Dla ExL w GDN duży plus właśnie za świeże kanapki i za piwo z lokalnego browaru. Nice touch. A strzelam że kolega szanowny gdzieś do Kolorado leci
Mój pierwszy raport, pisany na żywo, zobaczymy na ile starczy determinacji, bądź też chętnych do czytania.
Tytułem wstępu:
Domykając parę wcześniejszych biletów, korzystając z nieoczekiwanej promocji i paląc zapasy zanim przejdą na "dAArk side" postanowiłem w te ferie zimowe wygrzać się gdzieś na plaży, albo chociaż nie odmrozić sobie uszu chodząc bez czapki. Początkowy plan zmieniła trochę wyżej wymieniona nieoczekiwana świąteczna promocja, dając pretekst do (pierwszej w tym wieku dla mnie) okazji spędzenia paru dni na stoku, ale cieplejszych klimatów też nie zabraknie miejmy nadzieję.
Dla suspensu, bez szczegółów. Zgaduj zgadula, gdzie lecę i jak.
Początek:
Typowy dzień przed wylotem, ledwo nadarzając z domknięciem spraw, które dawno powinienem domknąć - niezależnie czy wstaje z kurami na pierwszy lot dnia, czy wylatuje ostatnim, nie jestem w stanie się zorganizować na tyle żeby co chwila nie sprawdzać czy czegoś jednak nie zapomniałem zabrać, schować czy wyłączyć.
Trójmiasto zasypane śniegiem, rano na tablicy Rębiechowa parę opóźnień, przekierowań i odwołań ale w miarę upływu czasu wszystko wraca mniej więcej do normy i nie powinno rzutować na moją podróż. Na lotnisko udaje się jednak prawie 2h przed odlotem, w razie korków na obwodnicy (zatkanej tylko w drugą stronę na szczęście). Skok cywilizacyjny GDN na przestrzeni ostatnich kilku lat cieszy przy każdej wizycie, tu nowa droga, tam hotel, a tu jeszcze linia kolejowa, a w drodze rękawy i rozbudowa terminalu. Jeszcze rok, dwa i naprawdę będzie bardzo przyzwoity standard światowy.
Dziś w hali całkiem spory ruch, łańcuszek do FR/W6 zaczyna się prawie przy wejściu. U mojego przewoźnika puściutko, bez kolejki zarówno C i jak i Y - pewnie dzięki wydzieleniu oddzielnych stanowisk dla sępa od żurawia. Zdaję bagaż, biorę karty pokładowe i udaje się do kontroli bezpieczeństwa. Kolejny powiew zachodu, to wydzielona bramka dla top 1%, choć obsługuje ją tylko jeden pracownik, to bez kolejki formalności załatwione w trzy minuty, nawet nie trafiłem w totka zupełnie "losowego" testu gumowej rękawiczki.
Kupuję makulaturę na podróż żeby aktywować ubezpieczenie DC i mam jeszcze spokojnie godzinkę na znieczulenie się w poczekalni. Dawno nie widziałem tutaj takiej frekwencji, nawet jak jeszcze FTL dawało dostęp. Asortyment typowo pod gust kolegi z Katowic, ja wolę poranki kiedy choć można świeżą bułę zesrem/szynką dostać. Wieczorne menu to cukier, sól, procenty i zbyt żółte na mój gust banany.
Ciąg dalszy nastąpi, miejmy nadzieję.
Dla ExL w GDN duży plus właśnie za świeże kanapki i za piwo z lokalnego browaru. Nice touch. A strzelam że kolega szanowny gdzieś do Kolorado leci
Pozdrawiam
Krzysztof Moczulski
lecąc pierwszym porannym samolotem z GDN też ciepłego napoju nie zaznasz po przejściu security
Może masz ochotę na mały mileage run?
mileage run.png
Pozdrawiam
Krzysztof Moczulski
Jestem we FRA. Czasu mało, więc pewnie ciąg dalszy za jakieś ~14h.
Piwo było, kanapki to rano. Myślałem nad Kolorado, ale wpadło co innego :-).
MR - chętnie, zobaczymy czy padnie wcześniej niż ja dolecę dalej :-).
Różnie - na poranny MUC spokojnie, na WAW tak na styk żeby kawę wypić.
Widok na salonik GDN.
Pierwszy lot to zupełnie mało ekscytująca przejażdżka CRJ'om do Frankfurtu na pokładzie LH. Obłożenie raczej spore, z przodu 6/7, sami Polacy co ciekawe.
LH podaje talerz zimnych przekąsek z zieleniną, na deser kremik waniliowo czekoladowy.
Po posiłku, załoga jeszcze roznosi różne pralinki i cukierki w koszyczku.
W Frankfurcie oczywiście czeka nas wycieczka wokół lotniska. Pasażerowie lecący do Singapuru mają oddzielny autobus na transfer bezpośredni.
L4 jeździ tylko w C lub F . A tak swoją drogą to micha w LH na shorthaulu się ostatnio bardzo poprawiła.
Pozdrawiam
Krzysztof Moczulski
też tak myślałam po tym jak miał wstęp do saloniku na EPGD Nie mniej, bardzo miło
Mając lekko ponad godzinę na przesiadkę, przed kolejnym lotem udajemy się do jednej z nowych poczekalni LH położonych w pobliżu bramek Z. W środku ostatnie niedobitki pasażerów z najpóźniejszych rejsów, nie ma problemu z wybraniem miejsca na leżance, przy bufecie czy zajęcie jednego z dostępnych stanowiska do pracy.
Zaopatrzenie to standard LH, sałatki ziemniaczane, precle, parówki z indyka i stacja z kanapkami na życzenie. Do picia kawomaty WMF, dyspozytor słodzonej wody i półka pełna podstawowych procentów
Być może coś mnie ominęło, ale kiedyś tablice odlotów LH pokazywały rozpoczęcie wpuszczania na pokład (jestem całkiem pewien, że w MUC nadal tak jest), tutaj tylko jest albo przemalowanie na pomarańczowo (jeśli lot opóźniony domyślam się) albo dodanie napisu "X min" z czasem spaceru do bramki. W drogę udajemy się więc po zapewnieniu obsługi, że nie przyjdzie nam podbierać jeszcze pół godziny ścian pod Z62.
Nasz 748i przy bramce.
Żeby dostać się na pokład wystarczyło przyłożyć kartę pokładową do skanera bramki, nikt nie sprawdzał dodatkowo dokumentów. Szybkim krokiem kierujemy się na górny pokład, żeby zająć miejsca 81AC. Górny pokład to osiem rządków, po dwie pary z każdej strony foteli ułożonych w odwrócone V. Pierwszy rząd nie bardzo się różni od kolejnych, liczyłem kiedyś, że mając i tak tyle miejsca do dyspozycji LH (wzorem SQ czy innych) zaprojektuje trochę większy schowek na nogi, najsłabszą część ich nowej C-klasy. Sam fotel pasuje idealnie do LH - nie wyróżnia się niczym szczególnym na plus jak i na minus względem reszty płaskiej konkurencji, jest to po prostu przyzwoity standard w tych czasach. Plusem miejsc na górnym pokładzie są za to schowki przy oknie, normalnie przestrzeń na duperele jest dość ograniczona - w zasadzie tylko do kieszeni na gazetki przy ekranie, ponieważ podłokietnik zajęty jest przez składany stolik (sprawia bardzo solidne wrażenie, choć wydostać się zza niego przy posiłku to nie najprostsza sprawa), pilot IFE i słuchawki (z trzy bolcowym gniazdem, więc użycie swoich ograniczone).
Przed wylotem jeszcze standardowy wybór szampana, soku i wody.
Serwis składa się z czterodaniowej kolacji (z opcją szybkiego posiłku na jednej tacy):
Łosoś z pyrami na przystawkę, sałata.
Wołowina wylądowała na moim stoliku dość gwałtownie, to nie jest bajzel zrobiłem.
Torba z herbatą.
Ciacho z mascarpone.
A rano ciepłego bądź zimnego śniadania.
Przed lądowaniem po kabinie przechodzi jeszcze szef pokładu, zamieniając parę słów z każdym pasażerem. Z nami - po Polsku.
Zero kolejki na imigracji, chwila czekania na bagaż i ładujemy się na szybki pociąg do centrum. Miejscowa godzina szczytu, ruch uliczny praktycznie stoi, więc ostatnia mila do hotelu w autobusiku zajmuje dobre pół godziny. Szybkie zameldowanie i do komputera/spać.
Z czarną kartą byłby pełen widok na zatokę.
Hąg Kąg ;-)
Tak jest. Koledzy w wątkach obok zdecydowanie lepiej opisują i ilustrują, więc ja już się nie będę produkował i dam znać jak dalsze loty wpadną.
Parę dni minęło, czas zacząć kolejny etap podróży.
Bagaż zostawiłem rano przy zrzutni Airport Express i cały dzień ganiania praktycznie. W tej chwili już jestem na lotnisku i korzystam z gościnności Singapore Airlines i ich saloniku Silverkris (i lotniskowych toalet, bo SQ się nie szarpnęło).
Bufet napojowy
Bar sałatkowy
Vanillia, Chocolate, Strawberry i Cookies&Cream
Nudle
Zupki, ryżyk, warzywa, curry, sajgonki i pierożki
Plan na dziś jutro to trzy loty i 10559 mil w powietrzu.
Jak Luft Waffe, To Walą Wszystko Wielką Literą, Nawet Po Angielsku
Zakładki