25.06 - 11.30 i dojazd do granicy (Poipet) wynajętą taksówką, która miała być busem. Jeśli dobrze pamiętam, cała przyjemność w ten sposób kosztowała koło 15$ (taksówka 35-40). 3 godziny jazdy Toyotą Camry do granicy, przekroczenie pieszo, następnie czymś w rodzaju tuk tuka do Aranyaprathet, by tam złapać autobus do Bangkoku. Na dworcu autobusowym w Aranyaprathet byłem o 14.55 i okazało się, że... ostatni autobus do BKK odjeżdża o 15 :-). Co za fart - zwłaszcza, że o 6 rano miałem samolot do HAN ;-). Autobus miał być w BKK ok 19, niestety przez spore korki przed miastem dotarłem tam ok 21.30, zatem zwiedzanie ograniczyło się do szybkiego wypadu do knajpek. Mimo to 2 godziny wystarczyły mi, by nie polubić BKK - ulice pełne szczurów , prostytutek i używających tego zachodnich turystów.
Autobus to ok 200 bahtów, czyli +- 20zł. Spory pitch i... soki i ciastko w cenie. Była też kawa, ale stewka ani razu nie przeszła z gorącą wodą (może trzeba było poprosić?)
Ładna dziewczyna w metrze ;-)
Rejon klubów nocnych
I w sumie malo ciekawy widok z skydecku.
6 rano to lot do HAN AirAsią. Niestety jak zwykle byłem dość spóżniony i po prostu nie miałem czasu na fotki. Samolot pełny, w No Bai wyjście z rękawa. Ogólnie bardzo polubiłem to lotnisko.
Wrzucę potem jeszcze trochę fotek z tygodnia w Wietnamie i do domu VN.
Zakładki