć z pobytu na miejscu.
To co się rzuca w oczy już od wyjazdu z lotniska to motorki. Wszędzie jest ich pełno. Do tego kobiety zasłaniają prawie całe ciało.
Hanoi.
Jak się naprawia przerwane kable? Kładzie się nowe.
Mycie naczyń. W lepszych restauracjach jest podobnie, tylko robią to na zapleczu.
W wielu miejscach flagi z okazji zakończenia wojny i święta pracy.
Próbowałem to ponieść. Sam drąg jest bardzo ciężki.
Typowa ulica.
Ha Long Bay
I cztery dni na miejscu minęły.
Czas wracać do części lotniczej.
Przelot Qatar Airways na trasie Hanoi Bangkok. Leciał Boeing 777, A7-BAA.
Trzema siekierkami leciałem wiele razy, ale to był mój pierwszy, takim samolotem, na tak krótkiej trasie i gdzie na pokładzie było tylko kilkanaście osób.
Klasa biznes. Szkoda, że tu nie siedzę
Klasa ekonomiczna.
Samolot prawie pusty, więc każdy może wybrać miejsce jakie chce. Napoje, pełny wybór włącznie z alkoholami. Do jedzenia bułka z jakimś farszem. To krótka trasa, więc nie ma co liczyć na ciepły posiłek.
Co rzuca się w oczy, to wielkie ekrany wbudowane w siedzenia. To co oferuje Air Frace czy Vietnam Airlines to 1/4 tych. Z tego powodu rozkładany stoliczek jest naprawdę rozkładany, bo składa się z dwóch części. Dość nietypowe. W większości linii lotniczych jest jednoczęściowy (za wyjątkiem oczywiście siedzeń przy wyjściach ewakuacyjnych czy tych w pierwszych rzędach).
System rozrywki bardzo rozbudowany. Z bajerów, to możliwość porozmawiania z innym współpasażerem (domyślnie przyjmowanie rozmów wyłączone, więc trzeba to sobie włączyć). Mam nadzieję, że gniazdka elektryczne staną się standardem w klasie ekonomicznej w innych liniach.
Lotnisko w Bangkoku.
Czysto i przestronnie, ale to środek nocy. Bardzo nieprzyjemne bankomaty na lotnisku. Lokalna opłata za u życie obcej kart wynosiła 150THB (około 16PLN).
Świetna relacja.
PS Co do Paryża, to mój kuzyn 03.07 (wczoraj) leciał przez stolicę Francji do Salt Lake City - miał 2,5 godziny, a mało co zdążył. Ponoć straszny nieład panuje na tym lotnisku.
Teleskopy: Synta 8" DOB, SW 114/900 EQ1
Lornetki: Celestron SkyMaster 15x70, USSR 8x30
Pozdrawiam,
Dawid
Bo szybkim spaniu, czas na szybkie zwiedzanie. Tylko jeden dzień. Następnego dnia poranny pociąg do granicy.
Peron metra. Od pociągów jesteśmy oddzieleni ścianką. Dzięki temu sam wjazd na stację może odbywać się z większą prędkością, dodatkowo linie na podłodze pokazują gdzie będą drzwi.
Standardowe miejsca do zwiedzania przez turystów poniżej.
No i oczywiście część nocna.
Panie czekające przed "salonem masażu" na klientów.
Nocne bary na czterech kółkach. W ciągu dnia były tu zupełnie inne stoiska.
Takie same szklane ściany widziałem w metrze w Nanjing jak byłem. Zastanawiam się co stoi na przeszkodzie by coś takiego funkcjonowało w Europie.
Stacja kolejowa wczesnym rankiem.
Wagon trzeciej klasy. Innych nie ma.
Wnętrze. Do wyboru, takie rozklekotane siedzenia lotnicze, lub takie jak w naszych podmiejskich. Na piąć godzin jazdy wolałem jednak te.
Jakaś stacja kolejowa po drodze.
WARS. Na każdej stacji ktoś wsiada z jedzeniem lub napojami.
Widoczki z okna.
Pociąg dojeżdża do Aranyaprathet. Potem rikszą do granicy. Granica na piechotę. Po drugiej stronie to już Poipet. Potem busem do dworca autobusowego, który jest pod miastem.
Poipet, już prawie poza miastem.
Oczy się same zamykają więc mało zdjęć.
Widoczek z trasy Poipet - Siem Reap.
To już przedmieścia Siem Reap.
Na zwiedzanie świątyń w Angkor Wat i okolicy przeznaczyłem trzy dni. Aż trudno uwierzyć, że żyło tam około miliona ludzi, gdy w tym samym czasie Paryż miał ich ledwie dwieście tysięcy.
Na początek kolorowe owoce do hotelowego śniadania.
Angkor Wat i okolice
Cztery osoby na motorku to standard, nic nadzwyczajnego.
Zobaczcie jak jeżdżą kambodżańskie kobiety. Na początku myślałem, że sposób siedzenia zależy od wieku, ale jednak i młode, i stare tak siadają.
Następny dzień. Czas na małe pranie przed wyjazdem na zwiedzanie.
Rondo czy nie rondo?
Transport zbiorowy.
Ile osób na motorku? Cztery? Policzcie dokładnie na następnym zdjęciu.
Piąty pasażer jest z przodu.
Owoce. Wszystko naturalnie dojrzałe. Nie to co sprowadzane.
Ostatni dzień przeznaczony na dalej położone budowle. Potem jeszcze pływająca wioska, ale to w oddzielnym wpisie.
Najbardziej Ci tej pitaji na śniadanie zazdroszczę
Koniec pory suchej. Wody jak na lekarstwo.
Plan trasy, nie wszystko da się zobaczyć ze względu na niski poziom wody.
Normalnie poziom wody powinien być o kilka metrów wyższych.
Trzoda chlewna trzymana trochę inaczej niż u nas.
Trasa Siem Reap - Phnom Penh
Jak myślicie co to jest?
Bagażnik autokaru.
Po prawej stronie widać zejście do bagażnika. Tam też motorek.
W połowie drogi przerwa na jedzenie. Toalety o wiele czystsze niż u nas w takich miejscach.
Nasz autokar.
Główna droga Siem Reap - Phnom Penh.
W autokarze na postoju.
Tu też jeżdżą na motorze jak angielskie lady.
Phnom Penh
Niestety, zaraz po przyjeździe strasznie się rozpadało i plany na zwiedzanie legły w gruzach. Tylko kilka zdjęć z wieczornego spaceru po mieście.
Stacja benzynowa i serwisowa na rogu skrzyżowania.
Przed ambasadą Korei Północnej.
Jeśli chcemy skorzystać z bankomatu to zapraszamy bez maski, ciemnych okularów, bejsbolówki i kasku.
Następny dzień.
Panorama na Phnom Penh.
Gdzieś po drodze do Sajgonu.
Po krótkim odpoczynku po podróży czas na zwiedzanie.
Katedra Notre Dame.
To wygląda podobnie, ale to poczta główna.
Modelarstwo mnie nie interesuje, ale obok tego nie mogłem przejść obojętnie.
Następny dzień. Typowe widoki na ulicy.
Podziwiam je, jak one mogą nosić takie ciężary.
Muzeum Miasta Ho Chi Minh.
Polski akcent. Te wagi kiedyś były w każdym sklepie.
Dziwne połączenie.
Pałac Zjednoczenia, dawniej siedziba Prezydenta Wietnamu południowego. Od czasu gdy komunistyczne czołgi sforsowały główną bramę liczy się czas połączonego Wietnamu.
Jeden z wielu tego typu sklepów przy ulicy.
Muzeum Pozostałości Wojny.
Zdjęcia tylko z zewnątrz. Główna wystawa w środku bardzo drastyczna.
Podstawa to dobre zabezpieczenie.
Fastfood. Ta nazwa dla nas jest niezachęcająca do konsumpcji.
A może mały odpoczynek?
Szybka wizyta na bazarku. Dla smakoszy wężówka lub skorpionówka.
Czas pożegnać Sajgon. Następne dwa dni przeznaczone będą na odpoczynek
Nocny pociąg do Nha Trang strasznie długi.
Mam miejsce w przedziale z czterema łózkami.
Toaleta, czysta.
Czas na odpoczynek. Dwa dni na luzie.
Pociąg przyjechał przed szóstą rano. Do rozpoczęcia doby hotelowej jeszcze sporo czasu. Bagaże zostały na trzy godziny w recepcji, potem udało się załatwić pokój.
Widoczki znad basenu podczas czekania na przygotowanie pokoju.
Po całym dniu byczenia się szybki wieczorny wypad na miasto.
Nawet po zmroku plaża tętni życiem.
Co tu wybrać na kolację?
Następny dzień. Na plaży znalazłem tablicę z większością lokalnych owoców. Niektóre z nich widzę pierwszy raz w życiu.
Vinpearl Land
Tego nie było w planach, ale kolejka linowa wyglądała zachęcająco. Nie mam lęku wysokości, ale odczucia zupełnie inne od tych gdy ma się stały ląd pod spodem. Coś w podobie do tych gdy samolot robi nisko ciasny skręt nad wodą przed lądowaniem.
Na miejscu niespodzianka. Największe akwarium w Wietnamie.
Do tego wesołe miasteczko, baseny, kino 4D oraz sporo innych atrakcji dla turystów.
Czas wracać.
Bazar.
To było pyszne. Strasznie żałowałem, że muszę już wyjeżdżać.
W drodze do hotelu. Zobaczcie jak te maluchy są przypięte.
Zakładki