Kolejnym żelaznym punktem w krótkim zwiedzaniu miasta jest Pałac Topkapi, siedziba sułtanów Imperium Osmańskiego, wejście do pałacu:
Wewnątrz są dziedzińce i pawilony, tutaj np zbrojownia, złoto aż kapie z poddasza:
Najciekawszym obiektem do zwiedzania (i chyba najładniejszym) jest 300-pokojowy harem, nie da się pomylić wejścia:
Jedna z sal z raczej jednoznaczym przeznaczeniem
Oprócz tego warte zobaczenia są relikwie proroka i naszych świętych (tam fotek robić nie wolno) oraz wspaniały skarbiec. Na Topkami warto zarezerwować ponad 3 godziny.
Przepływamy na część azjatycką podziwiając most nas Bosforem:
Wieczorem idziemy do restauracji przy targu rybnym nad Morzem Marmara, zamawianie dań odbywa się przez wycieczkę z kelnerem na targ z miską i dyskusję co chcemy zjeść i jak podane:
No cóż - dwa dni to tylko wystarczą na liźnięcie miasta i narobienie sobie apetytu na dłuższy pobyt, co skrzętnie notuję jako must do zrobienia w przyszłości.
Powrót czeka nas linią Turkish Airlines Airbusem 321. Na pokładzie PTV centralne z monitorami wysuwanymi z podsufitki.
Widok na terminal międzynarodowy:
Boarding z rękawa:
Na pokładzie szokuje mnie ubrany w strój kucharz serwujący turkish delights zaraz po starcie:
Następne rozdaje menu obiadowe (przypominam, że lot trwa 2h):
Wybieram wybornego łososia z białym winem francuskim:
I w związku z tym Turkish wskakuje na moją listę ulubionych linii lotniczych na drugie miejsce (po Qatar Airways). Szkoda, że nie kupili LOTu
Na koniec kapitan informuje, że w Warszawie jest 7C i pada (koniec kwietnia) a w Stambule było 26C przy wylocie .
Na Okęciu deboarding z rękawa:
Podsumowując, Stambul jest wspaniałym miastem do zwiedziania na długie dni z fantastycznym klimatem i szalenie miłymi ludźmi, Ceny w lokalach podobne do Warszawy ale można też zjeść tanio w małych barach, które trochę znamy z Polski.
Szkoda, że tak krótko ale warto było i polecam wszystkim zaplanowanie Stambułu na wypad w najbliższym czasie...
Zakładki