Jedni eksperci mówią, żeby robić hałas, drudzy żeby spokojnie rozmawiać, inni żeby uciekać w dół, bo niedźwiedź nie potrafi biec w dół - teorii jest tyle, a jak stajesz oko w oko z takim osobnikiem to gacie pełne - i to też jest wyjście (jak z bajki), bo niedźwiedź padliny nie jada Broń też pomaga :P
Pitterek
Zapomniałem wrzucić fotkę przystani jachtowej i portu w Seward. Tak jak mówiłem wcześniej pogoda była kiepska. Tzn była kiepska nad górami na płw Kenai, jak pojechaliśmy do Anchorage, to się zdecydowanie poprawiła
W drodze do Anchorage chcieliśmy wstąpić nad jezioro Portage - wpada do niego lodowiec i małe góry lodowe pływają po jeziorze, jednak cała dolina była w deszczu, więc zawróciliśmy
Natomiast w Anchorage bez deszczu, nawet świeciło słońce. Pierwsze nasze "kroki" kierujemy do muzeum lotnictwa. Niestety, nie jest ono na miarę tego znanego z Los Angeles, ale warto zajrzeć. My całą ekspozycję zaliczyliśmy w 40 minut, bowiem tyle czasu zostało do zamknięcia. Muzeum zlokalizowane jest na jeziorem, w życiu nie widziałem tylu wodnosamolotów na raz. Cały brzeg usiany jest hydroplanami, a lotnisko lądowe obłożone setkami przeróżnych samolotów
Parę fotek z muzeum
Są nie tylko samoloty:
A wyjeżdżając jest taki znak, przecina się bowiem drogę kołowania
Jedziemy do centrum, to jest very old and historical building
A jak ktoś szuka taniego noclegu (tzn darmowego) to proszę bardzo. Posiadania motocykla raczej nie sprawdzają
Dzień kończymy w knajpie zajadając się pysznym stekiem. Ech, że takich steków nie ma w Polsce
stay tuned
Dzięki za odpowiedź. Tak myślałem, że to jakaś IPA, z wyglądu tak to się prezentowało. Cieszę się, że Cię usatysfakcjonowało Co do 7-8 USD za piwo craftowe w knajpie, to cena normalna. Co ciekawe, w USA większośc małych browarów ma przybrowarowe puby w kilkudziesięcioma kranami, wśród których królują właśnie wszelkiej maści pale ale.
A na Alasce i tak rządzi ten browar z ich słynnimi wędzonymi porterami: https://alaskanbeer.com/
Co do sprawy z dokumentem, to będąc w USA już cztery razy, będąc za pierwszym razem nauczyłem się, że idąc do sklepu zawsze najlepiej jest mieć paszport. Pracując tam, kilkanaście lat temu, w jednym z kasyn w Nevadzie (by pracować w kasynie trzeba mieć ukonczone 21 lat) miałem taki kasynowy dowód tożsamości ze zdjęciem, moimi danymi, tylko niestety bez daty urodzenia. Chcąc kupić piwo, a zapominając paszportu, gdy sprzedawca poprosił o ID, powiedziałem, 'że nie mam, ale mam ID z kasyna', a on, 'że nie ma daty urodzin i mi nie sprzeda', a gdy spytałem się ile trzeba mieć lat, by pracować w kasynie i ichnie ID mieć odpowiedział, 'że minimum 21', a ja 'no właśnie', a on na to, 'ale nie ma daty urodzin'. Z kupowaniem dla kogoś tez nie przejdzie. Na przykład jak jesteś w knajpie z kumplem i on nie ma ID, to nie ma szans byś dla siebie zamówił np. 2 piwa
hiszpan2007 - Ja za każdym razem jak jestem za granicą staram się odwiedzić przynajmniej jeden browar. No cóż, dzięki wielkie i tak za chęci Może po prostu następnym razem, a może to teraz na mnie kolej, by zahaczyć Alaskę
To jak pojedziesz na Alaskę to ja się przygadam o to piwo Jest rewelacyjne. Moim skromnym zdaniem lepsze od Alaskana.
Swoją drogą już kombinuję jak się znów wybrać (tym razem rodzinne) na Alaskę. Trzeba to jakoś lowcostowo (tent only) przekalkulować i przelot za mile poszukać.
Ale zanim (ewentualnie) polecimy to jeszcze pozwolę sobie zamieścić raport z powrotu. Ale to jutro
A w jakim stanie?
Bo jak gdzieś byłem w okolicach Nevady/Utah z Hiszpanem i ( uwaga dziewczyny) jego żoną, to była zasada, że jeśli nie wyglądasz na 35+ lat to musisz miec ID żeby udowodnić że masz co najmniej 21 lat. Żony Hiszpana nie poprosili o ID i na moje pytanie do sprzedawcy czy naprawdę uważa że ta pani ma powyżej 35 lat, skoro nie prosi o ID, do tej pory pamiętam to spojrzenie Pani Hiszpanowej :v
Cała sytuacja jest opisana na forum w wątku pt Majówka nad Grand Kanionem (ale teraz z Tapatalka piszę i trudno podlinkować)
To jeszcze suplement objazdu półwyspu Kenai. Nad Bear Lake jest mnóstwo prywatnych posiadłości i na KAŻDEJ z nich stoi prywatny wodnosamolot. To jakby tamtejszy wyznacznik statusu - łodź już nie wystarcza, musi być hydroplane.
Jedziemy Sterling Highway w kierunku Skilak Lake. Pogoda zmienia się gwałtownie, z dużych chmur wyłania się błękitne niebo i słońce, nad cześcią półwyspu świeci a druga część w chmurach i deszczu. Po drodze podziwiamy przepiękny błękit Kenai River:
Wszyscy przyjeżdżają tu wędkować, jest weekend i trasa jest zatłoczona pickupami z łódkami na dachach lub przyczepach. A potem na rzekę:
W jednym miejscu można przekroczyć rzekę "ruskim" promem
Panorama Kenai Lake:
Zjeżdżamy z asfaltu w kierunku Skilak Lake, całkowicie ignorując fakt, że droga jest gruntowo-szutrowa:
Widoczki naprawdę przepiękne, da się podjechać prawie nad sam brzeg, gdzie jest camping. Kolor wody niesamowity:
Ruszamy jeszcze w kierunki Whittier ale dojeżdżamy tylko do Portage Lake. Chmury są nisko i bardzo leje. Po jeziorze pływają małe kawałki lodowca:
Na sam koniec udaje się nam w końcu dojrzeć pociąg, ale niestety fotka nie udała się, było daleko i za krzakami:
Generalnie półwysep Kenai jest "must to see" na liście Alaska. Nam trochę nie dopisała pogoda i nie skorzystaliśmy w pełni widoków a Whittier wcale nie dojechaliśmy. Zastanawialiśmy się na rejsem Maciassa, ale po pierwsze pogoda do bani, po drugie ja wieloryby i delfiny oglądałem podczas rejsu z Husaviku na Islandii w zeszłym roku więc nie było parcia. Na pewno warto popłynąć patrząc na zdjęcia Maciassa ale my nie skorzystaliśmy.
cdn...
Wiemy też, że rower nie pomaga.
Tzn. na pewno pomaga w ewakuacji, jeśli jest się poza zasięgiem sprintu niedźwiedzia. Ale sam w sobie, jako repelent na niedźwiedzia - już niekoniecznie.
Cyclist in northern US killed by grizzly bear - BBC News
For every solution there is a problem.
W lipcu skonczę ... 41 lat i w styczniu będąc w LA, w knajpie za każdym razem byłem proszony o ID. To, czy wyglądasz na starszego niż 21, czy nie wyglądasz, nie ma nic do rzeczy. Obsługa (w większości przypadków) ma obowiązek poprosić Cię o ID. Na targach natomiast, przy stoiskach z alkoholem, już nikt o to nie pytał, ale tam zakładają, że wszyscy wystawcy sa dorośli
Pora kończyć relację (tzn filmiki z latania nad Mt McKinley jutro postaram się podlinkować), tym bardziej, że pojutrze zaczyna się wyprawa do Japonii
Na lotnisko w Anchorage przyjeżdżamy przed godz 6tą rano, oddajemy auto (tzn zostawiamy je na parkingu a klucze wrzucamy do specjalnej skrzynki) i idziemy się odprawić. Niestety nie dało się zrobić tego online, a na check-in karty pokładowe dostajemy tylko na pierwszy odcinek tzn na Alaska Airlines. Po karty pokładowe na Lufę mamy się zgłosić na gejcie w Seattle.
Za to zdążamy odwiedzić salonik w ANC. Jest to wskazane, gdyż z hostelu bez śniadania wyruszyliśmy. Tutaj jednak jesteśmy zawiedzeni: trafiamy do typowego amerykańskiego saloniku, do jedzenia tylko jajka na twardo, jogurt i buły do odgrzania w tosterze. Najgorsze, że jesteśmy rano, a wtedy stoisko z napojami nieczynne
Zerkam do kabiny, zajmujemy miejsca w samolocie, na szczęście mamy emergency row
Na ponad 3 godzinnym rejsie poczęstunek to napój niealko + malutkie herbatniki. Dobrze, że się choć tymi jajkami napchaliśmy w saloniku
Za to nie wiedziałem, że można sobie tak plecaki wieszać
Ciekawie są rozmieszczone instrukcja bezpieczeństwa, płatne menu itp
Dolatujemy do Seattle, na gejcie dają nam karty pokładowe, niestety każdy z nas będzie siedział w innej części samolotu. Jak się potem okaże, Hiszpan trafił nawet nieźle, siedział bowiem między dwoma osobniczkami płci żeńskiej o średnim wieku 35 lat (tzn jedna miała 60lat, druga 10 )
Wpadamy do saloniku, tutaj jest dużo lepiej niż w ANC, mają bardzo dobre wino, w tym na pochwałę zasługuje lokalny Shiraz oraz Merlot. O wina trzeba jednak prosić barmana (dzwoni się na niego dzwonkiem), ale przychodzi i bez szemrania napełnia kolejne kieliszki
Widoki przez okno saloniku są super
Za to przez okno w samolocie (B747-400) widać niewiele
Słuchawki: tutaj zonk -jak dwa bolce włożyć do jednej dziurki?
Mimo, że po wybraniu kategorii języka "polski" system nie znajduje żadnych filmów...
... to jednak z filmów polskich (z polskim językiem) jest "80 milionów", "Ida" i cośtam jeszcze. Wprawdzie niektórzy twierdzili, że "Ida" to film antypolski, ale w sumie nie ma się czemu dziwić, przecież lecimy na pokładzie niemieckich linii lotniczych Lufthansa
Poniżej pierwsza przewaga Lufy na Swissem. Jest aperitif (proszę o campari), czego w Swissie nie było
Druga przewaga Lufy nad Swissem - dają wilgotne chusteczki do wytarcia rąk przed posiłkiem (Swiss też tego nie miał)
Obiad wygląda jak następuje, jedzenia jest też chyba więcej niż w Swissie. Wino co prawda cieniutkie, za to nie ma problemów z ilością
Nie ma też problemów z Bayleis oraz whiskey. Do tego dormicum i można iść spać na prawie 5 godzin.
Na śniadanie nieśmiertelny omlet, czy tam jajecznica z proszku. Tutaj słabo
We FRA deboarding do autobusów
Zaliczamy jeszcze Lufiany salonik we FRA, Hiszpan odlatuje do WAW, a ja do KTW. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że na odcinku FRA-KTW była serwowana kanapka z szynką, napoje, w tym wino, piwo itp
Ostatnie zdjęcie z tej podrózy:
Dziękuję wszystkim czytającym, za komentarze, lajki, które motywują często do zarywania nocy, aby wkleić kolejny odcinek.
Jutro postaram się zamieścić obiecane filmiki
pozdrawiam
A wiec tak wyglada sniadanie w lufie
Jak ostatni raz lecialem z nimi to urwał mi sie film po drinku powitalnym a obudziłem sie na podejsciu do ladowania wiec stracilem obydwa posiłki
Obiecane filmiki z latania nad górami Alaska Range
Niestety kamera była przymocowana na przyssawce do szyby (z pleksi), która to szyba drgała, więc obraz drży(faluje). Nie chciałem tego poprawiać za pomocą edytora youtube, bo wtedy traci się na jakości. Filmy są w HD i są dosyć długie (szczególnie pozycja nr 2 i 3 po 21minut, ale nie mam czasu tego obrabiać, zresztą widoki na tyle ciekawe, ze szkoda wycinać)
Start z Talkeetna:
Przelot 1
Przelot 2
Lądowanie lodowiec
to już na prawdę koniec. Jutro starujemy z relacją z rodzinnej Japonii, a konkretniej Tokio+okolice
Zakładki