Czekamy z niecierpliwością
No więc zebrałem się w końcu na lot do Azji LOTem. Zaczyna mi się kolejna podróż, którą mogę już zdefiniować bardzo precyzyjnie: to kategoria business&joy czyli lecę służbowo a przy okazji parę dni na miejscu po pracy Jak dla mnie to kwintesencja dobrej roboty
No ale trzeba parę słów na wstępie. Nawiązuję w temacie oczywiście do podróży KubyB 2 lata temu też w tej kategorii podróżowania. KubaB zwiedził kawałek okolic Guilin, my spróbujemy uzupełnić tą podróż.
Zaczynamy od Kantonu, gdzie jest głównie służbowo a potem okolice Guilin i tarasy ryżowe plus spływ tratwą rzeką z widoczkami a na koniec Pekin w 2 dni.
Wszystko to w prawie tydzień, oto plan lotów:
27.11 WAW-PEK LOT B787
28.11 PEK-CAN China Southern A380
3.12 KWL-PEK China Southern B737
5.12 PEK-WAW LOT B787
Lotniczo skromniej, odcinek z Kantonu do Guilin planuję nowym szybkim pociągiem
Obecnie siedzę w Bolero, gdzie pomimo zapowiedzi o wypasie Kasprica jest dzisiaj tłok i baaardzo ubogo jeżeli chodzi o jedzenie Może wczoraj było lepiej, Egon - nie masz ich niestety za co chwalić . Chlip, nie będę niestety dziś w Poloniezie (te krewetki itp..)
Coś tam dają w Bolero na ciepło ale to tylko pierogi:
za to mam fajny widok na Franka:
Miałem niezłe perypetie z boardingiem na LOT i znalezieniem 2 miejsc obok siebie - Lot.com nie działa sprawnie i chyba wszyscy to już wiedzą oprócz kierownictwa LOT. Sprawa jest w toku i opowiem jak się skończyła po locie. W Pekinie mam bardzo krótką przesiadkę na China Southern, na osobnym bilecie, muszę zmienić terminale z 3 na 2 - nie będzie to łatwe więc trzymajcie kciuki aby lotowski Drimek był o czasie.
stay tuned...
Czekamy z niecierpliwością
No to jadę z relacją z podróży Dremlinerem i A380. Jak szukałem połączeń do Kantonu z Warszawy, to oczywiście nie da się polecieć LOTem z przesiadką. No ale od czego inwencja. Bilety na LOT kupione w taryfie O czyli w dobrej cenie poniżej 2K. Do tego znalazłem połączenie China Southern za okrągłe 106USD i to na dodatek A380 (czyli mamy najtańszy lot szerokim A380 dla chętnych!) Jest oczywiście jeden minus. Dwa osobne bilety i trochę powyżej 2.5h w Pekinie na przesiadkę - trzeba zmieniać terminale. Ale do odważnych świat należy, już się tak kiedyś w Pekinie przesiadałem (z zapasem czasowym) więc biorę ryzyko. Jeżeli Dreamliner będzie o czasie i nie będzie zonku na immigration to spokojnie zdążę
No ale kto by pomyślał, że kłody pod nogi rzuci mi nasz "kochany" LOT!! Lecę z małżonką (to jest dopiero full Business&Joy ) i z oczywistych powodów mamy dwie różne rezerwacje. Dobrze by było siedzieć razem więc robię odprawę na lot.com, da się połączyć 2 rezerwacje na jedną odprawę i ..... ZONK!!!! Nie da się wybrać dwóch miejsc obok siebie System nie przyjmuje takiego wariantu. Kombinuję na wszystkie strony i nie ma wuja! "System" rozrzucił nas po Drimku dość konkretnie. Jeżeli to jest nowy feature lot.com to gratuluję :/ ktoś musiał długo myśleć aby taką głupotę wdrożyć - na pewno klientów i revenue im od tego przybędzie tabunami.... No nic, biorę co dali, będę się kłócić na check-in.
KubaB doradzał założyć krawat i gajer aby ugrać zwykłe posadzenie małżeństwa na long haulu obok siebie. Myślę może jeszcze bombonierkę kupię albo jakieś 2 kilo kiełbasy aby przy odprawie załatwić tą szalenie skomplikowaną sprawę - drogi LOT - miś się wam kłania pełną gębą!
Nic to - idę zdecydowanie zrobić awanturę a tu .... Pani mi mówi, że w ekonomiku jest 93 wolne miejsca na mój lot i może mi dać rząd 7 (pierwszy za ekonomy premium) z miejscem w środku wolnym więc nie jest źle. No ale po co mi te nerwy były! A jak by było full??
No dobra. W ekonomiku 93 wolne, w premium ekonomy 5 wolnych a w biznesie full. Jeżeli mają sporo cargo to nie jest źle myślę. Jeszcze na gejcie jakiś chińczyk kupuje przy nas upgrade do premium - w samolocie 50/50 chińczycy/nie-chińczycy - czyli AirChina nie zabrała wszystkich chińczyków do siebie.
Tak prezentuje się nasz Franek przed odlotem:
Mam fajny widok na silnik a niedzielna pogoda dodaje kolorytu:
Startujemy o czasie, co znakomicie poprawia mi humor w świetle krótkiej przesiadki w Pekinie. Po starcie bardzo szybko jedzie wózek z napojami i przekąskami:
Potem dość szybko obiad, jest mało osób więc idzie to bardzo sprawnie. Do wyboru ryba lub wieprzowina, bierzemy rybę:
Do obiadu alkohole są płatne Próbuję ryby.... i szybko wołam Panią z powrotem, biorę kartę napojów...
i dobieram białe wino za 10zł za butelkę. Ryba smakuje tak wyśmienicie, że aż żal jeść ją bez dobrego trunku. WOW - brawo Docomo - najlepszy posiłek, który jadłem w ekonomiku w tym roku!!!! SUPER plus za to danie dla LOTu.
W tym miodzie jest jednak łyżka dziegciu - Za wino NIE DA się zapłacić Dinersem pomimo, że karta widnieje na liście!!!! Egon???
OK cały lot w sumie jest super, do Pekinu lecimy tylko 7,5 godziny! Przed lądowanie jeszcze gustowne pudełeczko śniadaniowe z gotową kanapką i owocami
Idę jeszcze sprawdzić toaletę czy są różyczki i....
tym razem gerber - też ładnie. LOT Dremlinerem pomimo płatnych alko na piątkę z minusem. O niebo wyżej jakościowy niż moja ostania Lufa i Swiss!!!
Lądujemy w Pekinie 30 minut przed czasem rozkładowym Spokojnie przechodzimy immigration w 15min, odbieramy bagaże, potem autobus lotniskowy do terminalu 2 i jest na check-in China Southern prawie 1h przed boardingiem !!! Da się
Na bramce czeka już na nas fajny grubas:
Boarding o czasie, niestety nie dostajemy długo zgody na start i cały samolot kibluje na pasie prawie 2h!!! To jest Pekin właśnie. Na pokładzie 506 osób i LF prawie 98%. Jest całkiem wygodnie pomimo ogólnej ciasnoty
W oparciu działające PTV z gigantycznym wyborem filmów, nawet polskie pozycje
Jedzie catering ciepły - wszystko po chińsku więc trafiła nam się psica i pies
Hehe typowa pasza China Southern, to jest linia z najgorszym smakowo cateringiem na świecie to jest prawie niejadalne!!
Rzutem na taśmę pytam o jakieś alko i Pani przynosi mi lokalne piwo
Szału nie ma ale jest to lokalny lot co trwa 2,5h. Lądujemy w Kantonie a tam... cieplutko wow tu jest prawie lato!
Koniec epopei podróżniczej, czas na parę dni "ciężkiej" pracy.....
stay tuned
System przydzielania miejsc generalnie od czasów "nowej" strony fixuje : to samo dotyczy krajówek i lotów europejskich; często nie pozwala na sadzanie paxów razem, nie daje wyboru miejsca przy odprawie bo pokazuje, że cała kabina jest full itp. Generalnie problem się rozwiązuje po dodaniu do rezerwacji karty SEN/*G - wtedy wszystko da się zrobić bez problemów (nagle sporo miejsc jest wolnych, można przesadzać itd.).
Kuba Ci mówił, że awantura niepotrzebna, będziecie mieć 3 miejsca dla Was dwojga, no to mieliście (prorok jaki , czy co ). Na dowód poniższy autocytat
Fajnie, że smakowało, ale dało się tym najeść? Nie trzeba było brać dwóch porcji? A jak z przekąskami w czasie lotu, jest coś dostępne tak jak do NRT/ICN?
W sumie to nie rozumiem dlaczego do PEK wino płatne, a NRT/ICN gratis. Może dlatego, że te dwa ostatnie to Egon po swojemu robił?
Dzisiaj na szybko przegląd kuchni kantońskiej:
Na pierwsze danie podano popularne "gołąbki"
(help me!!)
Potem miało być tylko lepiej, klasyczny kurczak:
na jego widok, nasi sąsiedzi przy stole przyzwyczajeni do koszernego prawie puścili pawia.....
No ale sytuację ratowała langusta:
Można też było spróbować makaronu (smakował jak wygląda)
Warzywa i ryba były tak ostre, że wypiliśmy wodę z kwiatów!! (obsługa padła ze śmiechu)
Starają się bardzo ale to nie jest "to" chińskie jedzenie jakiego byśmy się spodziewali.... ktoś chyba za bardzo chciał pokazać tradycyjną kuchnię i to ma na razie niewiele wspólnego z naszymi oczekiwaniami. Szukamy dobrej kuchni dalej....
stay tuned
Zdjęcia prezentujące gołąbki i kurczaka... o żesz, A tak niedawno , bo w październiku było pytanie o danie z psa
Internet mi słabieje w tych Chinach więc nie za bardzo mogę dziś kontynuować relację. Mały suplement tylko do wczorajszego proszonego lunchu na którym chiński organizatorzy chcieli zrobić nas nas tzw. "wrażenie".
Po degustacji tych wszystkich dań, idę na zaplecze kuchni zapytać czy nie mają czegoś mocniejszego do przepicia (sami rozumiecie dlaczego) - no i spotykam się z pełnym zrozumieniem lokalesa-kucharza. Wręcza nam za free butelkę czegoś mocniejszego (parę łyków tylko):
no tak, WTF, co to jest naprawdę??? Napovloen - Original of France o dziwo działa dobrze
Ja tam te ossssstre żarcie chińskie w Chinach uwielbiam. Mógłbym jeść i jeść. Aż mi ślinka poleciała
Przychodzę dziś rano do pracy, za oknem szaro, mokro, wiatr topi resztki śniegu, a tu Hiszpan dzwoni skajpajem do mnie z tarasów ryżowych Longji koło Guilin. Musiał się zrewanżować, za mój telefon stamtąd chyba rok temu . Oczywiście od razu szlag trafił pracę, zamiast tego zaczynam kombinowac gdzie by tu polecieć. Bo na razie tylko Mikołajki w Polonezie mam zaplanowane
A to dowód w sprawie: Zrobiłem prtscr ekranu telefonu
Hahaha ale się uśmiałem czekamy na dalszą relację
Zapraszam na mój blog o podróżach.
Zanim przejdę do części artystycznej czyli pobytu w okolicach Guilin jeszcze parę fotek z Kantonu, który jako miasto jakoś nie rzucił nas na kolana. Jest kilka zabytkowych świątyń, coś w okolicach ale generalnie to raczej przemysłowe miasto zabudowane wieżowcami i otoczone milionem chińskich fabryk.
Dojście do jednej ze świątyń to na przemian stragany i żebraki, widok trochę żałosny, dlatego go daruję:
Ciekawa pagoda:
Na wyspie kościół katolicki ale oczywiście wszystko po chińsku:
Świątynie mają bogato zdobione dachy:
Czas się ruszyć za miasto, jedziemy do Foshan, zobaczyć największą statuę Buddy w okolicy - Buddę Guanyin. Posąg z brązu robi niezłe wrażenie:
Widok na Foshang i na horyzoncie Kanton
Wewnątrz posągu, małe wizerunki Buddy w tysiącach
Obok stoi drzewo, gdzie wszyscy zawieszają prośby, już trochę tu stoi jak widać:
No i na koniec chyba największa atrakcja dnia za zakończenie pobytu w Kantonie - wieczorny rejs statkiem-restauracją po Rzece Perłowej. Widać cały blichtr Chińczyków w ozdabianiu wszystkiego:
Doskonale widać jeden z symbolów Kantonu - 600 metrową Canton Tower:
Która zmienia co chwilę kolory
To już koniec pobytu w Guangzhou, następnego dnia rano fast train do Guilin!
stay tuned....
Foshan, hmm, czy z tego miasta nie pochodził IP Man, wielki mistrz sztuk walki?
Chciałem tylko sprostować, że nigdzie nie pisałem o "wypasie" w Bolero, a tylko, że jest lepiej . Mój lot był o 23, więc tłoku nie doświadczyłem, jednak wszystko (łącznie z ciepłmy żarciem w postaci tortilli z czymśtam meksykańskim) było dostępne do końca operowania saloniku. 2 lata temu przy wylocie o podobnej porze salonik wyraźnie "się zamykał", nie mówiąc o tym, że zamykał się chyba już o 22. Tak czy siak jak na saloniki dla posiadaczy kart to jest naprawdę dobry poziom, nie oczekujcie Poloneza
W Pekinie internet pod psem i upload zdjęć jest właściwie niemożliwy. Zupełnie inaczej niż w Kantonie, gdzie wszystko w miarę hulało i nawet google działały. Widać cenzura w Chinach nie wszędzie jest taka sama.
No ale kontynuuję relację. Ruszamy do Guilin szybkim pociągiem CRH. Linia została otwarta niecałe 2 lata temu i umożliwia dotarcie z Kantonu do Guilin w 2h45m. Dziennie jeździ 24 składy. Bukuję bilet na najwcześniejszy na 7.20 rano. Bilety kupiłem przez internet 2 tygodnie temu i kosztowały 108zł od osoby. Strona, która sprzedaje bilety przesyła voucher i informację, że należy udać się do kasy (może być dowolna kasa biletowa na dowolnym chińskim dworcu) i odebrać papierowe bilety na paszporty. W Chinach generalnie zarówno w lotnictwie jak i kolejach obowiązują tylko papierowe bilety i karty pokładowe.
Pociąg CRH odjeżdża z Dworca Południowego w Kantonie - dojazd metrem lub taksówką. Dworzec Południowy przypomina duże lotnisko!
Przyjeżdżamy 30min wcześniej aby zdążyć odebrać bilety. Niestety kolejka do 2 działających kas jest olbrzymia Ale obok jest puste okienko informacji i uderzam tam zapytać o odbiór biletów. Mała panika, wołanie 3 kolejnych pracowników i wreszcie ktoś kompetentny bierze nasze paszporty, wstukuje ich numery do komputera i dostaję 2 papierowe bilety na czas.
Boarding prawie jak na lotnisku, bramka z numerem i obsługa wpuszczająca na peron po oderwaniu odcinka. Na peronie czeka pociąg CRH:
Pociąg jest pełny więc kupienie wcześniej biletów to był dobry pomysł. Do Guilin pociąg zatrzymał się jeszcze na pięciu stacjach.
Większość trasy biegnie przez góry więc mijamy naprawdę sporą liczbę tuneli i estakad. Musi to z daleka fajnie wyglądać. Jedziemy z maksymalną prędkością 250km/h.
Tak mniej więcej od połowy trasy pojawiają się fantastyczne widoki za oknem:
To zapowiedź tego co nas czeka w okolicach Guilin.
Docieramy do hostelu około 11 i od razu idziemy na dworzec autobusowy. Plan na dziś to dojechanie do Yangshuo i rejs tratwą po rzece Li. Cała tablica odjazdów na dworcu jest po chińsku i nie mam bladego pojęcia kiedy jest następny autobus. Idę na wariata do okienka i próbuję na telefonie w translatorze wpisać nazwę miejscowości - a tu niespodzianka, Pani w okienku całkiem dobrą angielszczyzną informuje mnie o cenie i terminie odjazdu następnego autobusu. Jestem w szoku, bo to jedyna osoba podczas całej podróży, która kompleksowo po angielsku rozwiązała moje problemy! Tak, znajomość angielskiego w Chinach jest bardziej niż szczątkowa nawet wśród młodzieży.
Dojeżdżamy w dwie godziny do Yangshuo a tam w lokalnym biurze podróży bilet na rejs tratwą, Pani podwozi nas swoim samochodem na przystań (jest też opcja z rowerami ale jest już późno i nie mamy czasu na polecane wycieczki rowerowe).
Widok na Guilin z tratwy na rzece Li:
Rejs trwa około 70 minut, widoczki po drodze są przepiękne - zobaczcie sami:
Podczas rejsu mamy obowiązkową przerwę przy sklepach, nic na to nie można poradzić, flisak nie zna nawet słowa po angielsku:
Niestety nie jest to fragmet rzeki Li uwieczniony na banknocie 20 yuanów Nie ma tego fragmentu w naszym planie rejsu. Okazało się, że w zimie stan wody jest bardzo niski i rejsy są mocno okrojone. Można jeszcze popłynąć dużym statkiem na kilkugodzinny rejs ale znowu to wyprawa całodzienna i tam można ten widok doświadczyć. Nam w zupełności wystarcza to co dostaliśmy - w sumie większość rzeki tak właśnie wygląda.
Jedną z ciekawostek na rzece Li są rybacy łowiący ryby za pomocą specjalnie trzymanych kormoranów. Mają założone pętle na szyi, które uniemożliwiają im połknięcie złowionej ryby, która trafia do kosza na łodzi. Tak tu się łowi od setek lat:
Kormoran robi chlup do rzeki:
i przynosi Panu rybkę:
W samym Yangshuo do zobaczenia jest klimatyczna West Street ze sklepami i knajpkami.
Na obiad oczywiście miejscowy przysmak - ryba w piwie, w końcu jakieś dobre jedzenie!
Dla dzieci mają tu niezłe lody:
Kupujemy bilet na powrotny autobus do Guilin i docieramy późnym wieczorem docieramy do hostelu. Obok jest kilka restauracji serwującymi ryby pływające w wielkich plastikowych miskach, kury i kaczki (żywe do wyboru) oraz jakieś zwierzątko jadalne, które zwinęło się w kłębek i nie wiem co to jest ani jak smakuje - może ktoś pomoże?
Następnego dnia wyprawa do Longji na tarasy ryżowe.
cdn...
Zakładki