Ile czasu zajęła organizacja wyprawy? Wspólne łóżka też będą ?![]()
Nowy kontynent, kraje, ludzie oraz smaki! To mnie czeka w najbliższe 10 dni. Tam jest teraz zima, chociaż temperatury w Santiago dochodzą do 27C. No ale głównym motywem wyjazdu jest oczywiście chęć pojeżdżenia na nartach w Andach- odwiedzę dwa narciarskie miejsca w Chile: Parvę oraz Nevados de Chillan. W samym Chile raptem 5 nocy. A potem Boliwia. W planach wyprawa nad Titicaca oraz przejazd The World´s Most Dangerous Road na rowerze niedaleko La Paz. I jeszcze zwiedzanie starej Limy w Peru z klimatami z czasów Francisco Pizarro. To z zaplanowanych tematów. Na pewno coś się jeszcze uda dodać
A lotniczo też na bogato:
20.08 WAW-FRA- Lufa A320
20.08 FRA-MAD - Latam B789
21.08 MAD-LIM - Latam B767
21.08 LIM-SCL - Latam A319
26.08 SCL-LPB - Latam A320
28.08 LPB-IQQ - Latam A320
28.08 IQQ-SCL - Latam A320
29.08 SCL-BOG - Latam B767
29.08 BOG-MAD - Iberia A340
30.08 MAD-FRA - Latam B789
30.08 FRA-WAW- Lufa A321
Trasa taka skomplikowana aby bilety wyszły jakoś tak znośnie. Niestety nic z promocji ale i tak udało się pomanewrować odcinkami, że nie zbankrutowałem
Na miejscu mocno low-costowo. Oczywiście nie da się ominąć karnetów i wypożyczenia sprzętu ale poza tym bez szaleństw - hostele, saloniki, rowery itp. Jedzie nas trzech więc będą zrzutki i wspólne pokoje jakby co.
Postaram się do was pisać w miarę Live ale nie wiem jak tam z netem. Liczę oczywiście na komentarze, zachęty i ew. podpowiedzi jak ktoś tam już był!
No, czas się pakować, jutro w drogę.....
Ile czasu zajęła organizacja wyprawy? Wspólne łóżka też będą ?![]()
Szkoda ze mnie na tym piwie nie było, bo skoro jest Was trzech to do samochodu bym się jeszcze zmieścił
Wysłane z mojego SM-G903F przy użyciu Tapatalka
Przyznać się do tego szybciocha w relacji nie chcieliścieHehe mi się też coś szykuje,ale to jeszcze szmat czasu i mam nadzieję,że nie zapeszę
Pierwszy odcinek to Lufa do Frankfurtu niepołączona z LATAM. Założyłem, że trzy godziny wystarczą na przesiadkę we FRA. Na Okęciu podjeżdża nowy A320 z sharkletami, LF- 98%
We FRA muszę niestety odebrać bagaż i nadać w okienku LATAM na najbliższe trzy odcinki do MAD,LIM i SCL.
Piszę do was właśnie spod bramki B48 gdzie podjechał LANowski Dreamliner B787-9, który zabierze mnie do Madrytu. W Madrycie ma krótki stopover i leci dalej prosto do Santiago lecz taki bilet był poza moim budżetem. Będę więc musiał wysiąść i polecieć B767 Latam do Peruco mnie cieszy oczywiście niezmiernie, gdyż tam prawie 9h przerwy na finalny lot do Santiago więc idziemy na miasto
Oto Benek B789 w deszczowej frankfurckiej scenerii:
LAN się połączył z TAM i stworzył LATAM (chyba jakiś Polak wymyślał tą nazwę) Ale jeszcze oczywiście nie wszystkie samoloty są przemalowane. Zaraz zaczyna się boarding więc do zobaczenia w Madrycie.....
w Dreamlinerze do Madrytu LF tylko na poziomie ok 60%. Za to w środku wygodnie, cicho i kolorowo:
Fajne PTV z umiarkowanym wyborem filmów:
Do jedzenia marna kanapeczka i snickers ale za to alkohole do woli
No tak to ja mogę w ekonomicznej po Europie podróżować...
W Madrycie musimy niestety opuścić naszego Dreamlinera i życzyć mu szczęśliwej podróży prosto do Santiago. Mamy ok 2h przerwy i wbijamy się do saloniku Neptuno na kartę Diners:
Jest już po 22-giej i wszelkie żarcie jest już wymiecioneCoś się tam pojawia od czasu do czasu ale to jakieś kanapki lub sałatka z makaronem
baaardzo słabo. Łezka się kręci na wspomnienie mojej poprzedniej wizyty w Polonezie...
Boarding o czasie, przylatuje po nas chyba najstarszy Boeing 767 LANu - CC-BJA mający prawie 20lat, który zabierze nas do Limy w Peru.
Zaczynam trzeci odcinek podróży do Santiago. Po raz pierwszy postawię stopę w Ameryce Południowej....
stay tuned....
Najstarszy Boeing LAN-u, a na zdjęciu wydaje się lśnić czystością. Nie to co Lotowskie "nówki".
Tak wyszło i nie dało się inaczej, co nie znaczy, że zaraz nie wymyślimy nowej podróży razem gdzieś w świat (kurcze, kanapę sprzedałem, teraz chyba czas na meblościankę.....)
Do Australii wzdycham bez wzajemności ciągle
a w międzyczasie wylądowałem szczęśliwie w Limie. Lot LANem (a własciwie LATAMem) to prawie 12 godzin w nocy. Lądowanie o 5.30 po ciemku. Podczas lotu dało się spać a LATAM serwował dwa ciepłe posiłki, najpierw kurczak lub wołowina:
potem chodziły stewki z kanapkami i napojami a przed lądowaniem omlet na ciepło - o dziwo posiadający smak!
Stary Benek spisał się bez zarzutu i wcale się nie zdziwię, jak poślą go na żyletki po naszym locie... Samolot był po retroficie (bodajże w 2010r) gdzie kompletnie zmieniono mu wnętrze (identyko jak w B767 Delty), dodano winglety oraz elegancko odnowiono. W sumie nie mam nic do zarzucenia jako pasażer ekonomika. Teraz czas na zwiedzanie Limy o czym opowiem w następnym poście
stay tuned....
Zapowiada się świetnie. Jaki pomysł na pobyt w SCL? Nie chciałeś uderzyć na te kilka dni na północ lub południe Chile?
Zapraszam na mój blog o podróżach.
Czyli jak u nas są ferie to podążacie na Wyspy Kanaryjskie, a jak u nas lato to wybór pada na narty - ciekawy pomysł.
Lądujemy w Limie o 5.30 a następmy lot do Santiago jest o 17.20Czas iść na miasto! Stoimy grzecznie w kolejce do immigration, niby łatwizna ale następuje Zonk! W deklaracji trzeba było wpisać miejsce pobytu w Peru i wpisaliśmy po prostu "transit" bo mamy lot po południu do Chile. No ale to się Pani w immigration kompletnie nie spodobało
strzeliła nam wykład, że NIE MOŻEMY wjechać do Peru mając tylko bilet z przesiadką i powinniśmy grzecznie przeczekać ten okres na airside! Ooops skucha, ale uderzam w gadkę o niesamowitym Peru i naszej niesłychanej chęci jego odwiedzenia choćby na parę godzin... o dziwo skutkuje, Pani w końcu twierdzi, że skoro mamy tu tylko przesiadkę, to może nas wpuści ale po uiszczeniu opłaty 31USD z powodu "opłat transferowych". Jesteśmy zdesperowani i zgadzamy się z nią pośpiesznie. Bach, pieczątka do paszportu i jesteśmy w Peru, opłatę mamy zapłacić po powrocie na lotnisko po południu. Hehe, figa z makiem, po południu jest inny Pan i nawet nie zająknie się na temat "opłaty transferowej"
Jesteśmy w Peru, jest 5.50, trzeba się dostać do miasta. Omijamy wszystkich naganiaczy, przechodzimy przez cały parking (nie mamy bagażu, bo on jest przecież ciągle w tranzycie do Santiago) i wychodzimy na normalną miejską ulicę, gdzie już można machnąć na normalne miejskie low-costowe taxi
Prosimy o destynację: Plaza Mayor czyli centrum starówki. Trochę słabo się to zwiedza w niedzielę o 6 rano ale "dajemy radę"
Oto fotki, na początek katedra zbudowana według wytycznych samego Francisco Pizarro (to druga wersja odbudowana po trzęsieniu ziemi):
w środku grób Pizarra oraz słynna kaplica Jana Chrzciciela. Obok na placu Pałac Gubernatora czyli obecnie Pałac Prezydencki
Po drugiej stronie placu rezydencja Arcybiskupa:
oraz rezydencje arcybiskupów z charakterystycznymi drewnianymi balkonami:
Na środku placu jedyny oryginalny pomnik z czasów Pizarra - fontanna:
No to na tyle w dzielnicy zabytkowej, nasz kolejny cel to nowoczesna dzielnica Miraflores, ponieważ wciąż jest wcześnie rano postanawiamy iść tam na piechotę i przy okazji zobaczyć kawałek Limy. Na początek deptak:
i bardzo ciekawe domy po drodze:
Zaraz potem kościół Iglesia de la Merced:
w środku ołtarz różany:
i statuetka naszego JPII
Kończymy starówkę na Plaza San Martin z pomnikiem ich bohatera narodowego:
i jeszcze jednym fajnym kościołem:
Lima składa się z trzech części: starówki z bogatymi pałacami i kościołami, dzielnic okalających, gdzie widać wielką biedę i syf wszelaki, co oczywiście mocno przeważa w Limie oraz Miraflores - dzielnicy bogaczy i turystów, gdzie panuje nieskazitelny porządek a do sklepów Mont Blanc lub Jeager de Coutlier ustawiają się kolejki...
Pogoda jest dobra tzn jest ciepło ale mglisto. W Limie panuja takie warunki praktycznie całą ich "zimę" czyli od kwietnia do października. Jest to mocno przygnębiające i podobno wpływa na samopoczucie mieszkańców. Ale dla nas zdarza się cud! Po obiedzie mgła znika i wychodzi cudowne ciepłe słońce...
Robimy po Limie przez cały dzień prawie 18km na piechotę, więc mamy fantastyczny przegląd tego wszytkiego po kolei!
W drodze do Miraflores tak wygląda ulica:
czasami szokuje:
ale i nie zapomina o tradycji:
Drzewo uliczne z kolcami????
Dochodzimy do Miraflores, klimaty i krajobraz baaardzo się zmienia:
Liczna policja pojawia się wszędzie, pilnują KAŻDEGO skrzyżowania, świateł i większości publicznych budynków. Co ciekawe, nam często mówią buenos dias..
typowe mini centrum handlowe - tu akurat latarnia wymiata
a to mnie rozłożyło - kościół z boiskiem do koszykówki na dachu!!! da się???
dochodzimy do oceanu, a tam takie widoki
to jest Park Miłości....
u nas chyba by nie przeszło....
W oceanie stada surferów
OK, po całym dniu zwiedzania czas na małe co nieco. Mentalnie przygotowałem się na ceviche. Jest to lokalna potrawa wywodząca się z Peru właśnie. Gdzie zjeść oryginalne ceviche? Trzeba poszukać lokalnej knajpy, gdzie jadają lokalesi a nie turyści. Trochę czasu mi to zajmuje i w końcu bach! jest!:
w bocznej uliczce knajpka, gdzie siedzą sami lokalesi:
nie ma menu, trzeba zapytać Pani czy ma ceviche. Oczywiście, że maCieszy się, że zajrzyli turyści bo może się wykazać!!!!
Robi specjalnie dla na ceviche a ja podpartuję:
i w końcu jest! ceviche to surowa ryba "marynowana" w soku z limonki z przyprawami, cebulą, lokalnym ziemniakiem i kukurydzą. Do tego sos z papryczek "żywy ogień"!!
Jest przepyszne, niebo w gębie!!! Kwintesencja podróżowania do Ameryki Południowej od razu pierwszgo dnia. WOW. Ale pali, trzeba ze trzy lokalne browary zrobić aby przeżyć
Na deser Pani oferuje z danie z kukurydzy, smakuje jak..... rozgotowana kukrydza bez przypraw - ale przynajmniej nie pali gęby jak ceviche....
Kończymy zwiedzanie Limy parkiem Kennedy'ego gdzie mieszkają chyba wszystkie bezpańskie koty Limy
oraz króluje lokalna "sztuka"
trafiamy na lokalny bazar, gdzie pamiątek w bród:
i czas na nas, bierzemy taksówkę na lotnisko (koszt ok. 25 sol czyli super tanio)
Po drodze przydrożna kapliczka... zaraz, czy ona nie jest większa niż Chrystus ze Świebodzina???? Ło rety, trza budować nowego...
docieramy na lotnisko na czas. Tam mały lotniczy akcent:
Czeka na nas A319 LATAM w malowaniu LATAM!. Niestety fotka nie wyszła
Lot do Santiago o czasie, zmęczni całą podróżą (to już ponad 1,5 doby) idziemy spać. Coś tam dają do jedzenia i picia ale to juz drobiazgi. Łądujemy w Santiago, naszym docelowym porcie około 22.50 i potwornie zmęczenie jedziemy do hotelu.....
cdn.....
Ta część jest napisana z taką lekkością, jakby zmęczenie wogóle nie dopadło i jeszcze te 18km piechotąMoja kondycja stanowczo wymięka
![]()
Normalne. Chyba tylko w Polsce jak powiesz nieznajomemu w windzie "dzien dobry" to sie patrzy na ciebie jak na kosmitę...
Fajne zdjęcia, świetna relacja, już sie nie mogę doczekać na ciąg dalszy. W Chile może nie aż tak, ale z doświadczeń moich i nie tylko moich Peruwiańczycy, Boliwijczycy i Ekwadorczycy to ludzie, na których trzeba uważać i mieć oczy dookoła głowy. W najmniej niespodziewanym momencie potrafią wbić nóż w plecy.
Czekam na ciąg dalszy!
Ostatnio edytowane przez STYRO ; 24-08-2016 o 21:38
Pozdrawiam
STYRO
LOS SUAVES - już nie pójdę na taki koncert...
Zakładki