Strona 2 z 4 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 21 do 40 z 77
Like Tree218Likes

Wątek: Hong Kong + Japonia - LIVE po raz kolejny

  1. #21

    Dołączył
    Oct 2008
    Mieszka w
    EPBA / KHWD

    Domyślnie


    Polecamy

    Zgodnie z obietnicą, dziś będzie bardziej lotniczo.

    Mieszkamy w okolicy zwanej Sham Tseng, z widokiem na most Tsing Ma (na obrazku poniżej schowany pod napisem Lantau Link). Jedno spojrzenie na FR24 wyjaśnia, dlaczego jest to dla mnie wyjątkowo ekscytujące. Spotter ze mnie żaden, ale nie mogłem nie skorzystać z takiej miejscówki.



    Gołym okiem i przez wizjer widoki są fantastyczne. W praktyce niestety nie jest już tak różowo. Kombinacja sporego jednak jeszcze pułapu (ok. 2500-3000 ft), również sporego zanieczyszczenia powietrza, nie najlepszego kąta względem słońca, i wreszcie średniej klasy obiektywu powoduje, że obróbka zdjęć przypomina bardziej rzeźbienie w szarym mydle niż cokolwiek innego.

    Tym niemniej, skoro już poświęciłem dobre 2-3 godziny, poniżej to, co udało mi się wyrzeźbić suwaczkami we ViewNX 2. Pewnie w bardziej zaawansowanym sofcie udałoby się osiągnąć lepsze rezultaty, ale nie mam na to ani czasu, ani mocy przerobowych w i tak ledwo zipiącym laptopie. Wszystkie zdjęcia z 19 kwietnia około południa.

    ZS-SNF, Airbus A340-600, South African Airways



    PH-MPS, Boeing 747-400, Martinair Holland



    RP-C9901, Airbus A321-200, Philippine Airlines



    HL7798, Boeing 737-800, Jin Air



    B-6923, Airbus A321-200, China Eastern Airlines



    B-LBD, Airbus A330-300, Cathay Pacific



    B-17919, McDonnell Douglas MD-90-30, Uni Air



    B-LBB, Airbus A330-300X, Cathay Pacific - tysięczny A330



    9V-SQK, Boeing 777-200ER, Singapore Airlines



    B-18317, Airbus A330-300, China Airlines



    Następnego dnia zrobiłem jeszcze kilka zdjęć, ale ostatecznie stwierdziłem, że szkoda czasu i pamięci z takimi marnymi rezultatami. Ale tak czy inaczej widok i dźwięk maszyn niemal przez całą dobę cieszy jak mało co.


    Cytat Zamieszczone przez elza030 Zobacz posta
    nie zarzucam,że masz halucynacje. Po prostu jesteś drugą osobą po tż, który mówi to samo o wolnej przestrzeni między fotelami.
    Aa, pisałem w znaczeniu, że sam bym się podejrzewał o halucynacje gdybym nie doświadczył tego porównania sam w dwóch samolotach w przeciągu godziny. Wracamy też Lufą, tyle że 744 + A321. Ciekaw jestem, czy reguła znów się potwierdzi.

    Cytat Zamieszczone przez hiszpan2007 Zobacz posta
    @stnm - restauracja z seafood rewelacyjna, byłem w podobnej w Kantonie ale jako gość, dałbyś namiary na tą w HK na przyszłość...
    Przecież my też tylko jako zwyczajny goście. Restauracja to Hoi Tin Garden Restaurant - jak kilku recenzentów wspomniało na TA, dla pełnej satysfakcji z wizyty najlepiej wybrać się z lokalnym przewodnikiem.
    otul72, Mentos, shiver and 4 others like this.

  2. #22

    Dołączył
    Apr 2010

    Domyślnie

    Ale tak czy inaczej widok i dźwięk maszyn niemal przez całą dobę cieszy jak mało co.
    może nie przez całą dobę, ale dzień w dzień ja to mam nad swoim domem (samoloty mi latają na wysokości 700m-800m) i tak od ponad 20 lat
    otul72 and Orioon like this.

  3. #23

    Dołączył
    Oct 2008
    Mieszka w
    EPBA / KHWD

    Domyślnie

    Kolejny dzień spędzamy w Tai O - tradycyjnej rybackiej wiosce na zachodzie wyspy Lantau, niedaleko od sztucznego tworu lotniska Chek Lap Kok. Blisko godzina dosyć widokowej jazdy autobusem numer 11 ze stacji MTR Tung Chung.

    Ze względu na bliskość mój telefon ustawiony na automatyczne wyszukiwanie zalogował się do sieci z Macau. Jeśli dla kogoś roaming ma znaczenie to warto mieć to na oku.

    Pierwsze kroki chcąc nie chcąc kierujemy na mocno zatłoczone uliczki targowe, po drodze tylko zahaczając o malutkie muzeum artefaktów rybackich z minionych lat. Oferta targowiska dzieli się na turystyczne bibeloty, miejscowe uliczne jedzenie, oraz wszelkiego rodzaju przetwory spożywcze, oczywiście z głównym naciskiem na wszystko co można wyciągnąć spod wody.





    Miłośnicy street food będą tu mieli jak w raju, choć to samo można powiedzieć o prawie całym Hong Kongu. Smaczne i absurdalnie tanie.



    Usługi matrymonialne. Tak naprawdę "husband" to rodzaj naleśnika zawijanego z warzywami, smażonym mięsem, i lokalnymi przyprawami.



    Można zjeść i na słodko. Tutaj chyba najpopularniejsze jedzenie na Tai O, gai daan jai, czyli egg waffle, czyli specyficzna odmiana gofra. Do tego konkretnego mistrza gofrownicy stała około półgodzinna kolejka.



    Egg waffles uwielbiamy, ale ponieważ znamy je dobrze to tym razem sobie odpuszczamy i w zamian bierzemy lokalne pączki dostępne po znacznie krótszym oczekiwaniu.



    Całe Tai O tętni życiem, turyści dosyć szczelnie wypełniają większość wąskich uliczek. Chodzi się praktycznie między domami tubylców tradycyjnie budowanymi na palach, a ponieważ większość frontowych drzwi jest szeroko otwarta to chcąc nie chcąc zagląda im się w ich życie prywatne. Chyba najlepsze określenie Tai O to żywy skansen. Nie wiem, co sobie o tym myślą, nie wydają się jednak tym za bardzo przejęci. No i nie da się ukryć, że odkąd ich tradycyjne rybactwo straciło na komercyjnym znaczeniu to turyści są ich głównym źródłem utrzymania. W okolicy kręci się całkiem sporo wyglądających na miejscowe dzieci, natomiast młodzież i młodzi dorośli stanowią zdecydowaną mniejszość. Dominują starsi ludzie, podczas gdy młodzi szukają lepszego życia w wielkim świecie.







    Wieszak, jak powszechnie wiadomo, służy do suszenia ryb. Zadanie dla najmłodszych czytelników: policz muchy i oblicz średnią much na każdej rybie.



    Spacerując uliczkami Tai O można natknąć się na wiele mniejszych i większych kapliczek. W wielu z nich są rzeźby przedstawiające historyczne postaci i wydarzenia. Tutaj między innymi czerwonolicy Guan Yu, historyczny dowódca z czasów dynastii Han, dziś czczony jako jedno z ważniejszych bóstw.



    Po drodze można też natknąć się na bardziej nowoczesną sztukę ludową, w tym na lokalną interpretację Królewny Śnieżki.







    Wracając do tematów kulinarnych, idąc nabrzeżem w stronę dawnego posterunku policji trafiamy na miejsce produkcji słynnej lokalnej pasty krewetkowej. Cała okolica przesiąknięta jest bardzo charakterystycznym zapachem - jakby do dusznego tramwaju wsiadła nagle liczna delegacja wyjątkowo wonnych bezdomnych. Nie odstrasza to jednak przyjezdnych którzy licznie kupują ten lokalny specyfik. Na zdjęciu maszyny do produkcji pasty i beczki do jej składowania. Tych ostatnich było bezpośrednio na widoku na oko blisko setki.



    Wreszcie dochodzimy w okolice dawnego posterunku. Był to ważny obiekt strategiczny położony na wzgórzu upstrzonym armatkami obronnymi. Wśród drzew widać wciąż resztki historycznego napisu "Tai O Police Station".



    Sam budynek został stosunkowo niedawno odrestaurowany i przerobiony na niewielki hotel. W narożniku budynku widać pozostawioną wieżyczkę obserwacyjno-obronną.



    O ile nie trudniący się handlem ludzcy mieszkańcy Tai O raczej trzymali się na uboczu, tak w całej wiosce w oczy i w pieszczące ręce mocno rzucały się koty. Koty są miłe.







    Na zakończenie, żeby tradycji stało się zadość, część naszego dobrze zasłużonego obiadu po całym dniu chodzenia. Najpierw gęsta kwaśna, octowa zupa z krewetkami i mięsem. Fantastycznie wzmaga apetyt. W przeciwieństwie do kuchni zachodniej, w kuchni chińskiej do zagęszczania sosów i zup zamiast mąki pszennej czy śmietany stosuje się niemal wyłącznie mąkę ziemniaczaną lub kukurydzianą, stąd ich szklista przejrzystość i kisielowata konsystencja.



    A to rodzaj pierożków wypełnionych wieprzowiną i, uwaga, zupą. Kto przypadkiem dziabnie pałeczkami lub niedelikatnie podniesie z parowniczki rozrywając skórkę i rozlewając zupę, ten trąba.



    Planując powrót z Tai O należy zarezerwować sobie więcej czasu. Jeśli zamierzacie wracać późnym popołudniem to raczej nie planujcie sobie na ten wieczór żadnych żelaznych punktów programu. Kolejka do powrotnych autobusów ciągnęła się przez dobry kilometr i zajęło nam blisko godzinę, by ją całą odstać. Na szczęście puste autobusy podjeżdżały niemal non-stop.

    W dalszej drodze powrotnej korzystamy też ze siu baa, czyli małych szybkich minibusów. Siu baa mają mocno rozbudowaną sieć i w odleglejszych lub mniej popularnych okolicach bywają jedynym dostępnym zbiorkomem. Ich zaletą a zarazem i wadą jest mniejsze sformalizowanie niż "dużych" sieciowych autobusów - z jednej strony wygoda we wsiadaniu i wysiadaniu na żądanie nawet poza wyznaczonymi przystankami, z drugiej wymagana znajomość trasy oraz nazwy miejsca, w których chce się wysiąść. Wszystkie natomiast przyjmują karty Octopus, więc z płatnością za przejazd nie ma żadnego problemu.



    Ciąg dalszy jak zwykle nastąpi. Przy czym w części hongkońskiej od teraz raczej w formie pojedynczych ciekawostek ponieważ czas spędzamy teraz raczej z rodziną niż na typowo turystycznym włóczeniu się. Swoją drogą, jeśli ktoś miałby jakieś pytania na temat HK to pytajcie, a postaram się odpowiedzieć.


    Cytat Zamieszczone przez elza030 Zobacz posta
    może nie przez całą dobę, ale dzień w dzień ja to mam nad swoim domem (samoloty mi latają na wysokości 700m-800m) i tak od ponad 20 lat
    A jesteś z tych co psioczą czy cieszą się jak dzieci? Jeśli czegoś żałuję odnośnie Hong Kongu, to tego że nie było mnie tu kiedy jeszcze działało Kai Tak.

  4. #24

    Dołączył
    Oct 2008
    Mieszka w
    EPBA / KHWD

    Domyślnie

    Dziś krótko. Pisanie na żywo jest fajne, ale ślęczenie nad laptopem do 1-2 w nocy daje się trochę we znaki. Jutro niestety już ostatni dzień w HK i przed północą odlatujemy red eye do Hanedy. Trzeba zatem wypocząć na zapas.

    Spacerując po okolicy natrafiliśmy na sklep którego cała witryna była zastawiona takimi importowymi dobrami luksusowymi. W środku przeważały produkty japońskie, koreańskie, a za nimi właśnie polskie. Było sporo sypkich produktów firmy Kupiec, herbatki Loyd, Ciasteczka Francuskie nie pamiętam jakiej firmy, i kilka innych. O dziwo podczas całego pobytu nie widzieliśmy sztandarowych polskich produktów monopolowych.



    Jak już kilku kolegów pisało w swoich relacjach, banknoty w Hong Kongu emitowane są przez różne instytucje i w obiegu jest po kilka wzorów. Tu po trzy wzory stu- i dwudziestodolarówek, z Bank of China oraz z operującego na niemal całym świecie HSBC. Natomiast hongkońskie dziesięciodolarówki to najpiękniejsze banknoty na świecie - przy czym równolegle funkcjonują również monety $10.



    Stempel z 2009 i "stempel" z 2014. Może dziwny jestem, ale dla mnie to smutne i bez sensu.



    Jedna z pierwszych czytanek młodego Hongkończyka.



    I na dobry koniec pieczone prosię w całości dla 10 osób.



    I duszona ryba.



    I tradycyjne chińskie gołąbki.



    Dobranoc.
    Darecki, tartal, siarka and 11 others like this.

  5. #25

    Dołączył
    Apr 2012

    Domyślnie

    Rybka taka bardziej drapieżna.

  6. #26

    Dołączył
    Apr 2010

    Domyślnie

    A jesteś z tych co psioczą czy cieszą się jak dzieci?
    Ja tam się cieszę Fajnie popatrzeć, usłyszeć i jeszcze na forum związanym z lataniem siedzieć Widocznie to przeznaczenie

  7. #27

    Dołączył
    Oct 2008
    Mieszka w
    EPBA / KHWD

    Domyślnie

    Przepraszam wszystkich zawiedzionych - podróżna rzeczywistość nie pozwoliła pisać i wrzucać zdjęć na bieżąco. Ale bez obaw, relacja będzie kontynuowana, nawet jeśli na zasadzie nadrabiania zaległości. Jest sporo do opowiedzenia i pokazania. Póki co jesteśmy już w Tokio i cieszymy się wielkomiejskimi rozrywkami po kilku dniach nadużywania słońca na Okinawie.

  8. #28
    Awatar otul72

    Dołączył
    Jan 2011
    Mieszka w
    OSZ

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez stnm Zobacz posta
    w całej wiosce w oczy i w pieszczące ręce mocno rzucały się koty. Koty są miłe


    śliczny pchlarz umaszczenie prawie jak mojej Koci
    Canon EOS 400D + 70D, MAK 127

  9. #29

    Dołączył
    Apr 2010

    Domyślnie

    teraz wiem skąd te like'i za koty mój czyta ze mną właśnie relację. Odnośnie Kong Kongu-oglądam filmik LH na YT. Stewardesy patrzą na swój rozkład lotów . HKG? What does it mean HKG? Hong Kong . Wow

  10. #30

    Dołączył
    Oct 2008
    Mieszka w
    EPBA / KHWD

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez otul72 Zobacz posta
    śliczny pchlarz umaszczenie prawie jak mojej Koci
    No ładnie. Uwielbiam trójkolorki. Ale bury buras co został w domu rodzinnym też kochany.

    Cytat Zamieszczone przez elza030 Zobacz posta
    teraz wiem skąd te like'i za koty mój czyta ze mną właśnie relację. Odnośnie Kong Kongu-oglądam filmik LH na YT. Stewardesy patrzą na swój rozkład lotów . HKG? What does it mean HKG? Hong Kong . Wow
    Heh, mam nadzieję, że ekipa z Tokio będzie bardziej ogarnięta. FRA chyba rozszyfrują bez problemu.

    A za niecałą godzinę ruszamy na Hanedę, już po raz ostatni. Smutno, ale nie ma wątpliwości, że wrócimy. Relacji ciąg dalszy nastąpi już z europejskiej strefy czasowej.
    otul72 and Orioon like this.

  11. #31

    Dołączył
    Oct 2008
    Mieszka w
    EPBA / KHWD

    Domyślnie

    Kontynuujemy jakby nic się nie stało. W ramach nadrabiania zaległości będę się skupiał na sprawach lotniczych. O krajoznawczych napiszę później już achronologicznie.

    Jednego z ostatnich dni w HK wybieramy się do klasztoru Po Lin, znanego między innymi z wielkiego posągu Buddy Tian Tan. Wspominam o tym, ponieważ z kolejki linowej łączącej stację Tung Chung z klasztorem rozpościera się świetny widok na całą wyspę lotniska Chek Lap Kok.



    Sam klasztor i posąg ciekawe, ale o ile nie mają one dla kogoś znaczenia duchowego to jest to raczej typowa jednorazowa atrakcja turystyczna. Znacznie ciekawiej zapowiada się za to szlak turystyczny wokół wzgórz na wyspie Lantau rozpoczynający się niedaleko klasztoru, ale o tym napiszę później.



    Pożegnalne zdjęcie mostu Lantau Link. Ostatniego dnia padało od rana i rozpogodziło się dopiero późnym popołudniem. W ramach zadośćuczynienia deszcz oczyścił powietrze ze smogu dzięki czemu widoczność wzrosła kilkukrotnie - niestety nie na długo.



    Wieczorem pakujemy się i żegnamy. Do Japonii lecieć będziemy podręcznikowym przykładem red-eye flight, startującym o 23:50 UO624 by Hong Kong Express, planowane lądowanie 05:15. HK Express to operujący zaledwie od października 2013 niskokosztowy odrost Hong Kong Airlines. O wyborze zadecydowało lądowanie na HND zamiast NRT, bezpośredni lot, godziny lotu które nie marnowały nam pół dnia urlopu, no i wreszcie cena, niespełna 1000 HKD od osoby.

    Przy stanowisku odprawy przechodzimy co musiało być najdłuższym check-inem w historii. Z tego co zrozumiałem, problemem było, że posiadaliśmy bilet tylko w jedną stronę. Na szczęście po konsultacjach z przełożonymi czy w ogóle można nas w tej sytuacji puścić, przepisaniu praktycznie całego naszego biletu open-jaw Lufy oraz ponownym upewnieniu się w sprawach wizowych dostaliśmy wreszcie karty pokładowe. Problemu nie było natomiast z bagażem. Wykupione mieliśmy dwie walizki, ale udało nam się spakować obie do jednej ważącej 27 kg. Byłem przygotowany na szybkie rozdzielanie ich i przepakowywanie, ale niepotrzebnie bo mimo sporej nadwagi walizka-w-walizce została przyjęta z uśmiechem na twarzy. Przy odprawie dokonujemy też pierwszego w tej podróży upgrade'u do "Sweet Seats", czyli płatnych miejsc przy wyjściach awaryjnych. Wprawdzie pomyliłem się o godzinę co do długości lotu (4 godziny zamiast 5), ale i tak okazało się to dobrą inwestycją. Każdy kto ma powyżej 185cm wzrostu i próbował się w miarę wygodnie wyspać w zwykłym rzędzie we FRancy potrafi sobie wyobrazić dlaczego.

    Odlot z jednej z bramek w "satellite terminal" na środku wyspy do którego dojeżdżamy busem. Boarding time trochę przesadnie ustalony na pełną godzinę przed planowanym odlotem, ale i tak po 21 godzinie lotnisko zaczyna pustoszeć i wiele sklepów i knajpek jest już zamknięta. Cierpliwie więc czekamy. Airbus 320-200 B-LPF stoi już i też czeka, ale niestety nie da się podejść z żadnej strony by zrobić zdjęcie. Za to karta pokładowa jaka jest, każdy widzi:



    Boarding. Wnętrze niespełna dwuletniej maszyny czyste i nowe. Fioletowymi zagłówkami oznaczone są Sweet Seats.





    Po starcie na kolację zamawiamy flagowe danie w menu, czyli dim sum (o którym będzie jeszcze osobny post). Rzeczywistość troszeczkę odbiega od zdjęcia reklamowego. W smaku też nie umywa się do prawdziwego dim sum jakie wcięliśmy wcześniej tego dnia na śniadanie, ale jest generalnie zjadliwe. I, co już smutne, jest autentyczniejsze w smaku i wykonaniu od podłych mrożonek na które kilka razy nacięliśmy się w Irlandii.





    Lot upływa spokojnie. Serwis duty-free przejeżdża raz i jest mało nachalny. Można też wykupić na pokładzie upgrade do Sweet Seat za tę samą cenę, co przy odprawie (160 HKD). Pasażer lecący w rzędzie za nami i wyraźnie cierpiący z powodu ciasnoty pyta obsługę, czy jeśli wykupi jedno miejsce to będzie mógł się położyć w całym akurat pustym rzędzie awaryjnym. W odpowiedzi poinformowany zostaje, że owszem, będzie mógł się położyć, ale po wykupieniu wszystkich 3 miejsc w rzędzie.

    Wkrótce po serwisie gasną światła. Wspomniany pasażer pod osłoną ciemności przekrada się do rzędu awaryjnego i wyciąga się na spoczynek. Jakiś czas później zostaje z niego stanowczo wyproszony przez obsługę. Sytuacja powtarza się jeszcze dwukrotnie, skutkuje dopiero bliżej niesprecyzowana groźba prawna.

    Następnym razem nauczeni doświadczeniem odpuścimy sobie kolację i udamy się od razu spać. Sam lot trwał 3:35 godziny, czyli sporo krócej, niż się spodziewałem. Stanowczo za krótko, by się wystarczająco wyspać, no ale taka już natura red-eyes.

    Lądujemy na Hanedzie kwadrans przed 5 rano, kołując widzimy sporo maszyn JAL i ANA, w tym sporo Dreamlinerów. Odpowiedź na pytanie, co można robić na Hanedzie o 5 rano nasuwa się sama, gdy wychodzimy z rękawa do przeszklonej części korytarza. Japonia to w końcu Kraj Wschodzącego Słońca. Spędzamy tak dobre 10 minut obserwując wschód słońca ze sporą grupą pasażerów naszego lotu. Samo lotnisko jeszcze nie do końca się obudziło i nasz musiał być pierwszym lotem zaparkowanym w tej części terminala. Mimo niewyspania, w połączeniu z kojącą muzyką płynącą z głośników, chwila wydawała się mocno magiczna.



    Kontrola paszportowa bez kolejki, szybko i sprawnie. Odbieramy jeszcze tylko walizkę i youkoso - witamy. Od teraz jestem gaijin zamiast gwai lo. Spędzamy w terminalu dobrą godzinę bez pośpiechu dokonując toalety i zjadając zapakowaną przez rodzinę wałówkę (nie tylko polskie mamy i ciocie tak mają ). Odświeżeni idziemy do Tokyo Monorail, kolejki łączącej lotnisko Haneda ze stacją Hamamatsucho. W hotelu jesteśmy w niespełna pół godziny, wliczając jedną przesiadkę na linię Yamanote, i oddając walizki na przechowanie zastanawiamy się, jak ktokolwiek może chcieć latać na znajdującą się na końcu świata Naritę.



    cdn
    pkowal3, filkuz, tygrysm and 8 others like this.

  12. #32

    Dołączył
    Oct 2008
    Mieszka w
    EPBA / KHWD

    Domyślnie

    Oj, życie codzienne daje się we znaki. Ale spokojnie, tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. Niniejszym krótki bo krótki, ale nowy odcinek (i wbrew wcześniejszym zapowiedziom jednak krajoznawczy).

    W Tokio póki co się nie rozgaszczamy, wszak mamy tu spędzić niespełna 30 godzin. W zasadzie to dłuższy layover, choć z konkretnym planem dnia.

    Tokyo Monorail w środku wygląda tak. Połączenie z Hanedy do "miasta" (czyli do linii JR) jest fantastyczne i tanie - 15 min i 483 JPY vs godzina i 3000 JPY za NEX'a. Kolejka ma tylko jeden feler, mianowicie jest słabo przystosowana do potrzeb dalekodystansowych podróżnych z wielkimi walizami. Miejsce na bagaże i layout siedzeń były wyraźnie planowane na podręczne biznesowe walizeczki. Próbuję sobie przypomnieć inne przypadki, ale jest to chyba jedyny kiedy jakiś środek transportu w Japonii był nieadekwatny do potrzeb. Ale można to wybaczyć, wszak long-haule na Hanedę w takim natężeniu latają od stosunkowo niedawna.



    Po zrzuceniu ciężarów w hotelu jedziemy pozałatwiać kilka spraw w okolicach Harajuku. Żeby zabić trochę czasu przechadzamy się też pustą o tej godzinie Takeshita Dori. Wrażenie jest dosyć niesamowite. Z masochistycznej ciekawości wrócimy tu jeszcze w samym szczycie Golden Week, porównanie będzie dosyć szokujące.



    Gokurakudoh to komis z biletami na koncerty i inne wydarzenia. Niestety znaczna część japońskich oficjalnych stron z biletami jest nieprzyjazna nie-japońskim kartom kredytowym, przez co przeciętny gaijin bez zaprzyjaźnionych tubylców musi zacisnąć zęby i bilety kupić z drugiej ręki, oczywiście licząc się z nawet kilkukrotnym przepłaceniem za co lepsze miejsca.



    Wiele kurtyn antywłamaniowych na Takeshita Dori to małe dzieła sztuki ulicznej których nie ma okazji zobaczyć przy typowym zwiedzaniu, tutaj tylko dwa przykłady:





    Zorganizowany przez lokalną siłownię konkurs wyciskania, o 9 rano w niedzielę. Dla twardzieli.



    Po uporaniu się z planem dnia wracamy i meldujemy się w hotelu. Zostawione w depozycie bagaże czekają już na nas w pokoju, podobnie jak naręcze przesyłek które TŻ pozamawiała na adres hotelu. Żeby nie było, upewnialiśmy się co do możliwości depozytu bagaży i przesyłek przed przyjazdem i obsługa hotelu była niemal urażona, że śmieliśmy w to wątpić. No ale my przybysze z dzikiej Europy, gdzie zamiast ukłonu jest "spier.alaj". A to taki zwykły średniej klasy trzygwiazdkowy hotel.

    Jutro czas na Okinawę. CDN.
    otul72, kaspric, elza030 and 7 others like this.

  13. #33
    Awatar kaspric

    Dołączył
    May 2012

    Domyślnie

    Czy HK Express na pewno lata dopiero od 2013? Na 100% była już marka w 2012, bo kupowałem bilety z Hanoi do Hong Kongu - obsługiwane przez co prawda HK Airlines, ale marka HK Express już wtedy na pewno istniała.

    Co do rozkładania się na 3 fotelach - trochę dziwne, ja w Tiger'ze nie miałem żadnych problemów (chociaż może to kwestia akurat rzędu awaryjnego).

  14. #34

    Dołączył
    Apr 2010

    Domyślnie

    fajnię, że ciąg dalszy nastąpił

  15. #35

    Dołączył
    Oct 2008
    Mieszka w
    EPBA / KHWD

    Domyślnie

    Lecimy dalej, tym razem dosłownie. O 8:40 startuje nasz poranny lot do Naha (OKA), głównego miasta na Okinawie. Warto dodać, że w wykonaniu samej ANA jest to już trzeci lot tego dnia, a łącznie lotów wszystkimi liniami z HND i NRT jest 40 (!) każdego dnia (z czego wiele na widebody). Jak ktoś nie wierzy, to click here. Ale kiedy przypomnimy sobie, że Okinawa to ulubione wakacyjne miejsce Japończyków, to przestaje to dziwić.

    Przepakowaliśmy się w podręczne plecaki już poprzedniego wieczora, więc wstajemy o nieludzkiej 7 rano i przed 8 wychodzimy z hotelu. Niespełna pół godziny później jesteśmy przy stanowisku odprawy. Mieliśmy lekki dreszczyk emocji, ale zaufaliśmy japońskiej precyzji i informacji, że na loty krajowe odprawa kończy się 15 minut przed odlotem, a bramka zamyka 5 minut później. Okazało się, że niepotrzebnie, bo czasu mieliśmy aż nadto.

    Przy odprawie nastąpił tylko jeden mały zgrzyt, z powodu zmiany maszyny z 777-300 na 777-200 straciliśmy nasze miejsce przy oknie i jedyne pozostałe dwa miejsca obok siebie to D+E naprzeciw bulkhead. Trudno, nic się nie dało poradzić, przynajmniej mieliśmy więcej miejsca na nogi.

    Kontrola bezpieczeństwa szybka i bezproblemowa. Z dziką satysfakcją wnosimy na airside po 750ml butelce wody na głowę (nie licząc kosmetyków) i rozkoszujemy się dotychczasowym doświadczeniem podróży w normalności zamiast w ciągłym zastraszeniu.

    Jeszcze jedna ciekawostka dotycząca japońskich lotów krajowych - przypominająca boarding pass karta, którą dostajemy przy odprawie (z maszyny lub od agenta) to formalnie nie karta pokładowa, a "potwierdzenie dokonania odprawy". Właściwy boarding pass, czyli kartę wstępu na pokład, dostajemy przy kontroli bezpieczeństwa - drukuje się ona automatycznie po zeskanowaniu kodu QR na "potwierdzeniu" (uwaga, JAL i ANA mają osobne skanery). Wydaje mi się, że to tylko jakaś historyczna formalność - nikt tego boarding pass nie sprawdza, a przy bramce ponownie skanujemy tylko kod potwierdzenia odprawy - ale nieprzygotowanych zaskoczyło nas to trochę.

    Na niebieskim monitorze wyświetlane są niemal wszystkie informacje dotyczące lotu, m.in. ilość mil i model samolotu. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko regu maszyny.



    Sam boarding to ceremonia niemal dorównująca namaszczeniem tej od parzenia herbaty. Na sygnał rozpoczęcia procedury obsługa naziemna jest maksymalnie zwarta, gotowa, i pełna szacunku i ukłonów. Żałuję, że nie nagrałem wideo. Ktoś może powiedzieć, że to powierzchowne i że przerost formy nad treścią, ale na serio miło jest poczuć się najuszanowańszym klientem niezależnie od tego, że leci się w promocyjnej Y a nie w F. Zresztą mam wrażenie, że ta grzeczność i szacunek są tu bardziej szczere, niż w wyższych klasach w zachodnich liniach.

    Z pokładu brak zdjęć, bo siedząc w środku kabiny naprzeciw ściany nie ma za bardzo co fotografować (oprócz stewki przy wyjściu awaryjnym tuż obok, ale dobre maniery mi nie pozwoliły ). Dodam tylko, że o ile instrukcja bezpieczeństwa była wyświetlana na monitorach, tak załoga pokładowa aktywnie w niej uczestniczyła kłaniając się w odpowiednich momentach. Ponieważ większość instrukcji wypadła już w czasie kołowania do pasa, to załoga siedziała już przygotowana do startu. Ponownie żałuję, że nie mam z tego nagrania, ale widziałem na własne oczy i zaręczam, że można się bardzo uprzejmie kłaniać siedząc zapiętym w jumpseacie.

    Większość lotu przesypiamy, nawet w miarę wygodnie. Buły nie ma, są za to darmowe napoje. Na monitorach i na ekranie na naszej ścianie z rzutnika przez jakiś czas wyświetlane są programy krajoznawcze o różnych krajowych destynacjach ANA, później już tylko widok z kamery pod kadłubem. Ponieważ większość lotu odbywa się nad grubo zachmurzonym morzem, widok ten działa jako bardzo skuteczne lekarstwo na ewentualną bezsenność. Ciekawiej robi się dopiero tuż przed lądowaniem - godny pozazdroszczenia widok na światła podejścia niemal jak z rzędu zerowego. W przeciwieństwie do kilku innych linii, w których spotkałem się z taką atrakcją, tutaj kamera pozostaje włączona przez całe kołowanie i aż do przycumowania do rękawa.

    Na Hanedzie nie było możliwości sfotografowania samolotu, na Okinawie jakoś się udało, choć widok też nie był idealny. 18-letni (ale świetnie utrzymany!) staruszek 777-200, 37 wyprodukowany egzemplarz, reg JA8967. W tle 777 JAL odjeżdżający w siną dal.



    Byłem jeszcze dosyć zaspany i nie dam sobie ręki uciąć, ale chyba nie było żadnych formalności paszportowych ani innych. Ponieważ lecimy tylko z plecakami udajemy się prosto do wyjścia gdzie wita nas radosne mensoore, czyli witamy w języku okinawskim.



    Dzisiejsza podróż upływa pod znakiem kolejek jednotorowych. Z lotniska Naha najłatwiej wydostać się Okinawa Monorail, pieszczotliwie zwaną Yuirail. Linia rozciąga się od lotniska do okolicy zamku Shuri - stosunkowo krótka, ale w sam raz na zwiedzenie najciekawszych miejsc w mieście. Warto kupić bilet 24- lub 48-godzinny, ten pierwszy zwraca się jeśli dobrze pamiętam już po 4 przejazdach.



    Kolejka nam akurat uciekła, ale nie ma sprawy, przez większość dnia odjazdy są co 10 minut, w godzinach szczytu nawet częściej.



    Tuż przed stacją Akamine zauważamy malutkie muzeum lotnictwa. Nie wiem, czy jest to oficjalnie muzeum, w każdym razie wystawione są te cztery maszyny - może koledzy militarni pokuszą się o zidentyfikowanie.





    Brama bazy Japońskich Powietrznych Sił Samoobrony przy lotnisku Naha.



    Wysiadamy na stacji Asahibashi i idziemy pieszo do odległego o kilkanaście minut hotelu. Pogoda nie sprzyja i Ulica Słoneczna dzisiaj na swoje imię stanowczo nie zasługuje.



    Przez pogodę zmieniamy też plan dnia i po zameldowaniu się w hotelu jedziemy na ostatnią stację kolejki, Shuri. Tuż przy wyjściu ze stacji znajdujemy knajpkę w której zjadamy najlepszy tonkotsu ramen podczas całego pobytu. Gorąco polecam każdemu, kto akurat będzie w okolicy.





    Nie pamiętam, czy któryś z kolegów opisywał w swojej relacji jak się składa zamówienie w wielu knajpkach z kluskami jak ta. Uspokajam, że jest to łatwiejsze, niż się wydaje. Maszynę karmimy pieniędzmi, po czym naciskamy przycisk z interesująca nas potrawą. Maszyna drukuje kupon, z którym idziemy do stolika (lub zanosimy bezpośrednio do obsługi, w zależności od lokalu). Po kilku minutach dostajemy jedzenie.

    Jedyną trudność może sprawiać odczytanie etykietek na przyciskach maszyny, ale po pierwsze większość z nich jest zapisana w kanie (zresztą jeśli chce się dobrze zjeść w Japonii, to warto opanować kilka podstawowych kulinarnych kanji), a po drugie większość knajpek ma przed wejściem witrynę lub plakat z dostępnymi potrawami i odpowiadającymi im numerami na maszynie.



    Po posileniu się zwiedzamy w letniej mżawce park w okolicy zamku Shuri. Zbyt wiele do zobaczenia nie ma - głównie mury obronne i widoki na miasto. Być może było coś więcej do zobaczenia, ale pogoda nie nastrajała do eksploracji. Tu i ówdzie tablice upamiętniające wydarzenia historyczne. Warto pamiętać o tragicznej historii Okinawy podczas drugiej wojny światowej. Samo miasto Naha, podobnie jak wiele innych, zostało zrównane z ziemią podczas blisko trzymiesięcznej bitwy o Okinawę.





    Panorama miasta - towar niezgodny z umową.



    Najbliższe czynne muzeum znajduje się w...



    Główny dziedziniec zamku Shuri.



    Replika korony królestwa Ryukyu. Archipelag Ryukyu do końca XIX wieku był niepodległym królestwem, z silnymi wpływami chińskimi, dopiero później stał się częścią Japonii. Znalazło to zresztą smutne odbicie podczas wspomnianej wcześniej bitwy, gdy siły japońskie traktowały ludność cywilną Okinawy jako podludzi a okinawskich poborowych jako przeznaczone na straty mięso armatnie. Podczas naszego pobytu w lokalnych wiadomościach przez kilka dni z rzędu pokazywano przenoszenie oryginału korony, niestety nie udało mi się zrozumieć, o co dokładnie chodziło.



    Po zwiedzeniu parku i zamku wracamy do miasta. Tutaj jeszcze jeden widok na Yui Rail - tak wygląda koniec linii. Pomimo, że Shuri jest stacją końcową, zbudowana jest bardziej jako stacja przelotowa na estakadzie. W odległych planach na przyszłość jest przedłużenie linii dalej na północ. Miłośników kolei może zainteresuje ciekawostka, że do linii Yui Rail należą najbardziej wysunięte na zachód (Naha Airport) oraz na południe (Akamine) stacje kolejowe w Japonii.



    Wieczór spędzamy spacerując wzdłuż i gubiąc się w pobocznych uliczkach Kokusai-dōri, czyli deptaku pełnego sklepów i knajpek. I ile zazwyczaj stronimy od takich typowo turystycznych miejsc tak to było wyjątkowo relaksujące. Może to przez sączący się z wielu głośników okinawski rock.



    Prognoza pogody na kolejny dzień nastraja optymistycznie, ale o tym już w ciągu dalszym. :P


    Cytat Zamieszczone przez kaspric Zobacz posta
    Czy HK Express na pewno lata dopiero od 2013? Na 100% była już marka w 2012, bo kupowałem bilety z Hanoi do Hong Kongu - obsługiwane przez co prawda HK Airlines, ale marka HK Express już wtedy na pewno istniała.

    Co do rozkładania się na 3 fotelach - trochę dziwne, ja w Tiger'ze nie miałem żadnych problemów (chociaż może to kwestia akurat rzędu awaryjnego).
    Faktycznie, trochę skrótowo i nieprecyzyjnie napisałem. W 2013 HK Express w pełni przeszedł na model LCC, wcześniej operował jako linia tradycyjna. Zdaje się, że wtedy też zaczął operować pod marką HK Express, choć oficjalnie firma pozostała przy nazwie Hong Kong Express Airways. No i jest ona raczej partnerem niż subsidiary Hong Kong Airlines.

    A co do rozkładania się, też mi się to wydało dziwne. No ale w Hong Kongu cenny jest każdy centymetr kwadratowy.


    Cytat Zamieszczone przez elza030 Zobacz posta
    fajnię, że ciąg dalszy nastąpił
    Dzięki, cała przyjemność po mojej stronie. Ja bym chętnie cały dzień siedział i pisał relacje, niech mi tylko ktoś za to zapłaci.
    tartal, jakoobek, elza030 and 10 others like this.

  16. #36

    Dołączył
    Apr 2010

    Domyślnie

    Nie pamiętam, czy któryś z kolegów opisywał w swojej relacji jak się składa zamówienie w wielu knajpkach z kluskami jak ta
    tak był opisywany to jako jeden z sposobów zamawiania jedzenia na tym forum. Kolejnym sposobem jaki zapamiętałam, to brało się taka kartę, chyba coś w rozmiarach kartki do totolotka i zaznaczało się kwadracik z interesującą nas potrawą po czym gdzieś się ją oddawało

  17. #37

    Dołączył
    Oct 2008
    Mieszka w
    EPBA / KHWD

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez elza030 Zobacz posta
    tak był opisywany to jako jeden z sposobów zamawiania jedzenia na tym forum. Kolejnym sposobem jaki zapamiętałam, to brało się taka kartę, chyba coś w rozmiarach kartki do totolotka i zaznaczało się kwadracik z interesującą nas potrawą po czym gdzieś się ją oddawało
    Z tym się w Japonii nie spotkałem, natomiast przypomina to sposób zamawiania dim sum w niektórych restauracjach w Hong Kongu.

  18. #38

    Dołączył
    Apr 2010

    Domyślnie

    nie przypomnę sobie teraz, w którym z azjatyckich miast to było (za dużo czytam )

  19. #39
    Awatar kaspric

    Dołączył
    May 2012

    Domyślnie

    ^^ tak, w niektórych knajpach w Japonii tak to działa (szczególnie studenckich). OIDP chyba TygrysM o tym wspominał w swojej relacji.
    tygrysm likes this.

  20. #40
    Awatar tygrysm

    Dołączył
    Jan 2012
    Mieszka w
    EPWA

    Domyślnie


    Polecamy

    Potwierdzam opisywałem automat do zamawiania w Kioto i wypełnianie "totolotka" w Hong Kongu
    A319 A320 A321 A33(23) A34(36) A388 AT42 AT72 B717 B737(345789) B744 B752 B763 B77(2W) B78(89) CRJ(279) DH8X E120 E145 E170 E175 E190 E195 F100 RJ1H
    9V 9W AA AB AC AD AF AK AP AY AZ B6 BA BJ BR C0 CX DJ DL DY EK EY FB FR G3 HA JJ JL JQ K2 K6 KL LH LO MU MQ MW NE NH NZ OO OS OZ QF QK QQ QR SG SK SN SU TG TR TZ U2 UA US VA W6 XQ

Strona 2 z 4 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •