Strona 1 z 2 1 2 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 20 z 35
Like Tree136Likes

Wątek: Islandia - nie na żywo, lecz w kolorze (5 odcinków SK/U2/W6)

  1. #1
    Awatar tygrysm

    Dołączył
    Jan 2012
    Mieszka w
    EPWA

    Cool Islandia - nie na żywo, lecz w kolorze (5 odcinków SK/U2/W6)


    Polecamy

    Witajcie w mojej już szóstej relacji z podróży!

    Wstęp

    Tym razem polecimy razem do Islandii. Jest to moja pierwsza relacja nie "na żywo", ale zawsze muszą być te pierwsze koty za płoty. Tym razem nie lecę sam, lecz z dwójką moich przyjaciółek, które poznałem na uczelni. Z tego też powodu relacja nie jest live - nie chciałem poświęcać za dużo czasu po drodze na pisanie. Teraz gdy zdjęcia są mniej więcej posortowane i mam trochę czasu mogę Wam nieco więcej przekazać na temat tego wyspiarskiego kraju. Na przelot na Islandię zdecydowaliśmy się widząc promocję Easyjet, który "rzucił" bilety z Londynu Luton do Keflaviku za 370 zł w dwie strony. Do tego po jakimś czasie dokupiliśmy doloty Wizzairem za około 100 zł tam i 200 zł z powrotem. Niestety mi się pozmieniało trochę w pracy i musiałem być 9.06 w Warszawie, więc zdecydowałem się dokupić bilet w jedną stronę na następny dzień, tak by dołączyć do dziewczyn, które wcześniej miały zwiedzić Reykjavik beze mnie. Najtańszy okazał się SAS za 550 zł z jedną przesiadką w Kopenhadze i jednym z lotów operowanych przez Icelandair, jednak ja zdecydowałem się na nieco droższą ofertę tej samej linii z wylotem z Warszawy o 6.15 i dwiema krótkimi przesiadkami - w Kopenhadze i Oslo. Krótkie przesiadki (35 i 45 minut) wydawały mi się nieco ryzykowne, zwłaszcza dla bagażu, ale to była jedyna możliwość by jeszcze móc coś tego dnia zwiedzić. Opcja ta kosztowała niespełna 700 zł. Dodatkowym plusem tej opcji są mile Aegean, które umożliwią mi zdobycie statusu Star Alliance Silver, który pozowli mi nieco oszczędzić na bagażu na mojej kolejnej wycieczce ;-)


    Plan lotów przedstawia się następująco:



    Źródło: Great Circle Mapper

    10.06 WAW-CPH SAS SK2762 06:15-07:35 CRJ9
    10.06 CPH-OSL SAS SK1462 08:10-09:25 B737-700
    10.06 OSL-KEF SAS SK4787 10:05-10:55 B737-800
    17.06 KEF-LTN EZY U22296 10:15-14:10 A319
    17.06 LTN-WAW WZZ W61310 20:30-23:55 A320

    Plan zwiedzania:

    Jak już wspominałem, dziewczyny zwiedzają Reykjavik gdy ja jestem jeszcze w Polsce, tak więc po przylocie nie pozostaje mi nic tylko wziąć samochód z wypożyczalni, pojechać po nie do stolicy Islandii i ruszyć razem z nimi w trasę wokół wyspy. Nasze plany są moim zdaniem dość ambitne jak na tydzień, ale do zrobienia, zwłaszcza w czerwcu, kiedy Słońce praktycznie w ogóle nie zachodzi:


    Źródło: Google Maps

    Gotowi? No to w drogę!

    Tuż przed piątą rano melduję się na warszawskim Lotnisku Chopina, gdzie już trwa odprawa na mój lot. Jeszcze nigdy się nie odprawiałem w rzędzie "na plecach" LOT-u, ani też nie przybyłem na lotnisko tak wcześnie, by stanowiska odprawy biletowo-bagażowej LOT były jeszcze nieczynne. Zawsze musi być ten pierwszy raz ;-)



    Odprawa SAS odbywa się przy trzech stanowiskach - jedno jest dedykowane dla odprawionych online, drugie dla pasażerów klasy SAS Go (czyli zwykłe economy), a trzecie dla lecących w klasie SAS Plus. Sas Plus można uznać za europejską klasę biznes - pasażerowie siedzą z przodu samolotu na takich samych fotelach jak pasażerowie zwykłego ygreka, jednak dostają drugi bagaż rejestrowany w cenie, posiłek, dostęp do saloniku biznesowego i więcej mil.

    Po bardzo miłej rozmowie z Panią na stanowisku check-in po raz pierwszy zdarzyło mi się dostać jedną kartę pokładową na całą podróż na wszystkich trzech odcinkach:



    Szybka kontrola bezpieczeństwa, chwila włóczenia się po terminalu i znalazłem się w busie do samolotu. Bombardier CRJ-900, który wykonuje rejs do Kopenhagi duży nie jest, więc ścisku w busiku także nie było. Jako ostatni do busa wsiadł nie kto inny jak nowo upieczony europoseł Janusz Korwin-Mikke.



    Dziś do stolicy Danii lecimy pięcioletnim samolotem o rejestracji OY-KFH. Mój bagaż kabinowy został oznaczony jako Delivery at Aircraft, więc oddałem go obsłudze naziemnej po wyjściu z samolotu, moje miejsce na dziś to natomiast 10F. Mimo konfiguracji foteli 2-2, przewoźnik zdecydował się na pominięcie w numeracji miejsc rzędów B i D. Środek samolotu bardzo przypomina wnętrze innego, znanego z Eurolotu Bombardiera Q400:



    Zająwszy swoje miejsce za oknem mam widok na SP-LDD:



    Wróćmy jednak do fotela - ten jest gruby i bardzo wygodny. Jak to w relacji na takim forum nie mogło oczywiście zabraknąć tradycyjnej fotki nóg ;-)



    Nie czułem ciasnoty, którą zawsze czuję gdy wsiadam do mojego nielubianego Q400, więc jest dobrze. Po uruchomieniu silników wrażenia jeszcze bardziej pozytywne - wewnątrz jest cicho i przyjemnie. No to w drogę! Macham na pożegnanie Warszawie o poranku:



    Serwis w klasie SAS Go jest bardzo prosty - wszystko płatne poza wodą, kawą i herbatą. Ba! SAS szczyci się swojej gazetce pokładowej, że herbata i kawa zawsze pozostaną w SAS bezpłatne. Czyżby przytyk do LOT? ;-)

    No to pora na tradycyjną zagadkę (choć wydaje mi się łatwa). Co to za lotnisko?



    Mijamy Malmo:



    ...i Cieśninę Sund z niemal 8-kilometrowym mostem, sztuczną wyspą i tunelem łączącymi Szwecję i Danię.



    Jeszcze przed lądowaniem szefowa pokładu oznajmiła nam, że zatrzymamy się przy bramce D2 i przekazała wszystkim do których bramek mają się udać pasażerowie transferowi będący na pokładzie maszyny. Informacja ta była mi bardzo pomocna, bo koła Bombardiera dotknęły pasa startowego lotniska Kastrup z delikatnym opóźnieniem, co dodatkowo skracało moją przesiadkę. Sytuację dodatkowo zaognił w mojej głowie fakt, że podczas kołowania dokonano zmiany stanowiska postojowego i nasz samolot zatrzymał się przy stanowisku oddalonym i czekała mnie jeszcze podróż autobusem do terminalu. Gorzej być nie mogło? Jak mówi prawo Murphy'ego nigdy nie jest tak źle, by nie mogło być gorzej. W przejściu samolotu stanął nasz europoseł, pożyczył od jakiejś pani chusteczkę i zaczął wycierać schowek nad głową, bo coś się wylało z jego nesesera. Robił to blokując przejście i opóźniając wyjście wszystkich z samolotu. Gdy wszyscy poza nim znaleźli się już w busie, a pani szefowa pokładu się zorientowała, że ktoś jeszcze jest w samolocie ruszyła szybko wyciągnąć zagubioną owieczkę z samolotu. To dołożyło jeszcze trochę stresu do całej sytuacji. Na szczęście jazda busem okazała się króciutka, a gdy dobiegłem do bramki z której będzie wypychany Boeing 737 do Oslo mimo faktu, że na FIDS wyświetliła się informacja że bramka zamknięta moja karta pokładowa została zeskanowana, a ja podążyłem do rękawa. Uśmiechnięta pani agent zapytała mnie czy lecę z Warszawy, bo czekała na nas. Za mną do rękawa wbiegło jeszcze kilka osób z mojego lotu. Na szczęście już bez europosła ;-)

    Niestety nie zauważyłem z pośpiechu rejestracji tego B737-700. Wiem, że po zajęciu miejsca 24F miałem taki oto widok:



    Uspokojony, że dotarłem do właściwego samolotu o czasie szybko zasnąłem w pełnym samolocie. Obudziłem się dopiero w okolicy Oslo, gdzie pojawiły się takie oto widoki:





    I już prawie na samym lotnisku:



    Tym razem wyjście z samolotu odbyło się przez rękaw. Skierowałem się korytarzem dla połączeń międzynarodowych, co oszczędziło mi kontroli bezpieczeństwa i konieczności ponownego nadania bagażu, jak to ma miejsce w przypadku lotów krajowych w Norwegii. Oczywiście musiałbym to zrobić jeśli mój bagaż w ogóle doleciał ze mną z Kopenhagi, a tego nie wiem ;-) Wiem, że terminal z którego korzysta SAS w Oslo Gardermoen wygląda tak:



    Tu okazało się, że odlot do Keflaviku opóźniony jest o 40 minut, więc mam sporo czasu. Okazało się, że do samolotu odwiezie nas bus, do którego kierowca jeszcze upychał pasażerów. Dawno nie jechałem tak zatłoczonym autobusem. Jadąc do samolotu zwiedziliśmy pół lotniska, w tym jak mi się wydaje budowę nowego pirsu/terminala. Z busika mieliśmy też całkiem niezły widok na samolot, który nas zabierze do Keflaviku, jednak jak się okazało, nie był on jeszcze gotowy na przyjęcie pasażerów na pokład z powodu jakiejś usterki, więc przez 20 minut oglądaliśmy z autobusu technika, który stał pod przednim podwoziem i coś kombinował przy oponie. Gdy skończył, drzwi autobusu się otworzyły i wszedłem na pokład. Maszyna przewidziana na ten rejs to trzynastoletni Boeing 737-800 LN-RCZ:



    Środek dość mocno wysłużony, co nie przeszkodziło SAS zainstalować deskopodonych foteli Recaro w stylu Lufthansa NEK.





    Dodam, że nie do końca posprzątanych...



    i wspomniany widok na budowę:



    Z lotu nie pamiętam za dużo, bo znowu szybko usnąłem. Ilekroć się budziłem, za oknem było pochmurnie, więc szedłem spać dalej. Nie pozostaje mi więc nic innego jak powitać z Islandii! Mój bagaż doleciał i mogę oficjalnie ogłosić, że to na lotnisku w Keflaviku wykluł się Concorde!



    Podążam do budynku nieopodal terminala lotniska KEF, by odebrać nasze auto na najbliższy tydzień. Najkorzystniejsza wydała mi się oferta wypożyczalni BlueCar (Blue Car Rental in Iceland | Rent at KEF Airport or in Reykjavik | Blue Car Rental Iceland), gdzie za Suzuki Grand Vitara z napędem na cztery koła na sześć dób przyszło nam zapłacić ze wszystkimi ubezpieczeniami (łącznie z opcjonalnym ubezpieczeniem na piach i popiół - warto dobrać tą opcję!) 107000 ISK, czyli około 3100 zł. Niestety pełen pakiet ubezpieczeń w tej firmie nie obejmuje zwolnienia z wkładu własnego w przypadku uszkodzeń lakieru i podwozia oraz szyby przedniej. Wyjątkiem jest przód i maska samochodu, które są w pełni ubezpieczone od uderzeń kamieni. Ubezpieczenie nie obejmuje też uszkodzeń, które mogą powstać w przypadku nietrzymania przez pasażera drzwi przy ich otwieraniu, bowiem na Islandii potrafi dość mocno wiać i wiatr potrafi wyrwać drzwi z zawiasów lub mocno nimi uderzyć w sąsiednie auto na parkingu. Co dla niektórych może okazać się istotne, na mojej karcie kredytowej nie została założona blokada na poczet ewentualnych uszkodzeń lub braku paliwa przy zdaniu samochodu, bowiem samochód w tej wypożyczalni dostaje się zatankowany do pełna i w takim samym stanie należy go oddać. Czyli zastosowany jest korzystniejszy dla klienta model niż jak to często bywa w tańszych wypożyczalniach, gdzie płaci się za paliwo i należy go zużyć jak najwięcej. Przy odbiorze samochodu samochód zostaje bardzo dokładnie sprawdzony przez pracownika wypożyczalni. Okazuje się, że Grand Vitara jest bardzo popularnym modelem w lokalnych wypożyczalniach, m.in. dlatego, że większość sprzedawanych na Islandii wersji tego pojazdu ma wbudowaną nawigację. Posiada on także całkiem niezły napęd na obie osie z możliwością zablokowania mechanizmu różnicowego, więc świetnie się nada na większość dróg "F". Skoro już jesteśmy przy drogach...



    Na Islandii obowiązuje nakaz jazdy ze światłami mijania przez całą dobę, a ograniczenie prędkości to 90 km/h. Na drogach szutrowych wartość ta maleje o 10 km/h. W praktyce jeździ się z prędkością 100-110 km/h godzinę na drogach asfaltowych, około 80 km/h na drogach szutrowych i praktycznie zawsze 50 km/h w miastach. W tych ostatnich, a zwłaszcza w Reykjaviku czasem zdarzają się fotoradary - są zawsze oznaczone niebieskim znakiem. Oprócz normalnych dróg, część dróg to wspomniane przed chwilą drogi "F", które to nie nadają się dla samochodów bez napędu na cztery koła. I uwierzcie, gdy Islandczycy mówią, że się nie nadają to na prawdę tak jest. Na niektóre z dróg którymi jechaliśmy mimo, że nie miały "F" w swojej numeracji nie odważyłbym się wjeżdżać samochodem niższym niż SUV, bo prawie na pewno bym uszkodził karoserię. Dojazd do niektórych atrakcji wymaga samochodu na 4 koła i na prawdę polecam na Islandii wypożyczenie włanie takiego samochodu A teraz rozpoczynamy relację z dnia pierwszego!

    Dzień 1

    Oto plan na dziś:



    Ruszam z lotniska po dziewczyny, które już czekają na mnie w oddalonym o około 50 km od lotniska w Keflaviku, Rejkyaviku - zamieszkałej przez nieco ponad dwieście tysięcy mieszkańców stolicy Islandii. Chwilę później ruszamy na północ. Nasza trasa to kółko dookoła wyspy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. W drodze na północ mamy możliwość pojechania tunelem pod fiordem Hvalfjordur (płatny 1000 ISK od samochodu - około 29 PLN) lub wybrania drogi dookoła. Nam się nie spieszyło, więc wybraliśmy tę drugą opcję i się nie zawiedliśmy, bo Islandia od razu odwdzięczyła się pięknymi widokami:





    Nam się wydaje, że już jest pięknie, a to dopiero początek! Nie mogło też zabraknąć fotki naszego bolidu w swoim naturalnym środowisku:



    Kierujemy się dalej na północ w kierunku półwyspu Snaefellsnes, na którego szczycie znajduje się Park Narodowy Snćfellsjökull, wulkanu o wysokości 1446 m n.p.m, którego szczyt pokryty jest lodowcem. Droga nie traci na swoim uroku:





    Po drodze, przed samym wjazdem do parku narodowego zatrzymujemy się w miasteczku Arnarstapi, które to było jednym z ważniejszych ośrodków rybackich i handlowych dla regionu zachodniego wybrzeża Islandii. Turyści zatrzymują się tutaj dla formacji skalnych znajdujących się na wybrzeżu, utworzonych przez spływającą z Snćfellsjökull lawę.



    Nad brzegiem znajduje się też rzeźba postawiona na część pierwszego ostadnika - Bálđa.



    My podziwiamy dalej niezwykłe klify lawowe:





    Na Islandii 90% obywateli jest chrześcijanami, z czego 78% należy do Kościoła Islandii. Niemal 70% mieszkańców wyspy uważa się za religijnych, a 19% przeciwnie. Co ciekawe 22% religijnych uważa, że nie są Chrześcijanami, ale "wierzą na swój sposób". Tak jak w innych krajach nordyckich, chodzenie do kościoła jest dość rzadkim zajęciem, dlatego też próżno tu szukać dużych kościołów. Większość wygląda tak:



    Wsiadamy do naszego japońskiego towarzysza podróży i wjeżdżamy do Parku Narodowego:




    Snćfellsjökull znany jest z powieści Juliusza Vernea, który w umieścił ten wulkan w swojej powieści "Podróż do wnętrza Ziemi". Bohaterzy tej powieści znajdują w tej górze przejście prowadzące do środka Ziemi. Jeżeli ktoś nie wierzy w ocieplenie klimatu, to w sierpniu 2012 odnotowano pierwszy przypadek w historii, kiedy szczyt góry nie był pokryty lodem.

    Kolejne zdjęcie z wybrzeża Parku Narodowego:



    Będąc tutaj należy udać się na plażę Djúpalónssandur, do której prowadzi ścieżka między tworami pola lawowego utworzonego przez pobliski wulkan







    Na plaży leżą cztery okrągłe kamienie, które były niegdyś wykorzystywane do mierzenia siły osób chcacych się zaciągnąć na statek. Pierwszy i zarazem najmniejszy waży około 23 kg ("bezużyteczny"), drugi około 50 kg ("słaby"), trzeci 100 kg ("połowa siły"), a czwarty 154 kg ("pełna siła"). Dane odnośnie ich wagi różnią się w różnych miejscach. W każdym razie ochotnik do pływania na morzu musiał być w stanie umieścić przynajmniej trzech z nich w dziurze na sąsiadującej skale nie mógł być przyjęty do pracy na statkach. Ja uniosłem tylko najmniejszy... no cóż...



    A życie marynarzy w tych okolicach nie jest proste o czym mogą świadczyć leżące na całej plaży szczątki wraku brytyjskiego statku rybackiego The Epine GY7, który zatonął w okolicach 13 marca 1948 roku.







    Na koniec dnia kończymy objazd półwyspu zgodnie z ruchem wskazówek zegara mijając takie klasyczne islandzkie domki z trawą na dachu w mieście Olafsvik...



    ...by na koniec dnia dojechać na nocleg w hostelu Hosteling International w Grundarfjordur... Tutaj wszędzie jest ładnie



    Pozdrawiam,
    tygrysm

    PS Ale tych islandzkich relacji się narobiło na raz ;-) Mam nadzieję, że sprostam konkurencji Spodziewajcie się jak zwykle wielu zdjęć i jak zawsze czekam na Wasze lajki i komentarze. Nic bardziej nie motywuje do pisania ;-)
    1x2lupus, mirage, pfaff and 27 others like this.
    A319 A320 A321 A33(23) A34(36) A388 AT42 AT72 B717 B737(345789) B744 B752 B763 B77(2W) B78(89) CRJ(279) DH8X E120 E145 E170 E175 E190 E195 F100 RJ1H
    9V 9W AA AB AC AD AF AK AP AY AZ B6 BA BJ BR C0 CX DJ DL DY EK EY FB FR G3 HA JJ JL JQ K2 K6 KL LH LO MU MQ MW NE NH NZ OO OS OZ QF QK QQ QR SG SK SN SU TG TR TZ U2 UA US VA W6 XQ

  2. #2

    Dołączył
    Aug 2010

    Domyślnie

    Nie wiem która lepsza Piękne widoki, super!
    Ćwicz te kamienie
    tygrysm likes this.

  3. #3
    Awatar tygrysm

    Dołączył
    Jan 2012
    Mieszka w
    EPWA

    Domyślnie

    Dzień 2

    Zaczynamy kolejny dzień, może trochę mniej ciekawy, ale też nie zabrakło ładnych widoków. Plan na dziś to dojazd do Akureyri, liczącego 18 tyś. mieszkańców drugiego co do wielkości miasta Islandii.



    Warto pamiętać, by przed ruszeniem w trasę zatankować do pełna, bo stacje benzynowe zdarzają się tutaj tylko w miastach, a te nie są częste na trasie. W większości są to stacje bezobsługowe na których płaci się za paliwo kartą przed tankowaniem.
    Po drodze pierwszym przystankiem na trasie jest miasteczko Stykkisholmur. W mieście tym żyje około 1100 mieszkańców, których głównym źródłem utrzymania jest rybołówstwo i turystyka. Jeśli ktoś ma ochotę wybrać się na Fiordy Zachodnie, może skorzystać z promu, który wypływa właśnie stąd. Warto wybrać się do portu, przy którego wejściu znajduje się górka z której są piękne widoki na fiord.













    W przewodniku była mowa o okolicznej górze, na którą wejście spełnia życzenia, jednak nie wiem czy to dokładnie ta góra :P Warunkiem, by owe życzenia się spełniły jest wejście na nią bez zamienienia słowa z nikim oraz bez spoglądania za siebie.
    Jeszcze zdjęcie w kierunku miasta:



    Ruszamy w drogę! Pojedziemy dalej drogą numer 54, która jak się później okazało na mapie, którą dostaliśmy z wypożyczalni samochodów jest uznawana za drogę o zwiększonej ilości wypadków. Nie problem wyobrazić sobie dlaczego...



    ...droga szutrowa i bardzo blisko do krawędzi fiordu. Nasz samochód przejechał przez nią cały, ale w okolicy nie obeszło się bez ofiar:



    Dosłownie chwilę dalej typowy islandzki widok - mały kościółek po środku niczego.



    W niektórych fragmentach Islandii można spotkać auta terenowe - jedne są bardziej terenowe niż inne. Niektóre są terenowe tylko z nazwy tak jak nasza Grand Vitara inne przypominają wielkie samochodziki zdalnie sterowane jak np. Toyoty Hilux na wielkich kołach, ale niektórych to nie ogranicza. Ta "krowa" jak nazwali ją właściciele, przejedzie wszystko:



    Jadąc do Saudakrokur, przy drodze 75 znajduje się jeden z islandzkich skansenów. Bilety kosztują 1200 ISK od osoby, czyli około 35 PLN - Można tu zobaczyć jak kiedyś wyglądały typowe chaty islandzkie:



    Były one niejako wbudowane w grunt, dzięki czemu były świetnie odizolowane od nieprzychylnych warunków pogodowych na zewnątrz, jakie często tu mają miejsce. W środku było ciasno - ciężko dziś sobie wyobrazić życie w takich warunkach



    Na zewnątrz widzimy flagę Islandii - typowy dla krajów skandynawskich krzyż w kolorze czerwonym z białą obwódką na ciemno-niebieskim tle.



    Jednym z najczęściej widywanych na Islandii zwierząt jest islandzka owca. Owce te dzięki czystości swojej krwi dają świetną wełnę, która nie dość że jest ciepła, to jest także nieprzemakalna. Islandia jest znana z rękodzieła, a to to przede wszystkim ubrania z tej właśnie owczej wełny - swetry, szale i najróżniejsze rękawiczki.



    Jedziemy dalej w kierunku Akureyri jak nam się wydaje nieco ciekawszą kombinacją tras 75 i 76, a później 1 zamiast jechać na wprost "jedynką". Oznacza to przejazd przez miasto Skagafjordur, które to miało wg. przewodnika urzekać swoim "starym miastem". Oto ono:



    Rozumiecie chyba, że nie mam przekonania ale za to widoki w okolicy są niezłe:





    Na wieczór meldujemy się w HI hostelu w Akureyri i podążamy na miasto, by zdążyć przed deadlinem, który w tych okolicach jest o 22.00. O tej godzinie zamyka się dosłownie wszystko poza stacjami benzynowymi. Te bezobsługowe działają całą dobę, ale sklepiki przystacyjne kończą działalność po 23.00. W centrum nie mogło się odbyć bez selfie ;-)



    Udajemy się jeszcze do ogrodu botanicznego, który wg. Tripadvisora jest jedną z ważniejszych atrakcji tego miasta - ale co tu dużo mówić. Można sobie spokojnie to miejsce odpuścić. Niektóre zwiędłe kwiaty to tylko potwierdzają...



    Na sam koniec zdjęcie z centrum miasta, które tuż po 22.00 jakby zaczęło umarać, mimo że do samego rana i tak będzie jasno...



    Od teraz będzie już tylko ładniej
    IRSushi, Darecki, tartal and 13 others like this.
    A319 A320 A321 A33(23) A34(36) A388 AT42 AT72 B717 B737(345789) B744 B752 B763 B77(2W) B78(89) CRJ(279) DH8X E120 E145 E170 E175 E190 E195 F100 RJ1H
    9V 9W AA AB AC AD AF AK AP AY AZ B6 BA BJ BR C0 CX DJ DL DY EK EY FB FR G3 HA JJ JL JQ K2 K6 KL LH LO MU MQ MW NE NH NZ OO OS OZ QF QK QQ QR SG SK SN SU TG TR TZ U2 UA US VA W6 XQ

  4. #4
    Awatar Gosia

    Dołączył
    Mar 2007
    Mieszka w
    LCJ

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez tygrysm Zobacz posta
    Na Islandii obowiązuje nakaz jazdy ze światłami mijania przez całą dobę, a ograniczenie prędkości to 90 km/h. Na drogach szutrowych wartość ta maleje o 10 km/h. W praktyce jeździ się z prędkością 100-110 km/h godzinę na drogach asfaltowych, około 80 km/h na drogach szutrowych i praktycznie zawsze 50 km/h w miastach. W tych ostatnich, a zwłaszcza w Reykjaviku czasem zdarzają się fotoradary - są zawsze oznaczone niebieskim znakiem.
    Dodam tylko, że radary w Islandii bywają także w ... tunelach!
    W wielu miejscach spotkałam się także z ograniczeniem prędkości do 35km/h w granicach całkiem małych miejscowości.
    Na drogach szutrowych obowiązuje ograniczenie do 80 km/h, ale w wielu miejscach jechaliśmy tam nie więcej niż 30km/h - ze względu na nierówną nawierzchnię, ale i na zwierzęta, które właśnie na drodze się rozgościły (owce, kuce, liczne ptaki - zwłaszcza rybitwy popielate).


    Świetna, bardzo szczegółowa i kolorowa relacja!
    Na niektórych zdjęciach rozpoznaję miejsca, które odwiedziłam .
    Z niecierpliwością wypatruję dalszych części.
    szczurwa and tygrysm like this.

  5. #5
    Awatar tygrysm

    Dołączył
    Jan 2012
    Mieszka w
    EPWA

    Domyślnie

    Gosia, dzięki za miłe słowa, Twoja relacja też jest super i też czekam!

    To ja jeszcze dodam, że oprócz ograniczeń często pojawiają się niebieskie znaki oznaczające sugerowaną prędkość np. wejścia w zakręt. Można jechać zgodnie z ograniczeniem np. 80 km/h, ale jak coś oderwiesz od samochodu przy 40 km/h to Twój problem, bo Islandczycy sami twierdzą, że część ograniczeń jest na wyrost ;-) Gosia, jaki mieliście samochód? Nie ukrywam, że nam dużo pomogło, że nasz był podwyższony.
    A319 A320 A321 A33(23) A34(36) A388 AT42 AT72 B717 B737(345789) B744 B752 B763 B77(2W) B78(89) CRJ(279) DH8X E120 E145 E170 E175 E190 E195 F100 RJ1H
    9V 9W AA AB AC AD AF AK AP AY AZ B6 BA BJ BR C0 CX DJ DL DY EK EY FB FR G3 HA JJ JL JQ K2 K6 KL LH LO MU MQ MW NE NH NZ OO OS OZ QF QK QQ QR SG SK SN SU TG TR TZ U2 UA US VA W6 XQ

  6. #6
    Awatar Gosia

    Dołączył
    Mar 2007
    Mieszka w
    LCJ

    Domyślnie

    Z Islandii chyba trudno jest zrobić nudną relację, bo nawet jeżeli bure chmury wiszą nisko, to i tak jest tak pięknie, że dech zapiera . Zdecydowanie najpiękniejszy kraj na świecie w naszym osobistym rankingu (no, nie byliśmy jeszcze w Nowej Zelandii ).

    Jeździliśmy nissanem qashqai, z 4WD, co bardzo się przydało na szutrowych drogach, zwłaszcza na tych położonych wyżej w górach. I wcale nie były to drogi z oznaczeniem F (czyli wyłącznie dla 4WD).
    Samochód niby z tych bardziej terenowych, ale na drzwiach kierowcy była wielka naklejka przypominająca o tym, że wszelkie szkody powstałe podczas przejeżdżania przez rzeki, nie są objęte jakimkolwiek ubezpieczeniem. Na szczęście, myśmy nie mieli żadnej rzeki do sforsowania samochodem.
    "Terenowość" tego auta bardzo bladła w porównaniu z superjeepami - naprawdę wysoko zawieszonymi, wielkimi "czołgami".
    tygrysm likes this.

  7. #7
    Awatar Mateuszz

    Dołączył
    Jan 2012
    Mieszka w
    Poznan

    Domyślnie

    Moi drodzy doradźcie jak zagospodarować 4 dni na Islandii w sierpniu? Szykuje mi się taki wyjazd i totalnie nie wiem gdzie jechać (wezmę samochód). Po cichu planowałem na południe + ten złoty okrąg (zapomniałem nazwę).

    PS. Kapitalna relacja!
    tygrysm likes this.
    Zapraszam na mój blog o podróżach.

  8. #8

    Dołączył
    Feb 2008
    Mieszka w
    WAW

    Domyślnie

    Relacja na 5! No to chyba zaczynam również planować wyjazd na Islandię!
    tygrysm likes this.


  9. #9
    Awatar tygrysm

    Dołączył
    Jan 2012
    Mieszka w
    EPWA

    Domyślnie

    Dzień 3

    Ruszamy dalej z Akureyri drogą numer 1 zgodnie z ruchem wskazówek zegara.



    Skoro już jesteśmy przy drodze numer 1 to pora na kilka słów o niej, bo jest to sprzymierzeniec każdego podróżnika, który wybiera się na Islandię. Trudno sobie wyobrazić zwiedzanie tego pięknego kraju bez przemierzenia kilkuset kilometrów tą drogą. Długość tej drogi to 1332 kilometrów, a tuż obok niej można znaleźć większość z najpopularniejszych atrakcji na wyspie. Obwodnicę skończono budować w 1974 roku, jednak nadal nie cała jej długość jest pokryta asfaltem. Prawie cała długość drogi to jeden pas w każdą stronę, jednak nadal można na części odcinków tej drogi znaleźć mosty ze wspólnym pasem dla obu kierunków jazdy - kto pierwszy wjedzie na most, ten lepszy ;-) Mosty tego rodzaju poza drugą numer 1 są codziennością na Islandii. Warto też jechać wolniej na licznych garbach i górkach, podjeżdżając na które nie widać bowiem samochodów nadjeżdżających z przeciwnego kierunku. Należy też uważać na najróżniejszą zwierzynę, która może stanąć ni z tego, ni z owego na drodze - mam tu na myśli głównie ptaki i owce, ale zdarzają się także renifery.

    Początek tej drogi z punktu widzenia Akureyri to górka z której roztacza się piękny widok na to miasto:



    Droga później wcale nie staje się brzydsza...



    Dojeżdżając do znanej atrakcji, czyli wodospadu Godafoss warto zboczyć nieco z trasy i skręcić w prawo w drogę 842, która po kilkudziesięciu kilometrach doprowadza do drogi F26, a ta prowadzi wprost do wodospadu Aldeyjarfoss. Droga "F", więc nie pchajcie się tam niskim samochodem bez napędu 4x4. Na początku drogi F26 będziecie musieli przejechać przez zagrodę dla owiec. Prawie na pewno będzie zamknięta, ale może sobie otworzyć bramę - tylko pamiętajcie, by później ją zamknąć bo nie wątpię, że owce gdyby miały okazję wybrały by wolność ;-) Później przez mostek nad rzeką i krętą żwirowo-kamienistą drogą pod górę do rozjazdu. W prawo możecie jechać na południe przez środek interioru, w lewo dojedziecie do małego parkingu nieopodal wodospadu. Gdy tylko wysiądziecie na pewno rzuci się na Was rój much, ale zwiedzanie wymaga poświęceń Zwłaszcza, gdy czeka taka nagroda:



    No, może nie wygląda to jeszcze zachęcająco, ale trzeba wykonać kilka kroków po trudnym terenie (nie ma ubitej ścieżki), aby widok nagrodził z nawiązką wysiłki:



    Jako, że zdjęcie nie do końca oddaje z czym mamy do czynienia jest też filmik:



    Sądząc po tym co widzieliśmy na trasie na prawdę niewielu turystów dociera w to miejsce, a szkoda. Nie ma o nim żadnej informacji w przewodnikach, które mieliśmy ze sobą. Dowiedzieliśmy się o nim z ulotki prezentującej ciekawe miejsca w okolicy, którą znaleźliśmy w hostelu. Pora wracać! Następny przystanek jest na skrzyżowaniu drogi 844 z obwodnicą - Gođafoss, wodospad bogów. Wysokość spadku wody to 12 metrów, a szerokość tego jednego z najpopularniejszych wodospadów na wyspie to 30 metrów.





    Atmosfera iście romantyczna



    Ruszamy dalej w kierunku jeziora Mývatn. Mý to komar/mała muszka, Vatn to jezioro Nie bez kozery - dojeżdżając do jeziora, ale jeszcze nie widząc go wyszedłem z samochodu zrobić to zdjęcie...



    ...te kropki to rzeczone muchy, a wybrałem zdjęcie które było najmniej "zamuszone". Są małe, nie gryzą ale denerwują - włażą wszędzie i odbijają się od skóry. Wielu turystów chodzi po okolicy w worko-moskitierach na głowie. Jak możecie się zapewne domyśleć, nie przyjeżdża się tu dla much, a dla jeziora i pięknych okolicznych kalder:



    Jezioro powstało 35 tyś lat temu, a dzięki bogactwu w składniki mineralne i glony woda ma wyjątkowy błękitno-zielony kolor. Znane jest z dużej ilości gatunków ptaków.





    Tutaj macie link do pełnej panoramy okolicy - uwaga, pełne zdjęcie to 36MB: https://www.dropbox.com/s/yz06uvjxn4...99panorama.tif

    Po wschodniej stronie jeziora znajdziecie Dimmuborgir (dosłownie ciemne forty), czyli powstałe 2300 lat temu pole lawowe z bardzo ciekawymi formacjami skalnymi utworzonymi z lawy. Pośród nich wyznaczono kilka szlaków turystycznych, dzięki czemu zwiedzanie jest łatwe:





    Jeśli macie trochę czasu, chęci i nie boicie się much możecie wejść na pobliską kalderę Krafla, wewnątrz której znajduje się piękne niebieskie jezioro. My mieliśmy już dość much, więc nie weszliśmy na górę.



    Tutaj zdjęcie z Wikipedii:



    Jedziemy dalej. Jeżeli nie macie odpowiedniej ilości paliwa w baku to warto zatankować tutaj, bo przez najbliższe stokilkadziesiąt kilometrów nie będzie na obwodnicy stacji benzynowej. Cena paliwa jest w całej Islandii stała i wynosiła niecałe 250 koron za litr benzyny, czyli około 7,25 PLN za litr.

    Chwilę za Myvatn trafiamy na jedno z jezior w obszarach geotermalnych. Bogactwo minerałów powoduje niezwykłe zabarwienie wody, a temperatura pod powierzchnią ziemi umożliwia wykorzystanie okolicy do pozyskiwania energii.



    Za następnym wzniesieniem skręcamy w prawo, by dojechać do obszaru geotermalnego zwanego Diabelską Kuchnią. Nie skręcajcie w drogę prowadzącą do basenów geotermalnych, tylko czekajcie aż będziecie widzieć samochody zaparkowane po prawej stronie - jeśli czujecie siarkę w powietrzu to właśnie tu chcecie wylądować ;-)



    Błotko gotuje się aż miło:





    Mimo, że jesteśmy już kawałek od Jeziora Komarów to owady nadal są w kadrze:











    Gdy jedzie się po okolicy, ma się wrażenie że na zewnątrz pada deszcz mimo że nie ma kropel. Tak naprawdę to dźwięk muszek uderzających o atrapę, maskę i przednią szybę samochodu... Na szczęście zgodnie ze znanym na Islandii powiedzeniem, że jeśli nie podoba Ci się pogoda na Islandii to poczekaj 5 minut, zapewne niedługo spadnie deszcz który umyje nieco samochód. Póki co wygląda to tak:



    W miarę postępowania naszej podróży na wschód otoczenie wyraźnie się zmienia. Islandia pokazuje swoje inne oblicze - pustkowie pełne... niczego? No...



    ...może poza kamieniami.



    Jedziemy dalej, by dojechać do kolejnego punktu w naszym planie podróży, czyli do wodospadu Dettifoss. Można tam dojechać z drogi numer 1 skręcając w lewo na jedną z dwóch dróg - 862 (zwaną również Dettifoss Road) lub 864. Żeby zobaczyć wodospad z lepszej perspektywy, lepiej zdecydować się wbrew pozorom na tą drugą, a że kawałek jest do pokonania po nieprzyjemnej dla zawieszenia drodze (niech o tym świadczy fakt, że nasza Grand Vitara się tak trzęsła, że wycieraczki same mi się włączały), to lepiej wybrać dobrze od razu Z parkingu do wodospadu prowadzi ścieżka, której pokonanie zajmie nam kilkanaście minut. Po drodze widać piękny kanion rzeki Jökulsá á Fjöllum, drugiej co do długości rzeki na Islandii.



    Zbliżamy się do wodospadu, który wywiera ogromne wrażenie:



    100 metrów szerokości, 45 metrów spadku, ale to nie są najistotniejsze "wymiary" Dettifossa. Woodospad ten znany jest z największej energii w Europie. W każdej sekundzie spada z niego średnio 193 metrów sześciennych wody. Dla uzmysłowienia sobie rozmiaru wodospadu, zerknijcie na ludzi stojących na skałach po lewej stronie:



    Zdjęcia zdjęciami, ale niewiele one pokazują przy tym:



    Możecie zapytać czemu twierdzę, że z drugiej strony jest gorszy widok na wodospad. Ano dlatego:



    ...może być tam trochę bardziej mokro.





    Jedziemy dalej obwodnicą w kierunku Egilsstađir, nieopodal którego mamy kolejny nocleg. Droga po raz kolejny zmienia swój klimat. Pojawiają się jeziora wytopiskowe, rzeki zasilane lodowcami i śnieg. Czuć, że zbliżają się lodowce... Zdjęcia nie do końca oddają piękno tej okolicy.



    Pełną panoramę możecie obejrzeć tutaj - uwaga, duży plik: https://www.dropbox.com/s/7foxaaoyzz...47panorama.tif

    Jak to pięknie ujął jeden z przewodników - większość przydrożnych siklaw (ja bym nie użył tego słowa, to tylko cytat ;-) ) w każdym innym kraju było by wielkimi atrakcjami turystycznymi, tutaj są zwykłym elementem krajobrazu. Oto jeden z takich wodospadów:



    Przejeżdżamy przez Egilsstađir, miasto w którym wg. przewodnika "całe życie kręci się wokół stacji benzynowej Esso" (której to nie udało nam się znaleźć ;-) i kawałek dalej nocujemy w Stora, gdzie czeka na nas taki oto domek:



    Na zewnątrz się rozwiało, a prysznic był w oddzielnym domku prysznicowym, więc wycieczki tam w pidżamie były wyjątkowo ekscytujące Swoją drogą jeśli zastanawialiście się jak na Islandii wygląda noc w czerwcu, to wygląda tak:



    Ale zdziwilibyście się jak szybko można do tego przywyknąć

    Ciąg dalszy (niedługo) nastąpi

    Pozdrawiam,
    tygrysm
    otul72, Mentos, IRSushi and 13 others like this.
    A319 A320 A321 A33(23) A34(36) A388 AT42 AT72 B717 B737(345789) B744 B752 B763 B77(2W) B78(89) CRJ(279) DH8X E120 E145 E170 E175 E190 E195 F100 RJ1H
    9V 9W AA AB AC AD AF AK AP AY AZ B6 BA BJ BR C0 CX DJ DL DY EK EY FB FR G3 HA JJ JL JQ K2 K6 KL LH LO MU MQ MW NE NH NZ OO OS OZ QF QK QQ QR SG SK SN SU TG TR TZ U2 UA US VA W6 XQ

  10. #10
    Awatar tygrysm

    Dołączył
    Jan 2012
    Mieszka w
    EPWA

    Domyślnie

    Mateuszz, a nie myślałeś by zaatakować w tym czasie Fiordy Zachodnie? 4 dni nie starczą na pętlę, a trochę szkoda jechać w jedną stronę i później wracać tą samą drogą.
    A319 A320 A321 A33(23) A34(36) A388 AT42 AT72 B717 B737(345789) B744 B752 B763 B77(2W) B78(89) CRJ(279) DH8X E120 E145 E170 E175 E190 E195 F100 RJ1H
    9V 9W AA AB AC AD AF AK AP AY AZ B6 BA BJ BR C0 CX DJ DL DY EK EY FB FR G3 HA JJ JL JQ K2 K6 KL LH LO MU MQ MW NE NH NZ OO OS OZ QF QK QQ QR SG SK SN SU TG TR TZ U2 UA US VA W6 XQ

  11. #11
    Awatar tygrysm

    Dołączył
    Jan 2012
    Mieszka w
    EPWA

    Domyślnie

    Dzień 4

    Dzisiejszy dzień traktowaliśmy jako typowy dzień na przemieszczenie się z punktu A do B, gdzie punkt B to Hofn, miasteczko rybackie na południowo-wschodnim rogu wyspy. Tak myśleliśmy, zanim nie wyruszyliśmy... nasza gospodyni w Stora uprzedziła nas, że przed nami jej drugi ulubiony widokowo fragment Islandii po tym, który przejechaliśmy dzień wcześniej. Do wyboru są dwie drogi - drogą numer 1, która wiedzie przez góry, albo powrót do Egilsstađir i wjazd na wiodącą wzdłuż wybrzeża drogę 92/96. Oto plan na dziś wg. Google Maps:



    Zapytaliśmy przed wyjazdem naszą gospodynię która droga jest ciekawsza i ta nie mogła się zdecydować - powiediała jednak, że jazda obwodnicą na tym odcinku potrafi być trudna, bo często jedzie się w chmurach i widoczność jest ograniczona do kilku metrów przed maską samochodu. My jednak i tak nastawialiśmy się na nieco dłuższą drogę wzdłuż wody. Żeby jednak do niej dotrzeć należy i tak przejechać przez góry, a te są po prostu piękne:









    Wzdłuż drogi porozstawiane są przypomnienia, że dodatkowa przyczepność jest niezbędna w górach, bo droga potrafi być stroma.



    I w końcu dojeżdżamy do wybrzeża, i to jakiego wybrzeża ;-)



    Pamiętacie o zwierzętach na drodze? Niestety, my nie trafiliśmy na renifery, ale muszą gdzieś być w tej okolicy...



    Ze względów widokowych decydujemy się podjechać do Eskifjorđur - nieco ponad tysięcznej miejscowości do której prowadzi droga z takimi oto widokami:



    Samo miasteczko jest położone niemniej malowniczo - bowiem co może być bardziej islandzkiego niż wodospad w centrum miasta?



    W mieście chcieliśmy pójść do lokalnego muzeum morskiego, to jednak otwarte jest dopiero od 14:00, więc obeszliśmy się zdjęciem z zewnątrz:



    Na Islandii godziny otwarcia różnych atrakcji są bardzo dziwnie dobrane. Większość muzeów w lato otwieranych jest po południu i otwarte są do wieczora. Restauracje są otwierane tylko na serwis lunchowy i kolację. Tą ostatnią je się na Islandii o 19.00. Należy także uważać na godziny meldowania się w obiektach, a zwłaszcza w pensjonatach, bowiem te potrafią się bardzo różnić od siebie. W zdecydowanej większości przypadków obsługa nie jest całodobowa, więc trzeba być na miejscu do 21.00-22.00, mimo że jasność zachęca do dalszego zwiedzania.

    Jedziemy dalej wzdłuż wybrzeża przejeżdżając przez mierzący 5900 metrów, otwarty w 2005 roku tunel Fáskrúđsfjörđur. Jadąc tędy pamiętajcie, że wewnątrz znajduje się fotoradar, więc noga z gazu. Co ciekawe, przez tunel przejeżdża tylko 500 samochodów dziennie - to daje obraz o wielkości ruchu w tej części wyspy.

    Kolejna porcja przydrożnych widoków:









    Po drodze mijamy jedną z licznych stadnin koni islandzkich, a w zasadzie kuców.



    Konie te mimo, że małe są wyjątkowo wytrzymałe i są znane z długiego życia. Dzięki prawnej ochronie (do Islandii nie można sprowadzać koni, a koń który opuścił kraj nie może do niego już wrócić) oraz niewielkiej ilości chorób, konie te są wyjątkowo czystej krwii.



    Oprócz stępu, kłusu i galopu, konie te potrafią także wykonywać dwa inne rodzaje chodu. Rasa ta jest popularna nie tylko na Islandii, ale najlepsze okazy zostają właśnie tutaj.



    Jedziemy dalej





    Jeśli macie ochotę, po drodze w mieście Stöđvarfirđi znajduje się ponoć jedna z największych atrakcji w tej części Islandii - Petra's Stone Collection. Szczerze mówiąc... odpuściliśmy sobie







    Przed samym Höfn dojeżdżamy do Hvalnes z piękną czarną mierzeją-plażą. Chodząc po plaży należy uważać, by nie zadeptać roślinności, która tu występuje, gdyż część z tutejszej flory jest unikalna.



    Na koniec dnia dojeżdżamy do Höfn, małej lecz popularnej wśród turystów miejscowości rybackiej na wybrzeżu. Stwierdziliśmy, że zaszalejemy i udamy się do restauracji. Nasza gospodyni w pensjonacie w którym dziś mieszkamy powiedziała nam, żeby się udać do mieszczącej się w samym porcie restauracji Pakkhus:



    Lokalna kuchnia opiera się oczywiście na daniach morskich, a samo Höfn znane jest z połowu homarów. Nie zostało mi więc nic tylko zacisnąć zęby (patrząc na cenę ) i zamówić takowego. Dałbym głowę, że ten homar (lobster), bardziej przypomina langustynki, ale co tam - i tak było pyszne:



    Dziewczyny zdecydowały się na jagnięcinę (widać na górze powyższego zdjęcia). Oba dania były przepyszne! Jak szaleć to szaleć - zdecydowaliśmy się, że idziemy po całości i bierzemy deser. Najciekawsza opcja w menu to wulkaniczny skyr:



    W oczekiwaniu na deser wyjaśnienie co to ten skyr. Skyr to coś pomiędzy jogurtem, a serkiem homogenizowanym. Jest to tradycyjny produkt islandzki i można go tu spotkać wszędzie w wersji przemysłowej. My jednak dostajemy wersję "pro" Z resztą sami popatrzcie - zgodnie z zapowiedzią... wulkan:



    Cały strzelał! Maliny zostały przygotowane w taki sposób, że strzelały w ustach, te kawałki "skały" to tak na prawdę bezy, skyr jest lekko kwaskowaty - idealny deser! Warto tu wpaść tylko dla tego deseru. Na prawdę polecam! Za cały obiad zapłaciłem około 7500 koron, czyli około 215 zł. Drogo, ale tu wszystkie restauracje tyle kosztują.

    Z innych propozycji naszej pani gospodyni warto iść do baru na wprost Pakkhusa jeśli ktoś ma mniejszy budżet. Należy natomiast unikać znajdującej się w każdym przewodniku restauracji Vikin, która ponoć jest drogą pułapką na turystów.

    Po obiedzie udaliśmy się jeszcze krótki spacerek po miasteczku. W przewodniku była informacja o znajdującym się tu muzeum lodowców, jednak w informacji turystycznej okazało się, że to jest już nieczynne od dwóch lat. Idziemy więc wzdłuż wybrzeża...





    Po drodze mijamy typowe islandzkie ptactwo... nie wiem co to za gatunek, ale wiem że nadwyraz często stoi na asfalcie i ucieka samochodom spod kół w ostatnim momencie



    Jednak zdecydowanie najpopularniejsza jest rybitwa popielata. Ptaki te potrafią być bardzo agresywne i atakują przechodzących ludzi nurkując na nich, jednak nie są odważne na tyle by do nich dolecieć. Tę sfotografowałem gdy zasadzała się na mnie:



    Hofn znane jest także z widoków na pobliskie jęzory lodowca Vatnajökull. Ewidentnie wkraczamy w krainę lodowców górkich:





    Późno już, więc wracamy do naszego pensjonatu w farmie Dynjandi, znajdującej się niedaleko Hofn.



    Z ciekawostek dotyczących naszej farmy:
    - całość wody z której korzysta farma pochodzi z wodospadu znajdującego się za farmą
    - teren na którym leży farma podwyższa się w tempie 2 cm na rok
    - jest to jeden z pierwszych budynków w okolicy, któremu dostarczono prąd. Dziś wiele farm ma własne małe elektrownie wodne lub wiatrowe, a nadmiar produkcji prądu sprzedają do krajowej sieci elektrycznej.

    c.d.n.

    Pozdrawiam,
    tygrysm
    A319 A320 A321 A33(23) A34(36) A388 AT42 AT72 B717 B737(345789) B744 B752 B763 B77(2W) B78(89) CRJ(279) DH8X E120 E145 E170 E175 E190 E195 F100 RJ1H
    9V 9W AA AB AC AD AF AK AP AY AZ B6 BA BJ BR C0 CX DJ DL DY EK EY FB FR G3 HA JJ JL JQ K2 K6 KL LH LO MU MQ MW NE NH NZ OO OS OZ QF QK QQ QR SG SK SN SU TG TR TZ U2 UA US VA W6 XQ

  12. #12
    Awatar tygrysm

    Dołączył
    Jan 2012
    Mieszka w
    EPWA

    Domyślnie

    Dzień 5

    Dziś dzień lodowców Jedziemy dalej na zachód.



    Po 50 minutach jazdy od Hofn jesteśmy w najbardziej znanej na Islandii lagunie lodowej - Jökulsárlón. Jezioro powstało w skutek cofania się lodowca Breiđamerkurjökull znad wybrzeża Oceanu Atlantyckiego. Dzięki mierzei oddzielającej je od Atlantyku pływają na nim niezliczone góry lodowe. Według ostatnich pomiarów jest to najgłębsze jezioro na Islandii mierzy ono 248 metrów głębokości. Uważane jest za jeden z naturalnych cudów Islandii. Z resztą sami popatrzcie:


    Pełna panorama dostępna jest tu (uwaga, duży plik!): https://www.dropbox.com/s/ipfonb1nai...52panorama.tif



    Jezioro można obejrzeć na trzy sposoby: ograniczyć się do obejrzenia jeziora spod parkingu (nie polecam ), skorzystania z 45-minutowej, kosztującej 4000 koron (115 PLN) przejażdżki amfibią taką jak ta...



    ...lub skorzystania z Zodiac Boat Tour, którzy oferują godzinną wycieczkę pontonem pod czoło lodowca, uważaną za najlepszą atrakcję Islandii wg. Tripadvisor. Ta opcja kosztuje 6500 ISK, czyli 190 PLN i to na nią się zdecydowaliśmy. Warto jednak dokonać rezerwacji miejsca na łodzi przez Internet, gdyż gdy przyjechaliśmy rano na miejsce, nie było już wolnych miejsc do końca dnia. Za rezerwację online płaci się i tak po przybyciu do bazy Zodiac Boat Tour. W oczekiwaniu na godzinę wypłynięcia naszej łodzi zrobiłem jeszcze kilka zdjęć





    Z resztą nie tylko ja



    Tymczasem dziewczyny zostały w pełni przygotowane do wycieczki:



    Co nie koniecznie spodobało się lokalnym rybitwom



    Postanowiłem do nich dołączyć i chwilę później byliśmy już na przystani pontonów. Ruszamy! Na naszym pontonie jest 10 osób, mamy swojego przewodnika, który tłumaczy nam że lodowiec nie jest tak blisko jak by się wydawało - mamy do przepłynięcia 7 kilometrów, które pokonamy z pełną prędkością, a rozkoszować się lodem będziemy w drodze powrotnej.



    Słowo się rzekło i korzystając z magii relacji teleportujemy się pod lodowiec. Voila!







    Lodowiec z wierzchu pokryty jest warstwą popiołu pochodzącego z licznych erupcji wulkanicznych, które miały miejsce w okolicach w ciągu ostatnich kilku lat, a charakterystyczny dla lodowców niebieski kolor lodu powstaje gdy śnieg pada na lodowiec, a następnie zostaje ściśnięty przez piętrzący się na nim lód. Podczas jego podróży wewnątrz lodowca powietrze uwięzione między cząsteczkami lodu zostaje "wyciśnięte", a lód staje się jeszcze bardziej skompresowany i robi się coraz bardziej przeźroczysty. Proces ten dosłownie słychać przy lodowcu. W momencie gdy nasz kapitan wyłączył silnik łodzi od razu zaczęły być słyszalne uwalniające się w około bąbelki powietrza z otaczających nas gór lodowych. Co jakiś czas słychać też było pękanie gór lodowych, bądź też cielenie się lodowca, gdy bryły lodu wpadały do wody jeziora. Z resztą zerknijcie jak czysty jest lód pływający w wodzie jeziora:





    Ruszamy w naszą podróż między górami lodowymi!



    A te są najróżniejsze:









    Nikt nie powiedział, że laguna nie ma swoich mieszkańców



    Ciekawostką jest fakt, że gdy góra lodowa topnieje, popiół w niej zawarty jest spychany przez spływającą wodę w takie kupki:



    Gdy wróciliśmy do bazy potrzebowałem skorzystać z toalety... jak dobrze, że ta była właściwie oznaczona



    Po drugiej stronie mierzei warto zrobić sobie krótki spacer lodową plażą...









    Na plaży, w występującej tu mgle jakaś zapewne gwiazda kręciła akurat swój teledysk. Nie jest to tu zjawisko niezwykłe, gdyż Jökulsárlón było wykorzystywane w takich produkcjach jak Batman: Początek, Tomb Raider, Śmierć nadejdzie jutro, czy Zabójczy Widok.



    Może ktoś z was wie kto to? Myśmy nie mamy pojęcia...



    Masa wrażeń związana z laguną za nami, wsiadamy w samochód i w drogę.



    Okazuje się, że tuż obok jest kolejna, bliźniacza lecz mniejsza laguna lodowa - Fjallsárlón. Można tam dotrzeć zbaczając nieco z drogi numer 1. Sam dojazd jest bardzo dobrze oznaczony.









    Jadąc dalej na zachód docieramy do Parku Narodowego Skaftafell. Oczywiście jak to na Islandii, zarówno parking jak i wejście do parku są darmowe. Główne atrakcje tego miejsca to hiking, hiking i jeszcze raz hiking, a najpopularniejszą trasą jest trasa pod Svartifoss, czyli Czarny Wodospad. Idziemy i my mijając piękne widoki!





    By po ponad godzinie marszu dotrzeć do rzeczonego Czarnego Wodospadu:



    Wodospad zawdzięcza swoją nazwę otaczającym go czarnym skałom wulkanicznym...



    Po powrocie do centrum odwiedzających szybki łyk najpopularniejszej na Islandii wody Icelandic Glacial i ruszamy w drugą stronę - do czoła lodowca Skaftafell.



    Po mniej niż godzinie spaceru docieramy pod lodowiec:



    Tu przyszła kolej na kolejne lokowanie produktu. I to polskiego! Najbardziej popularnym przysmakiem na Islandii po skyrze jest oczywiście Prince Polo.



    W zimę warto rozważyć wycieczkę z przewodnikiem do jaskini lodowej Skaftafell, która ze względów bezpieczeństwa jest niedostępna w lato. Crystal Ice Cave Tour Skaftall Iceland | Glacier Guides


    foto: localguide.is

    Tymczasem wracamy do naszej relacji Jesteśmy już w drodze do Vik, jednak po drodze zatrzymujemy się jeszcze na chwilę przy Kirkjugolf, formacji skalnej przypominającej naturalną kostkę brukową - stąd nazwa - Podłoga kościelna. Ta znajduje się w ogrodzonym niską siatką parku przy odgałęzieniu drogi numer 1 na drogę 203. Należy skręcić na rondzie w prawo i zaparkować po lewej stronie przy furtce.





    W drodze do Vik mijamy kolejne pola lawy...



    ...i piękne islandzkie widoki.







    Dzień kończymy w Vik, malowniczego miasteczka w którym mieszka niespełna 300 osób, jednak nie przeszkodziło to plaży tego miasta zająć 10 miejsce na liście najlepszych czarnych plaż na Świecie.





    Pozdrawiam,
    tygrysm
    A319 A320 A321 A33(23) A34(36) A388 AT42 AT72 B717 B737(345789) B744 B752 B763 B77(2W) B78(89) CRJ(279) DH8X E120 E145 E170 E175 E190 E195 F100 RJ1H
    9V 9W AA AB AC AD AF AK AP AY AZ B6 BA BJ BR C0 CX DJ DL DY EK EY FB FR G3 HA JJ JL JQ K2 K6 KL LH LO MU MQ MW NE NH NZ OO OS OZ QF QK QQ QR SG SK SN SU TG TR TZ U2 UA US VA W6 XQ

  13. #13
    Awatar tygrysm

    Dołączył
    Jan 2012
    Mieszka w
    EPWA

    Domyślnie

    Dzień 6

    Zaczynamy jak zwykle od mapki na kolejny dzień, choć ta jest dziś dość myląca



    Zaczynamy od porannego zahaczenia o 60-metrowy wodospad Skogafoss. Niestety pogoda nienajlepsza, co odbija się na zdjęciach, a zieleń otaczająca wodospad daje duży potencjał do pięknych fotek:



    Dzisiejszy dzień poświęcimy głównie na zwiedzenie Ţórsmörk, czyli Thorsmork. W wolnym tłumaczeniu jest to las Thora, boga piorunów. Tak na prawdę jest to rozgałęziająca się dolina słynąca z widoków, szlaków pieszych i rzek do przekroczenia, które stanowią jedno z największych wyzwań dla samochodów terenowych. Sami zobaczcie:



    Z tego powodu zdecydowałem, że Suzuki poczeka, a my wsiadamy do busika. Co prawda przekraczanie rzek w wypożyczonych samochodach jest dozwolone, ale nie obowiązuje wtedy żadne ubezpieczenie. Znalazłem w Internecie, że lato w dolinę wjeżdżają trzy autobusy Reykjavik Excursions (rozkład: ICELAND TOURS REYKJAVIK EXCURSIONS SIGHTSEEING ADVENTURES), dlatego jedziemy do miasta Hvolsvollur skąd ze stacji benzynowej N1 o 10:15 rusza nasz busik. Ten pojawia się punktualnie - bilety można zakupić u kierowcy i kosztują aż 10000 koron (290 PLN) w dwie strony. Niestety popełniłem błąd, bo jakbyśmy wsiedli pod Seljalandsfoss (czyli na kolejnym przystanku), bilet ten by kosztował o 2000 koron taniej (prawie 60 PLN). No trudno, jedziemy. Pierwszy przystanek to właśnie wspomniany Seljalandsfoss - podobno ulubiony wodospad wyspiarzy:



    Wodospad ten zasilany jest ze źródła, więc zawsze spada nim tyle samo wody. Zwróćcie uwagę, że jest to jedyny wodospad na Islandii, który można zobaczyć od tyłu! Niestety przystanek był na tyle krótki, że prawdopodobnie bym nie zdążył się przejść pod wodospadem i jeszcze zrobić zdjęcia, więc zrezygnowałem, ale dziewczyny zdążyły. Ważną informacją jest fakt, że islandcy kierowcy nie zwykli czekać na spóźnialskich, więc lepiej być w pojeździe o czasie.

    Do doliny Thorsmork wjeżdżamy drogą F249, która szybko przestaje być drogą asfaltową. Po prawej stronie mijamy Eyjafallajokull, który unieruchomił przestrzeń lotniczą Europy i Ameryki Północnej w 2010 roku. Oto zdjęcia z drogi:





    Uwierzcie, zrobiłem więcej, ale większość wyszła poruszona, bo tak trzęsło. Po drodze zatrzymujemy się przy jednym z jęzorów lodowcowych. Podobno przed erupcją wspomnianego wcześniej wulkanu była tu podobna laguna lodowa jaką widzieliście w poprzednim odcinku relacji, jednak została ona kompletnie zasypana przez popiół wulkaniczny.





    Dużo fanów jazdy samochodami terenowymi jeździ pod tym lodowcem, jednak jest to dość ryzykowne gdyż pod warstwą wydawałoby się twardego piasku znajdują się jeszcze topniejące góry lodowe, które potrafią rozpuszczając się tworzyć ruchome piaski wciągające całe samochody. A tu typowy okoliczny krajobraz:



    Słyszeliście kiedyś o Geocachingu? Zabawa polega na tym, by znaleźć ukrytą skrzynkę ze skarbem, której współrzędne GPS i wskazówki odnalezienia (czasem w formie zagadki) znajdują się na jednej ze stron z danymi Geo Cache. W skrzynce powinien znajdować się ołówek, zeszycik i skarb - w nagrodę za znalezienie skrzynki zabierasz skarb, wpisujesz się do zeszytu i zostawiasz swój skarb dla następnego poszukiwacza. Panowie na zdjęciu właśnie zakładają kolejną skrzynkę.

    Oczywiście fotka naszemu dzisiejszemu "bolidowi" też się należy:



    Jak już wspomniałem, dolina Thorsmork rozwidla się - po jej lewej stronie znajduje się główna baza wypadowa na lokalne szlaki - Husadalur, gdzie znajduje się schronisko Volcano Huts. Jeśli jesteś fanem hikingu i masz czas to polecam tu się zatrzymać na kilka dni. Jednak żeby tu dojechać należy przekroczyć rzekę Krossa - rzeka ta słynie z faktu że żywi się samochodami - nigdzie nie utopiło ich się więcej na Islandii niż tu. Rzeka ta potrafi się różnić nurtem i kształtem każdego dnia i bez doświadczenia nawet posiadanie dobrego samochodu terenowego (nie SUVa!) nic nie pomoże...



    Wycieczka konna pokonująca rzekę Krossa:



    I nasza kolej:



    Po dotarciu do Husadalur można zostać tu lub też wsiąść dalej do autobusu i pojechać do drugiej bazy wypadowej, znajdującego się w "prawej" części doliny schroniska Basar. My mając nadzieję, że się rozpogodzi wybieramy tę drugą opcję.



    i tak też się stało! Więc w drogę - nie mamy dużo czasu, bo autobus wraca za dwie godziny, ale zawsze coś zobaczymy. Tak wyglądają okolice Basar:





    Okazuje się, że Grand Vitary tu dojeżdżają! Basar jest po tej samej stronie rzeki Krossa co droga wjazdowa do Thorsmork, a pozostałe rzeki do przekroczenia to takie większe kałuże. Oczywiście droga i tak się nie nadaje dla "zwykłych osobówek", ale gdybym wiedział że mógłbym dojechać tak daleko to na pewno bym wjechał do Thorsmork i dojechał choćby tu. Do Krossa jednak bym się nie zbliżał w innym samochodzie niż Jeep/Land Rover/Land Cruiser.



    Poza tymi dwiema Grand Vitarami nie spotyka się tu raczej takich "zabawek" jak SUVy. Tu nawet mikrobusy wyglądają... inaczej



    Tu jesteśmy!





    Pora powoli wracać do samochodu. W busiku rozmawiamy o rzeczach, które się nie zgadzają z tym co jest napisane w przewodniku. W tym momencie kierowca się włącza do dyskusji i po polsku pyta "Co się nie zgadza w przewodniku?". Jak się okazuje jest jednym z dwóch polskich kierowców "obsługujących" dolinę. Polaków na Islandii jest na pęczki - dziewczyny mówiły że w hostelu w Reykjaviku z większością osób rozmawiały po polsku, choć większość była zdziwiona że one nie przyjechały do pracy, a turystycznie. Na polaków trafialiśmy też w prawie każdym miejscu gdzie spaliśmy - widać, że Polacy bardzo upodobali sobie ten kraj. Dodam jeszcze, że zapomniałem napisać że pierwszego polaka na Islandii spotkałem w... rękawie wychodząc z samolotu w Keflaviku. Obsługiwał on właśnie ten rękaw i rozmawiał z kimś innym pracującym na płycie lotniska po polsku. Ot ciekawostka. Wracamy do relacji! Jedziemy! Za oknem zrobiło się pięknie:





    Wracamy na stację benzynową N1 na której to czekała na nas nasza Grand Vitara. Na szczęście się na nas nie obraziła, że ją zdradziliśmy i dzielnie chciała jechać z nami dalej. Kolejny punkt podróży to Háifoss, drugi co do wysokości wodospad na wyspie. Aby tam dojechać skręcamy z obwodnicy w prawo w drogę 26 i jedziemy u samego podnóża wulkanu Hekla.



    Pogoda się popsuła, niebo spowiły niskie ciemne warstwowe chmury, a w około nic tylko lawa. Atmosfera iście ponura - to doskonale uzmysławia jakim wulkanem jest Hekla. Właśnie ze względu na tą często panującą tu aurę wulkan ten ma taką nazwę - Hekla znaczy "zakapturzony". Hekla jest znana ze swojej aktywności - wyrzuca lawę, popioły i gazy, a pierwsze zapisy o jej wybuchach pochodzą ze średniowiecza. Wielokrotnie Hekla uważana była jako ziemskie wrota do piekieł. Ostatnia erupcja miała miejsce w 2000 roku, a naukowcy w marcu tego roku donieśli, że kolejny wybuch wulkanu jest prawdopodobnie bardzo blisko ze względu na rosnącą ilość magmy pod samym wulkanem, której to jest już więcej niż było czternaście lat temu. Wulkan ten czasami wybuchał krótko, ale znane są przypadki kiedy erupcja trwała kilka miesięcy i wyrzucała ogromne ilości popiołu zmieniając czasowo klimat na północnych szerokościach geograficznych. My jedziemy dalej drogą 26 do momentu połączenia z drogą 32, w którą skręcamy w prawo. Za rzeką należy wypatrywać skrętu w prawo, który co prawda jest oznaczony niebieskim znakiem na Haifoss, jednak znak ten jest malutki i wytarty. Droga prowadzi pod pewien domek z kafejką, a później czeka nas droga pod górę którą mimo braku stosownego oznaczenia nie należy jechać samochodem bez napędu 4x4! Droga ta jest fatalna i dość długa. Prowadzi ona wzdłuż linii wysokiego napięcia - jedźcie spokojnie, dopóki nie dotrzecie do znaku kierującego Was w lewo do wodospadu. Jak zwykle przy wodospadach zostawiamy samochód na parkingu i należy jeszcze przejść kawałek po ścieżce. Ale widok jest znowu tego wart!



    Ale moment... to nie wszystko - głowa trochę w prawo i...



    Są dwa pięknie położone wodospady - Haifoss to ten pierwszy, jednak ciężko bez obiektywu Fisheye objąć oba.



    Jest pięknie!

    Do "cywilizacji" wracamy dalej drogą 32, wzdłuż której na bardzo charakterystycznym ostrym zakręcie znajduje się podobno jeden z najlepszych skansenów na wyspie - Ţjóđveldisbćrinn (Thjodveldisbaerinn). Niestety w naszym przypadku już dawno zamknięty:


    (dla szukających - domy pokryte trawą są po lewej stronie )

    My jedziemy kawałek dalej, by dotrzeć do kolejnego bardzo charakterystycznego wodospadu - Hjálparfoss. Zwiedzanie późnym wieczorem ma swoje plusy - nie ma tu już nikogo, ale też ma swoje minusy... Mieliśmy wrażenie, że nie mając większego wyboru wszystkie okoliczne muchy rzuciły się właśnie na nas.



    I to tyle z tego dnia Jutro podróż wzdłuż Złotego Kręgu, który już znacie dzięki Gosi Wracamy na nocleg do Selfoss (takie miasto, nie wodospad ).

    Pozdrawiam!
    tygrysm

    Nic nie komentujecie. Nie przywykłem do tego ;-) Czytacie to w ogóle?
    elza030, 1x2lupus, Mentos and 14 others like this.
    A319 A320 A321 A33(23) A34(36) A388 AT42 AT72 B717 B737(345789) B744 B752 B763 B77(2W) B78(89) CRJ(279) DH8X E120 E145 E170 E175 E190 E195 F100 RJ1H
    9V 9W AA AB AC AD AF AK AP AY AZ B6 BA BJ BR C0 CX DJ DL DY EK EY FB FR G3 HA JJ JL JQ K2 K6 KL LH LO MU MQ MW NE NH NZ OO OS OZ QF QK QQ QR SG SK SN SU TG TR TZ U2 UA US VA W6 XQ

  14. #14

    Dołączył
    Aug 2010

    Domyślnie

    Bo dech zaparło w piersi :P

    Masakra, tam jest pięknie! Koniecznie muszę przesunąć Islandię na górę listy miejsc do zobaczenia. I mapki z przejazdami i ilość zdjęć sugerują, że raczej zwiedzacie intensywnie. Czy to jest tak jak sobie wyobrażam, że od rana do wieczora jesteście w drodze i jest to raczej męczące dzień po dniu?
    tygrysm likes this.

  15. #15
    Awatar tygrysm

    Dołączył
    Jan 2012
    Mieszka w
    EPWA

    Domyślnie

    Owszem, było intensywnie, ale to przeze mnie bo tę samą trasę na ogół robi się dłużej i taki też był plan, ale mogłem dolecieć dopiero wtedy kiedy doleciałem. Wyszło na to, że wyjeżdżaliśmy o 9:00-10:00 codziennie i byliśmy na miejscu ok. 21.00. Raz, właśnie po Thorsmork się okazało, że dojechaliśmy około 23.00
    shiver, Gosia and milly like this.
    A319 A320 A321 A33(23) A34(36) A388 AT42 AT72 B717 B737(345789) B744 B752 B763 B77(2W) B78(89) CRJ(279) DH8X E120 E145 E170 E175 E190 E195 F100 RJ1H
    9V 9W AA AB AC AD AF AK AP AY AZ B6 BA BJ BR C0 CX DJ DL DY EK EY FB FR G3 HA JJ JL JQ K2 K6 KL LH LO MU MQ MW NE NH NZ OO OS OZ QF QK QQ QR SG SK SN SU TG TR TZ U2 UA US VA W6 XQ

  16. #16
    Awatar Gosia

    Dołączył
    Mar 2007
    Mieszka w
    LCJ

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez tygrysm Zobacz posta
    Owszem, było intensywnie, ale to przeze mnie bo tę samą trasę na ogół robi się dłużej i taki też był plan, ale mogłem dolecieć dopiero wtedy kiedy doleciałem. Wyszło na to, że wyjeżdżaliśmy o 9:00-10:00 codziennie i byliśmy na miejscu ok. 21.00. Raz, właśnie po Thorsmork się okazało, że dojechaliśmy około 23.00
    Już przy planowaniu trasy wyszło, że będzie intensywnie, ale i nie spodziewaliśmy się wakacji typu leniwe plażowanie .
    Zazwyczaj ruszaliśmy w drogę nie później niż o 8.00, cały dzień podróży z przystankami na oglądanie ciekawych miejsc, z małą przerwą na jakieś jedzenie i docieraliśmy do następnego hostelu ok.21.00. W większości przypadków po zameldowaniu się szliśmy/jechaliśmy jeszcze na mały rekonesans w najbliższej okolicy - długi dzień sprzyjał przedłużonemu zwiedzaniu. Po całym dniu byliśmy na tyle zmęczeni, że zasypialiśmy bez zauważania jasności za oknem . Zaległości w spaniu nadrobiliśmy w domu, po powrocie.
    shiver and tygrysm like this.

  17. #17
    Awatar Gosia

    Dołączył
    Mar 2007
    Mieszka w
    LCJ

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez tygrysm Zobacz posta
    Dzisiejszy dzień poświęcimy głównie na zwiedzenie Ţórsmörk, czyli Thorsmork. W wolnym tłumaczeniu jest to las Thora, boga piorunów. Tak na prawdę jest to rozgałęziająca się dolina słynąca z widoków, szlaków pieszych i rzek do przekroczenia, które stanowią jedno z największych wyzwań dla samochodów terenowych.
    Sama kraina Thora to tyle szlaków widokowych, że w zupełności można zaplanować odrębny wyjazd do Islandii tylko dla tej doliny, ale wówczas najlepiej mieć ze sobą sprzęt biwakowy: namiot, śpiwory itd.
    Super, że tam zajrzeliście i pokazujesz zdjęcia, bo my tylko spojrzeliśmy tęsknie w tamtą stronę .
    Będę się powtarzać, ale co tam: znakomita jest ta Twoja relacja, TygrysieM!

  18. #18
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    Świetna relacja i przepiękne zdjęcia, widzę też że pogoda się wam trafiła bardzo dobra jak na Islandię, tego najbardziej zazdroszczę Ja we wrześniu miałem zdecydowanie więcej deszczu i pochmurnych dni, a ściemniać zaczynało się po 18 więc wtedy już musieliśmy kończyć zwiedzanie i szukać kempingu Po obejrzeniu relacjj Twojej i Gosi mam mocne postanowienie wrócić na Islandię i tym razem zaliczyć pełny krąg dookoła wyspy, zapisuję sobie miejsca z Waszych zdjęć żeby niczego nie przegapić Ale widzę że żadne z Was nie było w Landmannalaugar a mam stamtąd genialne foty, może zacznę swoją relację ..

  19. #19
    Awatar mapa

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    WRO

    Domyślnie

    Nie no po prostu piękna ta Islandia, relacja ja zwykle wymiata Faktycznie trzeba będzie tam za jakiś czas się udać, szkoda tylko, że temperatury nie są wyższe, a tak z ciekawości jakie różnice temp. zanotowaliście w zależności od miejsca zwiedzania?

  20. #20
    Awatar otul72

    Dołączył
    Jan 2011
    Mieszka w
    OSZ

    Domyślnie


    Polecamy

    Ale oboje z Gosią robicie smaka na zwiedzanie Islandii
    shiver and Gosia like this.
    Canon EOS 400D + 70D, MAK 127

Strona 1 z 2 1 2 OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •