Pokaż wyniki od 1 do 18 z 18
Like Tree143Likes
  • 22 Post By hiszpan2007
  • 1 Post By tygrysm
  • 1 Post By hiszpan2007
  • 25 Post By hiszpan2007
  • 25 Post By hiszpan2007
  • 19 Post By hiszpan2007
  • 15 Post By hiszpan2007
  • 17 Post By hiszpan2007
  • 3 Post By Rob_Sad
  • 15 Post By hiszpan2007

Wątek: Indie samolotami, pociągami, autobusami i na piechotę w weekend majowy

  1. #1

    Dołączył
    Oct 2011

    Domyślnie Indie samolotami, pociągami, autobusami i na piechotę w weekend majowy


    Polecamy

    Siedzę właśnie w Varanasi i postanowiłem rozpocząć relację. Dużo się dzieje na tym wyjeździe towarzysko i zwiedzaniowo i po prostu nie mam czasu na pisanie na żywo. Na dodatek nie wziąłem laptopa więc zostaje mi stukanie na niewygodnym tablecie. Nic to, jadę z relacją z pierwszej mojej niesłużbowej podróży do Indii, gdzie mogę wreszcie coś zobaczyć. Do wyjazdu na pewno przyczyniła się noworoczna promocja KLM i JetAirways, gdzie można było ogarnąć bilety na przedłużoną majówkę za ok 2k pln. Udało się "sprzedać" dzieci do babci, zebrać znajomych i zaplanować coś na te parę dni. Niewątpliwie muszę podziękować TygrysowiM, który sprawnie opisał podróż do Indii w swojej relacji, którą traktuję jak niezły przewodnik. No więc będzie Delhi, Varanasi, Agra i Taj Mahal, Jaipur a na koniec miły odpoczynek po tym wszystkim na Goa. Wszystko to w 9 dni. Oto plan lotów i przejazdów:

    28.04 WAW-AMS: KLM B737
    28.04 AMS-DEL: Jet Airways B777
    29.04 DEL-VNS: Indigo A320
    30.04 Varanasi-Agra: Marudhar Express, 2 klasa
    1.05 Agra-Jaipur: Autobus
    2.05 JAI-BOM: Jet Airways B737
    3.05 BOM-GOI: Jet Airways B737
    6.05 GOI-BOM: Jet Airways B737 (miała być Air India ale na 2 dni przed wyjazdem odwołali lot, walczę o zwrot kasy)
    7.05 BOM-CDG: Air France B777
    7.05 CDG-WAW: Air France A318

    Nie zwiedzamy więc niczego odkrywczego ale celem jest posmakowanie delikatne Indii i odpowiedź na pytanie czy warto tam jeszcze kiedyś wrócić. Ponieważ tempo jest szalone postanawiam poszukać lokalesa, który pomoże z zakupem biletu na pociąg, zorganizuje podwózki i lokalnych przewodników. TripAdvisor pomaga i większość czarnej roboty załatwia za mnie Chamal za "drobną" opłatą. Na razie wszystko działa tak jak napisał i obiecał. Hotele ogarnąłem szybko na bookingu więc w drogę

    Do Amsterdamu zabiera nas Benek 737 KLMu (tu fotka już z Amsterdamu)


    Na pokładzie solidna kanapka



    W Amsterdamie niecałe 2 godziny na przesiadkę do tego ładnego Benka 777 Jet Airways:



    Lot do Delhi trwa około 8,5 godziny, to lot dzienny więc po przystawce w postaci ciasteczek, jedzie ciepły catering:



    Całkiem smaczne z przyzwoitym jak na ekonomik winkiem. Do tego wyśmienity chutney. Tuż przed lądowaniem dostajemy wrapy na ciepło, do wyboru chicken or veg, próbuję oba:


    Lądowanie o czasie, niestety kolejka do 'e-visa on arrival" jest duża i tracimy prawie godzinę na pieczątkę wjazdową. Indie - ale tu ciepło, gorąco a nawet super upalnie, dziś było 38C . Następnego dnia całodzienne zwiedzanie Delhi i wieczorny przelot do Varanasi.

    stay tuned....
    Aneta_, Optymista, Olson and 19 others like this.

  2. #2
    Awatar tygrysm

    Dołączył
    Jan 2012
    Mieszka w
    EPWA

    Domyślnie

    Jak zobaczyłem początek tytułu tej relacji to pomyślałem, że bawiłeś się w arheologa i że to moja ;-) Powodzenia w zwiedzaniu! Ciekawią mnie Twoje wrażenia
    Havilland likes this.
    A319 A320 A321 A33(23) A34(36) A388 AT42 AT72 B717 B737(345789) B744 B752 B763 B77(2W) B78(89) CRJ(279) DH8X E120 E145 E170 E175 E190 E195 F100 RJ1H
    9V 9W AA AB AC AD AF AK AP AY AZ B6 BA BJ BR C0 CX DJ DL DY EK EY FB FR G3 HA JJ JL JQ K2 K6 KL LH LO MU MQ MW NE NH NZ OO OS OZ QF QK QQ QR SG SK SN SU TG TR TZ U2 UA US VA W6 XQ

  3. #3

    Dołączył
    Feb 2015
    Mieszka w
    KRK

    Domyślnie

    a jak jet airways AMS-DEL? Ludzie piszą, że po godzinie nie da się wejść do łazienek?

  4. #4

    Dołączył
    Oct 2011

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez misiek2865 Zobacz posta
    a jak jet airways AMS-DEL? Ludzie piszą, że po godzinie nie da się wejść do łazienek?
    Oczywiście nieprawda. Pomimo, że w samolocie zdecydowana większość to Indusi, toalety pozostały w miarę czyste aż do końca lotu. W łazienkach oprócz mydła dostępny jest również krem do rąk (no ale nie taki fajny jak w LOT na longhaul)
    misiek2865 likes this.

  5. #5

    Dołączył
    Oct 2011

    Domyślnie

    Wstaje piękny bardzo ciepły dzień, który mile zaczyna się w na pierwszym lokalnym śniadaniu. Hostel czystością nie grzeszy łącznie z salą jadalną ale ostrość dań wynagradza wszystkie niedociągnięcia:



    Ponieważ mam 8-osobową ekipę i tylko niecały dzień na Delhi, zdecydowałem, że załatwię busa. Czeka na nas już pod hostelem



    Ma to dobre strony, bo możemy przemieścić się szybko pomiędzy kilkoma miejscami, które zaplanowałem zobaczyć w mieście. Na pierwszy ogień idzie Brama Indii - India Gate



    Jest to pomnik poświęcony wszystkim Indusom poległym na wojnach światowych. Trochę jak nasz Grób Nieznanego Żołnierza. Zbudowana w 1921r przez Brytyjczyków oczywiście.
    Obok pierwsze kolory:



    Przejeżdżamy obok budynków rządowych i dawnych kwater brytyjskich



    aby dojechać pod Meczet Dżama Masdżid, główny meczet Delhi zbudowany przez tego samego władcę, co budował Taj Mahal. Zwiedza się go na bosaka, za aparat chcą jakieś chorą kasę więc nie mam zdjęć oprócz jednego

    I

    Pod płotem niedalekiego bazaru urzędują dentyści. Tak wygląda uliczna usługa dentystyczna:





    Jesteśmy w Starym Delhi. Można tu wynająć rikszę rowerową i objechać w dwie godziny najciekawsze miejsca



    Polecam takie zwiedzanie Old Delhi, wygodne, dużo się zobaczy i można w każdej chwili się zatrzymać i wejść do kramu lub coś zjeść na ulicy. Oto przegląd fotek ze starej części miasta:








    Dżelabi - pyszne słodkie ciasteczka, obiekt westchnień dzieci (jak ktoś oglądał ostatni firm z Nicole Kidman - Lion, to wie o co chodzi!)











    Jedna z najciekawszych części bazaru - ulica przyprawowa



    I najfajniejsze miejsce - ostre papryczki, wchodzimy do całego domu specjalizującego się w papryczkach. Wszyscy zaczynają kichać i trzeć oczy, w powietrzu wisi ostry pył paprykowy, sprzedawcy zakrywają twarze szmatami aby wytrzymać. Niesamowite miejsce, trudno to przekazać w zdjęciach i opisie



    Wychodzimy na dach się rozejrzeć





    coś smacznego się suszy na słońcu



    Ruch uliczny w Starym Delhi



    Na koniec jedziemy zobaczyć Czerwony Fort, ale tylko z zewnątrz tym razem





    Ostatnim punktem jest Mazoleum Mahatmy Gandiego



    Prochy rozsypano w Gangesie ale niewielka ilość jest w tej urnie.
    To już koniec ekspresowego zwiedzania Delhi, to i tak miała być tylko rozgrzewka (no jest nieźle ciepło, +40C)!!
    Jedziemy na lotnisko na popołudniowy lot IndiGo do Varanasi:



    IndiGo to typowy indyjski lowcost, coś jak Wizzair. Lot przebiega szybko, na pokładzie płatny serwis i mało miejsca na nogi. Lądujemy w Varanasi już po zmroku, lotnisko jest prawie 30km od miasta. Załatwiłem busika przez naszego nieocenionego Chamana.

    c.d.n.
    Jerry, LotFan18, Aneta_ and 22 others like this.

  6. #6

    Dołączył
    Aug 2010

    Domyślnie

    Duży like! Czekam na ciag dalszy.

  7. #7

    Dołączył
    Oct 2011

    Domyślnie

    Varanasi - święte miasto Hinduizmu, cel pielgrzymek z całych Indii. Mam przyjaciel Hindusa, który na wieść, że planuję pojechać do Varanasi złapał się za głowę i odradzał mi tę podróż tłumacząc, że będę przerażony, że nie jest to miejsce dla Europejczyka. Z drugiej strony nie zobaczyć Varanasi i Gangesu to jak naprawdę nie być w Indiach. Większość wycieczek jedzie na Goa, może jeszcze złoty trójkąt Delhli-Agra-Jaipur. Ale Varanasi to właśnie serce hinduizmu, tylko zobaczenie jak to wygląda daje prawdziwe pojęcie o Indiach. Więc jestem tu, jest wieczór i nic nie powstrzyma mnie od wyprawy nad Ghaty czyli ciągnące się kilometrami schody schodzące do Gangesu...
    Powiedzieć, że na uliczkach miasta panuje chaos to jak obrazić jakieś porządne miasto trzeciego świata. Tu panuje wszystko, idzie się wśród tłumu pielgrzymów, krów, motorków, śmieci, syfu i brudu, tuktuków, psów, żebraków, sprzedawców i wszelakiej maści podejrzanych typów o dziwnym wyglądzie. Ciężko to opisać a tym bardziej pokazać na zdjęciach. Zobaczcie sami Varanasi nocą:











    Dochodzimy nad Ganges, to jest święta rzeka Hindusów, tutaj pali się ciała zmarłych a popiół wrzuca do wody. Jak kogoś nie stać na spalenie zwłok (czyli 98% populacji) to po prosu spławia się ciała zmarłych na środku rzeki, szacunkowo 45tyś ciał rocznie....







    Ghaty o tej porze są pełne szamanów i nawiedzonym typów wszelkiej maści





    O piątej rano mamy pobudkę, wynajęliśmy łódkę aby rano od szóstej obejrzeć poranne ceremonie od strony rzeki i zobaczyć jak wygląda codzienny rytuał pielgrzymów nad Gangesem...













    Wspaniałe pałace zbudowane przez różnych władców i maharadżów nad Gangesem















    Przepiękny wschód słońca nad Gangesem



    i wreszcie to co najciekawsze - ludzie:

















    W Gangesie robi się wszystko: kąpie się, myje zęby, załatwia potrzeby, nabiera wodę do jedzenia i picia, odprawia modlitwy i rytuały i wreszcie rozsypuje prochy lub całe ciała zmarłych...

    W kilku miejscach przygotowane są stosy drewna i pali się tam zwłoki zmarłych aby ich prochy rozsypać w rzece:








    Jesteśmy na łódce i doskonale widzimy przygotowania zmarłego do spalenia, owijanie w tkaniny, dodawanie łańcuchów z kwiatów, namaszczanie a potem układanie na stosie i podpalenie. Nie pokażę wszystkich zdjęć bo są bardzo drastyczne dla nas. Obserwujemy cały ten proces z łodzi zafascynowani i chyba trochę zahipnotyzowani. Tego też nie pokazują w programach Discovery, National Geographic czy innych tego typu. Obserwowanie całego procesu jest z jednej strony szokujące a z drugiej fascynujące. Nie można oderwać wzroku! Tak to się tu odbywa od tysięcy lat!!! Trzeba pamiętać też, że wszyscy krewni zmarłego cieszą się, że jego ciało zostanie zamienione w popiół i wsypane do Gangesu!

    ]


    Na koniec możemy tylko puścić na wodę świeczkę za duszę tych wszystkich zmarłych



    To są prawdziwe Indie.

    stay tuned...

  8. #8
    Awatar Wamo

    Dołączył
    Nov 2011

    Domyślnie

    A herbatę masz?

  9. #9
    Awatar Mateuszz

    Dołączył
    Jan 2012
    Mieszka w
    Poznan

    Domyślnie

    Kapitalna relacja! Czekam na dalszą część!
    Zapraszam na mój blog o podróżach.

  10. #10
    Awatar cart

    Dołączył
    Aug 2008
    Mieszka w
    Warszawa

    Domyślnie

    To można tam robić zdjęcia?
    Moje podróże - http://www.piotrwasil.com


  11. #11

    Dołączył
    Oct 2011

    Domyślnie

    @Cart, jesteś na łódce w sporej odległości od brzegu, masz aparat z długim obiektywem i robisz te foty po prostu. Rzeczywiście jak podpłynęliśmy bardzo blisko to nasz flisak zasugerował odłożenie aparatów, ale z daleka to nie problem.

    Kontynuuję pobyt w okolicach Varanasi. Po łódkach idziemy na poranny spacer po mieście i na śniadanie. Ghaty są też miejscem usług, więc można tu wpaść do fryzjera:



    Uliczki miasta za dnia, super klimat chaosu drogowego, który bardzo lubię. Trzeba się dostosować i chodzić jak miejscowi.



    Super klimatyczne miejsce, znacznie poszerzyła się nam definicja brudu i ubóstwa...









    a obok młoda para, wczoraj wieczorem jadąc z lotniska mijaliśmy kilka domów weselnych. Zapytaliśmy jaki procent małżeństw w Indiach jest aranżowany przez rodzinę - najpierw wykład, że Indie bardzo się zmieniają i już można się w dużych miastach umawiać z kim się chce ale statystyki są nieubłagane - 99% małżeństw aranżują rodziny, taaa te bolywoodzkie romantyczne filmy...




    Jedziemy coś zobaczyć wokół miasta, na początek świątynia hinduistyczna



    a potem wycieczka poza miasto do Sarnath, jedno z czterech najświętszych miejsc buddyzmu - tutaj przebywał i nauczał Budda



    Idziemy zwiedzać ruiny jednej z pierwszych świątyń buddyjskich. Przy kasie od razu widać jak traktuje się tutaj turystów - tak jest wszędzie w całych Indiach:



    A oto i same ruiny, świątynia zrównana z ziemią, jak wkroczyli tu muzułmanie - z takiej historii trzeba wyciągać lekcje!!!



    Najciekawszym obiektem jest Stupa Dhamekh, jej barbarzyńcy po prostu nie byli w stanie rozwalić. Zbudowana w 249r p.n.e. przez Ashokę w miejscu znanego kazania samego Buddy.



    Po drodze wstępujemy za zakupy jedwabiu, z którego słynie okolica Varanasi



    Reklama dźwignią handlu więc jak tu nie kupić jakichś prezentów jedwabnych z taką zachętą:



    Czas się zbierać, mamy przed sobą gwóźdź podróżniczy, przejazd pociągiem do Agry - nocny pociąg 13 godzin w podróży. Udajemy się na dworzec w Varanasi:



    Uff, na szczęście jest tablica odjazdów i "wszystko jest jasne"



    Na peronach tłumy ludzi i oczywiście krowy



    Na szczęście są też zapowiedzi po angielsku i jesteśmy w stanie odnaleźć nasz peron i właściwy pociąg Marudhar Express, który zatrzymuje się w Agrze. Nawet w miarę punktualnie skład wjeżdża na peron:





    "a tych wagonów to ze czterdzieści..." - tu chyba było więcej, czeka nas długi bieg przez peron aby odnaleźć nasz wagon A2 w drugiej klasie. Na wagonie wisi lista pasażerów, na szczęście na niej jesteśmy



    Pakujemy się aby w środku znaleźć otwarte przedziały z pryczami i temperaturę prawie 50C !!! muszę wyjść na zewnątrz przed odjazdem na 38C aby się ochłodzić trochę!



    Tak wygląda moje miejsce na pięterku. Pod pryczami na dole są łańcuchy do przypinania bagażu aby go nikt nie ukradł. Przez nasz "przedział" przechodzą tabuny ludzi cały czas...






    Tualety jak w Ritzu...



    Ruszamy.... na szczęście zaczyna działać klima i robi się znośnie. Przed nami prawie 13,5 godziny jazdy. Na zewnątrz szybko zapada zmrok



    Nastrój poprawia się nam z każdą minutą siadamy razem, odkażamy się porządnie od wewnątrz zapraszając nawet zapoznaną Chinkę z HongKongu i na wesoło zlatuje nam pół podróży. Hitem okazuje się być konserwa tyrolska z Biedry z chlebem, zabrana jako ostatnia deska ratunku z Polski:



    Przypominają się dawne stare studenckie czasy taniego podróżowania PKP
    Jak już nam się wszystko kończy idziemy spać. Jest super, najfajniejsza podróż na tej wyprawie. Bardzo chętnie wsiądę jeszcze raz do ichniego pociągu kiedyś podczas następnej podróży do Indii.
    Rano dojeżdżamy do Agry - przydaje się mapa z GPS, pociąg jest opóźniony około godziny (to ponoć niewiele) i nie możemy przegapić naszej stacji. Z mapy wynika, że będzie najpierw most nad rzeką i zaraz po nim stacja Fort Agra. Most i rzeka są



    Wysiadamy w Agrze. Stacja jest naprawdę zadbana, ale taki tu jest klimat...



    Na zewnątrz:



    Nasz Chaman załatwił nam przewodnika i kolejny busik więc bez zwłoki ruszamy na wczesnoporanne zwiedzanie jednej z najsłynniejszych atrakcji turystycznych Indii - Taj Mahal.

    cdn...

  12. #12

    Dołączył
    Nov 2011

    Domyślnie

    Relacja i podróż super, tylko ten syf indyjski. Swoją drogą, jak ktoś chce jechać np n Goa, to pierw trzeba chwilę pobyć w "normalnych" Indiach to potem na Goa wydaje się, że tam to super czysto jest. W przeciwnym wypadku, tzn pierw Goa prosto po przylocie (np z Europy) przeżywa się szok i trudno się przyzwyczaić
    A propos wesel, raz byłem na hinduskim weselu, zaprosili nas z ulicy gdy jechaliśmy na motorkach (właśnie na Goa). Masa ludzi była (kilkaset osób). A jak chodzi o aranżację aranżacji ślubów, to syn szefa firmy z którą współpracujemy żeni się teraz drugi raz (pierwsza żona była Ormianką) teraz już "lokalną" dziewczynę bierze, mam nawet oficjalne zaproszenie na wesele, ale z uwagi na obowiązki zawodowe w tym czasie w PL nie dam rady polecieć

  13. #13

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    EPBA

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez hiszpan2007 Zobacz posta
    Przy kasie od razu widać jak traktuje się tutaj turystów - tak jest wszędzie w całych Indiach:


    Click here to view the original image of 800x600px.
    Eee tam, raptem trzynastokrotna przebitka.

    Zobaczysz przed Taj Mahal.


  14. #14

    Dołączył
    Oct 2011

    Domyślnie

    Jest jednym z celów wyjazdów do Indii. Ba, mnóstwo turystów ogląda tylko Taj Mahal i nic więcej.



    Nie można odmówić mu piękna oraz pewnego specyficznego uroku i dostojności głównie dzięki wspaniałej symetrii całej konstrukcji oraz użycia lokalnego marmuru, który jest tak naprawdę półprzezroczysty. Światło gra więc bardzo dużą rolę i Taj Mahal inaczej wygląda rano a zupełnie inaczej wieczorem. Marmurowe powierzchnie pokryte są tysiącem kamieni szlachetnych, półszlachetnych i dekoracji kaligraficznych z czarnego marmuru i onyksu.



    My mamy szanse obejrzeć go wcześnie rano przy pięknym wschodzącym słońcu. Na szczęście jest jeszcze pusto, nie ma żadnej kolejni i zwiedzanie jest bardzo komfortowe. Taj Mahal położony jest nad skarpą nad rzeką Jamuna, co pozwala go oglądać bez żadnego tła z innych obiektów.





    No przyznam, że mi się bardzo podoba. Stoję i patrzę na budowlę uznaną za jeden z siedmiu cudów świata i nie mam żadnych wątpliwości, że to dobry wybór i Taj Mahal ma pewne miejsce w tym gronie.







    Taj Mahal zbudowany w XVII wieku przez sułtana Szachdżahana z dynastii Wielkich Mogołów jako mauzoleum i miejsce pochówku swojej ukochanej żony Mumtaz Mahal, która umarła przy porodzie 14-go dziecka.



    Spacerujemy po ogrodach w jeszcze niewielkim upale rozkoszując się pięknym widokiem oraz okolicznościami przyrody.



    Samo mauzoleum otaczają dwa budynki, jeden to miejsce modlitwy a drugi starożytny hotel.



    Brama wejściowa jest również imponująca



    Jeszcze widoczek z oddali z centrum Agry:





    Rzucamy okiem na Czerwony Fort w Agrze, ale prowadzone są jakieś duże prace renowacyjne i dokładne zwiedzanie nie ma sensu
    W tym „apartamencie” podobno został uwięziony sam Szachdżachan przez jednego z synów. Mógł patrzeć do woli na jedno z dzieł swojego życia…





    Zdecydowałem, że do Jaipuru pojedziemy tym samym busikiem, który objeżdżał z nami Agrę. Czeka nas prawie 5 godzin jazdy przez interior. Jeszcze jedna fotka z ulic Agry, które to miasto jakoś nie rzuca na kolana



    Po drodze wstępujemy odwiedzić Fatehpur Sikri, miasto zbudowane w XVI wieku przez sułtana Akbara. Zbudowane z wielkim przepychem zostało opuszczone już kilkanaście lat po wybudowaniu prawdopodobnie z braku wody. Ostało się do dzisiaj w nienaruszonym stanie.



    Wszystkie budynki wyglądają dość „widmowo” ale widać niesamowitą lekkość konstrukcji. Jedynym używanym elementem miasta jest Wielki Meczet.









    Wielki Meczet:



    Na koniec mamy fajną przygodę, z parkingu do bramy miasta kursują busiki. Wsiadamy w taki busik, już zapełniony przez lokalesów. Okazuje się, że to wycieczka z Bangladeszu, to ich pierwszy dzień zwiedzania i chyba widzą białych po raz pierwszy z bliska. Nasza ekipa staje się obiektem niesłychanego zainteresowania z ich strony łącznie z dotykaniem skóry i ubrań oraz niezliczonych fotek, najpierw dyskretnie ale za chwilę już na maxa . Ja sam zapewnie zapełniam jakiegoś bangladeskiego facebooka na niezliczonych selfie zrobionych ze mną przez skądinąd bardzo ładne dziewczyny i ich matrony.



    No ale w końcu ruszamy w drogę do Jaipuru. Tak wygląda lokalna „autostrada”:



    Jeździ się dość wolno, nikt raczej nie przekracza 70-80km na godzinę. Zasycha nam trochę w gardle i pytamy czy nie ma tu jakiegoś sklepu po drodze. Okazuje się, że jest zakaz sprzedaży alkoholu w odległości 500m od trasy. Ponoć było za dużo wypadków wiecznie pijących kierowców. No ale od czego inwencja. Blisko nie można ale daleko już tak Okazuje się, ze jak się dobrze popatrzy to w pewnej odległości od drogi istnieje niezliczona ilość budek. Skręcamy w bardzo polną drogę i okazuje się, że to jest to!





    Pełnia szczęścia, wody wprawdzie nie da się kupić ale wszystko inne owszem tak.



    2 godziny później






    Jedzimy już w pełni szczęśliwi dalej. W pewnym momencie widzę las mocno dymiących kominów. Okazuje się, że to nielegalne cegielnie. Nielegalne ale działają – pytam jak to? Odpowiedź jest prosta: To jest właśnie „Incredible India”



    Doświadczenie drogowe jest całkiem fajne. Mijamy mnóstwo fajnych ludzi i pojazdów na drodze:





    Jest naprawdę kolorowo Oto właśnie Indie.



    Przed nami Jaipur i ostatni dzień intensywnego zwiedzania.
    Stay tuned…
    Witold212, shiver, vtec and 12 others like this.

  15. #15

    Dołączył
    Oct 2011

    Domyślnie

    Jaipur - najpiękniejsze miasto, które odwiedziłem do tej pory w Indiach. Naprawdę warto tu przyjechać nie tylko na jeden dzień. Panuje tu wspaniała atmosfera prawdziwych Indii ze wspaniałymi pałacami i kolorowymi ulicami. Niestety mamy tylko jeden niecały dzień na zobaczenie tego wszystkiego. Zaczynamy więc od Fortu Amber, zespołu pałacowego i obronnego położonego kilkanaście kilometrów od miasta.



    Czeka nas tu nie lada atrakcja. Przejażdżka słoniem do bram pałacu. Cała ta przyjemność kosztuje 1100 rupii i sprawia niezłą frajdę więc uważam, że warto. Słonie pracują tylko 3 godziny dziennie i wchodzą 2 lub 3 razy więc trzeba być rano.





    Zwiedzanie wspaniałego pałacu jest płatne ale naprawdę warto, jest to miejsce, które naprawdę kojarzy się ze słowem maharadża





    Zaczynamy od małej świątyni bogini Kali, bardzo klimatyczne miejsce. Trafiamy akurat na jakiś obrzęd, wszyscy turyści w popłochu wychodzą a my twardo zostajemy, nikt nas nie wygania. Bicie dzwonów i monotonne zawodzenia "Kaaalii maa" - niesamowite. Oczywiście staje mi przed oczami Indiana Jones w Świątyni Zagłady!



    Główne wejście






    Wchodzimy do środka, a tam dziedzińce i kolejne wewnętrzne pałace, przepiękne miejsce:




















    Uważny obserwator zauważy najsłynniejszy induski podręcznik na ścianach komnat żon i konkubin maharadży...



    Widok na okoliczne fortyfikacje, jezioro i mur prawie tak jak chiński















    Wracamy do miasta. Po drodze jeszcze pałac na wodzie i ptactwo





    Naciekawsza stara część miasta nosi nazwę Pink City czyli różowe miasto, od koloru prawie wszystkich budynków. Tylko niektóre należące do władcy mają inny kolor.
    Jedna z bram do Pink City



    Jednym z najbardziej charakterystycznych budynków jest Pałac Wiatrów z fasadą umożliwiającą oglądanie świata dla żon i konkubin maharadży:









    Spacerujemy całe popołudnie ulicami Pink City, brud i bieda miesza się z lokalnym kolorytem i ciekawymi budynkami



    Fryzjer:









    Publiczna toaleta







    Jesteśmy już wystarczająco długo w Indiach aby przestać sie krygować i wreszcie spróbować street fooda. Oczywiście jestem prowodyrem i zaczynam od przepysznych warzywnych samosa (10 rupii za szt.) i zaraz dopycham cebulowymi kaczuri (te okrągłe):





    Na deser słodkie dżelabi:



    no i na koniec coś tylko dla odważnych - hinduskie "lody" Pandit kulfi



    Pycha!!! palce lizać. Na kolejny deser najlepsze na świecie mango



    Na koniec zwiedzamy jeszcze starożytne obserwatorium astronomiczne z największym w Indiach zegarem słonecznym

    ]




    No, czas się zbierać na lotnisko na lot do Bombaju i dalej na Goa. Po drodze jeszcze ciekawy pałac - muzeum





    c.d.n



    Witold212, news_, vtec and 14 others like this.

  16. #16
    Awatar Rob_Sad

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Poznań

    Domyślnie

    Zdjęcia super, ale ciśnie mi się na usta tylko jedno zdanie: "JEZUS MARIA".
    Ja chyba do Indii nigdy nie pojadę, niektóre zdjęcia mnie przerażają
    Odcinek o Indiach z cyklu "Idiota za granicą" nie był chyba naciągany ...
    (oczywiście nie chodzi o hiszpana, żeby nie było...
    STYRO, Witold212 and tygrysm like this.

  17. #17

    Dołączył
    Oct 2011

    Domyślnie

    Wszystko dobre co się dobrze kończy. Ostatnie trzy dni to już moczenie czterech liter na Goa, więc tak naprawdę to już "nie Indie". Aby się tam dostać z Jaipuru, lecimy z przesiadką w Bombaju liniami Jet Airways (byli najtańsi w dobrych godzinach). Oba loty na B737 i na obu ciepły catering w postaci wrapa na ostro:



    w BOM przesiadka prawie 2,5h co pozwala nam spokojne jeszcze wypić Kingfishera i rozprostować nogi, zwłaszcza, że Jet Airways lokalny przylatuje do głównego, nowego terminala. Boarding na Goa też z buta:



    Obok parkuje bardzo ładne okolicznościowe malowanie Air India Express



    Hotel poszukałem sobie na spokojnie na bookingu. Jest niski sezon więc za dobre 4 gwiazdy jest dość tanio. Tak to wygląda z punktu widzenia basenowego. Varanasi i inne hinduskie rzeczywistości zostawiliśmy za płotem....







    Moja dusza podróżnika nie jest jednak w stanie wytrzymać trzech dni w tak okropnych warunkach. Namawiam więc ekipę na całodniową wycieczkę po Goa. Najlepszym środkiem lokomocji są małe autobusy. Kursują pomiędzy większymi miastami i można nimi dojechać praktycznie do każdej ciekawiej lokacji. Nie trzeba biletów, pyta się o konkretną destynację na dworcu, wsiada do autobusu a kasę za bilety zbiera gość w autobusie w dogodnym dla nas momencie. Czysta wygoda. Autobus rusza kiedy się zapełni, co w Indiach oznacza co 10-15 minut



    Najbliższy przystanek mamy 300m od hotelu i jedziemy do Vasco aby przesiąść się w autobus do stolicy prowincji - Panaji. To miasteczko z klimatem portugalskim, nie rzucające wprawdzie na kolana ale pospacerować można:









    Kolejnym autobusem jedziemy na wybraną plażę. Jest dość pusto, trochę lokalesów schodzi się z okolicy oglądać nas ale chyba głównie nasze dziewczyny. Znowu widzimy zabawne podchody w niby to robienie sobie selfie na ich i naszym tle, kilka osób wprost prosi o wspólne fotki, większość po prostu stoi i się na nas gapi cały czas. Śmieszne to wszystko...



    Kończymy podróże zwiedzaniem Old Goa, czyli głównego miejsca osadnictwa portugalskiego. Zostało po nich sporo kościołów:









    Tutaj dopada nas też rzeczywistość induska. Knajpka, gdzie chcieliśmy tylko się czegoś napić. Obsługa siedzi w cieniu, bo przecież nic się nie dzieje...



    Jeszcze widoczki po drodze





    Przez cały dzień przejechaliśmy się 8 autobusami. Wszystkie bilety kosztowały 25zł za .... 2 osoby!

    Jeszcze rzut oka na plażę przy naszym hotelu:







    Trzy dni mijają błyskawicznie i trzeba się zbierać do Polski. Bilety powrotne mamy z Bombaju i trzeba się tam jakoś dostać. Dawno temu kupiłem tanie (110zł od osoby) bilety na Air India. Niestety dzień przed wylotem do Indii, Air India poinformowała mnie, że lot odwołała i chce mnie przebukować na inny, który mi nie pasuje. Wymieniam kilka maili i w końcu zgadzają sie oddać kasę. Kupuję już niestety droższy bilet na Go Air, low costa lokalnego. Wszystko super, dzień przed wylotem do Bombaju chcę zrobić odprawę i widzę zonk! - aplikacja twierdzi, że lot został odwołany!! To już gorzej ale na szczęście lotów do Bombaju jest sporo i w dniu wylotu muszę kupić Jet Airways przez apkę komórkową. Do tego walka z Go Air co by oddali kasę! Nie jest prosto latać lokalnie po Indiach....
    W końcu zabiera nas Jet Connect do Bombaju o czasie na szczęście:



    Na pokładzie na szczęście wrap na ostro i woda nawet na tak krótkim locie. W Bombaju dokujemy do nowego terminalu. Żegnaj stary BOM international z obskurnymi boksami i gigantycznymi kolejkami wszędzie. Działa już nowoczesny, przestronny i super czysty terminal, dzięki któremu BOM zaczyna wyglądać naprawdę światowo!!





    Przy bramce czeka na nas Benek 777 AirFrance na całonocny rejs do Paryża

    ]

    W nocnym rejsie nie ma frykasów do jedzenia. Na kolację wrap (chyba wzięty z cateringu Jet Airways)



    a na śniadanie nieśmiertelny lotniczy omlet



    W Paryżu krótka przesiadka na Airbusa A318 i huzia do zimnej Polski:



    karmili po byku na tym locie



    No i to już koniec Trzeba wrócić do rzeczywistości i planować kolejną podróż (już wkrótce )

    Czy podobały mi się Indie? TAK!
    Czy chcę tam wrócić? TAK TAK TAK!

    Wspaniały kraj, jak się podejdzie z pewnego dystansu. Trzeba się trochę dostosować do miejscowych zwyczajów, ichniego sposobu chodzenia po ulicach, ale i fantastycznego jedzenia w knajpach i na ulicy, ferii kolorów i wspaniałych ludzi (tacy też są).
    Gorąco Wam polecam Indie, bo to miejsce fascynujące i nieprzebrane w różnorodnościach, zabytkach, bazaracj, atrakcjach, zwierzętach oraz doznaniach i emocjach. Furda tam bieda, naciągacze, żebracy, brud i syf. To trzeba sobie zbalansować i nabrać tego dystansu. Jestem ciągle pod urokiem tego kraju i nic mnie nie zniechęciło. Dodatkowo całe 10 dni bez żadnych kłopotów żołądkowych (a jadłem nawet lody ze street fooda) więc nic nie mogę im zarzucić. Oczywiście Wasz wybór ale dla mnie to miejsce, skąd jeszcze przeczytacie moją kolejną relację kiedyś....


    Aneta_, Gaszpar, Adik_s and 12 others like this.

  18. #18
    Awatar Witold212

    Dołączył
    Jan 2015

    Domyślnie


    Polecamy

    O panie, szacunek. Ja bym się bał tam jechać Relacja przednia!

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •